W
Madrycie – w przeciwieństwie do Villacastin – nie świętowano
żadnej uroczystości. Ulice były czyste i uprzątnięte, a wokół
zamiast pieśni, można było usłyszeć tylko gwar tętniącego
życiem miasta. Drogi były o wiele szersze, a budynki nowsze i
bardziej zadbane. Mijając kolejne zakręty i zbliżając się do
centrum, Margarita słyszała wiele różnych języków.
Choć
była już noc i dawno zapadł zmrok, każdy wolny zakątek ulic
zajmowali ludzie, a także obserwujący ich z ukrycia nieśmiertelni.
-Wydaje
mi się, że każdy z nich na nas patrzy – powiedział Ray, przez
ramię spoglądając na ciemne zaułki. - Chyba popadam w paranoję.
-Z
tego co słyszę, to bardziej
interesuje ich krew przechodniów, niż my – odezwał się
Edward. - Widzą nas jako potencjalną konkurencję w walce o
posiłek, nic więcej.
-Ale
nie martw się, Ray, kiedyś ktoś na pewno się za tobą obejrzy –
dodał męski głos. - Masz potencjał.
Margarita
oderwała wzrok od budynków i ludzi, wcale nie zaskoczona, że
ktoś się nimi w końcu zainteresował. Po ostatnich przeżyciach
mało co potrafiło ją zdziwić, więc miała tylko nadzieję, że
ten ktoś - kto najwidoczniej zna Raya - nie sprawi im żadnych
nieprzyjemności.
W
następnej chwili zorientowała się, że ten mężczyzna stoi tuż
przed nią. Cofnęła się nieznacznie, spoglądając na niego.
Wampir był o wiele od niej wyższy, ale to nie było trudne ze względu na jej wzrost. Miał postrzępione i długie do ramion czarne włosy i
gęste brwi tego samego koloru. Na jego ramionach spoczywała
niedbale założona, skórzana kurtka. Uśmiechnął się lewym
kącikiem ust i oparł łokieć o ścianę budynku poczty tuż obok
ulicy na której stali, tym samym zastawiając im dalszą
drogę.
-Co
przyciągnęło taką ślicznotkę do stolicy? - zapytał głosem z
silnym akcentem, lekceważąc chwilowo Edwarda i Raya. - A co gorsza,
w takim towarzystwie?
Nachylił
się do niej, wciągając nosem jej zapach, ale ona natychmiast
położyła ręce na jego klatce piersiowej, odpychając go od
siebie. Zmarszczyła nos, gdy dotarł do niej zapach ludzkiej krwi,
którym wampir był przesiąknięty. Wtedy tuż przed Ritą
pojawił się Ray, zasłaniając ją sobą i uniemożliwiając mu ponowne zbliżenie się do niej.
-Nie
pozwalaj sobie – warknął do niego.
Simon uśmiechnął się pod nosem, maskując zdziwienie. Uniósł lekko brwi i powoli przeniósł wzrok z Raya na Margaritę i z powrotem.
Margarita
poczuła lekki dreszcz i wzdrygnęła się, gdy znane ciepło
wypełniło jej oczy. Zamrugała, broniąc się przed uaktywnieniem
się jej daru. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy nie poprawiła
w ogóle swoich zdolności. Jednak, pamiętając przykrą
sytuację z początku jej znajomości z Cullenami, wcale tego nie
żałowała.
Edward
okrążył ich i stanął niedaleko obok mężczyny w czarnej kurtce,
odcinając mu drogę, którą mógłby uciec. Mężczyzna
założył ręce na piersi, oblizując wargi i cofnął się
nieznacznie, nie spuszczając oczu z całej trójki.
-Jeśli
zadaliście sobie trud, by mnie odszukać, to chyba dobrze wiecie, że
nie zdołalibyście mnie powstrzymać – powiedział – skąd takie
wrogie nastawienie, mój stary druhu? Myślałem, że
rozeszliśmy się w pokoju.
-W
pokoju, Simon? - powtórzył Ray niedowierzająco. - Wszyscy chcieliśmy,
żebyś został! Uparłeś się i przestałeś nas słuchać!
-To
on
jest tym Simonem?
- zdziwiła się Rita. Zerknęła na Edwarda, który potwierdził jej obawy, kiwając głową.
-A ja
chciałem, żebyście opuścili zamek razem ze mną! - zdenerwował się Simon. Skrzywił się na wspomnienie dawnej kłótni i zagryzł
zęby. - I co? Dopiero teraz odkryłeś, że miałem rację?
-To
nie czas ani miejsce na wspominanie dawnych czasów. - Edward
spojrzał wyczekująco na Raya. - Przyszliśmy tu z innych powodów.
Simon przekrzywił lekko głowę zerkając na Edwarda, ale z
powrotem zwrócił się do Raya.
-Co to
za jeden?
-To
długa historia – powiedziała szybko Rita, rzucając Edwardowi
znaczące spojrzenie. - Ale to teraz nie ma znaczenia.
-Wręcz
przeciwnie. - Simon pokręcił głową. - Byłem ostatnio tu i tam...
rozmawiałem z moimi znajomymi. Wszyscy sądzą, że Dracula słabnie
– zniżył ton głosu. – Moim zdaniem, coś wymyka mu się spod
kontroli i on dobrze o tym wie. Niedługo przekonają się o tym też inni.
-Wydawało
mi się, że to już cię nie interesuje. - Ray wyprostował się
nieznacznie, udając, że jego słowa nie zrobiły na nim wrażenia.
Margarita zerknęła na niego, a on odwzajemnił jej wylęknione
spojrzenie. - Czyżbym się mylił? Niedawno rozmawiałem z
Clarissą, wiesz? Nie wydaje mi się, żeby ona przestała...
Zanim
Margarita zdążyła to zauważyć, Simon zniknął z miejsca, w
którym stał i pojawił się tuż obok Raya, łapiąc go za
szyję, i przygwożdżając do ściany.
-Nie
wciągaj w to Clary! - wycedził przez zęby. - Myślisz, że jestem
ślepy? Przychodzisz tu z córką Draculi i chcesz mnie prosić
o pomoc?! Tak, wiem, że to ona! Każdy to wie, zamek jest pełen zdrajców!
Ray
położył swoje ręce na jego ramionach i przytrzymał się ich, gdy
Simon uniósł go kilka centymetrów nad ziemię. Edward
natychmiast znalazł się za nim, chcąc go odepchnąć, ale
czarnowłosy był szybszy. Znów zniknął i zmaterializował
się kilka metrów dalej, przy innej ścianie, w ciemnym zaułku
tuż obok.
-Przestań!
- krzyknęła Rita, ze strachem obserwując, jak palce Simona zaciskają się na szyi Raya. Tym razem nie zdołała się powstrzymać. Ciepło
wypełniło jej całe ciało, kumulując się w oczach i głowie.
Straciła nad sobą panowanie i przestała oddychać. Simon zerknął
na nią, zwabiony jej krzykiem i zastygł w miejscu. Rozluźnił
ręce, zanim jeszcze zdołała mu to rozkazać. Ray opadł na ziemię,
ale podniósł się natychmiast, zasłaniając dłońmi swoje
oczy. Edward najwyraźniej zdążył już wcześniej wyczytać w jej myślach, co
zaraz się stanie, bo stanął metr za nią, także z zamkniętymi
oczami.
Choć
Simon bronił się przed jej czarem jak jeszcze nikt inny, udało jej
się zmusić go do posłuszeństwa.
Jednak
tym razem to nie on był w niebezpieczeństwie – to Margarita
potrzebowała pomocy. Jeszcze nigdy nie pozwoliła sobie na tak dużo
i była przerażona. Spojrzała na swoje ręce, pokryte lekko
błyszczącą poświatą i rozkazała sobie przestać. Gdy to nie
podziałało, zaczęła panikować.
Ray
zbliżył się do niej powoli, zabierając dłonie ze swojej twarzy i
pozostawiając swoje oczy na działanie jej mocy. Walczyła ze sobą
i nie zahipnotyzowała go, choć to wydawało jej się teraz czymś
naturalnym. Straciła wolną wolę, a strach zaczął ją paraliżować.
-Nie
podchodź – powiedziała stalowym głosem, patrząc na niego
rozszerzonymi źrenicami. - Nie panuję nad tym, zrobię ci krzywdę.
Ray
podszedł jeszcze krok bliżej.
-Nic
mi nie jest – oznajmił i uśmiechnął się, choć uśmiech nie
dosięgnął jego przestraszonych oczu. - Simon nic mi już nie
zrobi. Jesteśmy bezpieczni.
Margarita
zamrugała szybko, analizując jego słowa. Ray jaśniał białym
światłem, które biło od jej oczu i ciała. Wydawało jej
się, że mówi z oddali, że od niej odchodzi. Nie miała
siły, by sprecyzować jak długo używa swojej mocy. Zaczęło się jej kręcić w głowie. Opadłaby na kolana, gdyby Ray nie
złapał jej w porę. Zamknęła powieki i oczy ją zapiekły. Jej
ręce zaczęły się trząść.
-Edward!
- zawołał Ray drżącym głosem. - Pomóż mi! Nie wiem, co
się dzieje! Rita, słyszysz mnie?!
Poczuła,
jak ręce Edwarda dotykają jej czoła.
-Obiecała,
że poćwiczy swój dar – powiedział zdenerwowany, skupiając się na jej chaotycznych myślach. - Wydaje
mi się, że to przemęczenie. Najwidoczniej nie panuje jeszcze nad
mocą.
-Więc musimy
znaleźć jakieś miejsce, żeby mogła odpocząć. - Ray wstał, biorąc
Ritę na ręce.
-Wszystko
ze mną w porządku – wychrypiała, czując jak się unosi, ale w głowie jej huczało.
Była na siebie wściekła za to co się stało, ale nie miała siły
nawet na to, by się na siebie denerwować. Zamiast tego, majacząc,
wdychała zapach Raya, a to od razu przyniosło jej na myśl zamkowe
ogrody. Znowu przed oczami ujrzała mnóstwo kwiatów,
drzew i roślin. Niemal słyszała wołanie swojego brata, gdy
wymykając się z zamku w nocy, bawili się w chowanego.
-Znam
takie miejsce. - Simon zbliżył się do nich, jedną ręką masując
sobie czoło. - Mogę was zabrać do mojego mieszkania.
-Nie
chcę od ciebie pomocy! - warknął na niego Ray. -
Zobacz, co zrobiłeś! To wszystko przez ciebie!
-Nie
mamy na to czasu – powiedział szybko Edward. - Ray, przecież nie znasz miasta, a on przeciwnie. Nie mamy wyboru.
Simon kiwnął głową i nie odezwał się, zagryzając wargi. Położył jedną rękę na ramieniu Edwarda, a drugą na plecach
Raya.
Sama chwila teleportacji bardzo przypominała zjazd z góry na dół. Dzięki temu, że tak naprawdę nie żyli, obyło się jednak bez mdłości.
Mieszkanie
Simona było dużo większe od tego, w którym przyjęła ich
Clarissa i o dziwo – bardzo czyste. Brązowych, lekko wyblakłych
ścian nie zdobiły żadne obrazy ani plakaty. Meble drewniane i
stare, były poukładane byle jak, i wyglądały na nieużywane.
Pomieszczenie bardziej przypominało chwilową kryjówkę niż
dom, ale to im w zupełności wystarczało. Ray położył Margaritę
na sofie i podsunął jej pod głowę poduszkę. Edward wyjrzał
przez okno, upewniając się czy aby na pewno są sami. Simon stał
niedaleko, oparty o ścianę i spoglądał na Margaritę.
-Potrafi
hipnotyzować? - zapytał. - Niezła jest.
Ray
obrzucił go gniewnym spojrzeniem. Machinalnie odgarnął do tyłu loki, które opadły mu na oczy i odetchnął głęboko, dodając sobie chwilę czasu na myślenie.
-Simon
– powiedział ostrożnie, nadal lekko zdenerwowany. - Wiesz, że nigdy nie
przychodziłbym do ciebie, gdyby to nie było coś pilnego.
-Potrzebujemy szybkiego transportu - dodał Edward. - Musimy odnaleźć pewnego człowieka...
Simon
prychnął nagle i zmaterializował się tuż przed nim.
-Szybkiego
transportu? - powtórzył i obrócił się w stronę
Raya. - Widzisz? A nie mówiłem? Świat w ogóle się nie zmienił. Właśnie
dlatego odszedłem z zamku. Żeby nie być jakimś środkiem transportu!
Znowu
zniknął i pojawił się na drugim końcu pokoju, przy niskich schodkach prowadzących do sypialni. Usiadł na nich i - obrzuciwszy ich wcześniej wrogim spojrzeniem - głowę schował pomiędzy kolanami. Ray westchnął cicho i
przyłożył palce do skroni. Było mu głupio, że przywołał Simon'owi tyle niemiłych wspomnień. Jednak był pewny, że im pomoże, choćby tylko ze względu na ich dawną przyjaźń. Potrzebny był mu jedynie czas do namysłu, więc postanowił dać mu go tyle, ile będzie trzeba.
Opadł na podłogę tuż obok sofy, na której leżała Margarita i zerknął na nią, zaciskając wargi. Zbladła już całkiem, pozbawiając się błyszczącej poświaty. Sięgnął dłonią do jej twarzy i delikatnie dotknął jej policzka, czekając, aż zareaguje. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy otworzyła oczy i zerknęła na niego, a kamień spadł mu z serca.
Opadł na podłogę tuż obok sofy, na której leżała Margarita i zerknął na nią, zaciskając wargi. Zbladła już całkiem, pozbawiając się błyszczącej poświaty. Sięgnął dłonią do jej twarzy i delikatnie dotknął jej policzka, czekając, aż zareaguje. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy otworzyła oczy i zerknęła na niego, a kamień spadł mu z serca.
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńCóż mkniesz jak szczała dodając nowe rozdziały!
Oby tak dalje!
Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku!
Paulla K
Rozdział megaaaa zarąbisty <3 Bardzo mi się spodobał <3
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo, bardzo fajny wręcz cudowny !!:D
ale niestety czuję niedosyt i to bardzo duży;..!!!!!! A wiesz dlaczego.....??????????????????????? chcę więcej po prostu. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wielkie dzięki za wspaniały rozdział!!!!!!!!!!!!!! Czekam już na kolejny:)
pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny:)
ps. Zapraszam NA NN http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
ps2. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGOO ROKUU:) !!!!!!!!!!!!
.365 szczęśliwych dni ,
52 cudownych weekendów,
12 wspaniałych miesięcy,
4 kolorowych pór roku,
spełnienia marzeń
w Nowym Roku!
Awww, w Simonie jest coś, co od razu mnie urzekło. No normalnie zakochałam się w postaci od pierwszego momentu i chyba tak łatwo mi nie przejdzie, dlatego po cichu liczę, że wampir zostanie na dłużej - i to niekoniecznie jako ich "szybki transport".
OdpowiedzUsuńHm, Margarita na każdym kroku mnie zadziwia. Pierwszy raz widzę wampira, który praktycznie mdleje, ale za to opieka Rayan'a była cudna. A rozmowa... Zapowiada się naprawdę ciekawie, chociaż kto wie, gdzie w tym wszystkim zabrniesz. Wiem jedynie, że Simon i Clarissa to byłaby naprawdę ciekawa para i po cichu liczę, że ta dwójka się jeszcze pojawi.
Na razie pozostaje mi jedynie czekać na więcej i na to, kiedy w końcu coś się wyjaśni. Cudny pomysł, cudne wykonanie... No i gratuluję dobicia do 40 rozdziału. Jeszcze tylko 10 i wyjdzie całkiem ładna sumka ;)
Pozdrawiam,
Nessa.
Hej, to znowu ja. Już pewnie masz dosyć. Chciałabym Cię zaprosić na rozdział nr 9!
OdpowiedzUsuńhttp://dorcasihuncwoci.blogspot.com/2014/01/rozdzia-9.html
Niedługo ogarnę bloga. ;* Informuj mnie !
OdpowiedzUsuńJa informuję o nn u mnie , bo czekałaś na niego czytałam w komie ;P
http://xlast-chancex.blogspot.com/2013/12/rozdzia-iii.html
Cud, miód i orzeszki ziemne! ^^ :D ;*
OdpowiedzUsuńhehe, fajniutki ten Simon, zgadzam się z Nessą XD Biedaczkowi skoczyło ciśnienie... Jak i Ricie. Czemu ona się nie kontroluje? Jej dar jest chyba zbyt potężny do ogarnięcia ;)
Rozdział świetny! ^^
Czekam na NN!
Niech wena bd z TobąXD
Buziaki ;*