Rozdział 14

W głąb zamku poprowadziły ich tylko dwa wampiry - Otis i Cayo. Pozostali rozproszyli się, najwidoczniej kończąc swoje zadanie. Przechodzili przez kręte korytarze, które wydawały się nie mieć końca. Na kamiennych ścianach zawieszone były obrazy w złotych i srebrnych ramach, większość przedstawiała pola walk i bitew. Co jakiś czas napotykali na swojej drodze inne wampiry - pogrążone w rozmowie, biegające z listami i pakunkami w rękach lub w zamyśleniu przechadzające się po pałacu. Mimo otaczającej ich ciszy zamek wydawał się tętnić życiem. Margarita strasznie chciała wiedzieć nad czym głowią się tamte wampiry, a przede wszystkim - komu służą. Przy tak wielkiej ilości nieśmiertelnych nie widziała powodu dla którego mieliby trzymać tu ją i Mahori'ego. Powód ich przybycia tutaj nie mógł być czymś błahym, bo ten komu służą mógł dosłownie przebierać w wampirach takich jak oni.
Po przejściu przez wysokie i strome rzędy schodów ich pochód w końcu dotarł na miejsce. Przed Margaritą rozciągał się wąski korytarz, ale w przeciwieństwie do tych wszystkich, które mijali tamtego dnia - miał tylko dwoje drzwi, każde po przeciwnej stronie.
Cayo oparł się o poręcz schodów i co chwile nerwowo spoglądał w dół. W zamku panowała dziwna, przeszywająca cisza, przerywana skrzypnięciami wydawanymi przez Mahori'ego próbującego rozerwać swoje więzy. Strażnicy jednak nadal wierzyli w wytrzymałość materiału i w ogóle nie zwracali na niego uwagi.
Po krótkiej chwili oczekiwania usłyszeli cichy stukot i na schodach pojawił się wysoki wampir, ubrany w brązową szatę. Krótko ścięte, jasne włosy i wyraźnie zarysowana szczęka dodawały mu męskości, ale twarz miał tak sympatyczną i szczerą, że na pewno nikt nie mógłby się go bać.
Nie uśmiechał się, a jego usta były tak mocno zaciśnięte, że zmieniły się w bladą, wąską linię. Co chwile nerwowo zerkał na Margaritę i jej brata. Skinął głową na przywitanie i zwinnie wyciągnął zza szaty małe, czarne pudełeczko. Nie wyglądało jakoś nadzwyczajnie - zwykła szkatułka, w której można przechowywać biżuterię lub oszczędności. Mimo wszystko wyglądało na to, że na Cayu i Otisie wywarła spore wrażenie.
-Mam nadzieję, że trzymaliście się ściśle planu i nikt nie wie o waszej podróży - powiedział przyciszonym głosem, zaciskając chude palce na pudełku.
Cayo uśmiechnął się do niego, nienaturalnie wykrzywiając wargi.
-Zapewniam cię Jasonie, że było dokładnie tak, jak On rozkazał - oznajmił i spojrzał na szkatułę. - Czy wszystko jest już gotowe?
Jason pokiwał głową i szybko przekazał swój pakunek Otisowi. Miał już odejść, ale zatrzymał się słysząc głos Rity.
-Wybaczcie, że przerywam wam waszą tajemniczą rozmowę - powiedziała, siląc się na spokojny ton głosu, ale nic jej z tego nie wyszło. - Ale chcę się dowiedzieć z jakiej przyczyny nas tu zabraliście! Dlaczego skrzywdziliście naszych przyjaciół i wywieźliście nas na drugi koniec świata?!
Poczuła się trochę lepiej wyrzucając z siebie te słowa, nawet jeśli miałyby tylko pogorszyć ich marną już sytuację. Mahori próbował wyciągnąć od nich jakiekolwiek informacje od tak długiego czasu, że żadne jej starania z pewnością nie odniosą skutku. Ale warto było spróbować, chociażby po to by poczuć się trochę lepiej.
Jason cofnął się szybko w stronę schodów, jakby nagle bardzo zapragnął stamtąd uciec. Cayo i Otis zerknęli na siebie, a potem równocześnie na kufer trzymany przez blondyna. Przede wszystkim nie mogli pozwolić, by ta delikatna sytuacja wymknęła im się spod kontroli. Ich dotąd najważniejsze zadanie nie mogło zakończyć się fiaskiem.
-Zaraz wszystko się wyjaśni - oznajmił pospiesznie Cayo i chwycił Mahori'ego za ramię, upewniając się, że ten mu nie ucieknie. - Ty pójdziesz ze mną. Jason, daj mi tę fiolkę. Tylko ostrzegam cię, lepiej dla ciebie by była to ta właściwa. Nie chcemy chyba żeby się pomyliły, prawda?
Blondyn pokiwał głową zgadzając się z nim i posłusznie otworzył pudełko. Wyjął z niego dwie wąskie buteleczki w różnych kolorach. Jedną z nich, czerwoną, podał Otisowi, a drugą - czarną - jego towarzyszowi. Pusty kuferek znów schował do kieszeni swojej długiej szaty i z widoczną ulgą wymalowaną na twarzy szybko zszedł po schodach.
-Tędy. - Otis zwrócił się do Margarity i trzymając ją za ramię poprowadził do drewnianych drzwi po prawej stronie ciemnego korytarza. Nie miała najmniejszej ochoty iść za nim, a tym bardziej być gdzieś z nim sam na sam. Wolała także nie opuszczać swojego brata, ale widząc jak tamten znika za drzwiami popychany przez Caya, podążyła za Otisem. Cokolwiek miało się zaraz wydarzyć, już nic nie mogła na to poradzić. Czuła się bezradna, chciało jej się płakać i krzyczeć, ale postanowiła wziąć się w garść ostatni raz i zachować dla siebie resztki własnej, i tak już poszarpanej godności.
Otis popchnął lekko stare drzwi, a te otworzyły się z przeciągłym skrzypnięciem. Blondyn wpuścił Ritę przodem do środka i zamknął za sobą wysokie drzwi.
To nie była cela więzienna ani sala tortur, więc nie zapowiadało się najgorzej. Tamta komnata była w dodatku ich doskonałym zaprzeczeniem i przeciwieństwem. Na pierwszy rzut oka mogła skojarzyć się z luksusowym pokojem hotelowym, ale przerobionym na sypialnię dorastającego dziecka. Znajdowali się w szerokiej komnacie, odrobinę jaśniejszej niż korytarz. Ściany były poobklejane kwadratowymi odbitkami zdjęć i kolorowymi materiałami. Zupełnie tak, jakby ktoś na siłę starał się zasłonić ich zimne i ciemne, prawdziwe oblicze. Nadawało to pomieszczeniu trochę przyjemniejszy i przytulniejszy nastrój. Na środku pokoju ustawione było jednoosobowe łóżko z baldachimem, a obok niego stała niska półka z kilkoma niedbale porozrzucanymi książkami. W rogu komnaty znajdowało się wysokie biurko, a na nim kilka drobnych rzeczy użytku codziennego. W pokoju stały także dwie szafy na ubrania. Widocznie mieszkańcowi tego pokoju przypadło do gustu grube drewno, z jakiego je wykonano, bo jako jedyne nie były niczym przystrojone. To wszystko w połączeniu z miejscem, w którym się teraz znajdowali wydawało się bardzo nierzeczywiste i nieprawdopodobne.
Margarita powoli obracała głową rejestrując każdy szczegół tego pokoju. Wydawało jej się, że zaraz zobaczy gdzieś wielki plakat, który choć trochę jej wszystko wyjaśni. Podeszła do ściany oblepionej zdjęciami. Przedstawiały głównie nieudolne próby uwiecznienia różnych roślin, zwierząt i krajobrazów. Wielki zawód sprawił jej fakt, że nie było niczyich portretów lub choćby nieudanych ujęć. Dopiero kiedy podeszła bliżej zauważyła, że łóżko nie było pościelone. Równocześnie nie wyczuwała w pokoju zapachu ani jednego człowieka, więc nie wiedziała co ma o tym myśleć. Czy ta osoba, która tu mieszkała stała się posiłkiem dla jednego z zamkowych wampirów? I jaki to miało z nią związek?
-Po co mnie tu przyprowadziłeś? - Rita obróciła głowę do Otisa, który stał ciągle w tym samym miejscu co wcześniej, opierając się o ścianę. Na jego ustach majaczył uśmiech. - Czyj to pokój?
Blondyn obracał w palcach smukłą czerwoną fiolkę i w końcu, po krótkiej chwili ciszy, skierował wzrok na Margaritę.
-Masz ochotę się przekonać? - zapytał wyciągając dłoń z małą fiolką w jej stronę. - Cała twoja przeszłość znajduje się w środku tej niepozornej buteleczki. Jeżeli tylko chcesz, możesz ją poznać. Muszę cię jednak ostrzec, że nie wszystko było wtedy idealne. Pamiętaj, że każdy z nas popełnia błędy.
Margarita uniosła wysoko brwi słysząc jego słowa i mimowolnie odsunęła się głębiej wewnątrz komnaty. Nie wiedziała co oznaczają jego słowa ani czemu nagle zrobił się dla niej miły. Mimo to przeszył ją bardzo niemiły dreszcz. Od kilku miesięcy marzyła o tym, by poznać swoją przeszłość. Wyobrażała sobie siebie jako człowieka, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, że mogła być wtedy kimś złym.
Zrobiła nieśmiały krok w stronę blondyna, a ten widząc to odkorkował fiolkę. Podał ją jej z nieśmiałym uśmiechem na ustach i szybko wyszedł z komnaty. Margarita obróciła buteleczkę w dłoniach i niewiele myśląc wlała do ust jej zawartość.

7 komentarzy:

  1. O kurcze *_* Czyli zaraz się wszystkiego dowiemy! No teraz to ja rozumiem co czujecie, kiedy kończę w takich momentach. Chyba jestem zbyt okrutna :P
    Nie wiem dlaczego, ale rozdział wydał mi się za krótki. Mimo to był świetny i czekam na więcej :)
    Co do Twojego komentarza na moim blogu - Kochana, nie zgodzę się z Tobą, że Twoje opowiadanie jest "mniej fajne". Każda historia jest inna i każda ma swój własny klimat. A co tu dużo mówić, uwielbiam klimat Twojego :) No i przede wszystkim masz pomysł, a to rzadkość w tego typu blogach :)
    Rzeczywiście dodajemy notki w tym samym dniu, więc jeśli mamy tych samych czytelników, to myślę, że się cieszą na 5 sierpnia :)
    Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli cała przeszłość Margarity mieści się w jednej, małej buteleczce? Jestem ciekawa co ona tam zobaczy. Cieszę się, że wreszcie poznamy przeszłość rodzeństwa, ale z drugiej strony się boję co ona tam zobaczy. A słowa jej przewodnika wcale nie wróżą zielonej, usłanej kwiatami łąki i błękitnego nieba... Czyżby Margarita mieszkała w tamtym zamku, a to był jej pokój? I dlaczego ktoś zdecydował się ich tutaj sprowadzić? Po co chciał pokazywać im dawne wydarzenia z ich życia? Zgadzam się z Anią, że Twój blog ma wspaniały klimat ;) Nawet patrząc na szablon spodziewam się jakiejś tajemnicy.
    Pozdrawiam i do następnego rozdziału, w którym może się coś wyjaśni,
    Olka

    OdpowiedzUsuń
  3. Woooooooooowwwwwww!!!! Czad! Wreszcie bd ujawniona ich przeszłość! Ciekawe, kim oni byli i kim jest ten ,,ON'' o którym mówił Cayo...
    Czekam na NN
    NIech wena bd z Tobą
    Buziaki ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam Cię serdecznie na świeżutki rozdział 45 na blogu inna-bellaswan.bloog.pl
    :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie zgadzam się z Anią w dwóch kwestiach. Po pierwsze, fenomenalny pomysł naprawdę zapewnia niezapomniany klimat. A po drugie, jesteśmy nawet bardziej niż okrutne z takimi zakończeniami :P Ale to chyba dobrze, bo dzięki temu jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na kolejny - mam wrażenie, że jeden z kluczowych rozdziałów - który może bardzo wiele wyjaśnić... Pod warunkiem, że dla zwiększenia napięcia nie dasz czegoś z perspektywy Cullenów, chociaż i to przyjęłabym z wdzięcznością.
    Rozdział znakomity pod każdym względem. Coraz bardziej jestem zaintrygowana przeszłością Margarity i Mahori'ego, nie wspominając już o świecie, który stworzyłaś na potrzeby opowiadania. Ta twierdza - zamek - jest fantastyczna, podobnie jak zamieszkujące je postacie. Coś na styl Volturi, jeśli chodzi o peleryny, ale poza tym zupełnie z nimi niezwiązane...
    No i sam pomysł z fiolkami! Hm, ciekawe czy nie przez przypadek wspomniałaś o pomyłce... Tak czy inaczej jestem coraz bardziej ciekawa jak to wszystko się ostatecznie potoczy.
    Moja kochana, dziękuje za komentarze. Nie mam wrażenia, że zaśmiecasz mi blogi, ale oczywiście podam ci swój e-male. Sama również bardzo chętnie pogadam =)
    justyna1062@op.pl ;)

    Życzę weny,
    Nessa.

    PS. Taki drobiazg: "tą fiolkę"; powinno być "tę", bo i rzeczownik kończy się na "ę" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedyne co napiszę to :
    Się będzie działo....Odpowiedź na wszystkie pytania.....Cała prawda....... Zawarta w małej, czerwonej fiolce.....

    OdpowiedzUsuń