Rozdział 16

Nie miała wystarczająco dużo wspomnień. Przed oczami przelatywało jej zbyt mało chwil aby mogła się nimi nawet w najmniejszym stopniu nacieszyć. Starała się z całych sił choć na chwilę zapomnieć o swoim pochodzeniu, przynajmniej dopóki nie zobaczy wszystkiego. Wtedy postara się prawidłowo ocenić to kim była i co zobaczyła. Ale jak do tej pory wspomnień było zbyt mało, żeby móc cokolwiek osądzić.
Jej życie nie było tym, o czym tak długo marzyła. Nie miała miłego i sielskiego życia, w otoczeniu kochających ją osób. Pomimo tego, że pałac Draculi tętnił pozagrobowym życiem, Mahori był jej jedynym prawdziwym bliskim.
Mimo tak wysokiego urodzenia wiedziało o nich tylko kilkoro wampirów. Była to przede wszystkim garstka doradców Draculi - nieśmiertelni dumnie noszący czerwone szaty, oznaczające najwyższą możliwą do zdobycia rangę w zamku. Wyżej był już tylko sam hrabia Dracula i jego dzieci, odziani w czarne peleryny.
Tak jak wcześniej przypuszczała – pałac wydawał się być piękny tylko na pierwszy rzut oka. Im częściej na niego spoglądała i gdy przemierzała jego zakamarki, czuła jak powoli przesiąka dziwną aurą, która otacza go z każdej strony. Nie był już tak zachęcający jak na początku. Czasami Rita miewała straszne koszmary, w których pałac wsysał ją do środka, zabierając jej tlen i sprawiając, że się dusi i nie może z niego wydostać. Wszystkie drzwi nagle się zamykają, a strażnicy pragną jej śmierci.
Mimo wszystko sny były jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jakie mogły jej się przydarzyć, gdy była pół wampirzycą. Uwielbiała śnić, kochała przenosić się w odległe, bajkowe krainy, pełne słońca i kolorów. Podczas większości snów nigdy się nie bała, zawsze była szczęśliwa.
Za zamkowymi murami czas mijał bardzo wolno. Margaricie i Mahori'emu nie wolno było swobodnie opuszczać pałacu. Na zewnątrz wychodzili bardzo rzadko, pod eskortą strażników i tylko w dzień, kiedy na dworze nie było większości wampirów. Tych wyjątkowych dni Rita oczekiwała najbardziej. Wreszcie mogła oderwać się od mrocznych i ciemnych komnat. Podglądała ludzi podczas ich codziennych zajęć i okropnie im zazdrościła. Chciała choć przez jeden dzień być taką jak oni.
Dracula nie był dobrym ojcem. Dlatego Margarita określała go nim bardzo rzadko. To nie on ich wychowywał, a jego słudzy. Jedyną ingerencją w życie własnych dzieci było zapewnianie im bezpieczeństwa i pożywienia. W dodatku nigdy nie podawano im ludzkiego jedzenia, od małego karmiono ich tylko i wyłącznie ludzką krwią.
Znała Otisa i Caya, to oni nadzorowali ich ochronę. Nie rozmawiała z nimi wiele razy, ale poznała ich na tyle dobrze by móc stwierdzić jacy są naprawdę. Najkrócej mówiąc, Rita i Mahori nie cieszyli się wśród nich dobrym poważaniem. Na zamku uważano ich za wybryki natury i ogromną konkurencję do tronu. Mając dwójkę dziedziców, Dracula czuł się tak pewny jak jeszcze nigdy wcześniej.
Pewnego dnia, bardzo późnym popołudniem, hrabia zwołał natychmiastową radę w jednej z zamkowych komnat.
Rita już od jakiegoś czasu przeczuwała, że coś było na rzeczy. Ich ojciec od kilku miesięcy zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Odwiedzał ich wyjątkowo często, a gdy na nich patrzył Margaritę przeszywało dziwne wrażenie, że ogląda każdą komórkę jej skóry z osobna. Wiedziała jednak, iż nie było to możliwe. Zastanawiało ją co tak naprawdę sprawiło, że jest aż tak zamyślony. Domyślała się, że ma to związek z nią i jej bratem, a to zdecydowanie nie napawało jej optymizmem.
Jeszcze bardziej zaskoczyło ją kiedy do jej komnaty wszedł Otis i oznajmił, że Dracula oczekuje jej na zebraniu.
Margarita jeszcze nigdy wcześniej nie uczestniczyła w żadnej radzie, co wydawało jej się dziwne. Według niej, Mahori i ona od dawna powinni zajmować miejsce obok Draculi na każdej naradzie i spotkaniu.
Z czasem pogłoska o ich istnieniu zaczęła się rozchodzić, co sprawiło hrabi nie małe kłopoty. Z obawy przed utratą szacunku ze strony swoich poddanych, postanowił oficjalnie ogłosić swoich dziedziców na jednym z wystawnych bali, na który zaprosi każdego posłusznego mu nieśmiertelnego. Mimo wszytko nie wyznaczył oficjalnej daty spotkania, mówiąc, że jego dzieci nie są jeszcze na to gotowe. Margarita usłyszała tą wypowiedź, kiedy w końcu udało jej się podsłuchać jedną z narad zamkowych. Nie wiedziała czy ma się cieszyć, czy nie. Niepokoiło ją wypowiedziane przez jej ojca zdanie: „...nie są jeszcze gotowi.”. Dlatego była tak podekscytowana udziałem w radzie. Miała cichą nadzieję, że w końcu dowie się, co Dracula miał na myśli.
Otis poprowadził ją krętymi schodami wprost do szerokich, kwadratowych drzwi. Pociągnął za mosiężną klamkę i wpuścił ją przodem do środka.
W połowie wampirze oczy Rity musiały przez kilka sekund przyzwyczajać się do słabego oświetlenia w komnacie. Sala, do której weszli, była szeroka, a przy każdej ścianie ustawione były regały z grubymi księgami, które sięgały aż do wysokiego sufitu. Na samym końcu komnaty stał średniej wielkości fotel, na którym spoczywał Dracula. Miał na sobie swoją zwykłą czarną szatę, jedną rękę trzymał na poręczy fotela, a drugą przysunął do swojej skroni. Po jego lewej stronie stał Mahori, któremu widocznie ulżyło na widok siostry. Widać było, że czuje się bardzo nieswojo. Jego ręce zwisały dziwacznie po jego bokach, jakby nie za bardzo wiedział co ma z nimi zrobić. Pocił się i jego tętno było wyraźnie podwyższone. Margarita również nie znalazła się w zbyt komfortowej sytuacji, wyglądało na to, że przybyła jako ostatnia. Otis zniknął w tłumie czerwonych szat, które wypełniały całą szeroką komnatę. Mimo wszystko wyglądało na to, że nikt nie zawrócił sobie nią zbytnio głowy. Była ciekawa czy czasem coś jej nie ominęło.
Z całych sił starała się nie garbić i jako starsza córka, zajęła miejsce po prawej stronie swojego ojca. To, że urodziła się pierwsza pamiętała aż za dobrze i z całego serca pragnęła o tym zapomnieć. Nie wychodziło jej to jednak zbyt dobrze, przypominały jej o tym wszystkie nocne koszmary.
Dracula nie podniósł głowy, ale i tak była przekonana, że wie o jej obecności. W tym samym momencie z tłumu wystąpił jeden z radców i ukłonił się nisko. Miał bardzo dojrzałą twarz, był potężny i wysoki. Na głowie miał garstkę siwych włosów i Ritę bardzo zastanawiało  czemu wraz z przemianą nie odzyskały prawdziwego koloru.
-Teraz, kiedy jesteśmy już wszyscy... - zaczął chrapliwym głosem, a Margarita poczuła jak mimowolnie płoną jej policzki. - ...możemy przejść do najważniejszego punktu dzisiejszego spotkania.
Zaległa niezręczna cisza, słychać było tylko bicie serc i oddechy Rity i Mahori'ego. Dracula delikatnym ruchem odsunął dłoń od głowy i lekko ją uniósł. Hrabia zlustrował wszystkich zebranych swoim przenikliwym wzrokiem i przez chwilę nasłuchiwał odgłosów zamku.
-Jestem przekonany, że każdy z was domyśla się głównego powodu naszego zebrania – powiedział powoli i na dłuższą chwilę zamilkł. Margarita obserwowała go kątem oka, co chwilę zerkając na swojego brata. Wcale nie domyślała się o co chodzi, a dodatkowo irytowało ją wrażenie, że powinna. - Od kilku miesięcy prześladuje mnie pewna obawa co do aktualnego stanu moich dzieci.
Sposób w jaki to powiedział wcale nie odpowiadał nastrojowi panującemu w komnacie. Atmosfera wyraźnie się zagęściła i Rita poczuła jak koszulka pod czarną szatą przykleja jej się do pleców.
-Ojcze... - odezwał się Mahori, ale dalsze słowa nie mogły przejść mu przez gardło. Nie pasował do całej tej sytuacji. Miał dziwne wrażenie, że zaraz rzuci się na niego jeden z wampirów. Bał się własnego ojca i właśnie przed chwilą miał ochotę wygarnąć mu co naprawdę o nim myśli. Przed chwilą.
Hrabia zerknął na swojego syna oczekując dalszej części wypowiedzi, ale w końcu się nie doczekał. Obrócił się sztywno i powoli wstał ze skórzanego fotela. Margarita patrzyła na jego wyprostowaną postać sunącą po ciemnej podłodze i czuła się bardzo nieswojo.
-Ich aktualne formy nie są jeszcze dostatecznie silne – wznowił Dracula i zatrzymał się. - Choć mają tak mocne uwarunkowanie genetyczne, coś najwidoczniej nie poszło zgodnie z planem. Jestem pewien, że to krew matki pozbawiła ich nieśmiertelności.
Margarita wzdrygnęła się słysząc jak wypowiada te słowa. Starała się to zignorować.
-Masz na myśli to, że niedługo umrzemy – wyszeptała ledwo słysząc samą siebie. Nigdy wcześniej nie przyszło jej to do głowy. Nie wiedziała ile tak naprawdę powinno zająć jej dorastanie. Czuła się w pełni dorosła już wtedy, gdy kilka miesięcy wcześniej skończyła cztery lata. Nie myślała o śmierci, bo jeszcze nigdy tak naprawdę nie miała okazji by w pełni żyć. Otaczali ją osobnicy przesiąknięci nieśmiertelnością.
Mahori'ego przeszedł zimny dreszcz i nerwowo zacisnął palce na skraju swojej długiej szaty.
-Tak, właśnie to mam na myśli. – Dracula mimowolnie odwrócił się w stronę swoich dzieci, ale uczynił to bez entuzjazmu. - Jeżeli nie poczynimy natychmiastowych starań, wasze życie zakończy się tak szybko, jak się zaczęło.
Od kilku minut tłum nieśmiertelnych nieustannie między sobą szeptał. Ricie wydawało się, że to kilka tysięcy os bzyczy jej tuż nad uchem. Oddychała ciężko i spoglądając ukradkiem na swoje dłonie miała wrażenie, że widzi jak powoli marszczy się jej ciało.
-Moim zdaniem przemiana jest jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji. - Zza czerwonych materiałów wyłonił się Otis w swojej ciemnoniebieskiej szacie, z poważnym wyrazem twarzy i mocno zaciśniętymi ustami. Cały swój wzrok uważnie skupiał na Draculi. Ten znów wydawał się być pogrążony we własnych rozmyślaniach.
-Nikt nie pytał cię o zdanie Otisie! - syknął jeden z radnych, wyjątkowo urażony swobodą blondyna. - Nie powinieneś w ogóle uczestniczyć w naszym zebraniu, nie należysz do rady!
-A czy ktoś z szanownej rady ma jakiś lepszy pomysł? - zakpił blondyn wzruszając ramionami i teatralnie przykładając dłoń do ucha. - Nic nie słyszę.
Jakby na potwierdzenie jego słów w głowie każdego z zebranych zabrzmiał mocny głos Draculi. Margarita nienawidziła, gdy to robił, czuła wtedy jego obecność w swoim umyśle, a to było już dla niej za wiele. Ton jego głosu sprawiał, że choć była bezpieczna, miała ochotę uciec. Poczuła się jakby ktoś dolał oliwy do ognia, gdy wreszcie dotarł do niej sens słów jej ojca.
-Daję wam wybór moje drogie dzieci – oznajmił jak zwykle lekko przeciągając sylaby. - Możecie spróbować przemiany i mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie lub nie przemienić się i umrzeć. Na waszym miejscu zaryzykowałbym zmianą, bo jedynie w tym przypadku możecie choć trochę odwlec chwilę waszej śmierci.

4 komentarze:

  1. Ach, wszystko jasne - Dracula stanął przed tym samym problemem co Cullenowie po urodzeniu się Renesmee, chociaż postanowił rozwiązać go od razu. Nie wiadomo jak jad działa na hybrydy, więc wyszło jak wyszło... Co prawda nie mam pojęcia, dlaczego Margarita i Mahori znaleźli się w lesie, gdzie znalazł ich Carlisle, ale zgaduję, że albo odmówili, albo na dodatek spróbowali uciec. Nie sądzę, żeby którykolwiek z wampirów w tamtej twierdzy był wzorem delikatności, dlatego zakładam, że bliźnięta mocno oberwały, żeby przypomnieć sobie, gdzie jest ich miejsce.
    Warto było czekać. Rozdział znakomity pod każdym względem. Intrygujesz z każdą kolejną częścią i aż nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Jedno jest pewne - pomysł jest genialny.

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności :) Jeszcze musiałaś skończyć na takim momencie :) DLACZEGO?????? :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta końcówka wyszła taka mhroczna....
    że aż się przestraszyłam....
    dobra, ryzyko, czy ostatnie chwile życia,
    nie wiem jak to się potoczy,
    ale jak pisałaś o tej radzie,
    to się bałam, że ojczulek już wybrał
    drugi połówki dla swoich dzieci ;/
    dobra kończę, bo jutro zaczynam 11 godzinną procę ;/
    czekam na nn
    Do napisania
    Kisielek

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta historia mnie coraz bardziej wciąga ;) Ten rozdział był taki mroczny, tajemniczy, a do tego jeszcze sam Dracula- lepiej być nie może. Trzeba przyznać, że Rita i Mahori trafili do zamku w odpowiednim czasie, bo niedługo mogłoby być już za późno, aby kogokolwiek ratować... Na ich miejscu z pewnością bym zaryzykowała, żeby przeżyć i wydaje mi się, że oni też nie będą się wiele wahać, chociaż różnie może być. Jeśli już miałby ich ktoś przemieniać to chyba tylko ich własny ojciec, prawda? Chociaż jeszcze nie wiadomo jak to wszystko rozwiążą. Zastanawia mnie też sprawa z Cullenami- czy są jeszcze pod stałym nadzorem i co się z nimi dzieje? Mam nadzieję, że to też wkrótce się wyjaśni.
    Pozdrawiam gorąco,
    Olka

    OdpowiedzUsuń