Rozdział 13

Mimo wszystko zachowanie porywaczy było trochę dziwne. Po tych wszystkich kryminalnych filmach, które Mahori i Margarita razem obejrzeli, ich wyobrażenie o porwaniu i przetrzymywaniu osób było całkiem sprzeczne z tym, co się tak naprawdę działo.
Znajdowali się na pokładzie średniej wielkości prywatnego samolotu. Oprócz nich w środku nie było innych pasażerów. Fotele były bardzo wygodne, obłożone białą skórą. W ciągu podróży robili wiele przystanków, głównie po to by napełnić benzyną bak, ale również aby zapolować. Z każdym kolejnym lądowaniem marzyli, by to był koniec, ale powoli tracili nadzieję na to, że pozostaną w kraju.
Za którymś razem Mahori'emu odwiązano usta żeby i on mógł napić się odrobiny krwi, lecz on stanowczo odmówił. Podejrzewał, że nigdy nie płynęła w żyłach zwierzęcia, a nie był aż tak spragniony, by sięgnąć po ludzką krew. Był prawie pewny, że chcieli go ośmieszyć i nie chciał ułatwiać im sprawy.
-Twoja strata - mruknął wtedy jeden ze strażników wbijając ostre kły w worek z czerwoną substancją.
Margaricie wcale nie było wygodnie, jej nawet nie zaproponowano niczego do picia. Chociaż miało to i dobre strony, bo była przekonana, że nie potrafiłaby odmówić skosztowania chociaż kilku kropli. Siedziała tuż przy oknie, ze skrępowanymi z tyłu dłońmi, zawiązanymi oczami i zasłoniętymi ustami. Pomimo usilnych prób, nie udało jej się rozerwać tamtego materiału. Był lekko śliski, co sprawiało, że jej paznokcie ześlizgiwały się po jego powierzchni, tym samym uniemożliwiając jej rozdrapanie więzów.
Mahori starał się jak tylko mógł, ale do strażników nic nie docierało. Za żadne skarby świata nie rozwiązaliby ani jego, ani Rity. Nie odzywali się prawie wcale, więc nie dało się od nich wyciągnąć żadnej przydatnej informacji. Czas tak mu się dłużył, że nie był już pewny ile godzin tam spędzili. Kiedy za którymś razem wyjrzał przez okno, aż zdrętwiał. Przelatywali właśnie nad ogromną i ciemną plamą, co oznaczało tylko jedno.
-Chyba właśnie lecimy nad oceanem - wyszeptał do siostry, przybliżając się do niej i zerkając na strażników, rozmawiających ze sobą przyciszonymi głosami.
Rita odwróciła się do niego i żałowała, że nie może się odezwać. Usiłowała jakoś dać mu znać, że też ją to niepokoi, ale to było niewykonalne.
-Obawiam się, że ten samolot nie dałby rady przelecieć takiej odległości bez porządnego wzmocnienia - kontynuował Mahori spoglądając znów na Ritę. - Podejrzewam, że tam dokąd nas zabierają jest więcej wampirów takich jak ten, który tak łatwo poradził sobie z Cullenami.
Kiedy wysiedli z samolotu po raz ostatni Margarita poczuła piekące słońce na policzkach. Przez opaskę na jej oczach prześwitywało mocne światło i było tak gorąco, że przez chwilę wydawało jej się, iż czuje jak błyszczy jej skóra. Już przyzwyczaiła się do braku wzroku, choć nadal jej to przeszkadzało. W zamian za utratę widzenia wyostrzyły jej się inne zmysły, więc świetnie orientowała się w otoczeniu.
Ku swojemu przerażeniu jeszcze nigdy nie czuła większej ilości nieśmiertelnych. Tamto miejsce było dosłownie przesiąknięte ich zapachem. Miała wrażenie, że wampiry dyszą jej na kark i otaczają z każdej strony. W rzeczywistości nie stali tak blisko tylko obserwowali ich z pewnej odległości. Zastanawiało ją co sprawia, że nikt nie przejmuje się tym, jak błyszczy ich skóra. W okolicy na pewno byli jacyś śmiertelnicy, więc wydawało jej się to dziwne. Jej wątpliwości zostały rozwiane, gdy poczuła jak jeden z wampirów nakrywa ją ciężkim materiałem i na głowę nasuwa kaptur. Miała prawdziwą ochotę zrzucić go z siebie.
Mahori nie miał zawiązanych oczu i doskonale wiedział, gdzie się znajdują. Mimo wszystko chyba wolałby nie mieć o tym pojęcia. Czas w podróży tak mu się wymieszał, że nie był pewny, który to dzień tygodnia. Po chwili zorientował się, że to mogło mieć związek ze zmianą czasu. Zrozumiał to dopiero wtedy, kiedy zerknął na znaki drogowe, które były napisane po hiszpańsku.
Cały plac otaczały wysokie, równo przystrzyżone drzewa owocowe. Zakapturzone wampiry prowadziły ich po kamiennej ścieżce, otoczonej przez wypielęgnowane rządki kolorowych kwiatów.
Zważając na ich posępne miny i okoliczności marszu, cała ta scena musiała wyglądać komicznie. Mahori prędzej spodziewałby się alei pełnej trupich czaszek lub ciemnego i starego cmentarza.
Zatrzymali się kilkanaście metrów przed końcem drogi. Jeden z wampirów o imieniu Otis zbliżył się do Margarity i szybko rozwiązał materiał zasłaniający jej oczy.
-Nawet nie próbuj - oznajmił przeciągając sylaby. - Twoja moc nie będzie tu działać...przynajmniej do czasu.
Jeszcze przez chwilę trzymał opaskę na jej oczach, ale po chwili zsunął ją jednak i Margarita wreszcie odzyskała wzrok. Następnie odwiązał jej materiał z ust i Rita musiała się solidnie powstrzymywać, by go nie ugryźć i zmyć z jego twarzy niemiły uśmiech. Szybko zarejestrowała każdy szczegół nowego miejsca. Odszukała wzrokiem Mahori'ego i żałowała, że nie potrafi z nim porozmawiać telepatycznie. Wyglądał na porządnie wystraszonego. Jego czarne włosy były zmierzwione, a ubranie pod fioletowym płaszczem, którym go nakryli, pogięte. Margarita domyślała się, że sama wygląda podobnie lub gorzej. Na drogę do nowego domu ubrała luźną białą koszulę z krótkim rękawem, zapinaną na guziki i wpuściła ją do zielonej, długiej do kolan, rozkloszowanej spódnicy z wysokim stanem. Teraz bluzka, która kiedyś została solidnie wyprasowana, była pognieciona i zakurzona. Poza tym wszystko zasłaniał za duży płaszcz w mocno fioletowym kolorze.
Mimo usilnych prób nie dowiedzieli się, gdzie konkretnie się znajdują. Mieli już dość tych wszystkich niespodzianek, chcieli usłyszeć choć najbanalniejszą odpowiedź, byleby była pewna.
Kilkanaście metrów dalej zza drzew wyłoniła się ogromna budowla, wprawiająca równocześnie w zachwyt i zakłopotanie. Mahori, który przez cały czas zasypywał pytaniami zakapturzone wampiry, nagle zamilkł. Tuż przed nimi na skalnym wzniesieniu rozciągał się ogromny, kamienny mur obronny, a za nim robiący duże wrażenie zamek. Przed wrotami wejściowymi stała śmiertelna straż, ale w zacienionych miejscach tuż przy murze w niedużych grupkach rozproszone były wampiry. Większość miała na sobie zielone szaty, ale kilkoro z nich było odzianych w brązowe i fioletowe materiały. Rozmawiali przyciszonymi głosami, co chwilę nieznacznie zerkając w ich stronę.
Nieśmiertelni prowadzący Ritę i Mahori'ego nie zwolnili jednak i ominęli główne wejście. Przeszli kilkadziesiąt metrów dalej i zatrzymali się przy murze niedaleko najwyższej wieży. Otis zbliżył się do muru i zastukał trzy razy w ciemne, drewniane drzwi. Odpowiedział mu szczęk kluczy i po chwili wejście się otworzyło. Z środka wyszedł czerwonooki wampir w mocno zielonej szacie i zlustrował wszystkich wzrokiem. Kiedy spojrzał na Margaritę i Mahori'ego przytrzymywanych przez swoich pobratymców jego wyraz twarzy się zmienił.
-Szybko do środka - syknął i odsunął się od wejścia. - Już i tak jesteście spóźnieni.

6 komentarzy:

  1. super rozdział:O<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek dzięki za informację ;)
    Nie powiem, to opowiadanie coraz bardziej mnie intryguje ;) Ja już się boję co, a raczej kto ich tam w środku czeka... I jeszcze te wszystkie środki ostrożności, czyli zakneblowane usta i zasłonięte oczy, w przypadku Rity. Z pewnością obawiali się jej daru... Dlaczego hipnoza nie działa w Hiszpanii? Hmm... to wszystko zaczyna robić się coraz ciekawsze ;) Wydaje mi się, że to porwanie nie było bezcelowe. Kto za tym stoi i czego chce od rodzeństwa?
    Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że to naprawdę porządna twierdza i wysoko postawione wampiry. No, cóż, może dowiemy się wkrótce czegoś więcej o przeszłości Rity i Mahorie'go i ten "wyjazd" przyniesie więcej informacji o nich samych.
    Pozdrawiam i... do następnego rozdziału,
    Olka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, przepraszam, że tak długo nie komentuję. Cóż, teraz żałuję, że nie nadrobiłam wcześniej, bo te rozdziały są niesamowite! Opowiadanie zaczęło mega wciągać :) Już wcześniej było bardzo dobre, ale to... Naprawdę po tym wszystkim nie mogę doczekać się nn. Pojawiło się tyle pytań, a przecież pochodzenie rodzeństwa nadal jest nie znane :)
    Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. dobra, to co teraz przeczytałam w końcówce....zdziwiło mnie
    samolot, kilka postojów,
    wyglądało to jakby oblecieli cały świat parę razy.
    Czyżby akcja toczyła się w Hiszpanii??
    Bo tylko strzelam... a pasowało by,
    przez ocean, język hiszpański...
    dobra, czekam na nn i do napisania
    Kisielek. ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne :D Zapraszam na kolejny rozdział:
    black2121angel.crazylife.pl
    :D
    ~Alison

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, tak, widziałam już wcześniej, ale cały czas miałam jakąś przeszkodę, kiedy chodziło o czytanie. Ale już wszystko nadrabiam ^^
    Rozdział cudowny i jestem coraz bardziej zaintrygowana tym, co wydarzy się dalej. Urwałaś w najlepszym z możliwych momentów, bo chyba nie ja jedna mam problem z wytrzymaniem do następnego rozdziału. Kimkolwiek są Margarita i jej brat, najwyraźniej to część dłuższej i równie intrygującej historii. No i pozostaje wciąż pytanie, co będzie z Cullenami...
    Mam wrażenie, że odpowiedzi są blisko, ale równie dobrze możesz znowu nas zaskoczyć. Z jednej strony jestem zdziwiona, że akcja najprawdopodobniej przeniosła się do Hiszpanii, z drugiej jednak spodziewałam się tego, chociaż początkowo sądziłam, że to po prostu taki dobór imion. Nie sadziłam, że przeszłość bliźniąt jest aż tak istotna, ale to jedynie zwiększa zachwyt w związku z twoją historią <3
    Cóż mogę powiedzieć? Jedynie, że niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, ale to już raczej wiesz. Dużo weny i równie wielu pomysłów, żebyś była w stanie doprowadzić historię do końca dokładnie tak, jak sobie zaplanujesz.

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń