Mahori
i Persifa podążali na południe Hiszpanii, korzystając ze starych
i poszarzałych map. W porównaniu do pozostałej trójki
towarzyszy, z którymi się rozdzielili, mieli przed sobą
jeszcze długą drogę.
-Przestań
– zdenerwował się Mahori. - Wybierasz najdłuższą drogę z
możliwych.
-Jest
bezpieczna – powtórzyła Persifa po raz kolejny. - Myślisz,
że jeśli przekroczymy granice, to nikt tego nie zauważy?
-Nie
widzę powodu, żeby...
-Zauważą
– podkreśliła – i wyślą za nami tropicieli. A wtedy cała
misja zakończy się fiaskiem. Tego właśnie chcesz?
-Oj,
daj spokój. - Mahori podwinął rękawy swojego swetra. - Te
wampiry są pewnie tak stare, że nawet nie czują własnego zapachu!
Nim
zorientował się, co powiedział, Persifa zdążyła już znacznie
się od niego oddalić. Kiedy biegł za nią, przeklinając swoje
wyczucie, starał się uzmysłowić sobie ile ona tak naprawdę może
mieć lat. Obliczenia dostarczyły mu jedynie zawrotów głowy,
więc szybko ich zaniechał.
Dogonił
ją, kiedy przebiegała obok ciemnej linii lasu, wyznaczającej
granicę dwóch klanów.
Mahori
westchnął głęboko, przyspieszając. Od kilku dni, odkąd opuściła
ich Rita, Ray i Edward, jakoś łatwiej było mu z nią rozmawiać.
Cieszył się z tego, że Persifa zaczęła częściej się do niego
odzywać, nawet jeśli rozmawiali tylko o podróży. Im dłużej
z nią przebywał, tym bardziej rozumiał wszystkie jej rozterki.
Domyślił się, że z powodu jego ogromnego podobieństwa do
Draculi, Persifa podświadomie trzyma się od niego na dystans.
Zauważył też, że bardzo łatwo było mu ją czymkolwiek urazić,
choć on sam nie robił tego specjalnie. Persifa miała bardzo
ciężkie poczucie humoru, prawdopodobnie z powodu swojego wieku.
-Przepraszam
– mruknął, zrównując się z nią w biegu. - Nie chciałem,
żeby to tak zabrzmiało...
-Dosyć
– przerwała mu Persifa. Nie lubił, gdy mówiła w ten
sposób – zbyt dorośle i stanowczo. - Nie musisz mnie za nic
przepraszać. Skupmy się na misji i...
Przerwała
nagle, zatrzymując się raptownie i odchylając w prawo, spychając
Mahori'ego razem ze sobą. Czarnowłosy wydał z siebie zduszony
okrzyk i zaskoczony runął na ziemię. Persifa, która wylądowała na nim, położyła mu dłoń na ustach, jeszcze zanim
zdążył się odezwać i patrząc na niego uważnie, powoli
pokręciła głową. Upadli w niski dołek tuż przed lasem, ale
przed światem zewnętrznym skutecznie zasłaniały ich gęste
krzaki. Mahori, podążając śladem Persify, wziął głęboki
wdech. Tam, gdzie leżeli, stykały się zapachy wielu wampirów,
ale kilka z nich było wyraźnie świeższych.
Mahori
delikatnie zabrał rękę Persify ze swojej twarzy.
-Nie
ma ich tu – szepnął bardzo cicho.
Brązowowłosa
nachyliła się nad nim i powoli zniżyła swoje usta do jego ucha.
-Pewnie już wiedzą, że tu jesteśmy – powiedziała.
-Więc
uciekajmy – oznajmił – zanim nas zobaczą. Jeśli się nie
ruszymy, wytropią nas bez przeszkód.
Persifa
zmarszczyła brwi, zastanawiając się chwilę.
-Za
późno na to – mruknęła – ty uciekaj, a ja ich
zatrzymam. Nie znają twojego zapachu, więc nie wiedzą, kim jesteś.
Mahori
przytrzymał ją, gdy chciała wstać.
-Nigdy
się na to nie zgodzę – powiedział, patrząc na nią uważnie. -
Zaprowadzą cię na zamek i postawią przed ojcem. Czy to nie przed
tym chronią cię wilkołaki? To ostatnie, czego teraz ci trzeba!
Persifa, zaskoczona jego słowami, spróbowała się od niego odsunąć.
-Może
i masz rację – odezwała się zdenerwowana, gdy jej wysiłki nie
poskutkowały. - Ale szczerzę wątpię, że gdziekolwiek mnie wyślą.
Znam mnóstwo wampirów, a jeszcze więcej zna mnie i
nie wierzę w to, że któryś z nich jest do mnie przychylnie
nastawiony.
Mahori
roześmiał się bez humoru.
-Tym
bardziej nigdzie cię nie puszczę.
Persifa
zmarszczyła brwi, zdenerwowana, ale przestała się szarpać. Nadal
na nim leżała i Mahori'emu do głowy przychodziły przeróżne
myśli. Persifa spojrzała w jego oczy i wpatrywała się w nie przez
chwilę.
-Chociaż
wiem, że jesteś jego synem – szepnęła cicho. - Nie mogę w to
uwierzyć.
-Co
masz na myśli? - zapytał.
-Dawno
temu – zaczęła – kiedy razem z Aleksem mu pomagałam, często o
tym rozmawialiśmy. Dracula był bardzo wrażliwy na tym punkcie, bał
się, że kiedyś go zabraknie nikt nie będzie mógł objąć
po nim władzy...
-A
co z wami? - przerwał jej Mahori. - Jesteś jednym z pierwszych
wampirów, przecież to on cię przemienił!
-To
nie ma znaczenia – powiedziała cicho. – W tobie kiedyś płynęła
krew, która wcześniej płynęła w nim. Jesteś jego dziedzicem.
Mahori
nie wiedział co jej odpowiedzieć. Nigdy nie myślał o sobie w ten
sposób, ale teraz jej słowa wydały mu się oczywiste.
-Dracula
jest nieśmiertelny – odezwał się w końcu. - Będzie panował
jeszcze wiele przez tysiącleci, jestem tego pewien.
Persifa,
korzystając z jego roztargnienia, odsunęła się od niego i
przykucnęła tuż obok.
-Jest
wiele rzeczy, na które Dracula nie ma wpływu – oznajmiła,
rozglądając się wokół siebie. - Tych, o których nie
wiem i tych, o których nie mogę mówić.
Mahori
podniósł się na łokciach i spojrzał na brązowowłosą.
-Co
masz na myśli?
Persifa zerknęła na niego, ale zaraz spuściła wzrok.
-Nie
mogę... - powiedziała słabo. Mahori przybliżył się do niej,
kładąc dłoń na jej policzku.
-Ci... - szepnął, uśmiechając się delikatnie. - Już nie chcę
wiedzieć.
Kiedy
przysunął się bliżej, ona przymknęła powieki. Mahori
nachylił się ku niej i sam zaczął zamkykać oczy, gdy podmuch
wiatru przyniósł im złe wieści. Persifa gwałtownie
wciągnęła powietrze i zerwała się na nogi, odwracając w stronę
zapachu.
-Cholera
– syknęła, łapiąc Mahori'ego za rękę i pomagając mu wstać.
- To wszystko przez ciebie!
-Miałem
nadzieję, że odbiegli dostatecznie daleko, żeby nas nie wyczuć –
usprawiedliwił się – dlatego nie chciałem, żebyśmy
gdziekolwiek biegli!
Persifa
puściła jego dłoń i odgarnęła włosy, które wiatr
nawiewał jej na twarz. Mahori westchnął głęboko, panikując.
Zdążył domyślić się, że jedyna szansa na zbliżenie się do
wampirzycy, minęła.
-Damy
radę uciec? - zapytał – zanim ktokolwiek tu przyjdzie.
Pobiegnijmy naokoło, do granic drugiego klanu, niech pomyślą, że
złapali nas tamci.
-Może
się udać – odezwał się kobiecy głos. - Ale uważajcie na
granice, są wąskie.
Mahori
zesztywniał, odwracając się w stronę, z której dobiegł
głos. Przed nimi stała mała dziewczynka, wampirzyca zatrzymana w
wieku kilkunastu lat. Miała blond włosy upięte w wysoki kok i
uśmiech na twarzy.
-Kim
jesteś? - zapytał Mahori, zastawiając sobą Persifę. - Co tu
robisz?
-Weszliście
na teren mojego Pana – powiedziała spokojnie, melodyjnym głosem.
-Kto
jest twoim Panem? - zapytała ostrożnie Persifa.
-Mój
Pan nie pracuje już dla Draculi – syknęła dziewczynka, a uśmiech
zniknął z jej twarzy. Spojrzała czerwonymi oczami na Mahori'ego i
zmarszczyła brwi. - I nie musi nikomu się przedstawiać.
-Ach
tak? - zdenerwował się Mahori, nagle czując się urażony. Nie
podobała mu się ta dziewczynka.
-Tak
– zgodziła się blondynka. - I kiedyś to Dracula będzie mu się
kłaniał.
Mahori
wydał zduszony okrzyk, nie spodziewając się takich słów.
-Dosyć!
- krzyknął – jakim prawem obrażasz swojego Pana? Wiesz, kim
jestem?
Mała
dziewczynka uśmiechnęła się i kiwnęła głową, teatralnie
dygając. Persifa nagle położyła rękę na jego ramieniu, domyślając się kim ona jest. Mahori
spojrzał na nią zdziwiony.
-Rozstańmy
się w pokoju – powiedziała Persifa, jak na nią zbyt spokojnie.
-O
czym ty mówisz? - zdenerwował się Mahori. - Ona właśnie
obraziła mojego ojca!
Persifa
zacisnęła dłoń na jego ramieniu.
-Mahori
– oznajmiła stanowczo. - Musimy iść.
-Nigdzie
nie idę – powiedział, zerkając na nią. - Dopóki ona...
Kiedy
odwrócił się z powrotem do blondynki, ona stała tuż przed
nim. Drgnął, zaskoczony i odsunął się nieznacznie. A potem jeszcze raz
spojrzał w jej czerwone i błyszczące oczy, a dziewczynka uśmiechnęła się do
niego. jednak jej uśmiech tym razem nie dosięgnął oczu. Mahori nagle poczuł jak traci całe powietrze ze swoich płuc i
zachłysnął się nim, czując tępy ucisk w gardle. Wydał z siebie
zduszony okrzyk i upadł na kolana. Poczuł ból tak mocny, że
wspomnienie przemiany wydało mu się śmieszne. Ucisk zaczął promieniować na całe ciało, a Mahori zaczął się trząść. Nie mógł powstrzymywać swojego ciała i zacisnął ręce na swojej głowie. Nie wiedział czy krzyczy tylko w swoich myślach, czy robi to też na głos. Półprzytomny
usłyszał krzyk Persify, wołającej jego imię i cichy głos blond dziewczynki.
-Mam
na imię Jane.
Południe Hiszpanii Mmmm!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, super się czytało!
Jak jest Jena to są we Włoszech u Aro.
OdpowiedzUsuńRozdział Bardzo mi się spodobał !!!!!!!Rozdział bardzo, bardzo fajny wręcz cudowny !!
JA po prostu KOCHAM TO CO PISZESZ:) Z niecierpliwością czekam na kolejny:) i
Nic dodać nic ująć!!!!Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko!
ps: Zapraszam do mnie na bloga może ci się spodoba:)
http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
Pozdrawiam gorąco:)*Niech wena będzie z TOBĄ!
Wybacz, że dopiero teraz, ale już wszystko nadrabiam. Cholera, uwielbiam kiedy Mahori próbuje zarywać do Persify. Sądzę, że mogłaby wyjść z nich piekielnie ciekawa para, bo to dwa tak różne charaktery...
OdpowiedzUsuńAch, kochana, dopiero zaczynam pojmować cały główny sens tej historii! Czy ja rozumiem, czy Volturi dopiero dążą do Aro - albo przynajmniej do pozbycia się Draculi? O ile dobrze zrozumiałam, to nie Włochy, tak jak przewidziała Asia. Oni po prostu trafili na Volturi w Hiszpanii - a to jak nic równa się kłopotom, tego jestem pewna. Fakt, że Jane już ich zaatakowała, jedynie dodaje wszystkiemu smaczek i sprawia, że tym bardziej niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Jakoś nie mam wątpliwości co do tego, że będzie równie genialny, więc będę wdzięczna, jeśli pojawi się szybo ;3
Pozdrawiam
Nessa.
Ps. zapraszam na miniaturkę http://mojeminiaturkihp.blogspot.com/2013/12/april.html
OdpowiedzUsuń