Rozdział 18

Choć wydawało jej się, że od chwili wypicia mikstury minęły całe wieki, słońce nadal mocno przyświecało za okrągłymi, pałacowymi oknami. Mimo tego, iż już wcześniej oglądała ten pokój, teraz, gdy wszystko pamiętała, wydał jej się całkiem inny. Wiedziała dlaczego ułożyła meble w ten, a nie inny sposób. Znała zawartość każdej szafki i wszystkich szuflad. Kiedy włożyła dłoń w przestrzeń pomiędzy materacem, a łóżkiem, odnalazła swój stary, dobrze schowany pamiętnik. Z pewnym nostalgicznym uczuciem przekartkowała go, wdychając znany zapach atramentu i starej papeterii. Wiedziała, że powinna teraz zejść na dół do ojca i brata, ale chciała choć przez chwilę pobyć sama ze sobą. Czuła się rozbita, a zabazgrane przez nią kartki w pamiętniku sprawiały, że cała ta historia wydawała się jej trochę bardziej realna.
Nagle przypomniała sobie coś jeszcze i rzucając notes na podłogę, podbiegła do wielkiej, drewnianej szafy. Kiedy uchyliła skrzypiące drzwiczki, dotarły do niej zapachy różnych materiałów i tkanin. Swoją czarną szatę odnalazła na samym dnie, przykrytą innymi ubraniami. Nigdy nie pałała do niej żadnym głębszym uczuciem, ale teraz pomyślała, że nie powinna poruszać się po zamku bez niej.
Pierwszy raz od kilku miesięcy swobodnie i samodzielnie poruszała się po pałacu. Pomimo tego, iż był to jej dom, nadal czuła się w nim trochę nieswojo. Podeszła do drzwi na końcu korytarza, naprzeciwko własnej komnaty i kilkakrotnie zapukała do pokoju brata. Odpowiedziała jej cisza, więc domyśliła się, że Mahori był już w sali tronowej. Zbiegając po kamiennych schodach, mijała dziesiątki wampirów. Zdziwieni barwą jej szaty kłaniali się pospiesznie i podążali za nią zaciekawionym wzrokiem. Nie zatrzymywała się jednak i po kilku sekundach znalazła się pod właściwymi drzwiami. Czuła dochodzący zza nich mocny zapach swojego brata i Draculi. Nie słyszała jednak żadnych innych wampirów. Trochę poprawiło jej to humor, nie lubiła gdy doradcy ojca wtrącali się we wszystkie rozmowy. Kiedy przekroczyła próg sali, zauważyła, że w środku jest bardzo ciemno. Czerwone i gruby kotary zasłaniały wszystkie okna. To było podobne do jej ojca, nigdy nie przepadał za światłem słonecznym.
Sala tronowa wyglądała zupełnie tak jak w każdym innym zamku. Człowiek mógł nie zauważyć, że znajduje się w pałacu Draculi. Grube, marmurowe ściany i sufit ozdobione były różnymi malunkami, i znakami. Z góry zwisał ciężki, szklany żyrandol. Otwierając drzwi promienie światła padły na niego, a on odbił je we wszystkie strony. Na końcu sali, na podwyższeniu, za okrągłym dywanem - na którym zwykle stali goście lub wampiry czekające na sąd - usadowione były trzy trony. Środkowy – największy i należący do Draculi był również najstarszy. Dwa obok niego, po prawej i lewej stronie, błyszczały i pachniały nowością.
Mahori nie siedział na swoim miejscu, a stał przed Draculą, zasłaniając go swoim ciałem. Kiedy usłyszał Margaritę, odwrócił się do niej. Poraziło ją to, jak bardzo wydał jej się teraz podobny do ich ojca. Nadal pamiętała jego rysy z wizji przeszłości – kiedy był pół człowiekiem, nigdy aż tak nie przypominał Draculi. Nie wiedziała czy powinna się z tego cieszyć, bo przemiana odebrała mu wszystkie cechy urody, które zawdzięczał swojej matce. Była ciekawa czy i ona zamieniła się w kobiecą kopię swojego ojca.
-Odsuń się, synu – odezwał się Dracula, swoim zwyczajem lekko przeciągając sylaby. - Pozwól mi w końcu zobaczyć własną córkę.
Mahori posłusznie przesunął się w lewo i zerknął na ojca. Dracula miał na sobie tę samą czarną szatę, którą nosił co dzień, ale wyglądał jakoś inaczej. Rita wiedziała, że to przez przemianę widzi dokładniej, ale przyzwyczaiła się do jego starego wyglądu, który i tak ledwo znosiła. Tym razem na twarzy Draculi nie było widać żadnych zmartwień. Białą jak mleko skórę zwieńczały czarne brwi i czerwone, wąskie usta. Długie, czarne włosy jak zwykle były gładko zaczesane do tyłu. Ich ojciec powoli i z gracją wstał z tronu, swój wzrok kierując na Ritę. Podszedł do niej, lekko i z gracją. Uśmiechał się pod nosem.
-Nareszcie cała rodzina w komplecie – powiedział, okrążając ją. – Widzę, że i tobie przemiana dodała wiele uroku.
-Dziękuje, ojcze – powiedziała Rita, zaskoczona tonem jego głosu. Jeszcze nigdy nie widziała go zadowolonego.
-Słyszałem również, że otrzymałaś od losu wyjątkowy dar – kontynuował i wyciągnął do niej smukłą dłoń, dotykając palcami jej czarnych włosów. - Doskonale.
Margarita starała się jakoś podzielić jego entuzjazm, ale nie dała rady. Nie wiedziała czy on domyśla się czemu akurat taką umiejętność posiada. Nie ucieszyłoby go to, że od małego największym marzeniem jego własnej córki jest ucieczka od niego. Rozumiała już, że potrafiła hipnotyzować tylko dlatego, że zawsze chciała zrobić wszystko, by dostać to czego chciała. Wolności i prawdziwego życia. 
Dracula ponownie usiadł na swoim tronie i lekko odetchnął.
-Wyglądacie na sfrustrowanych – stwierdził – jest coś, czego nadal nie rozumiecie?
Mahori stanął obok siostry i odchrząknął.
-Rzeczywiście mamy kilka pytań – przyznał.
Wampir uniósł brwi i przeniósł wzrok na swojego syna.
-Więc pytajcie – odparł – postaram się jak najlepiej zaspokoić waszą ciekawość.
Rita kątem oka zerknęła na brata. Mahori widocznie zastanawiał się nad doborem odpowiednich słów.
-Dlaczego tak późno posłałeś po nas? - zapytał. Kiedy wypowiedział to pytanie, Margaritę ukłuło to, jak bardzo sama się nad tym zastanawiała. Od ich przemiany aż do powrotu na zamek minęło kilka miesięcy. - Czemu nie zabrałeś nas od razu po przemianie?
Dracula nie ujawnił żadnych emocji lub potrafił bardzo dobrze to ukrywać. Widać było, że rozmyśla nad właściwą odpowiedzią.
-Uznałem, że tak będzie dla was najlepiej – powiedział w końcu. - Rozumiałem, że w zaistniałem sytuacji sama przemiana była dla was sporym szokiem.
-Zaistniałej sytuacji? - powtórzył Mahori siląc się na spokojny ton głosu. - Nie rozumiem.
-Jak już wiecie, misja przekazania was Cullenom trochę wymknęła się spod kontroli – powiedział ostrożnie Dracula. Margarita przypomniała sobie tamten dzień i mimowolnie sięgnęła dłonią do prawego ramienia. Przed oczami miała twarz wampira z ciemnymi lokami. - Oczywiście zająłem się już odpowiednim ukaraniem wampirów, którzy zawiedli mnie tamtego dnia. 
Ricie poczuła delikatne dreszcze, ale była pewna, że nie spowodował ich przeraźliwy chłód panujący w sali tronowej.
-Pomiędzy tamtymi wampirami był jeden, który bardzo nam pomógł – powiedziała spoglądając na Mahori'ego. – Miał na sobie brązową szatę.
-Gdyby nie on, prawdopodobnie już byśmy nie żyli – dodał ochoczo jej brat.
Dracula pokiwał głową.
-To była jego misja sprawdzająca – wyjaśnił – od kilku miesięcy stara się o awans.
Mimo wszystko zabrzmiało to trochę zabawnie. Śmieszyło ją to, jak wampiry walczą o uwagę jej ojca.
-I chyba go dostanie, prawda? - zapytał Mahori, trochę obawiając się odpowiedzi. - Ratując dzieci władcy, raczej sobie na to zasłużył.
-Ciągle rozważam tę opcję – oznajmił chłodno Dracula. – Jednak jeszcze nie udowodnił mi całej swojej wartości. Nie mogę wpuścić między moje najwyższe szeregi kogoś, kogo wierności nie jestem pewien.
To zabolało, ale tylko trochę. Margarita westchnęła cicho i dotknęła ręki Mahori'ego, chcąc dodać mu otuchy. Prawdopodobnie oni też nie zasłużyli sobie jeszcze na miano dzieci Draculi.
-A co z Cullenami? - wznowił rozmowę Mahori. - To nasi przyjaciele, mam nadzieję, że Patrick nie traktuje ich zbyt ostro.
Nigdy nie lubił tamtego wścibskiego wampira. Od kiedy Dracula przyłączył go do szeregu uzdolnionych, miał o sobie tak wysokie mniemanie, że czasem sam zachowywał się jak władca.
-Muszę przyznać, że mam pewne plany związane z kilkorgiem z nich – powiedział Dracula, poprawiając liczne pierścienie na swojej prawej ręce. - Bardzo przydaliby mi się w następnym zadaniu, które muszę wykonać jak najszybciej. 
-O czym ty mówisz, ojcze? - zapytał Mahori, zniecierpliwiony. - Miałem nadzieję, ze zostawisz ich w spokoju.
Dracula zmarszczył brwi.
-Pozostałą czwórkę pozostawię bez nadzoru. Wycofam swoją straż i postanowiłem nawet, że prześlę im podziękowania za okazaną nam pomoc – oznajmił – ale będę potrzebował tej uzdolnionej trójki. W dodatku muszę omówić pewną sprawę z Jasperem Whitlock'em. 
-Zostaw ich w spokoju – oznajmił twardo Mahori, a Dracula zmierzył go posępnym wzrokiem. Czarnowłosy odchrząknął i dodał pośpieszne, i cicha "proszę".
Rita westchnęła głęboko na nieporadność swojego brata.
-Ojcze, chodzi nam o to, że te wampiry oddały nam niezmiernie wielką przysługę – wyjaśniła – pokazały nam świat oczami prawdziwych wampirów, przygarnęły nas z ulicy.
Dracula nie odrywał wzroku od Mahori'ego. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli.
-Przynajmniej jedno z moich dzieci potrafi się właściwie odezwać – powiedział, znudzonym tonem głosu – ale mimo to, wszystko jest już postanowione. Utalentowaną trójkę zaprosiłem do zamku, a pozostałych pozostawiam samym sobie. Ich zadanie dobiegło końca.
Margarita poczuła jak zasycha jej w ustach. Do jej umysłu przywędrował obraz zakrwawionej matki i ojca, który patrzył na nią bez emocji. Nie chciała wiedzieć, przed jakim zadaniem Dracula postawi ją i Mahori'ego.

8 komentarzy:

  1. jejć,jak ostro.
    jak ja się cieszę, że mój tatuś mnie tak nie kocha ;p
    bo bym chyba oszalała.
    chyba po raz pierwszy komentuje tutaj...
    ale wiedz, że wiem co tu się dzieje.
    mam neta na telefonie i czytam,
    ale nie mogę kom ;(
    rozdział super
    po prostu czekamy na nn ;D
    Do zobaczenia
    Aniołek B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nadrabiam! Rozdział jak zwykle cudowny, zwłaszcza moment spotkania z Draculą. Nie dziwię się, że Margarita czuła się dziwnie w obecności ojca i że nie spodobała jej się zmiana w wyglądzie Mahoriego, którą dopiero teraz mogła dostrzec.
    Ach, czyżby Dracula szykował się do wojny? To wyjaśniałoby jego zainteresowanie darami i wiedzą Jaspera. Zakładam oczywiście, że Cullenowie tak łatwo swoich nie puszczą i odegrają wazyscy istotną rolę w całej historii. Cokolwiek zaplanowałaś, już teraz zachwyciłaś mnie bardziej niż oryginał pani Meyer, a przecież dopiero się rokręcasz.
    Kończę, bo pisanie z iPoda to udręka. Dodam jeszcze, że niecierpliwie czekam na nn.

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
  3. Raaaaaany! DO czego on chce wykorzystać Cullenów?! Straszny ten Drakuś... :( Pewnie ma ochotę sprzątnąć Volturich! Hahahha, w tym akurat bym mu pomogła, ale jeśli planuje coś innego, to SPALIĆ GNOJA!
    XD
    Ale rozdział CUDOWNY! Jak ty świetnie piszesz! Wymiatasz, dziewczyno!
    Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale cholibka matka za bardzo mi lubi zabierać kompa... :( Ale czytałam! I mi się bardzo podobało :D

    Czekam na NN!
    NIech wena bd z Tobą^^
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :))
    Czekam na kolejny !
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, wróciłam i mogę komentować ;)
    Co ja mam jeszcze powiedzieć, skoro wszytko zostało już powiedziane? Eh, mogę jedynie znowu stwierdzić, że opowiadanie jest strasznie intrygujące i powiedzieć dokładnie to, co w przypadku Ani, że ta historia wydaje mi się dokładnie przemyślana od początku do końca ;)
    Jestem ciekawa tego wymyślnego zadania od naszego tatusia, a skoro we wszystko wplątani są Cullenowie... Nie ma ich u Ciebie zaledwie przez kilka rozdziałów, a ja już za nimi tęsknię. Teraz wiem, co musicie przeżywać bez nich przez te jedenaście rozdziałów ;) Utalentowana trójka, to raczej na pewno Edward, Alice i Jasper, ale o co tam chodzi? No, cóż, jakikolwiek by ten cel nie był, to przecież idealna okazja do ponownego spotkania, prawda?
    Pozdrawiam goorącoo,
    Olka

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nową historię Esme i Carlisle'a ^^
    Esme-Carlisle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na rozdział 49 na mojego bloga ;D
    pozdro ^^

    OdpowiedzUsuń