Rozdział 17

Tak naprawdę to nie było żadnego wyboru. Dracula dobrze wiedział, że tylko ktoś chory psychicznie nie przyjąłby takiej możliwości. Tonący chwyci się nawet brzytwy.
Od tamtego czasu jedynym poważnym problemem oddalającym ich od sukcesu, był brak odpowiedniego wampira, który mógłby ich przemienić. Od lat obowiązywała stanowcza i surowa zasada, że nikt nie może za bardzo zbliżyć się do rodzeństwa. W pałacu znajdowały się wampiry pijące tylko ludzką krew, które prawdę mówiąc nie dałyby rady nawet dłużej z nimi porozmawiać. Jednak w końcu, po kilku tygodniach poszukiwań, natknięto się na idealnego kandydata. Był nim doktor Carlisle Cullen.
Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Dracula choć raz wziął pełną odpowiedzialność za to co stworzył i sam przemienił własne dzieci. Jeśli ten jeden raz zachowałby się właściwie i po ojcowsku, nic złego mogło się nie zdarzyć.
Wszystko wskazywało jednak na to, że Cullen był perfekcyjnym kandydatem. Sam nigdy nie pił krwi ludzkiej i nie zabił ani jednego człowieka, a w dodatku nie byliby pierwszymi, których miałby przemienić.
Od tamtej chwili już nic nie stanowiło przeszkody dla Draculi. Wystarczyło jedynie machnąć ręką, by do zamku natychmiast sprowadzono samolot odpowiedni na taką długą podróż, a także znaleźć odpowiednie wampiry, które zajęłyby się jego zasileniem.
Ojciec nie wyszedł im na pożegnanie, a Rita złapała się na tym, że gdzieś w środku pragnęła, by to zrobił. Są w końcu jego jedyną rodziną. Oprócz tego nie było do końca wiadomo czy w ogóle dożyją następnego spotkania. Kiedy ostatni raz spojrzała na mury pałacu, Dracula nie wyglądał przez żadne okno. Nie machał im na pożegnanie, wydawał się całkiem o nich zapomnieć. Zupełnie jakby odłożył ich na później, nie zawracając sobie nimi głowy. Zastanawiała się jak wiele ludzi musiało go opuścić, by straciło to dla niego znaczenie.
Podróż ciągnęła się w nieskończoność, ale była dla rodzeństwa bardzo ekscytującym przeżyciem. Po raz pierwszy opuścili pałac na tak długo. Podziwiali świat z perspektywy lotu ptaka i ciągle rozmawiali. Nie przejmowali się tym na jaki temat mówią. Ciągnęli te dyskusje przez całą drogę aby zatuszować strach, który powoli ogarniał każdego z nich. Zwykli ludzie zazwyczaj nie wiedzą, że zaraz zostaną ugryzieni przez wampira. Odwrotnie było w ich przypadku, bo oni dosłownie sami tego chcieli.
Rita miała cichą nadzieję, że Carlisle okaże się rozsądnym wampirem i przyjmie rozkaz Draculi. Nie chciała być odpowiedzialna za kolejną śmierć.
Kiedy w końcu dotarli na miejsce, nie mogła spokojnie ustać na nogach. Wdychała mokre powietrze lasów Forks i z zaciekawieniem spoglądała na otaczającą ją wszechobecną zieleń. Pozostali krzątali się wokół samolotu i rozmawiali przyciszonymi głosami.
-Nie jesteśmy daleko. - U jej boku pojawił się Cayo i uważnie jej się przyjrzał. - Z tobą wszystko w porządku?
Margarita przezwyciężyła w sobie chęć głębokiego westchnięcia i skierowała wzrok na czarnowłosego. W zwykłym ludzkim ubraniu wyglądał bardzo nienaturalnie, ale rozumiała czemu się przebrał. Ona sama nigdy nie czuła się sobą w swojej czarnej szacie.
-Bywało lepiej – przyznała, wzruszając ramionami. - Choć muszę przyznać, że gorzej chyba jeszcze nie.
Cayo uśmiechnął się pod nosem i splótł ręce na piersi, opierając się plecami o konar grubego drzewa.
-Jesteś jeszcze młoda – stwierdził. - A zważając na to kim jesteś, w życiu spotka cię jeszcze wiele niemiłych rzeczy.
Margarita wzniosła oczy ku niebu i głęboko odetchnęła. Uwielbiała, gdy dawał jej rady.
Ich rozmowę przerwał dziwny hałas dochodzący z ich prowizorycznego obozu. Rita od razu odwróciła w tamtą stronę głowę i w tej samej chwili poczuła jak opada na ziemię, popchnięta przez Caya. Uderzyła głową w jedno z drzew, kilka metrów od miejsca, w którym stała. Poczuła tępy ból z tyłu czaszki, a w ustach metaliczny smak. Nie miała siły wstać. Otworzyła oczy odpędzając od siebie majaczące ciemne plamy i poczuła gorącą ciecz spływającą jej na plecy. Tylko tego brakowało. Krew była zdecydowanie ostatnią rzeczą jaka mogłaby jej się przydać w pobliżu tuzina krwiopijców. Zmrużyła powieki i dojrzała przed sobą szybko poruszające się postacie. Nigdzie nie widziała Mahori'ego. Zmusiła się do tego żeby wstać i dłonią odgarnęła włosy przyklejone do twarzy. Były lepkie od krwi. 
Na pewno wydarzyło się coś złego. Od zawsze wiedziała jak szybkie potrafią być wampiry, ale nigdy nie widziała ich w akcji. Nie miała pojęcia czemu wszyscy ze sobą walczą. Czy któryś z nich zbuntował się przeciwko rozkazom Draculi?
Powoli, czując ból w czaszce, zbliżyła się do pola walki. Może nie powinna była tego robić cała umazana we krwi, ale wtedy najważniejsze dla niej było to, że musiała odnaleźć swojego brata. Starała się nie zwracać uwagi na odgłosy dochodzące z niedaleka, które przyprawiały ją o dreszcze.
-Rita! - Z niedaleka usłyszała głos Mahori'ego i poczuła jak ktoś ciągnie ją za rękaw. Nim zdążyła wyrwać dłoń zauważyła, że to właśnie był jej brat. Wyglądał przeraźliwie blado i mocno trzymał się za ramię. Margarita natychmiast przy nim uklęknęła i pomogła mu usiąść.
-Co się stało? - zapytała, uważnie mu się przyglądając. – Ktoś cię ugryzł?
Mahori pokręcił głową.
-Jeden ze strażników nie wytrzymał i rzucił się na mnie – odpowiedział – ale Otis go powstrzymał.
Rita miała zamiar kiwnąć głową, ale nagle poczuła czyjeś silne ręce na swoich ramionach. Wrzasnęła, kiedy rudowłosy wampir podniósł ją i obrócił w swoją stronę. Wszystko działo się bardzo szybko, ale Rita domyślała się co zaraz się stanie, jeśli czegoś nie wymyśli. Użyła całej swojej siły żeby wyplątać się z jego ramion, ale kiedy w końcu jej się to udało, wampir machnął ręką, odpychając ją kilka metrów dalej. Poczuła silny ból w prawym ramieniu i wiedziała, że w obecnym stanie nie ma z nim najmniejszych szans. Kątem oka widziała jak za wampirem podnosi się Mahori i odrywa od samolotu kawałek blachy. Kiedy zamachnął się nim na rudowłosego, jego głowa nienaturalnie się wykręciła. Na ustach Mahori'ego pojawił się triumfalny uśmiech, ale już po chwili zniknął, a on zatoczył się, ponieważ inny wampir podciął mu nogi. Dopiero po chwili Rita zorientowała się, że krzyknął jej imię. Zerwała się z miejsca, by pomóc bratu, ale tuż przed nią znikąd pojawił się kolejny nieśmiertelny. Nadal miał na sobie pałacową, brązową szatę, ale nie wyglądała już najdostojniej, porozrywana w kilku miejscach. Wampir, który przed nią stał, wcale nie sprawiał wrażenia spragnionego, raczej na bardzo zdenerwowanego. Był od niej o głowę wyższy, ale nie wyglądał jeszcze dorośle. Nie mógł mieć więcej niż osiemnaście lat, kiedy został przemieniony. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a ciemne brwi ściągnięte. Czekoladowe loki spadały mu na czoło i oczy. Rita majacząc ucieszyła się, że zabije ją jeden z przystojniejszych wampirów, jakie do tej pory spotkała.
Nieśmiertelny mocno złapał ją za ramiona i delikatnie potrząsnął.
-Musisz natychmiast stąd uciekać – powiedział pewnym głosem – Cullenowie mieszkają kilka kilometrów dalej, kieruj się na północ.
Na początku nie ruszyła się z miejsca, nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że zapomniała o czymś ważnym.
-Ale Mahori...- wychrypiała, mrugając i starając się wyostrzyć sobie wzrok i spojrzała w czerwone tęczówki wampira.
-Pomogę mu, obiecuję - westchnął brunet i zerknął za siebie, szukając brata Rity. - A teraz biegnij, szybko!
Popchnął ją do przodu i zniknął zanim zdążyła mu podziękować.
Przemieszczała się z trudem, czując przytłaczający ciężar swojego poranionego ciała. W ustach miała metaliczny posmak krwi. Policzki piekły ją od licznych zadrapań. Oddychała płytko i szybko, męcząc się i chcąc odbiec jak najdalej od pobojowiska. Z rozbawieniem wyobraziła sobie reakcję jej ojca na wieści o tej sytuacji. Zastanawiała się w duchu czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy kogoś z tamtych wampirów w jednym kawałku.
Kiedy już odbiegła na tyle daleko, że słabiej czuła zapach wszystkich strażników i wampirów, postanowiła się zatrzymać. Nie miała siły stać na nogach, więc obiecała sobie, że usiądzie tylko na chwilę, a potem pobiegnie dalej. Lecz gdy tylko opadła plecami na ziemię, straciła przytomność.
Dopiero po chwili, kiedy świat zaczął wirować i zmieniać kształty, przypomniała sobie, że to wszystko jest wizją jej przeszłości, a nie czymś co dzieje się aktualnie.
Kiedy otworzyła oczy, okazało się, że nadal leży na podłodze w swoim pałacowym pokoju. I choć od tych wszystkich wydarzeń związanych z zamkiem minęło kilka długich miesięcy, zdawało jej się, że życie z Cullenami trwało zaledwie jeden krótki, piękny sen. 

5 komentarzy:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Zapewniam, czytam każdy rozdział, tylko nie mogę dodawać komentarzy przez swój telefon, a niekiedy właśnie tylko w ten sposób łączę się ze światem :P
    Jak mówiłam - masz świetne pomysły i tylko tak dalej, a czytelników będzie przybywać :)
    Ah, nie dziwię się, że Rita tęskni za Cullenami. Jak można ich nie kochać? xD
    Pozdrawiam i życzę weny
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to było ?!?!
    taka szybka akcja, że ledwo zarejestrowałam co się dzieje.
    Super, ale trochę się pogubiłam,
    co to było?
    ta walka, wyjazd?
    jakby wspomnienia z przeszłości...
    Nie mogę się doczekać nn
    Do napisania
    Kisielek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa o to chodzi....
      nie kontaktuje jakoś dzisiaj,
      to na pewno przez te misio-żelki,
      PAMIĘTAJ NIGDY NIE JEDZ ŻELKÓW Z TESCO!

      Usuń
  3. Cudowne *.* Więc to wszystko było planowane, tylko nikt nie przewidział, że strażnicy stracą nad sobą panowanie! Ach, coraz bardziej zaskakujesz i chwała ci za to po prostu. Rozdział idealny pod każdym względem, zwłaszcza dynamiczny opis ataku i tego, co przytrafiło się rodzeństwu. Normalnie widziałam to przed oczami, a to już coś znaczy!
    Serio moja opinia tyle dla ciebie znaczy? Ach, bo się zarumienię... =) Tak czy inaczej, jestem coraz bardziej zaintrygowana tym, co będzie dalej. No i wciąż zastanawiam się, co będzie z Cullenami. Margarita i Mahori ich pokochali, a kto wie, jak do tego wszystkiego podchodzi Dracula. W końcu matkę dzieci uznał za taką tam zużytą rzecz, więc co tutaj mówić o wampirzej rodzinie...
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na więcej - zdecydowanie więcej...
    Nessa ^^

    OdpowiedzUsuń