Nie
miała wystarczająco dużo wspomnień. Przed oczami przelatywało
jej zbyt mało chwil aby mogła się nimi nawet w najmniejszym
stopniu nacieszyć. Starała się z całych sił choć na chwilę
zapomnieć o swoim pochodzeniu, przynajmniej dopóki nie
zobaczy wszystkiego. Wtedy postara się prawidłowo ocenić to kim
była i co zobaczyła. Ale jak do tej pory wspomnień było zbyt
mało, żeby móc cokolwiek osądzić.
Jej
życie nie było tym, o czym tak długo marzyła. Nie miała miłego
i sielskiego życia, w otoczeniu kochających ją osób. Pomimo
tego, że pałac Draculi tętnił pozagrobowym życiem, Mahori był
jej jedynym prawdziwym bliskim.
Mimo tak wysokiego urodzenia wiedziało o nich tylko kilkoro wampirów.
Była to przede wszystkim garstka doradców Draculi -
nieśmiertelni dumnie noszący czerwone szaty, oznaczające najwyższą
możliwą do zdobycia rangę w zamku. Wyżej był już tylko sam
hrabia Dracula i jego dzieci, odziani w czarne peleryny.
Tak
jak wcześniej przypuszczała – pałac wydawał się być piękny
tylko na pierwszy rzut oka. Im częściej na niego spoglądała i gdy
przemierzała jego zakamarki, czuła jak powoli przesiąka dziwną
aurą, która otacza go z każdej strony. Nie był już tak
zachęcający jak na początku. Czasami Rita miewała straszne
koszmary, w których pałac wsysał ją do środka, zabierając
jej tlen i sprawiając, że się dusi i nie może z niego wydostać.
Wszystkie drzwi nagle się zamykają, a strażnicy pragną jej
śmierci.
Mimo
wszystko sny były jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jakie mogły
jej się przydarzyć, gdy była pół wampirzycą. Uwielbiała
śnić, kochała przenosić się w odległe, bajkowe krainy, pełne
słońca i kolorów. Podczas większości snów nigdy się
nie bała, zawsze była szczęśliwa.
Za
zamkowymi murami czas mijał bardzo wolno. Margaricie i Mahori'emu
nie wolno było swobodnie opuszczać pałacu. Na zewnątrz wychodzili
bardzo rzadko, pod eskortą strażników i tylko w dzień,
kiedy na dworze nie było większości wampirów. Tych
wyjątkowych dni Rita oczekiwała najbardziej. Wreszcie mogła
oderwać się od mrocznych i ciemnych komnat. Podglądała ludzi
podczas ich codziennych zajęć i okropnie im zazdrościła. Chciała
choć przez jeden dzień być taką jak oni.
Dracula
nie był dobrym ojcem. Dlatego Margarita określała go nim bardzo
rzadko. To nie on ich wychowywał, a jego słudzy. Jedyną ingerencją
w życie własnych dzieci było zapewnianie im bezpieczeństwa i
pożywienia. W dodatku nigdy nie podawano im ludzkiego jedzenia, od
małego karmiono ich tylko i wyłącznie ludzką krwią.
Znała
Otisa i Caya, to oni nadzorowali ich ochronę. Nie rozmawiała z nimi
wiele razy, ale poznała ich na tyle dobrze by móc stwierdzić
jacy są naprawdę. Najkrócej mówiąc, Rita i Mahori
nie cieszyli się wśród nich dobrym poważaniem. Na zamku
uważano ich za wybryki natury i ogromną konkurencję do tronu.
Mając dwójkę dziedziców, Dracula czuł się tak pewny
jak jeszcze nigdy wcześniej.
Pewnego
dnia, bardzo późnym popołudniem, hrabia zwołał
natychmiastową radę w jednej z zamkowych komnat.
Rita
już od jakiegoś czasu przeczuwała, że coś było na rzeczy. Ich
ojciec od kilku miesięcy zachowywał się wyjątkowo dziwnie.
Odwiedzał ich wyjątkowo często, a gdy na nich patrzył Margaritę
przeszywało dziwne wrażenie, że ogląda każdą komórkę jej skóry z osobna.
Wiedziała jednak, iż nie było to możliwe. Zastanawiało ją co
tak naprawdę sprawiło, że jest aż tak zamyślony. Domyślała
się, że ma to związek z nią i jej bratem, a to zdecydowanie nie
napawało jej optymizmem.
Jeszcze
bardziej zaskoczyło ją kiedy do jej komnaty wszedł Otis i
oznajmił, że Dracula oczekuje jej na zebraniu.
Margarita
jeszcze nigdy wcześniej nie uczestniczyła w żadnej radzie, co
wydawało jej się dziwne. Według niej, Mahori i ona od dawna
powinni zajmować miejsce obok Draculi na każdej naradzie i
spotkaniu.
Z
czasem pogłoska o ich istnieniu zaczęła się rozchodzić, co
sprawiło hrabi nie małe kłopoty. Z obawy przed utratą szacunku
ze strony swoich poddanych, postanowił oficjalnie ogłosić swoich
dziedziców na jednym z wystawnych bali, na który
zaprosi każdego posłusznego mu nieśmiertelnego. Mimo wszytko nie
wyznaczył oficjalnej daty spotkania, mówiąc, że jego dzieci
nie są jeszcze na to gotowe. Margarita usłyszała tą wypowiedź,
kiedy w końcu udało jej się podsłuchać jedną z narad zamkowych.
Nie wiedziała czy ma się cieszyć, czy nie. Niepokoiło ją
wypowiedziane przez jej ojca zdanie: „...nie są jeszcze gotowi.”.
Dlatego była tak podekscytowana udziałem w radzie. Miała cichą
nadzieję, że w końcu dowie się, co Dracula miał na myśli.
Otis
poprowadził ją krętymi schodami wprost do szerokich, kwadratowych
drzwi. Pociągnął za mosiężną klamkę i wpuścił ją przodem do
środka.
W
połowie wampirze oczy Rity musiały przez kilka sekund przyzwyczajać
się do słabego oświetlenia w komnacie. Sala, do której
weszli, była szeroka, a przy każdej ścianie ustawione były regały
z grubymi księgami, które sięgały aż do wysokiego sufitu.
Na samym końcu komnaty stał średniej wielkości fotel, na którym
spoczywał Dracula. Miał na sobie swoją zwykłą czarną szatę,
jedną rękę trzymał na poręczy fotela, a drugą przysunął do
swojej skroni. Po jego lewej stronie stał Mahori, któremu
widocznie ulżyło na widok siostry. Widać było, że czuje się
bardzo nieswojo. Jego ręce zwisały dziwacznie po jego bokach, jakby
nie za bardzo wiedział co ma z nimi zrobić. Pocił się i jego
tętno było wyraźnie podwyższone. Margarita również nie znalazła
się w zbyt komfortowej sytuacji, wyglądało na to, że przybyła
jako ostatnia. Otis zniknął w tłumie czerwonych szat, które
wypełniały całą szeroką komnatę. Mimo wszystko wyglądało na
to, że nikt nie zawrócił sobie nią zbytnio głowy. Była
ciekawa czy czasem coś jej nie ominęło.
Z
całych sił starała się nie garbić i jako starsza córka,
zajęła miejsce po prawej stronie swojego ojca. To, że urodziła
się pierwsza pamiętała aż za dobrze i z całego serca pragnęła
o tym zapomnieć. Nie wychodziło jej to jednak zbyt dobrze,
przypominały jej o tym wszystkie nocne koszmary.
Dracula
nie podniósł głowy, ale i tak była przekonana, że wie o
jej obecności. W tym samym momencie z tłumu wystąpił jeden z
radców i ukłonił się nisko. Miał bardzo dojrzałą twarz,
był potężny i wysoki. Na głowie miał garstkę siwych włosów
i Ritę bardzo zastanawiało czemu wraz z przemianą nie odzyskały
prawdziwego koloru.
-Teraz,
kiedy jesteśmy już wszyscy... - zaczął chrapliwym głosem, a
Margarita poczuła jak mimowolnie płoną jej policzki. - ...możemy
przejść do najważniejszego punktu dzisiejszego spotkania.
Zaległa
niezręczna cisza, słychać było tylko bicie serc i oddechy Rity i
Mahori'ego. Dracula delikatnym ruchem odsunął dłoń od głowy i
lekko ją uniósł. Hrabia zlustrował wszystkich zebranych swoim przenikliwym wzrokiem i przez chwilę nasłuchiwał odgłosów zamku.
-Jestem
przekonany, że każdy z was domyśla się głównego powodu
naszego zebrania – powiedział powoli i na dłuższą chwilę zamilkł.
Margarita obserwowała go kątem oka, co chwilę zerkając na swojego
brata. Wcale nie domyślała się o co chodzi, a dodatkowo irytowało ją
wrażenie, że powinna. - Od kilku miesięcy prześladuje mnie pewna
obawa co do aktualnego stanu moich dzieci.
Sposób
w jaki to powiedział wcale nie odpowiadał nastrojowi panującemu w
komnacie. Atmosfera wyraźnie się zagęściła i Rita poczuła jak koszulka pod czarną szatą przykleja jej się do pleców.
-Ojcze...
- odezwał się Mahori, ale dalsze słowa nie mogły przejść mu
przez gardło. Nie pasował do całej tej sytuacji. Miał dziwne
wrażenie, że zaraz rzuci się na niego jeden z wampirów. Bał
się własnego ojca i właśnie przed chwilą miał ochotę wygarnąć
mu co naprawdę o nim myśli. Przed chwilą.
Hrabia
zerknął na swojego syna oczekując dalszej części wypowiedzi, ale w końcu się nie doczekał. Obrócił się sztywno i powoli wstał ze
skórzanego fotela. Margarita patrzyła na jego wyprostowaną
postać sunącą po ciemnej podłodze i czuła się bardzo nieswojo.
-Ich
aktualne formy nie są jeszcze dostatecznie silne – wznowił
Dracula i zatrzymał się. - Choć mają tak mocne uwarunkowanie genetyczne, coś najwidoczniej nie poszło zgodnie z planem. Jestem pewien, że to krew matki
pozbawiła ich nieśmiertelności.
Margarita
wzdrygnęła się słysząc jak wypowiada te słowa. Starała się to
zignorować.
-Masz
na myśli to, że niedługo umrzemy – wyszeptała ledwo słysząc
samą siebie. Nigdy wcześniej nie przyszło jej to do głowy. Nie
wiedziała ile tak naprawdę powinno zająć jej dorastanie. Czuła
się w pełni dorosła już wtedy, gdy kilka miesięcy wcześniej
skończyła cztery lata. Nie myślała o śmierci, bo jeszcze nigdy
tak naprawdę nie miała okazji by w pełni żyć. Otaczali ją osobnicy przesiąknięci
nieśmiertelnością.
Mahori'ego
przeszedł zimny dreszcz i nerwowo zacisnął palce na skraju swojej
długiej szaty.
-Tak,
właśnie to mam na myśli. – Dracula mimowolnie odwrócił
się w stronę swoich dzieci, ale uczynił to bez entuzjazmu. -
Jeżeli nie poczynimy natychmiastowych starań, wasze życie zakończy
się tak szybko, jak się zaczęło.
Od
kilku minut tłum nieśmiertelnych nieustannie między sobą szeptał.
Ricie wydawało się, że to kilka tysięcy os bzyczy jej tuż nad
uchem. Oddychała ciężko i spoglądając ukradkiem na swoje dłonie miała
wrażenie, że widzi jak powoli marszczy się jej ciało.
-Moim
zdaniem przemiana jest jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji. - Zza
czerwonych materiałów wyłonił się Otis w swojej
ciemnoniebieskiej szacie, z poważnym wyrazem twarzy i mocno
zaciśniętymi ustami. Cały swój wzrok uważnie skupiał na
Draculi. Ten znów wydawał się być pogrążony we własnych
rozmyślaniach.
-Nikt
nie pytał cię o zdanie Otisie! - syknął jeden z radnych, wyjątkowo urażony swobodą blondyna. - Nie powinieneś w ogóle uczestniczyć w naszym zebraniu, nie należysz do rady!
-A
czy ktoś z szanownej rady ma jakiś lepszy pomysł? - zakpił
blondyn wzruszając ramionami i teatralnie przykładając dłoń do ucha. - Nic nie słyszę.
Jakby
na potwierdzenie jego słów w głowie każdego z zebranych
zabrzmiał mocny głos Draculi. Margarita nienawidziła, gdy to
robił, czuła wtedy jego obecność w swoim umyśle, a to było już dla niej za wiele. Ton jego głosu sprawiał, że choć była bezpieczna, miała
ochotę uciec. Poczuła się jakby ktoś dolał oliwy do ognia, gdy
wreszcie dotarł do niej sens słów jej ojca.
-Daję
wam wybór moje drogie dzieci – oznajmił jak zwykle lekko przeciągając
sylaby. - Możecie spróbować przemiany i mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie lub nie przemienić się i
umrzeć. Na waszym miejscu zaryzykowałbym zmianą, bo jedynie w tym przypadku możecie choć trochę odwlec chwilę waszej śmierci.
Ach, wszystko jasne - Dracula stanął przed tym samym problemem co Cullenowie po urodzeniu się Renesmee, chociaż postanowił rozwiązać go od razu. Nie wiadomo jak jad działa na hybrydy, więc wyszło jak wyszło... Co prawda nie mam pojęcia, dlaczego Margarita i Mahori znaleźli się w lesie, gdzie znalazł ich Carlisle, ale zgaduję, że albo odmówili, albo na dodatek spróbowali uciec. Nie sądzę, żeby którykolwiek z wampirów w tamtej twierdzy był wzorem delikatności, dlatego zakładam, że bliźnięta mocno oberwały, żeby przypomnieć sobie, gdzie jest ich miejsce.
OdpowiedzUsuńWarto było czekać. Rozdział znakomity pod każdym względem. Intrygujesz z każdą kolejną częścią i aż nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Jedno jest pewne - pomysł jest genialny.
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności :) Jeszcze musiałaś skończyć na takim momencie :) DLACZEGO?????? :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ
OdpowiedzUsuńTa końcówka wyszła taka mhroczna....
OdpowiedzUsuńże aż się przestraszyłam....
dobra, ryzyko, czy ostatnie chwile życia,
nie wiem jak to się potoczy,
ale jak pisałaś o tej radzie,
to się bałam, że ojczulek już wybrał
drugi połówki dla swoich dzieci ;/
dobra kończę, bo jutro zaczynam 11 godzinną procę ;/
czekam na nn
Do napisania
Kisielek
Ta historia mnie coraz bardziej wciąga ;) Ten rozdział był taki mroczny, tajemniczy, a do tego jeszcze sam Dracula- lepiej być nie może. Trzeba przyznać, że Rita i Mahori trafili do zamku w odpowiednim czasie, bo niedługo mogłoby być już za późno, aby kogokolwiek ratować... Na ich miejscu z pewnością bym zaryzykowała, żeby przeżyć i wydaje mi się, że oni też nie będą się wiele wahać, chociaż różnie może być. Jeśli już miałby ich ktoś przemieniać to chyba tylko ich własny ojciec, prawda? Chociaż jeszcze nie wiadomo jak to wszystko rozwiążą. Zastanawia mnie też sprawa z Cullenami- czy są jeszcze pod stałym nadzorem i co się z nimi dzieje? Mam nadzieję, że to też wkrótce się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco,
Olka