Rozdział 42

Przepraszam, że ten rozdział pojawia się z takim opóźnieniem, ale szkoła pod koniec semestru to istny chaos. Mam nadzieję, że dzisiejszy, "nieco zaskakujący" rozdział, pozwoli wam mi wybaczyć. ^^ 
__________________________________________
Simon nie był jeszcze do końca przekonany, ale Margarita nalegała, by już wyruszyli. Miała złe przeczucia, chciała jak najszybciej zakończyć tę farsę – bez zbędnego przedłużania. Już i tak miała wrażenie, że za długo to przeciąga. Choć Dracula nie wyznaczył im terminu, wolała mieć to z głowy. Chciała wrócić do zamku jak najprędzej i wyjaśnić z ojcem kilka spraw.
Umyła się i uczesała w łazience Simona. Zakręciła wodę, która i tak bez ustanku skapywała przez stary kran, po czym usiadła na krawędzi wanny. 
Przyciągnęła do siebie swój pobrudzony plecak i wyjęła z niego list od Otisa. Pomimo wielokrotnego wyginania go w każdą możliwą stronę i wykładania tuż przed padające przez okno światło – nie odnalazła żadnej ukrytej wiadomości. Westchnęła i przyjrzała mu się jeszcze raz. 
„Kiedy odnajdziesz tego, którego szukasz (...) ” - nie miała wątpliwości, że Otisowi chodziło o Aleksandra. Jednak, w dalszej części pisał coś o oczach i życzeniach, ale nie miała pojęcia, co miał wtedy na myśli. 
Czy Otis domyśla się, że Pelayo wie, dlaczego ich oczy są białe? 
-Rita! - usłyszała nagle wołanie Raya z przedpokoju. Zamrugała, wyrwana z zamyślenia i wrzuciła liścik do plecaka. Zarzuciła go na ramię i wyszła z łazienki. 
Szybko zarejestrowała zmiany, jakie zaszły w pomieszczeniu pod jej nieobecność. A zwłaszcza dwa główne szczegóły - a raczej osoby -  dwoje wampirów. Dlaczego nie usłyszała, że się pojawili? Prawdopodobnie była to sprawka Simona, który był specjalistą od skradania się. 
Nie podejrzewała, że coś jeszcze stanie im na drodze, więc na początku nie porównała zdenerwowanego głosu Raya sprzed chwili do rzeczywistej sytuacji. Wydawało jej się, że tylko ponaglał ją do wyjścia. 
Ray zerknął na nią, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi. Miał poważny wyraz twarzy, ale Rita doszukała się w jego oczach jeszcze czegoś. Edward stał niewiele dalej - niepewny i skupiony. Dobrze wiedziała, że tak naprawdę jest z nimi tylko fizycznie, umysłem będąc teraz w myślach i wspomnieniach ich nowych gości. 
Nie zareagował, gdy się pojawiła. Od niedawna w ogóle nie rozmawiał z nią o czymś innym, niż misja czy jej ojciec. Kiedy tylko starała sie do niego odezwać  - zbywał ją byle czym. Nie rozumiała jego zachowania, ale nie chciała mu się naprzykrzać. Czy powiedziała coś nie tak? Wracając myślami do ich ostatniej normalnej rozmowy nic takiego sobie nie przypominała. Z dnia na dzień ich relacja zanikała coraz bardziej i Rita nic z tym nie potrafiła zrobić. 
Simon nie wyglądał na zadowolonego z powodu przybycia dwójki wampirów, zresztą jak wszyscy. Margarita już dawno nie została przez nikogo tak zaskoczona. Nieśmiertelni - mężczyźni mniej więcej w jej wieku - mieli na sobie pałacowe szaty. I doskonale wiedziała, jak się nazywają. 
-Co wy tu robicie? - odezwał się w końcu Ray. Zagryzł wargi, ale nie podniósł głosu. - Jason? Patrick? 
Nagłe pojawienie się tej dwójki wywołało u Simona i Raya pewien rodzaj skrępowania. Chociaż od ich rozdzielenia się minęły już lata, pamięć wampirza nigdy nie pozwoli im zapomnieć. 
-Brakuje tylko Clarissy - zaśmiał się niezręcznie blondyn. Margarita - w przeciwieństwie do Patricka - nie mogła mieć do niego żadnych podejrzeń. Wiedziała o nim praktycznie tyle, co nic, a ostatnim razem widziała go zaraz po przyjeździe do zamku. To on był tym wampirem, który przyniósł im fiolki z miksturą przywracającą pamięć. - Cała paczka w komplecie, no nie? 
-Myślisz, że to zabawne, Jason? - warknął czarnowłosy. Poprawił swoją pogniecioną szatę i wyprostował się. - Mamy problem. I to wszyscy. 
-Jaki problem? - zainteresował się Simon, siedzący na parapecie. - Czemu jesteście w szatach? Dracula zrobił z was chłopców na posyłki? 
-Nie udawaj, że się tym interesujesz - syknął Patrick. - Od kiedy to w ogóle komuś pomagasz?
-A co cię to obchodzi? - Simon pojawił się nagle tuż przed nim. - To nie ja jestem tym, który się od nas wszystkich odwrócił! 
-Ale byłeś następnym. - Ray zaplótł ręce na piersi. - A Clarissa odeszła tylko z twojego powodu! 
-Ej, spokój! - Edward rozłożył ręce. - Chyba nie będziecie się teraz kłócić? W końcu...
-To nie twoja sprawa! - przerwał mu Simon. - Nie wiesz, co się wydarzyło, więc się nie wtrącaj!
-Właśnie! - zgodził się Patrick. Zmierzył Edwarda ostrym wzrokiem. - Co on w ogóle tu jeszcze robi? 
Jason zakrył sobie twarz dłońmi i westchnął głęboko. 
-Patrick - powiedział, zagryzając zęby. - Obiecuję, jeszcze kilka godzin więcej z tobą i zwariuję!
Czarnowłosy odwrócił się do swojego towarzysza podróży, a na jego usta powrócił jego firmowy, niemiły uśmieszek. 
-Och, doprawdy? - wysyczał. - Pozwól mi, że ukrócę twoje męki!
Simon zdążył złapać go za ramię, zanim Patrick uderzył Jasona. Edward podbiegł do nich, by im pomóc i razem z Rayem starał się ich rozdzielić. Margarita z pobłażaniem spojrzała na piątkę wampirów. Dobrze wiedziała, że jeśli się nie pogodzą, to nigdzie się stąd tamtego dnia nie ruszą. 
-Ray! - starała się ich przekrzyczeć. - Edward! Przestańcie, natychmiast!
Simon pojawił się nagle przed nią, powodując zachwianie równowagi i sprawiając, że pozostali na siebie wpadli. 
-Jak sobie życzysz, księżniczko - powiedział głębokim głosem i mrugnął do niej. Zostawił ją zaskoczoną i znów zniknął aby pojawić się obok chłopców. Za każdym kolejnym zniknięciem materializował się w innej części pokoju, z innym wampirem obok siebie. W końcu pojawił się z powrotem obok niej, tym razem mając przy sobie Raya. - Tego zostawiłem dla ciebie. 
Brązowowłosy odepchnął Simona, wybuchając śmiechem.
-Odczep się - powiedział. Margarita zaśmiała się i uśmiechnęła lekko do Simona. Pomimo złego pierwszego wrażenia, zaczynała rozumieć, dlaczego Clarissa zakochała się w tym wampirze. 
-Czy możemy już porozmawiać normalnie? - zapytał Edward. Nie uśmiechał się wcale, a wzrok miał skierowany na Patricka i Jasona. - Wyjaśnicie nam w końcu, dlaczego tu jesteście? 
Patrick spojrzał na Jasona, a tamten wzruszył ramionami z miną mówiącą: "To jego wina". 
-W porządku - powiedziała Margarita. Zaplotła ręce na piersi i zerknęła na Patricka. - Powiedz nam, o co chodzi. 
-I spraw, żebyśmy ci uwierzyli - mruknął Jason. 
-Znalazłem to w dokumentach Draculi. - Patrick zignorował blondyna i sięgnął do kieszeni swojej szaty. - I wydaje mi się, że będziecie tym zainteresowani. 
Margarita zmarszczyła brwi i wyciągnęła dłoń po plik dokumentów, które Patrick jej podał. 
-A mogę wiedzieć, dlaczego zaglądałeś do archiwum? - zagaił go Ray, zaglądając przez ramię na dokumenty. -Nie strzeże go czasem rada? A co ze strażnikami pałacowymi? Chyba nie sądzisz, że uwierzymy, iż od tak mogłeś tam wejść? 
-Kiedy się jest kimś takim jak ja - kiwnął głową Patrick. - Owszem. 
Simon pojawił się obok Rity i wziął od niej kilka kart. Margarita usiadła na najbliższej kanapie, gdy poczuła, jak miękną jej kolana. Jej twarz zastygła w niedowierzaniu, a oczy zaczęły się niebezpiecznie bielić. Edward, któremu najwyraźniej przestały wystarczać myśli zebranych, zbliżył się do nich i również zaczął przeglądać papiery.
-Patrick - powiedział Ray, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zapominając nagle o gniewie. - To najgłupsza rzecz, jaką zrobiłeś w całym swoim istnieniu. 
-Skąd wiedzieliście, że nas tu znajdziecie? - zapytał nagle Simon. - Przecież to nie po drodze do Aleksandra. 
-Podsłuchałem, jak ta wróżka mówi o was do Draculi - odezwał się Jason. 
Edward skrzywił się lekko. 
-Miałem nadzieję, że tego nie powie - oznajmił. Odwrócił się do Simona. - Przepraszam, jestem pewien, że Alice nie zdradziła dokładnie miejsca twojego zamieszkania.
-To teraz nieważne - mruknął Simon, ale mimowolnie zacisnął szczęki. - Patrick, to co zrobiłeś... chyba wiesz, co się stanie, jeśli wrócisz do zamku? 
Patrick uśmiechnął się pod nosem. Margarita spojrzała na niego i poczuła jak gula rośnie jej w gardle. Ray zawzięcie przekładał dokumenty. Zaklął nagle.
-Nie mogę w to uwierzyć! - odrzucił od siebie kartki i przyłożył dłonie do skroni. - To niemożliwe, niemożliwe...
-Ray... - Simon spojrzał na niego ze współczuciem. - Musisz w końcu przestać wierzyć w to, co wpajali ci w zamku. 
Margarita bez słowa wpatrywała się w karty. Nie zauważyła, że przestała oddychać. 
-Dracula oszalał - oznajmiła cicho. Simon zerknął na nią, a w pokoju zrobiło się bardzo cicho. Ray jako jedyny oddychał ciężko i nie mógł się powstrzymać.
-Najnowsze dokumenty są sprzed kilku dni - oznajmił Patrick słabym głosem. Znów wyprostował się nieznacznie, a oczy błyszczały mu, gdy ogłaszał im złe wieści.  - W świecie wampirów trwa wojna. Aleksander Pelayo wystąpił przeciwko Draculi. Na zamku zbiera się armia. Posłańcy krążą po całym świecie szukając pomocy. 
-Klany złamały linie graniczne - dodał cicho Ray, odnajdując najnowszy zapis. Kiedy przeczytał kilka linijek więcej zamarł i z szeroko otwartymi oczami spojrzał na Margaritę. - Persifa Barrera, oznaczona jako jeden z najbardziej niebezpiecznych nieśmiertelnych, przestała istnieć z rąk klanu Volturich, na dzień po ogłoszeniu stron powstałego konfliktu.   

Rozdział 41

Margarita podniosła się na łokciach i - siadając prosto na sofie - oparła stopy na podłodze. Edward zajmował jeden ze zniszczonych foteli i ze znudzonym wzrokiem przeglądał książki Simona, które leżały na niskim stoliku. Rita rozejrzała się wokoło i przetarła wciąż piekące ją oczy. Choć jej stan fizyczny wrócił do normy już dawno, psychicznie wciąż nie czuła się najlepiej.
Godzinę wcześniej Ray wyszedł razem z Simonem, żeby zapolować i trochę odetchnąć. Rita miała nadzieję, że będąc ze swoim przyjacielem sam na sam, Simon jakoś się do nich przekona. Może przytłoczyła go jej obecność i to, jak kompletnie nie poradziła sobie ze swoim darem. Musiała przyznać, że proszą go o coś, od czego tak bardzo kiedyś się wystrzegał. 
I choć nie wykonywałby zadania bezpośrednio dla Draculi, Margarita chyba za bardzo mu go przypominała. Poza tym - gdyby się zgodził i jeszcze tego samego dnia mieli się znaleźć u Aleksandra Pelayo - wolała żeby oboje byli pełni sił.
-Wszystko w porządku? - zagaił Edward, nie odrywając wzroku od książki.
-Jak nigdy. - Chciała się uśmiechnąć, ale na jej twarzy pojawił się tylko grymas. Ostrożnie wstała z kanapy i zaczęła powoli przechadzać się po pokoju. Westchnęła ciężko i spojrzała na rudowłosego. Edward obserwował ją z niskiego fotela, a jego mina nie zdradzała żadnych emocji. Ona sama była na siebie wściekła i zadowalał ją fakt, że nie starał się jej pocieszyć. To, co stało się kilka godzin wcześniej, w ogóle nie powinno mieć miejsca. Już dawno obiecała mu, że poćwiczy. Czuła się bezużyteczna i niedoświadczona. Jak małolata, która uparcie twierdzi, że już jest dorosła. Nie potrafiła zapanować nad swoimi nerwami, nie miała nad niczym kontroli. Wszystko ją przerażało i chciała wrócić do zamku. Marzyła o tym, by zamknąć się w swojej komnacie. Miała wrażenie, że Mahori jest o wiele lepszym materiałem na władcę niż ona.
-Nie rób tego - powiedział spokojnie Edward. Wstał z fotela i stanął naprzeciwko niej. - Nic się przecież nie stało.
Rita znacząco uniosła brew, ale nie skomentowała jego słów. Skupiła się chwilę, starając się jakoś wysłać wiadomość do Alice. Zdecydowała się napisać jej list o tym, co się teraz u nich dzieje i miała nadzieję, że Alice zobaczy to, co by w nim napisała. Robiła tak od początku ich wyprawy, ale nie miała pojęcia czy ten system działa, ale wydawał jej się całkiem bezpieczny.
Gdy tylko to robiła - do jej głowy powracały sylwetki jej przyszywanej rodziny. Zapewniała się w myślach, że mają w zamku dobre warunki i niczego im nie brak, ale im dłużej o tym myślała - tym bardziej naiwnie to brzmiało.
-Poradzą sobie – oznajmił Edward, odrzucając w końcu książkę na stolik. - Poza tym, Dracula jest teraz zajęty, prawda? Na pewno nie zwraca na nich najmniejszej uwagi.
-Na początku byłam przeciwna sprowadzaniu ich do Segowii, ale z czasem zaczęłam się wahać - oznajmiła cicho Margarita. - Teraz jestem pewna, że to był zły pomysł.
Edward uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
-Nie przesadzaj – rzucił – nim się obejrzysz będziemy z powrotem.
-Mam nadzieję – westchnęła. Założyła kosmyk włosów za ucho i lekko zagryzła wargę. - Myślisz, że Aleksander mu to ukradł?
-Co? - Edward zmarszczył brwi, a potem zmrużył oczy. - Podejrzewasz, że Pelayo okradł Draculę?
-Zastanawiałam się nad tym – przyznała. - Od jakiegoś czasu staram się ułożyć to sobie w głowie...
Przerwał jej cichy świst powietrza. Odgłos był bardzo delikatny, ale Rita od razu poznała, że nie jest naturalny. Obejrzała się za siebie i zobaczyła Simona razem z Ray'em, który trzymał dłoń na jego ramieniu. Oboje byli rozczochrani, a ich oczy błyszczały czerwienią.
-To ciekawe – oznajmił Simon, uśmiechając się złośliwie. Machinalnie przeczesał palcami włosy i usiadł w fotelu tuż obok Edwarda, który skrzywił się czując słodki zapach krwi, bijący od wampira. - Jest coś, czego księżniczka wampirów nie wie?
-To nie twoja sprawa – ucięła Margarita, zaciskając dłonie w pięści. Ray zajął miejsce obok niej i zerknął na swojego starego przyjaciela.
-Obiecałeś, że zaczniesz się zachowywać – powiedział powoli, ale zdecydowanie. - Nie do wiary jak ta chwila wolności pozbawiła cię resztek wyczucia.
Simon spojrzał ze złością na Raya, ale nie odezwał się. Skrzyżował ręce na piersiach i zerknął na każdego z nich.
-Jeśli mam wam pomóc – oznajmił – chcę wiedzieć komu się to nie spodoba.
Margarita zerknęła na Raya, a ich spojrzenia się skrzyżowały. Przyłapała go na tym, że na nią patrzy. Powstrzymała uśmiech i lekko zawstydzona odwróciła wzrok.
-Mój ojciec wysłał nas z misją do Aleksandra Pelayo – zaczęła, skupiając się na Simonie. – Nie zdradził nam wiele szczegółów, ale wiemy, że ten mężczyzna ma w posiadaniu jakąś rzecz, która należy do ojca. Mamy ją odzyskać.
Simon oparł brodę na pięści i lekko przekrzywił głowę.
-A jak zamierzacie to zrobić? - zapytał wprost. Wyprostował się, paznokciami stukając o materiał, z którego był wykonany fotel. - Jeśli dobrze pamiętam... Aleksander Pelayo i Persifa Barrera byli jego sługami, tak?
-Raczej sojusznikami – odparł Edward. - Persifa nie powiedziała nam zbyt wiele, ale z jej myśli wyczytałem, że kiedyś o coś się pokłócili...
-Czytasz w myślach? - przerwał mu nagle zaskoczony Simon. - I nie należysz do oddziałów specjalnych?
-Nie jestem zainteresowany – odpowiedział krótko Edward. Czarnowłosy uniósł lekko brwi, ale widać było, że Edward zdobył jego przychylność.
-Możliwe, że pokłócili się o władzę – rzuciła Rita, wracając do tematu. - Ale, gdy tylko ją o to zapytaliśmy – zamilkła.
-Otis mi kiedyś o nich opowiadał – dodał Ray. - Nie jestem pewien, ale to chyba Aleks i Persifa nie zgodzili się na pomysł Draculi. Chyba dlatego ich wyrzucił.
-Poza tym – wtrącił Edward przyciszonym głosem. - Pan wampirów coś ukrywa. Nie mówi o tym nawet radnym, którzy przecież wiedzą o wszystkim, co dzieje się w zamku.
-Co takiego? - zainteresowała się Margarita. Zerknęła na Edwarda i zauważyła wahanie na jego twarzy. - To coś złego?
-Nie mam pewności – oznajmił – Dracula wyrzuca to ze swoich myśli. Te informacje są jakby oddalone, zrzucone w te odległe kawałki umysłu, w które nie dam rady sięgnąć.
-Wiedziałem – powiedział cicho Ray. Spojrzał na Margaritę i uśmiechnął się, dumny z siebie. - Ta rzecz, którą ma Aleksander ma związek z tym, co ukrywa Dracula. Teraz musimy tylko dostać się do niego i...
-Ejże! - przerwał mu nagle Simon. Nie wyglądał na tak podekscytowanego ich odkryciem jak oni – jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji. - Naprawdę chcecie mieszać się w sprawy Pana? Skupcie się na misji.
-Jestem jego córką – powiedziała spokojnie Margarita. - Chyba mam prawo wiedzieć, co niepokoi mojego ojca? Poza tym, to nie jest już tylko i wyłącznie jego sprawa. Przez rozkojarzenie Draculi cierpi cały świat nieśmiertelnych! Co się stanie, jeśli nic z tym nie zrobimy? Jeśli powstanie bunt, zrodzi się chaos. Nie mamy wyboru.
Simon zagryzł dolną wargę i westchnął głęboko, po raz któryś tego wieczoru. Po chwili uśmiechnął się nieznacznie i założył ręce za głowę, delikatnie się przeciągając. Jego ciało zamigotało, jakby nawet taka krótka chwila nieuwagi spowodowała kolejną teleportację.
-Nie prosimy cię o pozostanie z nami do końca – powiedział ostrożnie Ray. - Nie mam pojęcia, kto pilnuje miejsca, w którym znajduje się Pelayo i nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwa...
-Zamknij się, Ray. - Simon pojawił się tuż obok niego i dłonią zmierzwił mu włosy. - Nie musisz być zawsze taki szlachetny. Zrób coś dla mnie i bądź trochę bardziej spontaniczny...zwłaszcza teraz, gdy w końcu masz dziewczynę!
Margarita zerknęła na Raya, który speszył się po słowach Simona i uśmiechnęła się do niego lekko, czując się niezręcznie. Ray wzruszył ramionami i pokręcił głową, okazując swoją bezsilność wobec swojego starego przyjaciela. Rita spojrzała na Simona, zadowolonego z efektu, który wywołał jego żart i poważnie zastanowiła się nad tym, czy na pewno nie chce tak jak Mahori, odnaleźć Aleksandra dłuższą drogą.

Rozdział 40

W Madrycie – w przeciwieństwie do Villacastin – nie świętowano żadnej uroczystości. Ulice były czyste i uprzątnięte, a wokół zamiast pieśni, można było usłyszeć tylko gwar tętniącego życiem miasta. Drogi były o wiele szersze, a budynki nowsze i bardziej zadbane. Mijając kolejne zakręty i zbliżając się do centrum, Margarita słyszała wiele różnych języków.
Choć była już noc i dawno zapadł zmrok, każdy wolny zakątek ulic zajmowali ludzie, a także obserwujący ich z ukrycia nieśmiertelni.
-Wydaje mi się, że każdy z nich na nas patrzy – powiedział Ray, przez ramię spoglądając na ciemne zaułki. - Chyba popadam w paranoję.
-Z tego co słyszę, to bardziej interesuje ich krew przechodniów, niż my – odezwał się Edward. - Widzą nas jako potencjalną konkurencję w walce o posiłek, nic więcej.
-Ale nie martw się, Ray, kiedyś ktoś na pewno się za tobą obejrzy – dodał męski głos. - Masz potencjał.
Margarita oderwała wzrok od budynków i ludzi, wcale nie zaskoczona, że ktoś się nimi w końcu zainteresował. Po ostatnich przeżyciach mało co potrafiło ją zdziwić, więc miała tylko nadzieję, że ten ktoś - kto najwidoczniej zna Raya - nie sprawi im żadnych nieprzyjemności.
W następnej chwili zorientowała się, że ten mężczyzna stoi tuż przed nią. Cofnęła się nieznacznie, spoglądając na niego. 
Wampir był o wiele od niej wyższy, ale to nie było trudne ze względu na jej wzrost. Miał postrzępione i długie do ramion czarne włosy i gęste brwi tego samego koloru. Na jego ramionach spoczywała niedbale założona, skórzana kurtka. Uśmiechnął się lewym kącikiem ust i oparł łokieć o ścianę budynku poczty tuż obok ulicy na której stali, tym samym zastawiając im dalszą drogę.
-Co przyciągnęło taką ślicznotkę do stolicy? - zapytał głosem z silnym akcentem, lekceważąc chwilowo Edwarda i Raya. - A co gorsza, w takim towarzystwie?
Nachylił się do niej, wciągając nosem jej zapach, ale ona natychmiast położyła ręce na jego klatce piersiowej, odpychając go od siebie. Zmarszczyła nos, gdy dotarł do niej zapach ludzkiej krwi, którym wampir był przesiąknięty. Wtedy tuż przed Ritą pojawił się Ray, zasłaniając ją sobą i uniemożliwiając mu ponowne zbliżenie się do niej.
-Nie pozwalaj sobie – warknął do niego. 
Simon uśmiechnął się pod nosem, maskując zdziwienie. Uniósł lekko brwi i powoli przeniósł wzrok z Raya na Margaritę i z powrotem.
Margarita poczuła lekki dreszcz i wzdrygnęła się, gdy znane ciepło wypełniło jej oczy. Zamrugała, broniąc się przed uaktywnieniem się jej daru. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy nie poprawiła w ogóle swoich zdolności. Jednak, pamiętając przykrą sytuację z początku jej znajomości z Cullenami, wcale tego nie żałowała.
Edward okrążył ich i stanął niedaleko obok mężczyny w czarnej kurtce, odcinając mu drogę, którą mógłby uciec. Mężczyzna założył ręce na piersi, oblizując wargi i cofnął się nieznacznie, nie spuszczając oczu z całej trójki.
-Jeśli zadaliście sobie trud, by mnie odszukać, to chyba dobrze wiecie, że nie zdołalibyście mnie powstrzymać – powiedział – skąd takie wrogie nastawienie, mój stary druhu? Myślałem, że rozeszliśmy się w pokoju.
-W pokoju, Simon​? - powtórzył Ray niedowierzająco. - Wszyscy chcieliśmy, żebyś został! Uparłeś się i przestałeś nas słuchać!
-To on jest tym Simonem? - zdziwiła się Rita. Zerknęła na Edwarda, który potwierdził jej obawy, kiwając głową.
-A ja chciałem, żebyście opuścili zamek razem ze mną! - zdenerwował się Simon. Skrzywił się na wspomnienie dawnej kłótni i zagryzł zęby. - I co? Dopiero teraz odkryłeś, że miałem rację?
-To nie czas ani miejsce na wspominanie dawnych czasów. - Edward spojrzał wyczekująco na Raya. - Przyszliśmy tu z innych powodów.
Simon przekrzywił lekko głowę zerkając na Edwarda, ale z powrotem zwrócił się do Raya.
-Co to za jeden?
-To długa historia – powiedziała szybko Rita, rzucając Edwardowi znaczące spojrzenie. - Ale to teraz nie ma znaczenia.
-Wręcz przeciwnie. - Simon pokręcił głową. - Byłem ostatnio tu i tam... rozmawiałem z moimi znajomymi. Wszyscy sądzą, że Dracula słabnie – zniżył ton głosu. – Moim zdaniem, coś wymyka mu się spod kontroli i on dobrze o tym wie. Niedługo przekonają się o tym też inni. 
-Wydawało mi się, że to już cię nie interesuje. - Ray wyprostował się nieznacznie, udając, że jego słowa nie zrobiły na nim wrażenia. Margarita zerknęła na niego, a on odwzajemnił jej wylęknione spojrzenie. - Czyżbym się mylił? Niedawno rozmawiałem z Clarissą, wiesz? Nie wydaje mi się, żeby ona przestała...
Zanim Margarita zdążyła to zauważyć, Simon zniknął z miejsca, w którym stał i pojawił się tuż obok Raya, łapiąc go za szyję, i przygwożdżając do ściany.
-Nie wciągaj w to Clary! - wycedził przez zęby. - Myślisz, że jestem ślepy? Przychodzisz tu z córką Draculi i chcesz mnie prosić o pomoc?! Tak, wiem, że to ona! Każdy to wie, zamek jest pełen zdrajców!
Ray położył swoje ręce na jego ramionach i przytrzymał się ich, gdy Simon uniósł go kilka centymetrów nad ziemię. Edward natychmiast znalazł się za nim, chcąc go odepchnąć, ale czarnowłosy był szybszy. Znów zniknął i zmaterializował się kilka metrów dalej, przy innej ścianie, w ciemnym zaułku tuż obok.
-Przestań! - krzyknęła Rita, ze strachem obserwując, jak palce Simona zaciskają się na szyi Raya. Tym razem nie zdołała się powstrzymać. Ciepło wypełniło jej całe ciało, kumulując się w oczach i głowie. Straciła nad sobą panowanie i przestała oddychać. Simon zerknął na nią, zwabiony jej krzykiem i zastygł w miejscu. Rozluźnił ręce, zanim jeszcze zdołała mu to rozkazać. Ray opadł na ziemię, ale podniósł się natychmiast, zasłaniając dłońmi swoje oczy. Edward najwyraźniej zdążył już wcześniej wyczytać w jej myślach, co zaraz się stanie, bo stanął metr za nią, także z zamkniętymi oczami.
Choć Simon bronił się przed jej czarem jak jeszcze nikt inny, udało jej się zmusić go do posłuszeństwa.
Jednak tym razem to nie on był w niebezpieczeństwie – to Margarita potrzebowała pomocy. Jeszcze nigdy nie pozwoliła sobie na tak dużo i była przerażona. Spojrzała na swoje ręce, pokryte lekko błyszczącą poświatą i rozkazała sobie przestać. Gdy to nie podziałało, zaczęła panikować.
Ray zbliżył się do niej powoli, zabierając dłonie ze swojej twarzy i pozostawiając swoje oczy na działanie jej mocy. Walczyła ze sobą i nie zahipnotyzowała go, choć to wydawało jej się teraz czymś naturalnym. Straciła wolną wolę, a strach zaczął ją paraliżować.
-Nie podchodź – powiedziała stalowym głosem, patrząc na niego rozszerzonymi źrenicami. - Nie panuję nad tym, zrobię ci krzywdę.
Ray podszedł jeszcze krok bliżej.
-Nic mi nie jest – oznajmił i uśmiechnął się, choć uśmiech nie dosięgnął jego przestraszonych oczu. - Simon nic mi już nie zrobi. Jesteśmy bezpieczni.
Margarita zamrugała szybko, analizując jego słowa. Ray jaśniał białym światłem, które biło od jej oczu i ciała. Wydawało jej się, że mówi z oddali, że od niej odchodzi. Nie miała siły, by sprecyzować jak długo używa swojej mocy. Zaczęło się jej kręcić w głowie. Opadłaby na kolana, gdyby Ray nie złapał jej w porę. Zamknęła powieki i oczy ją zapiekły. Jej ręce zaczęły się trząść.
-Edward! - zawołał Ray drżącym głosem. - Pomóż mi! Nie wiem, co się dzieje! Rita, słyszysz mnie?! 
Poczuła, jak ręce Edwarda dotykają jej czoła.
-Obiecała, że poćwiczy swój dar – powiedział zdenerwowany, skupiając się na jej chaotycznych myślach. - Wydaje mi się, że to przemęczenie. Najwidoczniej nie panuje jeszcze nad mocą.
-Więc musimy znaleźć jakieś miejsce, żeby mogła odpocząć. - Ray wstał, biorąc Ritę na ręce.
-Wszystko ze mną w porządku – wychrypiała, czując jak się unosi, ale w głowie jej huczało. Była na siebie wściekła za to co się stało, ale nie miała siły nawet na to, by się na siebie denerwować. Zamiast tego, majacząc, wdychała zapach Raya, a to od razu przyniosło jej na myśl zamkowe ogrody. Znowu przed oczami ujrzała mnóstwo kwiatów, drzew i roślin. Niemal słyszała wołanie swojego brata, gdy wymykając się z zamku w nocy, bawili się w chowanego.
-Znam takie miejsce. - Simon zbliżył się do nich, jedną ręką masując sobie czoło. - Mogę was zabrać do mojego mieszkania.
-Nie chcę od ciebie pomocy! - warknął na niego Ray. - Zobacz, co zrobiłeś! To wszystko przez ciebie!
-Nie mamy na to czasu – powiedział szybko Edward. - Ray, przecież nie znasz miasta, a on przeciwnie. Nie mamy wyboru.
Simon kiwnął głową i nie odezwał się, zagryzając wargi. Położył jedną rękę na ramieniu Edwarda, a drugą na plecach Raya. 
Sama chwila teleportacji bardzo przypominała zjazd z góry na dół. Dzięki temu, że tak naprawdę nie żyli, obyło się jednak bez mdłości. 
Mieszkanie Simona było dużo większe od tego, w którym przyjęła ich Clarissa i o dziwo – bardzo czyste. Brązowych, lekko wyblakłych ścian nie zdobiły żadne obrazy ani plakaty. Meble drewniane i stare, były poukładane byle jak, i wyglądały na nieużywane. Pomieszczenie bardziej przypominało chwilową kryjówkę niż dom, ale to im w zupełności wystarczało. Ray położył Margaritę na sofie i podsunął jej pod głowę poduszkę. Edward wyjrzał przez okno, upewniając się czy aby na pewno są sami. Simon stał niedaleko, oparty o ścianę i spoglądał na Margaritę.
-Potrafi hipnotyzować? - zapytał. - Niezła jest.
Ray obrzucił go gniewnym spojrzeniem. Machinalnie odgarnął do tyłu loki, które opadły mu na oczy i odetchnął głęboko, dodając sobie chwilę czasu na myślenie. 
-Simon – powiedział ostrożnie, nadal lekko zdenerwowany. - Wiesz, że nigdy nie przychodziłbym do ciebie, gdyby to nie było coś pilnego.
-Potrzebujemy szybkiego transportu  - dodał Edward. - Musimy odnaleźć pewnego człowieka...
Simon prychnął nagle i zmaterializował się tuż przed nim.
-Szybkiego transportu? - powtórzył i obrócił się w stronę Raya. - Widzisz? A nie mówiłem? Świat w ogóle się nie zmienił. Właśnie dlatego odszedłem z zamku. Żeby nie być jakimś środkiem transportu!
Znowu zniknął i pojawił się na drugim końcu pokoju, przy niskich schodkach prowadzących do sypialni. Usiadł na nich i - obrzuciwszy ich wcześniej wrogim spojrzeniem - głowę schował pomiędzy kolanami. Ray westchnął cicho i przyłożył palce do skroni. Było mu głupio, że przywołał Simon'owi tyle niemiłych wspomnień. Jednak był pewny, że im pomoże, choćby tylko ze względu na ich dawną przyjaźń. Potrzebny był mu jedynie czas do namysłu, więc postanowił dać mu go tyle, ile będzie trzeba.  
Opadł na podłogę tuż obok sofy, na której leżała Margarita i zerknął na nią, zaciskając wargi. Zbladła już całkiem, pozbawiając się błyszczącej poświaty. Sięgnął dłonią do jej twarzy i delikatnie dotknął jej policzka, czekając, aż zareaguje. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy otworzyła oczy i zerknęła na niego, a kamień spadł mu z serca.