W
głąb zamku poprowadziły ich tylko dwa wampiry - Otis i Cayo.
Pozostali rozproszyli się, najwidoczniej kończąc swoje zadanie.
Przechodzili przez kręte korytarze, które wydawały się nie
mieć końca. Na kamiennych ścianach zawieszone były obrazy w
złotych i srebrnych ramach, większość przedstawiała pola walk i
bitew. Co jakiś czas napotykali na swojej drodze inne wampiry -
pogrążone w rozmowie, biegające z listami i pakunkami w rękach
lub w zamyśleniu przechadzające się po pałacu. Mimo otaczającej
ich ciszy zamek wydawał się tętnić życiem. Margarita strasznie
chciała wiedzieć nad czym głowią się tamte wampiry, a przede
wszystkim - komu służą. Przy tak wielkiej ilości nieśmiertelnych
nie widziała powodu dla którego mieliby trzymać tu ją i
Mahori'ego. Powód ich przybycia tutaj nie mógł być
czymś błahym, bo ten komu służą mógł dosłownie
przebierać w wampirach takich jak oni.
Po
przejściu przez wysokie i strome rzędy schodów ich pochód
w końcu dotarł na miejsce. Przed Margaritą rozciągał się wąski
korytarz, ale w przeciwieństwie do tych wszystkich, które
mijali tamtego dnia - miał tylko dwoje drzwi, każde po przeciwnej
stronie.
Cayo
oparł się o poręcz schodów i co chwile nerwowo spoglądał
w dół. W zamku panowała dziwna, przeszywająca cisza,
przerywana skrzypnięciami wydawanymi przez Mahori'ego próbującego
rozerwać swoje więzy. Strażnicy jednak nadal wierzyli w
wytrzymałość materiału i w ogóle nie zwracali na niego
uwagi.
Po
krótkiej chwili oczekiwania usłyszeli cichy stukot i na
schodach pojawił się wysoki wampir, ubrany w brązową szatę.
Krótko ścięte, jasne włosy i wyraźnie zarysowana szczęka
dodawały mu męskości, ale twarz miał tak sympatyczną i szczerą,
że na pewno nikt nie mógłby się go bać.
Nie
uśmiechał się, a jego usta były tak mocno zaciśnięte, że
zmieniły się w bladą, wąską linię. Co chwile nerwowo zerkał na
Margaritę i jej brata. Skinął głową na przywitanie i zwinnie
wyciągnął zza szaty małe, czarne pudełeczko. Nie wyglądało
jakoś nadzwyczajnie - zwykła szkatułka, w której można
przechowywać biżuterię lub oszczędności. Mimo wszystko wyglądało
na to, że na Cayu i Otisie wywarła spore wrażenie.
-Mam
nadzieję, że trzymaliście się ściśle planu i nikt nie wie o
waszej podróży - powiedział przyciszonym głosem, zaciskając
chude palce na pudełku.
Cayo
uśmiechnął się do niego, nienaturalnie wykrzywiając wargi.
-Zapewniam
cię Jasonie, że było dokładnie tak, jak On rozkazał - oznajmił
i spojrzał na szkatułę. - Czy wszystko jest już gotowe?
Jason
pokiwał głową i szybko przekazał swój pakunek Otisowi.
Miał już odejść, ale zatrzymał się słysząc głos Rity.
-Wybaczcie,
że przerywam wam waszą tajemniczą rozmowę - powiedziała, siląc
się na spokojny ton głosu, ale nic jej z tego nie wyszło. - Ale
chcę się dowiedzieć z jakiej przyczyny nas tu zabraliście!
Dlaczego skrzywdziliście naszych przyjaciół i wywieźliście
nas na drugi koniec świata?!
Poczuła
się trochę lepiej wyrzucając z siebie te słowa, nawet jeśli
miałyby tylko pogorszyć ich marną już sytuację. Mahori próbował
wyciągnąć od nich jakiekolwiek informacje od tak długiego czasu,
że żadne jej starania z pewnością nie odniosą skutku. Ale warto
było spróbować, chociażby po to by poczuć się trochę
lepiej.
Jason
cofnął się szybko w stronę schodów, jakby nagle bardzo
zapragnął stamtąd uciec. Cayo i Otis zerknęli na siebie, a potem
równocześnie na kufer trzymany przez blondyna. Przede
wszystkim nie mogli pozwolić, by ta delikatna sytuacja wymknęła im
się spod kontroli. Ich dotąd najważniejsze zadanie nie mogło
zakończyć się fiaskiem.
-Zaraz
wszystko się wyjaśni - oznajmił pospiesznie Cayo i chwycił
Mahori'ego za ramię, upewniając się, że ten mu nie ucieknie. - Ty
pójdziesz ze mną. Jason, daj mi tę fiolkę. Tylko ostrzegam
cię, lepiej dla ciebie by była to ta właściwa. Nie chcemy chyba
żeby się pomyliły, prawda?
Blondyn
pokiwał głową zgadzając się z nim i posłusznie otworzył
pudełko. Wyjął z niego dwie wąskie buteleczki w różnych
kolorach. Jedną z nich, czerwoną, podał Otisowi, a drugą - czarną
- jego towarzyszowi. Pusty kuferek znów schował do kieszeni
swojej długiej szaty i z widoczną ulgą wymalowaną na twarzy
szybko zszedł po schodach.
-Tędy.
- Otis zwrócił się do Margarity i trzymając ją za ramię
poprowadził do drewnianych drzwi po prawej stronie ciemnego
korytarza. Nie miała najmniejszej ochoty iść za nim, a tym
bardziej być gdzieś z nim sam na sam. Wolała także nie opuszczać
swojego brata, ale widząc jak tamten znika za drzwiami popychany
przez Caya, podążyła za Otisem. Cokolwiek miało się zaraz
wydarzyć, już nic nie mogła na to poradzić. Czuła się bezradna,
chciało jej się płakać i krzyczeć, ale postanowiła wziąć się
w garść ostatni raz i zachować dla siebie resztki własnej, i tak
już poszarpanej godności.
Otis
popchnął lekko stare drzwi, a te otworzyły się z przeciągłym
skrzypnięciem. Blondyn wpuścił Ritę przodem do środka i zamknął
za sobą wysokie drzwi.
To
nie była cela więzienna ani sala tortur, więc nie zapowiadało się
najgorzej. Tamta komnata była w dodatku ich doskonałym
zaprzeczeniem i przeciwieństwem. Na pierwszy rzut oka mogła
skojarzyć się z luksusowym pokojem hotelowym, ale przerobionym na
sypialnię dorastającego dziecka. Znajdowali się w szerokiej
komnacie, odrobinę jaśniejszej niż korytarz. Ściany były
poobklejane kwadratowymi odbitkami zdjęć i kolorowymi materiałami.
Zupełnie tak, jakby ktoś na siłę starał się zasłonić ich zimne
i ciemne, prawdziwe oblicze. Nadawało to pomieszczeniu trochę
przyjemniejszy i przytulniejszy nastrój. Na środku pokoju
ustawione było jednoosobowe łóżko z baldachimem, a obok
niego stała niska półka z kilkoma niedbale porozrzucanymi
książkami. W rogu komnaty znajdowało się wysokie biurko, a na nim
kilka drobnych rzeczy użytku codziennego. W pokoju stały także
dwie szafy na ubrania. Widocznie mieszkańcowi tego pokoju przypadło
do gustu grube drewno, z jakiego je wykonano, bo jako jedyne nie były
niczym przystrojone. To wszystko w połączeniu z miejscem, w którym
się teraz znajdowali wydawało się bardzo nierzeczywiste i
nieprawdopodobne.
Margarita
powoli obracała głową rejestrując każdy szczegół tego
pokoju. Wydawało jej się, że zaraz zobaczy gdzieś wielki plakat,
który choć trochę jej wszystko wyjaśni. Podeszła do ściany
oblepionej zdjęciami. Przedstawiały głównie nieudolne próby
uwiecznienia różnych roślin, zwierząt i krajobrazów.
Wielki zawód sprawił jej fakt, że nie było niczyich
portretów lub choćby nieudanych ujęć. Dopiero kiedy
podeszła bliżej zauważyła, że łóżko nie było
pościelone. Równocześnie nie wyczuwała w pokoju zapachu ani
jednego człowieka, więc nie wiedziała co ma o tym myśleć. Czy ta
osoba, która tu mieszkała stała się posiłkiem dla jednego
z zamkowych wampirów? I jaki to miało z nią związek?
-Po
co mnie tu przyprowadziłeś? - Rita obróciła głowę do
Otisa, który stał ciągle w tym samym miejscu co wcześniej,
opierając się o ścianę. Na jego ustach majaczył uśmiech. - Czyj
to pokój?
Blondyn
obracał w palcach smukłą czerwoną fiolkę i w końcu, po krótkiej
chwili ciszy, skierował wzrok na Margaritę.
-Masz
ochotę się przekonać? - zapytał wyciągając dłoń z małą fiolką w jej stronę. - Cała twoja przeszłość znajduje się w środku
tej niepozornej buteleczki. Jeżeli tylko chcesz, możesz ją poznać.
Muszę cię jednak ostrzec, że nie wszystko było wtedy idealne.
Pamiętaj, że każdy z nas popełnia błędy.
Margarita
uniosła wysoko brwi słysząc jego słowa i mimowolnie odsunęła
się głębiej wewnątrz komnaty. Nie wiedziała co oznaczają jego
słowa ani czemu nagle zrobił się dla niej miły. Mimo to przeszył
ją bardzo niemiły dreszcz. Od kilku miesięcy marzyła o tym, by
poznać swoją przeszłość. Wyobrażała sobie siebie jako
człowieka, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, że mogła być
wtedy kimś złym.
Zrobiła
nieśmiały krok w stronę blondyna, a ten widząc to odkorkował
fiolkę. Podał ją jej z nieśmiałym uśmiechem na ustach i szybko
wyszedł z komnaty. Margarita obróciła buteleczkę w dłoniach
i niewiele myśląc wlała do ust jej zawartość.
O kurcze *_* Czyli zaraz się wszystkiego dowiemy! No teraz to ja rozumiem co czujecie, kiedy kończę w takich momentach. Chyba jestem zbyt okrutna :P
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale rozdział wydał mi się za krótki. Mimo to był świetny i czekam na więcej :)
Co do Twojego komentarza na moim blogu - Kochana, nie zgodzę się z Tobą, że Twoje opowiadanie jest "mniej fajne". Każda historia jest inna i każda ma swój własny klimat. A co tu dużo mówić, uwielbiam klimat Twojego :) No i przede wszystkim masz pomysł, a to rzadkość w tego typu blogach :)
Rzeczywiście dodajemy notki w tym samym dniu, więc jeśli mamy tych samych czytelników, to myślę, że się cieszą na 5 sierpnia :)
Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny
Ania
Czyli cała przeszłość Margarity mieści się w jednej, małej buteleczce? Jestem ciekawa co ona tam zobaczy. Cieszę się, że wreszcie poznamy przeszłość rodzeństwa, ale z drugiej strony się boję co ona tam zobaczy. A słowa jej przewodnika wcale nie wróżą zielonej, usłanej kwiatami łąki i błękitnego nieba... Czyżby Margarita mieszkała w tamtym zamku, a to był jej pokój? I dlaczego ktoś zdecydował się ich tutaj sprowadzić? Po co chciał pokazywać im dawne wydarzenia z ich życia? Zgadzam się z Anią, że Twój blog ma wspaniały klimat ;) Nawet patrząc na szablon spodziewam się jakiejś tajemnicy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego rozdziału, w którym może się coś wyjaśni,
Olka
Woooooooooowwwwwww!!!! Czad! Wreszcie bd ujawniona ich przeszłość! Ciekawe, kim oni byli i kim jest ten ,,ON'' o którym mówił Cayo...
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
NIech wena bd z Tobą
Buziaki ;D
Zapraszam Cię serdecznie na świeżutki rozdział 45 na blogu inna-bellaswan.bloog.pl
OdpowiedzUsuń:D
Zdecydowanie zgadzam się z Anią w dwóch kwestiach. Po pierwsze, fenomenalny pomysł naprawdę zapewnia niezapomniany klimat. A po drugie, jesteśmy nawet bardziej niż okrutne z takimi zakończeniami :P Ale to chyba dobrze, bo dzięki temu jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na kolejny - mam wrażenie, że jeden z kluczowych rozdziałów - który może bardzo wiele wyjaśnić... Pod warunkiem, że dla zwiększenia napięcia nie dasz czegoś z perspektywy Cullenów, chociaż i to przyjęłabym z wdzięcznością.
OdpowiedzUsuńRozdział znakomity pod każdym względem. Coraz bardziej jestem zaintrygowana przeszłością Margarity i Mahori'ego, nie wspominając już o świecie, który stworzyłaś na potrzeby opowiadania. Ta twierdza - zamek - jest fantastyczna, podobnie jak zamieszkujące je postacie. Coś na styl Volturi, jeśli chodzi o peleryny, ale poza tym zupełnie z nimi niezwiązane...
No i sam pomysł z fiolkami! Hm, ciekawe czy nie przez przypadek wspomniałaś o pomyłce... Tak czy inaczej jestem coraz bardziej ciekawa jak to wszystko się ostatecznie potoczy.
Moja kochana, dziękuje za komentarze. Nie mam wrażenia, że zaśmiecasz mi blogi, ale oczywiście podam ci swój e-male. Sama również bardzo chętnie pogadam =)
justyna1062@op.pl ;)
Życzę weny,
Nessa.
PS. Taki drobiazg: "tą fiolkę"; powinno być "tę", bo i rzeczownik kończy się na "ę" ;)
Jedyne co napiszę to :
OdpowiedzUsuńSię będzie działo....Odpowiedź na wszystkie pytania.....Cała prawda....... Zawarta w małej, czerwonej fiolce.....
Zapraszamy na nn ;D
OdpowiedzUsuń