Rozdział 39

Pod wieczór, kiedy na dworze znacznie się ochłodziło i pociemniało - Margarita, Ray i Edward wyruszyli w dalszą drogę. Rita chłonęła wyostrzonym w ciemności wzrokiem wszystkie widoki rozciągające się przed nią. W miarę poruszania się naprzód, mijali wzgórza, lasy i jeziora. Nie zatrzymywali się już wcale, z upływem czasu zbliżając się do celu.
Księżyc dodawał jej sił i czuła się o wiele lepiej niż za dnia. Dzięki krwi zwierząt miała dużo więcej pewności i poruszała się z większą lekkością. Starała się nie myśleć ani o swoim ojcu, ani o bracie i nie dopuszczała do siebie żadnych zmartwień. Na sumieniu ciążyli jej Cullenowie, których niechcący również wpakowała w kłopoty.
Miała nadzieję, że Alice nie dzieli się z Draculą wszystkimi informacjami, które uzyskuje z przekazywanych przez nią wizji. Simon Gray - któremu jako jednemu z nielicznych udało się opuścić zamek, nie dołączając do Draculi i nie wywołując przy tym jego gniewu – nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że ojciec Margarity wie, gdzie on teraz pomieszkuje.
Ray biegł tuż obok niej, więc w końcu i on zajął miejsce w jej głowie. Nie była po niczyjej stronie – nie chciała przyznać racji Persifie, ale nie mogła nie trzymać się na baczności. Bolały ją te podejrzenia i całym swoim duchem im zaprzeczała.
Choć dla kogoś tylko obserwującego całą ich relacje, mogła ona wydać się nienaturalna i na niczym nieoparta, ona wierzyła w jej prawdziwość i niewinność. Nie chciała przed sobą przyznawać, że może jeszcze jest zbyt młoda lub brakuje jej doświadczenia. Ray był od niej o wiele starszy i ufała mu. Czuła się przy nim bezpiecznie i w pewien bardzo prymitywny sposób ją do siebie przyciągał. I teraz, kiedy patrzyła na jego twarz, włosy i ciało w biegu – czuła się wielką szczęściarą.
Ray zerknął na nią i wyciągnął rękę przed siebie, wskazując na coś. Margarita spojrzała do przodu i ujrzała wzrastające przed jej oczami miasto. Zwolniła bieg, dostosowując się do chłopców i wciągnęła powietrze nosem. Dotarli do Madrytu. Od jakiegoś czasu nie musieli wcale się starać i zapomnieli o granicach. Stolica tętniła życiem, co przyciągało całe stada nieśmiertelnych. I choć mieli to na uwadze, bardziej skupili się na szybszym biegu. Była pewna, że przez drogę, którą wybrali, do tej pory przebiegło już kilkadziesiąt wampirów.
-Co teraz? - zapytała, zerkając z powrotem na miasto i lekko zwątpiła. - Mam nadzieję, że go gdzieś tam znajdziemy.
-Ja również – oznajmił Edward. - Ray błagam, powiedz, że Simon mieszka gdzieś tu blisko.
Brązowowłosy błądził wzrokiem między budynkami stolicy i w końcu zawiesił oko na centrum miasta.
-Na szczęście nie jesteśmy daleko – powiedział zadowolony i wskazał ręką jakiś punkt przed sobą. - Dobrze, że przybiegliśmy z tego kierunku, bo inaczej musielibyśmy okrążać te budynki po prawej. Wystarczy, że przejdziemy kilka ulic na wprost i nie będziemy zwracać na siebie większej uwagi, powinno się udać.
Edward przewrócił oczami, ale Ray udał, że tego nie widzi. Margarita westchnęła delikatnie.
Nie domyślała się, dlaczego pomiędzy tamtą dwójką istnieje to dziwne spięcie. Wcześniej miała wrażenie, że jej związek z Ray'em nie wpłynie zbytnio na relacje całej trójki. Wydawało jej się, że Edward będzie cieszył się jej szczęściem. Ona sama uznała podejrzenia Raya o jej uczucia dla Edwarda za bezpodstawne, więc nie podejrzewała, że rudowłosy mógłby wiązać z nią wcześniej jakiekolwiek plany. 
Ray z jakiś powodów nie opowiedział jej całej reakcji Edwarda na wieść o tym, co jest między nimi. Jednak irytujący był fakt, że Edward dowiedział się tego na własną rękę, czytając Ray'owi w myślach, co według Margarity było stanowczym przegięciem. Wiedział o nich, zanim jeszcze cokolwiek między sobą ustalili, a to nie było w porządku.
Edward wyruszył do przodu, idąc ścieżką, którą pewnie wytyczył w swojej głowie Ray.
-Idziemy w odstępach - zadecydował - będziemy mniej rzucać się w oczy. 
Ciemnowłosy podszedł kilka kroków do przodu, a potem zerknął na księżyc.
-To niedobrze, że jesteśmy tu w nocy, prawda? - zapytała go Rita. - Wszystkie wampiry wyszły na łowy. W nocy dzieją się same złe rzeczy.
Ray odwrócił się do niej, uśmiechając się zawadiacko. 
-W nocy nie dzieją się tylko złe rzeczy – oznajmił – wiesz, co mam na myśli?
Margarita spojrzała w jego ciemne oczy i zaśmiała się, rozumiejąc aluzję. Ray cofnął się z pagórka, na którym stał i stanął na przeciwko Rity. Przez moment się wahał, ale potem przyciągnął ją do siebie, przytulając mocno. Margarita wplotła ręce w jego włosy, gdy on objął ją w talii i starała się opanować ich drżenie. Gdyby tylko mogła się zarumienić, jej policzki zapłonęłyby ogniem.
***
Przed oczami zamajaczyły mu gwiazdy i kiedy tylko zrozumiał, co wydarzyło się przed chwilą - natychmiast je otworzył. Persifa siedziała tuż obok niego, ale była odwrócona przodem do lasu. Mahori podniósł się na łokciach i rozejrzał wokół. 
-Co się stało? - zapytał słabym głosem. Spojrzał na swoje ręce i ramiona. Rysy i pęknięcia, które pojawiły się, gdy Jane używała na nim swojej mocy, szybko się goiły. - Gdzie ona jest?
-Słyszałam już o nich wcześniej - odpowiedziała mu brązowowłosa, zanim się do niego odwróciła. - Mają pod sobą tylko kilka uzdolnionych, ale coraz więcej się do nich dołącza. O tej dziewczynce dowiedziałam się od wilkołaków.
-Jacy oni? 
-Nie wiem, kto to dokładnie. - Persifa przekręciła się w jego stronę, zaplatając swoje brązowe włosy za ucho i uśmiechnęła się nieśmiało. - Ale jestem pewna, że jeszcze niedawno należeli do rady Draculi, a jeden z nich jest uzdolniony. 
-Gdzie poszła ta dziewczynka? - zapytał Mahori ponownie. Przyjrzał się uważniej swojej towarzyszce i zauważył, że jej oczy nie błyszczą tak jak zwykle. - Persifo?
-Kiedy skupiła się na tobie, jakoś dałam radę ją ogłuszyć - powiedziała szybko, mrugając, a jej oczy powróciły do normalnego stanu. - A potem zabrałam cię stamtąd. I skoro już wróciłeś do siebie, powinniśmy wyruszyć w dalszą drogę. 
Mahori nagle uświadomił sobie coś i przyłożył obie ręce, zasłaniając swoją twarz. 
-Cudownie - oznajmił, opadając na plecy i zamykając oczy. - Więc teraz już nie możemy się okłamywać. Czemu ojciec nie powiedział nam, że jego słudzy się buntują? Gdybym to wiedział, nie zmuszałbym tamtej dziewczynki do uszanowania jego imienia. 
-Starałam się cię powstrzymać - zaśmiała się nagle Persifa. - Ale najwyraźniej ty potrzebujesz silniejszych argumentów.  
Mahori zerknął na nią spod przymkniętych powiek. 
-Martwiłaś się o mnie, prawda? - zapytał ją. 
Persfia zamilkła i lekko uniosła do góry jedną brew, jednak nie przestała się uśmiechać.
-Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy - oznajmiła - może powinieneś jeszcze sobie poleżeć. 
-Ale mnie uratowałaś - powiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej. Uśmiechnął się do niej. - Dziękuje. Gdyby nie ty, ta dziewczynka nie odpuściłaby mi tak łatwo.
-Gdybyś tam zginął, musiałabym się ostro tłumaczyć Draculi - powiedziała, zbliżając się do niego powoli. Mahori wstrzymał oddech i odchylił się lekko, nie wiedząc co Persifa zamierza zrobić.
-Nigdy nie uwierzę w tak głupią wymówkę - wymamrotał, obserwując ją uważnie. 
-Dlaczego nie? - wyszeptała, nachylając się nad jego uchem. - Przecież tego boję się najbardziej, prawda? Ukrywam się przed Draculą od setek lat.
-Chyba nie wychodzi ci to najlepiej, skoro jesteś tu teraz ze mną - odpowiedział jej. - Jestem jego synem, o czym zresztą sama nieustannie mi przypominasz. 
Persifa odsunęła się od niego i zastanowiła się przez chwilę. 
-Muszę dotrzeć do Aleksa - powiedziała w końcu. - Inaczej będzie źle. 
-I nadal nie powiesz mi nic ciekawszego? - zapytał, choć znał odpowiedź. - Ani słowa?
-Może innym razem. 

5 komentarzy:

  1. Rozdział tajemniczy, ale i wciągający...
    czyżby coś się kroiło między Persifą, a Mahorim ?
    Uuuuuuu :D
    Czekam na nowinki i nn :D
    Do napisania
    Kisielek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No genialne, po prostu genialne! Rita i Ray to idealna para, dlatego mam nadzieję, że zostawisz ich razem. Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę nie widzę jej z Edwardem czy coś w ten deseń. Chociaż kto wie, co wymyśliłaś. Może jeszcze wydarzy się coś... No nie wiem, wolę nie gdybać. Ważne, że jak na razie trzymasz poziom, a każdy kolejny rozdział jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Oby tak dalej.
    To, co dzieje się między Persifą a Mahorim, jest po prostu genialne. Syn Draculi i kobieta, która ma powody, żeby obawiać się jego ojca. Podoba mi się to, jak pozornie trzymają się na dystans; ich rozmowy mają w sobie coś powalającego, nie wspominając o uwagach Persify, która traktuje go chłodno - a w rzeczywistości na pewno się martwi.
    No cóż, czekam na kilka istotnych odpowiedzi, bo te wciąż się nie pojawiają. No i zobaczymy, co wydarzy się, kiedy w końcu znają Simona - jeśli oczywiście do spotkania dojdzie. A jeśli dodać do tego obecność Volturi...
    Weny, kochana.
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo, bardzo fajny,wręcz świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! !!!!! Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać. :) )Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
    ps.
    Zapraszam do mnie na bloga
    http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo fajny, genialny i tajemniczy!
    Z niecierpliwością czekam co się wydarzy dalej!
    Pozdrawiam i pijanego sykwestra życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boszzz, czytam to i czytam i nadal nie mogę się nadziwić twoim GENIUSZEM!!! Twój blodżek jest taaaaki cudowny!!!! Nie wyobrażam sobie już życia bez niego!<3 <3 <3 <3 <3
    Hoł hoł hoł, Persifa i Mahori zaczynają pomału ze sobą kręcić ^^ Słiiiiitaśnie! XD ;P ale czy Persifa nie jest dla niego ciuteńkę za stara...? X)
    No, mam nadzieję, że w NN w końcu bd spotkanie z Simonem :D Może wreszcie zaświeci się światełko w tunelu w poszukiwaniach Aleksandra? Oby!
    Oh, żal mi Edwarda... Taki sam całkiem chodzi, biedaczek :((
    No i co się dzieje z resztą Cullenów?
    Czekam na NN!
    Niech wena bd z Tobą!
    Buziaki!

    Ps. Przepraszam, kochana, że wpadam raz na 2 nocie, ale z czasem i netem u mnie krucho... Mam nadzieję, że mimo to się na mnie nie gniewasz? :* :* ;*
    Raz jeszcze:
    Gorące buziaczki :D

    OdpowiedzUsuń