Rozdział 2

Po dwóch dniach oczekiwania, nagle w domu zrobiło się znacznie ciszej. Na górze, przy łóżkach przybyłych zmianę miała Rosalie i natychmiast zawołała pozostałych. Edward pojawił się na górze jako ostatni i kiedy przekroczył próg pokoju trochę zakręciło mu się w głowie od ostrego zapachu krwi. Od razu zauważył, że wybudził się chłopak. Zaskoczyło go to trochę, bo to dziewczyna była ugryziona jako pierwsza. Starał się jak mógł, ale myśli chłopaka były teraz zbyt zagmatwane, by cokolwiek mógł z nich zrozumieć.
Carlisle odezwał się bardzo spokojnym głosem, starając się nie przestraszyć chłopaka.
-Witaj, nazywam się Carlisle Cullen, a to moja rodzina – wskazał delikatnym ruchem ręki na zgromadzonych w pokoju.
Chłopak wyprostował się bardzo szybko. Dopiero teraz było widać jak naprawdę wygląda. Miał kruczoczarne włosy, gęste i zmierzwione. Był wysoki, a pod koszulką widać było zarysowane mięśnie. Jego wzrok błądził po całym pokoju i zatrzymywał się na każdym z Cullenów. A jego oczy...
-Są całkiem białe...-wyszeptała Rose ze zdziwieniem. Rzeczywiście -  tęczówki chłopaka były śnieżnobiałe z czarną obwódką. Każdy był lekko zbity z tropu i trochę zagubiony. Taki przypadek spotykali po raz pierwszy.
Wszystko szło jak z płatka, doktor starał się jak najprościej i delikatniej wyjaśniać nowo narodzonemu kim się stał i dlaczego.
Wtedy chłopak zorientował się, że od kilku sekund stoi w jednym miejscu, więc obrócił gwałtownie głowę i zauważył swoją towarzyszkę, która chociaż już nie krzyczała, i nie ruszała się z bólu, to jednak wciąż wyglądała na martwą. Jego oczy otworzyły się szeroko, bardzo szybko doskoczył do łóżka dziewczyny i zaczął nią potrząsać. Nim Edward zdążył do niego dobiec, dziewczyna otworzyła oczy. Jej serce przegrało walkę z jadem. Zerwała się i przez chwilę stała nie ruchomo, nie mogąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
Była przepiękna, jej włosy wzmocniły się i delikatnymi lokami opadały jej aż do bioder. Miała duże oczy okolone długimi rzęsami. Blada skóra kontrastowała z kolorem włosów i z pełnymi czerwonymi ustami. Jej lekko zadarty nosek i delikatnie wygięte uszy sprawiały, że jej uroda była trochę elfia. Tęczówki dziewczyny miały tę samą jasną barwę co chłopaka.
Esme była nieco zaskoczona rozwojem akcji, ale nie chcąc by sprawy potoczyły się nie zgodnie z planem i aby nie doszło do niczego złego, postanowiła jakoś temu zaradzić.
-Spokojnie – powiedziała łagodnie i założyła kosmyk włosów za ucho. – Jesteście w bezpiecznym miejscu. Nic wam tu nie grozi.
Nowo narodzeni spojrzeli na kobietę jednocześnie. Edward starał się z całych sił zebrać z ich myśli jakieś przydatne informacje, ale w ogóle mu się to nie udawało.
-Wiemy, że ta cała sytuacja może być dla was bardzo niepokojąca – kontynuowała – ale to całkiem normalne. Kilka dni temu Carlisle – wskazała na męża - znalazł was całych zakrwawionych i pobitych. Przyniósł was tutaj i zmienił w wampiry.
Chłopiec i dziewczyna spojrzeli na siebie z przerażeniem w oczach starając się wszystko sobie przekalkulować.
-Każdy z tutaj obecnych jest wampirem - wyjaśniał Carlisle i posłał żonie wdzięczne spojrzenie. – Ale my żyjemy inaczej. Nie zabijamy ludzi, żywimy się wyłącznie krwią zwierzęcą.
Dziewczyna spoglądała na Cullenów z zainteresowaniem, cały czas odczuwała niemiłosierne palenie w gardle. Z drugiej strony do wszystkich jej zmysłów docierało teraz mnóstwo innych bodźców i nie miała pojęcia, na czym powinna się skupić.
Chłopak patrzył ze strachem na swoje dłonie i ciało, było takie silne i blade. Ręce miał gładkie, a kiedy przejechał palcami po włosach wyczuł zmianę w ich strukturze. Widział teraz tak dużo różnych rzeczy. Patrzył także na swoją siostrę, ciesząc się, że nie został sam. Nie wiedział jeszcze za bardzo co teraz z nimi będzie i co gorsza nie mógł sobie za nic przypomnieć czegokolwiek sprzed przemiany, ale i tak zrobiło mu się lżej, gdy uświadomił sobie, że ma ją blisko siebie.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i pomimo dostarczenia powietrza do organizmu nie poczuła ulgi. Spróbowała przez chwilę nie oddychać i wcale nie odczuła potrzeby zaczerpnięcia powietrza.
-Mam na imię Margarita – powiedziała melodyjnym głosem i przyłapała się na tym, że przez chwilę sama się nim zachwyciła. Poczuła w sobie wielką energię, miała ochotę biegać i skakać.
Rosalie ucieszyła się z rozwoju akcji. Bała się, że przybyli uciekną ze strachem i nigdy już ich nie zobaczy. Była bardzo ciekawa ich historii.
-To jest Edward, Rosalie, Emmett i Esme – wskazywał po kolei doktor. – A ja mam na imię Carlisle.
Margarita spróbowała się uśmiechnąć, spojrzała na brata i ponownie się odezwała.
-To jest mój brat bliźniak, Mahori.
-Skąd przybyliście? Jak znaleźliście się w lesie? - zapytał w końcu Emmett czując, że już dłużej nie wytrzyma w niewiedzy. Zignorował karcące spojrzenie Esme.
-Byliśmy w lesie?- zdziwił się Mahori. To były jego pierwsze słowa po przemianie. Zaskoczył siebie samego swoim głębokim tonem głosu. Z całych sił usiłował przypomnieć sobie cokolwiek. Nic z tego, im bardziej się starał, tym większą pustkę miał w głowie. Spojrzał przelękniony na swoją siostrę szukając u niej wsparcia. Ta popatrzyła na niego smutno.
-Ja też nie wiem o czym mowa – przyznała Rita. – Pamiętam tylko, że bolało.
Esme współczuła tej dwójce całym sercem, zapragnęła przytulić ich i przekonać, że wszystko będzie dobrze.
Carlisle cały czas gorączkowo rozmyślał o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej. Nie wymyślił jednak niczego sensownego, więc powrócił do rozmowy.
-Na razie zatrzymacie się u nas – powiedział spokojnie - miejmy nadzieję, że w ciągu najbliższych dni pamięć wam powróci.
Mahori zamyślił się przez chwilę. Na kilka dni...a co dalej? Gdzie się podzieją jeśli nic sobie nie przypomną?
-Możecie zostać z nami tak długo, jak tylko będziecie tego potrzebować – powiedział z przekonaniem Edward.
Na zdziwienie przybyłych odpowiedziała Rosalie.
-Edward potrafi czytać w myślach, czasami zdarzają się takie przypadki. Może i u was się pojawią?- uśmiechnęła się.
-To przychodzi z czasem - wyjaśnił Carlisle. - Chodzi o to, że niektóre cechy z poprzedniego życia, które były całkiem dobrze rozwinięte, jeszcze bardziej się wykształcają.
-Zastanawia mnie barwa waszych tęczówek – odezwał się Edward. – Każdy nowo narodzony, którego kiedykolwiek spotkałem miał czerwone oczy.
Rodzeństwo popatrzyło po sobie. Oni też nie wiedzieli, skąd to się wzięło.
Esme ucieszył fakt, iż ta dwójka będzie u nich mieszkać przez jakiś czas. Pomyślała nawet przez chwilę o tym, co by było gdyby zamieszkali z nimi na stałe. 
Emmett za to myślał już o czymś zupełnie innym, przyjemniejszym. Nie lubił się martwić ani na coś czekać. Wolał dostawać wszystko od razu, bez problemów.
-Musicie zapolować - oznajmił wesoło i widząc ich miny zaśmiał się.  - Nie martwcie się, nauczę was wszystkiego.
-To prawda, na pewno nieźle drapie was w gardłach – uśmiechnęła się Rosalie, a rodzeństwo jej przytaknęło.
-Najważniejsze byście teraz nie rzucali się w oczy żadnym ludziom. To mogłoby się źle skończyć – oznajmił Carlisle.
Margarita wciąż oszołomiona skinęła głową na znak, że się z nim zgadza. Nadal nie mogła pojąć tego, co się stało. Była wampirzycą. Nie musiała już jeść i spać, już nigdy nie będzie się męczyć i nie zabraknie jej powietrza. Cała ta nagła zmiana wydawała się jej w równym stopniu przerażająca i ekscytująca.
Mahori odebrał to wszystko z o wiele większym dystansem. Tak naprawdę, to trochę się tego wszystkiego bał. Ale wiedział, że trafił na dobre wampiry, wyczuwał to. Na razie jego największym zmartwieniem powinno być ugaszenie pragnienia.

Rozdział 1

Carlisle Cullen był wampirem już od bardzo wielu lat. Przez cały ten czas czuł się winny i właśnie dlatego podjął pracę jako lekarz. By żyć dalej w przekonaniu, że choć trochę zadośćuczyni. W ciągu tego czasu zdobył ogromne doświadczenie lekarskie, nigdy nie ugiął się pod chęcią spróbowania ludzkiej krwi i uratował życie najpiękniejszej kobiecie, jaką kiedykolwiek widział, a ta została jego żoną. Niektórzy uważają, że samokontrola to jego dar, a inni mówią, że to kwestia praktyki. Na pewno pomaga mu w tym fakt, że nigdy nie wypił ludzkiej krwi i nie znał jej smaku.
Doktor wracał właśnie z nocnego dyżuru, mając w głowie już tylko wypoczynek z żoną. To była ciężka noc, która mimo wszystko zakończyła się całkiem dobrze. Zauważył, że z czasem coraz bardziej przywiązywał się do swoich pacjentów, ciągle myśląc o tym, jak pomóc wszystkim i czując, że nie wykorzystuje swoich możliwości.
Słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu, sprawiając, że śnieg otulający całe miasteczko Forks błyszczał. Tak samo mieniła się blada skóra doktora. 
Niecałe pół roku temu odbył się ślub jego nowej przybranej córki – Rosalie. Uśmiechnął się na wspomnienie tej uroczystości i poczuł się trochę starszy niż zwykle. Cieszył się, że Rose odnalazła szczęście po tym, co ją spotkało. Na początku sceptycznie odniósł się do pomysłu przemienienia Emmetta, bardzo chciał by to Edward się z nią związał. Dopiero kilka dni później odkrył, że to ten wielki osiłek jest miłością jej życia.
Z drugiej strony wciąż zamartwiał się o chłopaka, którego pierwszego przemienił. Edward dwa lata temu powrócił z sześcioletniego życia na własną rękę. Obawiał się, że spożywanie krwi zwierząt kiedyś znowu mu się znudzi i opuści go po raz drugi...
Rozmyślania Carlisle'a nagle przerwał bardzo nieprzyjemny odgłos dochodzący z niedaleka. Zatrzymał gwałtownie samochód i wziął głęboki wdech. Wiedział już skąd dobiega hałas. Wysiadł z auta i pobiegł za bardzo mocnym zapachem ludzkiej krwi. Kręte ścieżki w ułamku sekundy doprowadziły go do celu. Ilość krwi z pierwszej chwili lekko otumaniła Carlisle'a, ale szybko oprzytomniał. Na ziemi leżało dwoje ludzi, wyglądali na bardzo młodych, leżeli w dziwnych pozach, cali pobici i zakrwawieni. Doktor był bardzo mocno zdziwiony, przez kilka sekund zastanawiał się czy to mu się czasem nie wydaje. Nigdzie nie było samochodu wbitego w drzewo, helikopter nie leżał roztrzaskany, a na żadnym drzewie nie wisiały poplątane spadochrony. Wcześniej nie słyszał żadnych krzyków, kłótni ani niczego podobnego. Przez chwilę zastanawiał się, co powinien zrobić, słyszał ich ledwo bijące serca, wiedział jak z nimi źle. W końcu dał spokój rozmyślaniom i jak najdelikatniej mógł uniósł ich oboje. Skierował się w stronę domu i myślami przekazywał Edwardowi instrukcje. Przede wszystkim trzeba odizolować Emmetta, który nie poradzi sobie z pragnieniem. Należy przygotować dwa łóżka i za chwilę spotkać się w salonie.
-Esme, weź ode mnie tę dziewczynę. - Carlisle dobiegł na miejsce i chciał jak najszybciej pomóc. - Ona ma dużo większe rany, jest słabsza.
Kobieta bardzo delikatnie odebrała ją od niego i szybko pobiegła na górę. Ułożyła ją na uprzednio przygotowanym łóżku i przyglądała się jej przez chwilę. Była młodziutka, na oko nie więcej niż siedemnaście lat, miała długie do pasa grube czarne włosy i szczupłą sylwetkę. Jej ubranie było w paru miejscach poszarpane i postrzępione. Twarz i ręce miała porozcinane i spuchnięte.
-Wiesz co im się stało? - Rosalie weszła do pokoju nie oddychając. - Wygląda to bardzo źle.
-Chciałbym wiedzieć co się wydarzyło – odpowiedział Carlisle kładąc chłopaka na łóżku obok. - Nic nie znalazłem na miejscu, a nawet jeśli było czuć jakiś zapach, to woń krwi wszystko tuszowała. To najprawdopodobniej jest rodzeństwo, są bardzo do siebie podobni.
Pochylił się nad czarnowłosą dziewczyną badając ogrom ran na jej ciele.
-Co masz zamiar zrobić? - zapytała zatroskana Esme.
Wtedy w pokoju zjawił się czytający w myślach Edward.
-Carlisle myśli nad przemienieniem ich – powiedział wzburzony.
-Uważam, że to dobry pomysł – oznajmił spokojnie doktor. – Esme, Rose, macie coś przeciwko?
Kobiety pokiwały przecząco głowami.
-Według mnie postąpimy słusznie – odezwała się cicho Rosalie. – Ja przed przemianą też wyglądałam podobnie.
Rose skrzywiła się na samo wspomnienie swoich przeżyć. Esme spojrzała czule na chłopca i dziewczynę upapranych we krwi i upewniła się co do swojej decyzji.
-Mam nadzieję, że zechcą potem z nami na trochę zostać – uśmiechnęła się delikatnie. – I wniosą dużo radości do naszego domu.
Carlisle spojrzał na swojego syna szukając w jego oczach zapewnienia, że postąpi dobrze.
Edward zerknął jeszcze raz na zmasakrowanych nastolatków i kiwnął głową, nie chciał mieć na sumieniu ich śmierci.
Carlisle wbił swoje zęby w szyję dziewczyny wpuszczając sporą dawkę jadu. Czarnowłosa od razu szeroko otworzyła oczy i przeraźliwie krzyknęła. Zaraz potem zaczęła się trząść. Carlisle szybko pojawił się przy szyi chłopaka i jego też ugryzł.
-Chcę, żeby obudzili się w tym samym czasie - wyjaśnił. Był przygnębiony, choć wiedział, że prawdopodobnie uratował im życie, ale nigdy nie lubił pozbawiać kogoś śmiertelności.
Doktor odsunął się od łóżek, na których wili się z bólu przybyli i odwrócił się do pozostałych.
-Tacy młodzi...- odezwała się Esme kręcąc głową z rezygnacją. - Edward, Carlisle, musicie dopilnować żebyśmy nie mieli gości.
Mężczyźni kiwnęli głowami, a Esme zwróciła się do Rose.
-Przynieś miskę z wodą i trochę ręczników. Otrzemy im twarze, ręce i nogi, żeby się się siebie nie przestraszyli za kilka dni.
-Wydaje mi się, że nawet jak będą czyści to się przestraszą - wtrącił Edward, ale nie kontynuował, gdy zauważył minę Carlisle'a.
Kilkanaście minut później w domu pojawił się Emmett, po krótkim wyjaśnieniu sytuacji i obejrzeniu bohaterów opowieści wszyscy zgromadzili się w salonie. Carlisle jako głowa rodziny odezwał się pierwszy.
-Ta sytuacja jest dla nas wszystkich dziwna i niezrozumiała - powiedział spoglądając na swoją rodzinę. - Kiedy się obudzą będą potrzebować wyjaśnień. Na pewno będą oszołomieni, ale mam nadzieję, że dobrze to przyjmą.
-Jak tylko przestaną odczuwać ból i zaczną myśleć trzeźwo, to musisz wyczytać z ich myśli co się im przytrafiło, Edwardzie. Jestem pewna, że to ułatwi nam porozumienie z nimi - oznajmiła Esme.
-Mamy jakieś dwa dni na przygotowanie jakiegoś super wyjaśnienia – powiedział Emmett. - Na początku wcale nie będą wiedzieć co zrobić, musimy do nich jakoś trafić.
Rosalie spojrzała na Carlisle'a i zmarszczyła nos.
-A co z wilkami? Ten ich przywódca czy ktoś tam nie będzie ucieszony, że przemieniłeś kolejną dwójkę.
-Nie wiemy czy oni są stąd, więc wytłumaczymy wilkom co się stało, a oni może wyjaśnią nam kim jest ta dwójka - wtrącił Edward.
Carlisle kiwnął głową, zgadzając się ze swoim synem i razem z Esme wyszli z domu.
Po kilku chwilach spędzonych w nasłuchiwaniu jęków gości i bicia ich serc, odezwał się Emmett.
-Hej Edward, widziałeś tę dziewczynę? Ładna, co?