Rozdział 44

Ten rozdział jest dłuższy niż zwykle, ale chciałam wszystko poukładać. Zwłaszcza teraz, gdy po tym odcinku całość będzie się znów mieszać.  
Chcę także zapewnić was, że odcinki będą się pojawiać mniej więcej raz na tydzień, ale na pewno będą. Przepraszam za tę przerwę od stycznia ale, ku mojemu rozczarowaniu, wydarzyło się kilka mniej i bardziej przyjemnych rzeczy. 
______________________
Marina and The Diamonds - Buy The Stars (puszczajcie od nowa, jeśli się skończy) 

Klatka schodowa kamienicy była w całości wyłożona szarymi płytkami. Stopnie zakurzone i zimne, a jedyne oświetlenie dawały promienie słoneczne wpadające tam przez otwarte drzwi. Madryt budził się do życia, a słońce było już ostre i niebezpieczne dla wampirów. Na szczęście mieszkanie Simona znajdowało się daleko na południu miasta, przy terenach leśnych.
Biegli przez chwilę, aby zagłębić się w gęstwinę. Margarita poczuła ulgę, gdy zakryła ciało przed słońcem. Ray złapał ją za rękę i zwolnili, by kilka sekund później iść obok siebie marszem.
Nie odzywali się w ogóle, ale oboje wiedzieli, że mieli między sobą kilka rzeczy do wyjaśnienia. Margarita zerknęła przez ramię na Raya, a potem na ich splecione ręce. Nigdy nie lubiła się nad sobą rozklejać, ale ostatnie dwadzieścia cztery godziny to nie był dla niej najlepszy czas. Było jej wstyd, że nie zapanowała nad swoim darem i dała się tak łatwo rozzłościć. Miała do siebie za złe to, co teraz dzieje się na zamku. Piekło ją sumienie, gdy myślała o Mahorim i Cullenach, czuła się winna jak jeszcze nigdy. Nienawidziła siebie w takich momentach i ten fakt boleśnie przypominał jej, że jednak jest córką swojego ojca.
-Zatrzymajmy się – powiedział Ray. - Nie ma sensu iść dalej, nie oddalajmy się zbytnio.
-W porządku – mruknęła. Rozejrzała się i obadała wzrokiem skrawek lasu. Mech i niskie krzewy pokrywała rosa, a liściaste drzewa broniły ich przed słońcem. Ray przeszedł kilka kroków dalej i usiadł pod jednym z grubych konarów i gestem ręki wskazał jej miejsce obok siebie. Margarita uśmiechnęła się z całych sił, ale jego uśmiech dodał jej jeszcze więcej zmartwień. Miała wrażenie, że los robi sobie z niej żarty. Dlaczego ktoś zesłał jej Raya akurat w tym momencie jej życia, teraz, gdy sama nie wiedziała jeszcze, czy wszystko będzie dobrze? Brunet był dla niej idealny pod każdym względem i nie mogła uwierzyć w to, że on może do niej coś czuć. Pamiętała, co powiedziała jej Persifa w dniu, w którym dodali ją do ich grupy. Ostrzegła ją, że intencje Raya są bardzo śmiałe i kazała jej pamiętać, do czego mogę zniżyć się wampiry, walcząc o uwagę Draculi. Margarita wielokrotnie widziała, jaki wpływ ma jej ojciec na innych. Swoim urokiem oczarowuje ich z taką łatwością; hipnotyzuje ich swoją władzą i wiecznością.
Jednak teraz Margarita nie mogła o tym myśleć, nie chciała. Ray uratował jej życie, gdy jeszcze nie była wampirem i zawsze będzie o tym pamiętać. Nie zrobił tego by zaimponować Draculi, na pewno nie. Czuła, że robił to tylko dla niej, widziała strach w jego oczach. Tych czerwonych i błyszczących, które teraz uważnie jej się przyglądały.
-Wróć do mnie – roześmiał się Ray.
-Wracam – zaśmiała się delikatnie i przysiadła obok niego, opierając się o chropowatą korę drzewa. Czuła bijące od Raya ciepło i na chwilę zapomniała o prześladujących ją myślach. - Byłam w domu.
Brunet przesunął się delikatnie, by mieć ją przed sobą. Dokładnie tak jak sprzed kilku dni, w hotelu, gdy czekali na Edwarda.
-Musimy porozmawiać – powiedział, odgarnął loki, które spadały mu na czoło i spojrzał na Margaritę. Ta poprawiła się nieznacznie i odwzajemiła jego spojrzenie.
-Tak – zgodziła się – to chyba dobra okazja, mamy trochę czasu zanim chłopcy wrócą z Clarissą.
-To co na początek? - zapytał Ray, czując, że nie potrafi zacząć tej rozmowy. Nie krępowała go sama obecność Margarity, czuł się przy niej swobodnie. Był szczęśliwy i w tamtej chwili nie martwił się o siebie.
Rita w pewnych sytuacjach miała zwyczaj przybierania maski. Musiał się wtedy wysilić, żeby odwrócić jej uwagę od problemów. Ich obecna sytuacja mu tego nie ułatwiała. Był zdenerwowany na cały świat za to, że tak skutecznie nie pozwala mu się do niej zbliżyć. Zanim Dracula wysłał ich na misję, chciał zrobić jeszcze tyle rzeczy – wyobrażał sobie, że kiedyś zagada do Margarity i zaproponuje jej spacer. Miał nadzieję, że się zgodzi i, że po pewnym czasie, wymykaliby się tak co noc. Polowaliby i zwiedzali miasta, a ona powoli by się w nim zakochała. Od czasu wyjazdu z Ameryki - po tym, jak uratował rodzeństwo przed wampirami Draculi – nie mógł przestać o niej myśleć.
Rzeczywistość była trochę inna – choć nie gorsza pod pewnymi względami. Do tej pory udało mu się wyznać, to co do niej czuje prawie w całości i skraść jej kilka pocałunków. To były zarazem najlepsze i najbardziej przerażające chwile jego życia.
-Mógłbyś opowiedzieć mi trochę o sobie – powiedziała nieśmiało.
-Och. - Ray był lekko zaskoczony. - Oczywiście, od czego zacząć?
-Od początku. - Margarita podwinęła kolana pod brodę i otoczyła je rękoma. Ray uśmiechnął się do niej i wziął głęboki, niepotrzebny oddech.
-Urodziłem się w Lyon, we Francji... - zaczął.
-Jesteś francuzem? - przerwała mu Margarita. Zdumiona uniosła wysoko brwi. - I mówisz mi to dopiero teraz?
Ray wybuchnął śmiechem.
-Nie spodziewałem się, że tak cię to ciekawi – odpowiedział, po czym kontynuował – mieszkałem w małej kamienicy, razem z moją matką i siostrą. Ojca nigdy nie było w domu, był żołnierzem.
-Pamiętasz go?
-Przez mgłę. - Ray skrzywił się lekko. - Zresztą jak wszystko przed przemianą. A więc... gdy miałem piętnaście lat, dostaliśmy list, zawiadamiający nas o śmierci ojca. Pierwsze dni były naprawdę trudne, mama całkiem się załamała, nie chciała chodzić do pracy. Ja nie byłem jeszcze pełnoletni, ale moja siostra nam pomagała.
-Jak dostałeś się do Hiszpanii? - zapytała Margarita, gdy Ray zamilkł na chwilę. Wyciągnęła rękę i złapała jego dłoń, dziękując Bogu, że nie może się zaczerwienić.
-Nie planowałem tego – zaśmiał się, zaciskając lekko jej dłoń. - Kilka lat później wyszedłem z domu, nawet nie wiem po co. A potem... po prostu bolało. Parę dni później dowiedziałem się, że jestem wampirem. Byłem przerażony! - roześmiał się ponownie, ale oczy miał smutne. - Przemienił mnie Simon...
-Ten Simon? Ten, u którego się zatrzymaliśmy?
-Ten sam. - Ray kiwnął głową. - Był tam razem z Jasonem i Patrickiem, oprócz Clarissy, którą przemienili dopiero potem. Wyjaśnili mi, że przyłapałem ich, gdy się żywili. Dracula wysłał ich na jakąś misję do Francji, mieli wyłapać parę ludzi, którzy mieli potencjał. Wiesz, jaki dar ma Patrick?
-To on sprawił, że Cullenowie zasłabli, gdy straż przybyła po mnie i po Mahori'ego – przypomniała sobie. Ten złośliwy wampir naprawdę dał jej wtedy w kość. Nie lubiła go od samego początku, nie znosiła jego towarzystwa. Pysznił się swoją rangą, nie widząc nikogo poza sobą. Miał kruczoczarne, krótkie włosy i spiczaste, elfie uszy.
-Tak – zgodził się Ray. - A Jason?
Margarita wzruszyła ramionami. Jasona widziała poza tamtym dniem tylko kilka razy, pierwszy raz, gdy podał Otisowi fiolki przywracające pamięć. Był średniego wzrostu blondynem, o sympatycznej twarzy.
-Widzi w ludziach potencjał – wyjaśnił Ray. - I podobno zobaczył go też u mnie.
-Ale twój dar ujawnił się dopiero niedawno! - zaprotestowała.
-No właśnie – przyznał Ray. - Dlatego Dracula nie ucieszył się, że sprowadzili mnie do zamku. Byłem dla niego bezużyteczny. Dopiero po pewnym czasie, gdy dołączyła do nas Clarissa, Dracula przedstawił nam nasze zadanie.
-I tak po prostu się na to zgodziłeś? - zapytała Margarita. - Dlaczego zostałeś w zamku?
-Nie miałem za bardzo wyboru – oznajmił – zaprzyjaźniłem się z Simonem, wyjaśnił mi, co się stało. Nie poradziłbym sobie bez niego. Poza tym, życie w pałacu miało także swoje plusy.
-Między innymi?
-Odwracało uwagę. Po mojej przemianie nigdy nie wróciłem do Francji, nie mogłem. Nie miałem siły, żeby wyobrażać sobie, co działo się z moją matką i siostrą po moim zniknięciu. Zostałem przemieniony w tysiąc dziewięćset pierwszym, a trzynaście lat później wybuchła wojna. Potem druga. Tymczasem życie w zamku w ogóle się nie zmieniło; nie miało dla nas znaczenia to, co się dzieje poza murami. Opracowywałem mapy i wykonywałem misje, a czas mijał. Historię rozpadu naszej paczki znasz. Patrick został awansowany, Dracula skupił się przede wszystkim na nim. Simon odkrył swój dar i dosłownie zniknął... a Clarissa odeszła krótko po nim.
-Łączyło ich coś więcej? - zapytała delikatnie Rita. - Gdy tylko ktoś o niej wspomni, Simon robi się dziwny.
-Nie ująłbym tego w ten sposób. - Ray uśmiechnął się smutno. - Raczej mieli się ku sobie, ale zabrakło im odwagi.
Margarita wyobraziła sobie Clarissę - była to niewysoka dziewczyna o krótko ściętych blond włosach i okrągłej buzi, co nadawało jej bardzo delikatny wygląd. Pomogła im niedawno w podróży i już po krótkiej rozmowie Margarita zdążyła zauważyć, że jest inteligentna i bystra.
Ray zerknął na Ritę i zacisnął wargi.
-Co robimy dalej? - zapytał - nie ma nas od kilku tygodni, a nie odnaleźliśmy jeszcze Aleksandra Pelayo. Zgubiliśmy Persifę i Mahori'ego, no i teraz cała ta akcja z buntami...
-Myślisz, że tylko się zgubili? - podłapała Rita, patrząc na niego z nadzieją. - Oni żyją, prawda? 
-Jestem pewny - oznajmił Ray. - Przecież mówimy o Persife Barrerze i twoim bratu. Dbają o siebie nawzajem, na pewno nic im się nie stało. Podążają do Aleksa zgodnie z planem. 
-Miejmy nadzieję - uśmiechnęła się. - Ale lepiej trzymać się na baczności. 
-Chcesz wrócić do zamku, żeby to sprawdzić?
-To bez sensu - zaoponowała - poza tym, Dracula chciałby wiedzieć, skąd mamy takie informacje. 
-To co proponujesz? 
-Kontynuujmy misję - wzruszyła lekko ramionami. - Jakbyśmy o niczym nie wiedzieli.
-Będzie też trzeba jakoś wyjaśnić zniknięcie Patricka i Jasona... - Ray pokręcił głową. - Ale nic nie przychodzi mi do głowy.
-Jeśli to wszystko okaże się prawdą - westchnęła Margarita. - Ich zniknięcie nie jest teraz najważniejszym problemem ojca. 
Zamilkli na chwilę, wsłuchując się w odgłosy lasu. Rita czuła już pieczenie w gardle i wiedziała, że będzie musiała zapolować podczas drogi powrotnej. Nie chciała powtarzać już błędu sprzed paru tygodni, gdy w zamku odbyła się uczta. Nie mogła przestać dziękować losowi za to, że jej oczy nie mogą zdradzić jej błędu. Podczas, gdy innych zmieniały się w czerwone, jej białe tęczówki tylko bardziej lśniły. 
-Więc nadal szukamy Aleksandra? - zagaił Ray. - Najwyższy czas, miejmy to już z głowy. 
-Tak - zgodziła się i uśmiechnęła. - Poza tym, mam do niego kilka pytań.
-Tak? - Ray uniósł do góry brwi. 
-W liście Otis polecił mi zapytać go o moje oczy - przypomniała mu. 
-Ach, no tak. - Ray pokiwał głową. Zastanowił się chwilę, bo nie pamiętał dokładnie co w tym liście było napisane, jego pamięć skupiła się na tym, co stało się zaraz po tym, gdy go przeczytał. A było to o wiele bardziej warte zapamiętania. - Pisał chyba o jakiejś rzeczy, która jest twoja?
-Tak, ale nie wiem o co mu chodziło. - Rita zacisnęła wargi. - Może miał na myśli tą rzecz ojca, którą mamy odzyskać?
Ray wzruszył ramionami. 
-Dobrze, przestań już o tym wszystkim myśleć - powiedział spokojnie. Uśmiechnął się do niej wesoło. - Do spotkania z Aleksandrem mamy jeszcze trochę czasu. Poza tym, mamy piękny dzień.
Margarita odwzajemniła uśmiech, ale pogoda była teraz ostatnią rzeczą, która sprawiała jej przyjemność. Od kilku dni marzyła o chwili sam na sam z Ray'em, równocześnie się jej obawiając. Jednak było jeszcze lepiej, niż sobie to wyobrażała. 
-Ray? 
-Tak? 
-Dziękuję, że opowiedziałeś mi swoją historię. - Rita założyła kosmyk włosów za ucho. 
-Liczę na rewanż  - oznajmił Ray. Margarita wyglądała na zmieszaną. 
-Przecież moją historię chyba znasz? 
-Tylko zarys - wzruszył ramionami. - Chciałbym ją usłyszeć od ciebie. 
-Może innym razem - powiedziała po zastanowieniu. Nie miała pojęcia, co Ray chciałby usłyszeć. Jej historia w ogóle nie była romantyczna. Zaczęła swoje życie od morderstwa matki, a potem wszystko tylko się komplikowało. 
-Trzymam cię za słowo. - Ray spojrzał znacząco w jej białe oczy. 
-Robi się już późno. - Margarita odwróciła wzrok, czując dziwny ucisk w brzuchu. - Nie powinniśmy wracać? 
Na myśl o powrocie do mieszkania Simona, Ray poczuł niechęć. Tu, w ciszy i daleko od innych, czuł się wspaniale. Rozmawianie z Margaritą wydawało mu się świetnym sposobem na spędzenie czasu i doceniał każdą chwilę, jakby były ich ostatnimi. 
-Porozmawiajmy jeszcze - zaproponował. - Nie chcę wracać. 
Delikatny uśmiech znów zagościł na jej ustach, co wprawiło go w zakłopotanie. Wstała z trawy i wyciągnęła do niego rękę. 
-Ja też nie - zgodziła się - ale i tak musimy wrócić do reszty. Może Clarissa już z nimi jest? 
-W porządku. - Ray kiwnął głową, krzywiąc się i chwycił jej rękę, aby pomogła mu wstać. W wampirzym świecie taka pomoc w ogóle nie była mu potrzebna, jednak było to bardzo miłe z jej strony. Nie puścił jej dłoni, ale wplótł w nią palce. - Ale wracamy okrężną drogą. 
Margarita zaśmiała się i powoli ruszyli w kierunku Madrytu.
-Musisz kiedyś nauczyć mnie mówić po francusku - zagaiła - zawsze podobał mi się ten język. 
-Jeśli tylko tego chcesz, księżniczko - mrugnął do niej. - Możemy zacząć od zaraz.
Margarita zatrzymała się na chwilę.
-Ray... - zaczęła nieśmiało.
-Tak? - brunet obrócił się do niej. Słońce oświetlało jego skórę i sprawiało, że błyszczała. Jego brązowe loki wyglądały teraz jaśniej, rozświetlone przez promienie. Miał zarysowane kości policzkowe i ciemne, gęste brwi. 
-Kiedy to wszystko się skończy - kontynuowała - pojedziesz ze mną do Francji? 
Nie proponowała mu tego ze względu na siebie. Widziała, jaką trudność sprawiało mu wspomnienie domu i chciała to naprawić, chociaż spróbować zagoić tę ranę. Chciała, żeby myśl o domu przynosiła mu ukojenie, a nie rozpacz.
Ray zacisnął wargi i odwrócił wzrok. Domyślał się intencji, jakie miała Margarita, ale nie był pewny czy to ma sens. Wiele razy próbował nakłonić się do wyjazdu do domu, ale nigdy mu się to nie udało. Czuł się winny i odrzucał od siebie ten pomysł.
Margarita puściła jego dłoń i podeszła do niego krok bliżej. Wyciągnęła dłonie i delikatnie ujęła jego twarz, zmuszając go, by na nią spojrzał. Jego oczy były suche, co z pewnością go krępowało, ale Rita nie zwróciła na to uwagi. Był poważny, nie uśmiechał się i obserwował ją uważnie.
Starał się opanować, ale stała tak blisko niego, że było to trudne. Wpatrywał się więc w jej duże, hipnotyzujące oczy i czekał na jej krok. Usiłował się skupić, ale ciągle rozpraszały go jej długie, czarne włosy i pełne usta. Nie mógł nie zauważyć, jak przez słońce błyszczy jej skóra i miał wrażenie, że zakochał się w niej od nowa.  
Stanęła na palcach, czując  przypływ spokoju i odwagi, i pocałowała go nieśmiało, dłońmi jeszcze bardziej przybliżając jego twarz do siebie. Musiała lekko stanąć na palcach, bo był dla niej zbyt wysoki. Nie czekała długo na jego reakcję, Ray objął ją rękoma w talii i odwzajemnił pocałunek. I choć całowali się już kilkakrotnie wcześniej, to ten pocałunek zapamiętał jako pierwszy. Nie był to jakiś przelotny dotyk warg, wynik pośpiechu lub zszarganych emocji. Całowali się naprawdę, długo i spokojnie. Nikt im nie przerwał ani ich nie podsłuchiwał. 
Ray czuł się tak, jakby czas zwolnił i pragnął, by zatrzymał się całkowicie. Nagle przestał się martwić, zapomniał o Draculi, Aleksandrze i swoim dawnym życiu. Wydawało mu sie to nieistotne w porównaniu z tym, jak wielkim musi być szczęściarzem, kochając kogoś, kto odwzajemnia jego uczucia. 

Rozdział 43

Margarita poczuła dreszcze przechodzące jej po plecach. Zakryła usta dłońmi i zerknęła na wszystkich obecnych. Edward nie odzywał się wcale, nadal czytając pozostałe pliki dokumentów wykradzione przez Patricka.
Jason - blondyn, który towarzyszył uciekinierowi, wyraźnie nie chciał zrozumieć powagi sytuacji.
Simon zniknął nagle, by chwilę później pojawić się przy oknie. Z przyzwyczajenia zerknął na miasto budzące się do życia i usiadł na parapecie. Myślał nad czymś gorączkowo, ale nie podzielił się efektami swoich rozmyślań z pozostałymi. Ray miał wrażenie, że papiery zastygły mu w rękach.
-Co teraz? - zapytał w końcu Patrick. - Czy to oznacza wojnę pomiędzy wampirami?
Rita odgarnęła włosy z twarzy i chwiejnym krokiem wstała z kanapy. Przez głowę przelatywało jej niezliczenie wiele myśli. Nie wiedziała na czym się skupić. Nie rozważała nawet możliwości, że Persifa nie żyje. Nie pozwoliłaby się tak łatwo zabić, nie na początku wojny, nie jeśli była z Mahorim. Choć Dracula miał władzę na zamku, poza nim jego moc słabła.
-Wojna trwa już od kilku miesięcy – warknął Simon, zaciskając palce na skroni. Jego ciało zamigotało, gdy na chwilę gdzieś się przeniósł. - Po prostu teraz jest już formalna.
A co jeśli ona jednak nie żyje? Gdzie jest teraz Mahori? Czy Dracula pozwoliłby Volturim zabić tak wysoko postawioną wampirzycę? To nie miałoby żadnego sensu.
-Daj spokój, Rita – powiedział cicho Edward, zerkając na nią spod pliku dokumentów. - Nie słyszę już nawet własnych myśli.
-Tak, bo nie dzieje się nic złego! - jęknął słabym głosem Jason. Zrzucił z siebie pałacowy płaszcz i oparł się o ścianę, zsuwając się powoli na podłogę. Wyglądał na jeszcze bardziej zdenerwowanego niż przed kilkoma minutami. - Nie dosyć, że ten idiota wziął karty radnych, to mu jeszcze w tym pomogłem! Jest w s p a n i a l e!
Patrick zagryzł wargi.
-Gdyby nie ja – wysyczał. - To nie wiedzielibyśmy nawet, że cokolwiek się dzieje!
-Obeszłoby się – mruknął Simon. - I tak było wiadomo, na co się zanosi w świecie nieśmiertelnych. Dzięki tobie mamy teraz ograniczony dostęp do jakichkolwiek wiadomości!
-Nie rozumiem, o co ci chodzi – odezwał się Edward. - Przecież nadal możemy wejść do zamku.
-Obawiam się, że Simon ma rację – poparł dawnego przyjaciela Ray. Jego czerwone oczy lśniły niezdrowo, a ciemne loki rozwiane były w nieładzie. Przysunął dłoń do skroni i odetchnął głęboko, zanim znów przemówił. - Straż pałacowa najprawdopodobniej już szuka Jasona i Patricka.
-Racja – zgodził się Edward. - Ale co to ma do ciebie czy...
-No a do kogo innego udaliby się ci dwaj? - prychnął Simon. - Poszli dokładnie tam, gdzie Dracula będzie ich szukał.
Rita nagle zrozumiała – Ray miał na myśli całą ich paczkę. Grupę wampirów, których wampira zlepił parędziesiąt lat temu. Jason, Clarissa, Simon, Patrick i Ray. 
Jej chłopak już kiedyś jej o tym wspominał, ale wiedziała tylko tyle, że ich zadaniem było wytyczenie i kontrolowanie granic klanów wampirów w Hiszpanii.
-Och. - Edward najwyraźniej przeczytał myśli Rity. - W takim razie...
-Ale nadal zostaje Cullen i Margarita, prawda? - Patrick chwytał się każdej możliwej opcji. - Edward nie jest stąd, a księżniczka... ekhm... wiadomo. W każdym razie, oni nie mają z nami nic wspólnego!
Edward zerknął na Margaritę i szybko opuścił wzrok, znów zagłębiając się w kartach radnych. Margarita zerknęła na Raya i, gdy zauważyła jego nieśmiały uśmiech, zawstydzona odwróciła oczy.
-Co? - Jason przyciągnął pod siebie kolana, poprawiając się na podłodze. Zerknął na Raya. - O co chodzi?
Patrick zmrużył oczy i spojrzał oskarżycielsko na Simona, a ten w obronnym geście pokazał mu dłonie.
-Powiem tylko tyle, że księżniczka nie jest już bezstronna – odezwał się, starając się nie roześmiać.
Jason zerknął na nią i na Raya wyraźnie zaskoczony, jednak nie był tą wiadomością przybity. To było raczej wrażenie niedowierzania na jego twarzy, niż zawód.
-Och, doprawdy? - uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów. - Od kiedy?
-A skąd pewność, że Dracula już o was wie? - zapytał Patrick, ignorując blondyna.
-Alice – odpowiedziała krótko Margarita. Zerknęła na Raya, a potem na Jasona. - Od niedawna.
-Nawet jeśli sama mu o tym nie powiedziała, dowiedział się o tym od Utalentowanych - dodał Edward. Nie udzieliło mu się rozluźnienie. - W każdym razie, musimy znaleźć jakieś inne źródło wiadomości.
-Poza tym – dodał Simon. - Wątpię, by Dracula dzielił się ze wszystkich swoich podejrzeń. Wybacz mi, księżniczko, ale on nawet w swoich dzieciach widzi przeciwników.
-Zgadzam się – poparł go Patrick. - Pomimo tego całego „przedłużania linii rodu” to właśnie on chce rządzić.
Tego właśnie chce? Margarita nie mogła się z nimi tak po prostu zgodzić. Wykluczając wszystko – to był jej ojciec. Czy lata ćwiczeń i wiedzy przekazywanej jej przez niego i jego sługi miało iść na marne? Sama nigdy na poważnie nie myślała o przejęciu tronu, ale widziała na nim swojego brata. Poza tym, nigdy nie przypuszczała, że ktoś może zechcieć wyjść naprzeciw Draculi. Przynajmniej w takim myśleniu była wychowana. Teraz brzmiało jej to bardzo wątpliwie. Edward skutecznie znów popsuł jej chwilowo odzyskany humor.
Do głowy nagle przyleciała jej kolejna niemiła myśl – co teraz będzie z Cullenami? Domyślała się, że Dracula nie wypuści ich z powrotem do domu. Wiedziała również, że nawet jeśli, to i tak by nie pojechali. W zamku przyda się teraz każdy nieśmiertelny. 
Miała wrażenie, że zaraz wybuchnie jej głowa. Jak zabrać Cullenów z pałacu i jak wykonać misję, gdy wybuchnie wojna? Czy biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, ojciec pozwoli jej wrócić na zamek? Jeśli będzie udawać, że o niczym nie wie, wtedy nie będzie miała powodu, by się z nimi zobaczyć. 
I jak powiadomi o tym swojego brata? Mahori i – jak miała nadzieję – Persifa nadal udają się w stronę Aleksandra Pelayo. Jeśli nie znają konkretnego miejsca ich pobytu i jeśli nie dotrą do celu – Simon nie będzie mógł ich odnaleźć.
-Muszę się przejść – oznajmiła nagle Rita, choć nie chciała opuszczać mieszkania. Wiedziała, że musi spojrzeć na to wszystko spokojnie, z dystansem i nie zrobi tego, gdy obserwuje ją piątka wampirów.
Swoim pytaniem przerwała zaległą ciszę, a jej słowa odbiły się echem w pokoju.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.... - zaczął Edward, ale przerwał mu Simon.
-To doskonały pomysł – stwierdził – nie możemy podejmować żadnych decyzji pochopnie.
-A czy my cokolwiek już podjęliśmy? - zadrwił Patrick. – W tym tempie, to rzeczywiście odnajdą nas straże.
-Wyluzuj. - Jason machnął na niego ręką. - Pół godziny w tę czy w tę stronę chyba cię nie zbawi?
-Co to trzydzieści minut w porównaniu do wieczności? - zaśmiał się Simon, podłapując myśl Jasona.
-Dobra, dobra – uśmiechnął się Ray, widząc jak Patrick przymierza się do odpowiedzi. - Pół godziny i tu wracamy. Ale ani minuty dłużej, okej?
-W porządku – mruknął czarnowłosy i zaplótł ręce na piersi posyłając złowrogie spojrzenia Simon'owi i Jason'owi.
-A co z Clarissą? - zapytała nagle Margarita.
Simon'owi nagle uśmiech spełzł z twarzy. Odrzucił długie włosy do tyłu.
-Co ona ma z tym wspólnego?
-Chyba nie uważasz, że o niczym jej nie powiemy? - odezwał się Edward. - W końcu chyba zasługuje na wyjaśnienia?
-Daj spokój Simon – Jason wstał z podłogi. - Zresztą, straż może nas szukać także i u niej.
-To wydaje się całkiem rozsądne – powiedział powoli Patrick. - Chyba nie chcesz, żeby coś jej się stało?
-Oczywiście, że nie – wykrztusił po chwili Simon, czując na sobie wzrok zebranych. - Ale ona nie musi o tym wiedzieć, prawda?
-O wojnie, czy o tym, że się o nią martwisz? - Ray uśmiechnął się delikatnie. Margarita zaśmiała się cicho.
-Bez dyskusji – powiedziała, ratując Simona od odpowiedzi. - Poza tym, miło będzie mieć przy sobie jeszcze jakąś dziewczynę.
-Czy ty coś sugerujesz? - zaśmiał się Jason. - Nasze towarzystwo ci nie wystarcza?
-Tracimy czas – odezwał się cicho Edward, przywołując wszystkich do porządku. - Jason, Simon i Patrick, musicie już iść.
-Czemu mam iść z nimi? - oburzył się Patrick.
-No właśnie – zgodził się z nim Jason. - To przez niego Clarissa opuściła zamek!
-Pośrednio – mruknął Patrick – ale dziękuję, że tak ładnie ująłeś to w słowa.
-I dlatego musicie iść razem – wyjaśnił Edward. - Żeby uwierzyła, że to nie są żarty.
Zanim Patrick zdążył wymyślić odpowiednią odpowiedź, Simon dotknął ich ramion i natychmiast zniknęli. Było słychać jedynie delikatny szum i po chłopcach nie było śladu. Margarita nagle poczuła się tak, jakby ktoś zdjął jej ciężar z pleców. Razem ze zniknięciem trójki, jej ciało rozluźniło się i poczuła falę emocji, które mało co nie spowodowały uaktywnienia się jej daru. Nagle miała wszystkiego po dziurki w nosie, a sam fakt, że nie mogła z tego powodu zapłakać, jeszcze bardziej wszystko jej uprzykrzył. Powstrzymywała się od krzyku i westchnęła głęboko.
Edward przyjrzał się jej uważnie, ale Rita nie chciała, by uznał, że nie daje sobie rady. Wiedziała, że nie cofnie swoich myśli i - tak jak już wiele razy wcześniej – marzyła, by Edward potrafił lewitować, a nie czytać w myślach. Poza tym, nie chciała teraz roztrząsać tego tematu.
Nagle poczuła, jak Ray łapie ją za rękę i w tym samym momencie Edward odwrócił wzrok do kart i dokumentów radnych, których nie zdążył jeszcze przeczytać.
-Wiem, że chciałaś pewnie pobyć chwilę sama... -zaczął Ray i uśmiechnął się do niej delikatnie. Margarita kiwnęła głową, odwzajemniając uśmiech i przyjrzała mu się przez chwilę, zanim nie poprowadził jej schodami w dół starej kamienicy, a potem na zewnątrz. Choć nie zmienił się za bardzo od chwili, w której się poznali, to tamtego dnia wydawał jej się trochę inny. Jednak nie w zły sposób - bynajmniej, oczarował ją po raz kolejny.
Może stało sie tak dlatego, że poznała go lepiej? Albo dlatego, że potrafiła wreszcie się sobie przyznać, że naprawdę jest w nim zakochana. Może pokonały ją jego czerwone, błyszczące oczy albo oczarował biały uśmiech? 
A może nigdy wcześniej nie zauważyła, że uśmiecha się inaczej, gdy patrzy właśnie na nią? 

Rozdział 42

Przepraszam, że ten rozdział pojawia się z takim opóźnieniem, ale szkoła pod koniec semestru to istny chaos. Mam nadzieję, że dzisiejszy, "nieco zaskakujący" rozdział, pozwoli wam mi wybaczyć. ^^ 
__________________________________________
Simon nie był jeszcze do końca przekonany, ale Margarita nalegała, by już wyruszyli. Miała złe przeczucia, chciała jak najszybciej zakończyć tę farsę – bez zbędnego przedłużania. Już i tak miała wrażenie, że za długo to przeciąga. Choć Dracula nie wyznaczył im terminu, wolała mieć to z głowy. Chciała wrócić do zamku jak najprędzej i wyjaśnić z ojcem kilka spraw.
Umyła się i uczesała w łazience Simona. Zakręciła wodę, która i tak bez ustanku skapywała przez stary kran, po czym usiadła na krawędzi wanny. 
Przyciągnęła do siebie swój pobrudzony plecak i wyjęła z niego list od Otisa. Pomimo wielokrotnego wyginania go w każdą możliwą stronę i wykładania tuż przed padające przez okno światło – nie odnalazła żadnej ukrytej wiadomości. Westchnęła i przyjrzała mu się jeszcze raz. 
„Kiedy odnajdziesz tego, którego szukasz (...) ” - nie miała wątpliwości, że Otisowi chodziło o Aleksandra. Jednak, w dalszej części pisał coś o oczach i życzeniach, ale nie miała pojęcia, co miał wtedy na myśli. 
Czy Otis domyśla się, że Pelayo wie, dlaczego ich oczy są białe? 
-Rita! - usłyszała nagle wołanie Raya z przedpokoju. Zamrugała, wyrwana z zamyślenia i wrzuciła liścik do plecaka. Zarzuciła go na ramię i wyszła z łazienki. 
Szybko zarejestrowała zmiany, jakie zaszły w pomieszczeniu pod jej nieobecność. A zwłaszcza dwa główne szczegóły - a raczej osoby -  dwoje wampirów. Dlaczego nie usłyszała, że się pojawili? Prawdopodobnie była to sprawka Simona, który był specjalistą od skradania się. 
Nie podejrzewała, że coś jeszcze stanie im na drodze, więc na początku nie porównała zdenerwowanego głosu Raya sprzed chwili do rzeczywistej sytuacji. Wydawało jej się, że tylko ponaglał ją do wyjścia. 
Ray zerknął na nią, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi. Miał poważny wyraz twarzy, ale Rita doszukała się w jego oczach jeszcze czegoś. Edward stał niewiele dalej - niepewny i skupiony. Dobrze wiedziała, że tak naprawdę jest z nimi tylko fizycznie, umysłem będąc teraz w myślach i wspomnieniach ich nowych gości. 
Nie zareagował, gdy się pojawiła. Od niedawna w ogóle nie rozmawiał z nią o czymś innym, niż misja czy jej ojciec. Kiedy tylko starała sie do niego odezwać  - zbywał ją byle czym. Nie rozumiała jego zachowania, ale nie chciała mu się naprzykrzać. Czy powiedziała coś nie tak? Wracając myślami do ich ostatniej normalnej rozmowy nic takiego sobie nie przypominała. Z dnia na dzień ich relacja zanikała coraz bardziej i Rita nic z tym nie potrafiła zrobić. 
Simon nie wyglądał na zadowolonego z powodu przybycia dwójki wampirów, zresztą jak wszyscy. Margarita już dawno nie została przez nikogo tak zaskoczona. Nieśmiertelni - mężczyźni mniej więcej w jej wieku - mieli na sobie pałacowe szaty. I doskonale wiedziała, jak się nazywają. 
-Co wy tu robicie? - odezwał się w końcu Ray. Zagryzł wargi, ale nie podniósł głosu. - Jason? Patrick? 
Nagłe pojawienie się tej dwójki wywołało u Simona i Raya pewien rodzaj skrępowania. Chociaż od ich rozdzielenia się minęły już lata, pamięć wampirza nigdy nie pozwoli im zapomnieć. 
-Brakuje tylko Clarissy - zaśmiał się niezręcznie blondyn. Margarita - w przeciwieństwie do Patricka - nie mogła mieć do niego żadnych podejrzeń. Wiedziała o nim praktycznie tyle, co nic, a ostatnim razem widziała go zaraz po przyjeździe do zamku. To on był tym wampirem, który przyniósł im fiolki z miksturą przywracającą pamięć. - Cała paczka w komplecie, no nie? 
-Myślisz, że to zabawne, Jason? - warknął czarnowłosy. Poprawił swoją pogniecioną szatę i wyprostował się. - Mamy problem. I to wszyscy. 
-Jaki problem? - zainteresował się Simon, siedzący na parapecie. - Czemu jesteście w szatach? Dracula zrobił z was chłopców na posyłki? 
-Nie udawaj, że się tym interesujesz - syknął Patrick. - Od kiedy to w ogóle komuś pomagasz?
-A co cię to obchodzi? - Simon pojawił się nagle tuż przed nim. - To nie ja jestem tym, który się od nas wszystkich odwrócił! 
-Ale byłeś następnym. - Ray zaplótł ręce na piersi. - A Clarissa odeszła tylko z twojego powodu! 
-Ej, spokój! - Edward rozłożył ręce. - Chyba nie będziecie się teraz kłócić? W końcu...
-To nie twoja sprawa! - przerwał mu Simon. - Nie wiesz, co się wydarzyło, więc się nie wtrącaj!
-Właśnie! - zgodził się Patrick. Zmierzył Edwarda ostrym wzrokiem. - Co on w ogóle tu jeszcze robi? 
Jason zakrył sobie twarz dłońmi i westchnął głęboko. 
-Patrick - powiedział, zagryzając zęby. - Obiecuję, jeszcze kilka godzin więcej z tobą i zwariuję!
Czarnowłosy odwrócił się do swojego towarzysza podróży, a na jego usta powrócił jego firmowy, niemiły uśmieszek. 
-Och, doprawdy? - wysyczał. - Pozwól mi, że ukrócę twoje męki!
Simon zdążył złapać go za ramię, zanim Patrick uderzył Jasona. Edward podbiegł do nich, by im pomóc i razem z Rayem starał się ich rozdzielić. Margarita z pobłażaniem spojrzała na piątkę wampirów. Dobrze wiedziała, że jeśli się nie pogodzą, to nigdzie się stąd tamtego dnia nie ruszą. 
-Ray! - starała się ich przekrzyczeć. - Edward! Przestańcie, natychmiast!
Simon pojawił się nagle przed nią, powodując zachwianie równowagi i sprawiając, że pozostali na siebie wpadli. 
-Jak sobie życzysz, księżniczko - powiedział głębokim głosem i mrugnął do niej. Zostawił ją zaskoczoną i znów zniknął aby pojawić się obok chłopców. Za każdym kolejnym zniknięciem materializował się w innej części pokoju, z innym wampirem obok siebie. W końcu pojawił się z powrotem obok niej, tym razem mając przy sobie Raya. - Tego zostawiłem dla ciebie. 
Brązowowłosy odepchnął Simona, wybuchając śmiechem.
-Odczep się - powiedział. Margarita zaśmiała się i uśmiechnęła lekko do Simona. Pomimo złego pierwszego wrażenia, zaczynała rozumieć, dlaczego Clarissa zakochała się w tym wampirze. 
-Czy możemy już porozmawiać normalnie? - zapytał Edward. Nie uśmiechał się wcale, a wzrok miał skierowany na Patricka i Jasona. - Wyjaśnicie nam w końcu, dlaczego tu jesteście? 
Patrick spojrzał na Jasona, a tamten wzruszył ramionami z miną mówiącą: "To jego wina". 
-W porządku - powiedziała Margarita. Zaplotła ręce na piersi i zerknęła na Patricka. - Powiedz nam, o co chodzi. 
-I spraw, żebyśmy ci uwierzyli - mruknął Jason. 
-Znalazłem to w dokumentach Draculi. - Patrick zignorował blondyna i sięgnął do kieszeni swojej szaty. - I wydaje mi się, że będziecie tym zainteresowani. 
Margarita zmarszczyła brwi i wyciągnęła dłoń po plik dokumentów, które Patrick jej podał. 
-A mogę wiedzieć, dlaczego zaglądałeś do archiwum? - zagaił go Ray, zaglądając przez ramię na dokumenty. -Nie strzeże go czasem rada? A co ze strażnikami pałacowymi? Chyba nie sądzisz, że uwierzymy, iż od tak mogłeś tam wejść? 
-Kiedy się jest kimś takim jak ja - kiwnął głową Patrick. - Owszem. 
Simon pojawił się obok Rity i wziął od niej kilka kart. Margarita usiadła na najbliższej kanapie, gdy poczuła, jak miękną jej kolana. Jej twarz zastygła w niedowierzaniu, a oczy zaczęły się niebezpiecznie bielić. Edward, któremu najwyraźniej przestały wystarczać myśli zebranych, zbliżył się do nich i również zaczął przeglądać papiery.
-Patrick - powiedział Ray, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zapominając nagle o gniewie. - To najgłupsza rzecz, jaką zrobiłeś w całym swoim istnieniu. 
-Skąd wiedzieliście, że nas tu znajdziecie? - zapytał nagle Simon. - Przecież to nie po drodze do Aleksandra. 
-Podsłuchałem, jak ta wróżka mówi o was do Draculi - odezwał się Jason. 
Edward skrzywił się lekko. 
-Miałem nadzieję, że tego nie powie - oznajmił. Odwrócił się do Simona. - Przepraszam, jestem pewien, że Alice nie zdradziła dokładnie miejsca twojego zamieszkania.
-To teraz nieważne - mruknął Simon, ale mimowolnie zacisnął szczęki. - Patrick, to co zrobiłeś... chyba wiesz, co się stanie, jeśli wrócisz do zamku? 
Patrick uśmiechnął się pod nosem. Margarita spojrzała na niego i poczuła jak gula rośnie jej w gardle. Ray zawzięcie przekładał dokumenty. Zaklął nagle.
-Nie mogę w to uwierzyć! - odrzucił od siebie kartki i przyłożył dłonie do skroni. - To niemożliwe, niemożliwe...
-Ray... - Simon spojrzał na niego ze współczuciem. - Musisz w końcu przestać wierzyć w to, co wpajali ci w zamku. 
Margarita bez słowa wpatrywała się w karty. Nie zauważyła, że przestała oddychać. 
-Dracula oszalał - oznajmiła cicho. Simon zerknął na nią, a w pokoju zrobiło się bardzo cicho. Ray jako jedyny oddychał ciężko i nie mógł się powstrzymać.
-Najnowsze dokumenty są sprzed kilku dni - oznajmił Patrick słabym głosem. Znów wyprostował się nieznacznie, a oczy błyszczały mu, gdy ogłaszał im złe wieści.  - W świecie wampirów trwa wojna. Aleksander Pelayo wystąpił przeciwko Draculi. Na zamku zbiera się armia. Posłańcy krążą po całym świecie szukając pomocy. 
-Klany złamały linie graniczne - dodał cicho Ray, odnajdując najnowszy zapis. Kiedy przeczytał kilka linijek więcej zamarł i z szeroko otwartymi oczami spojrzał na Margaritę. - Persifa Barrera, oznaczona jako jeden z najbardziej niebezpiecznych nieśmiertelnych, przestała istnieć z rąk klanu Volturich, na dzień po ogłoszeniu stron powstałego konfliktu.   

Rozdział 41

Margarita podniosła się na łokciach i - siadając prosto na sofie - oparła stopy na podłodze. Edward zajmował jeden ze zniszczonych foteli i ze znudzonym wzrokiem przeglądał książki Simona, które leżały na niskim stoliku. Rita rozejrzała się wokoło i przetarła wciąż piekące ją oczy. Choć jej stan fizyczny wrócił do normy już dawno, psychicznie wciąż nie czuła się najlepiej.
Godzinę wcześniej Ray wyszedł razem z Simonem, żeby zapolować i trochę odetchnąć. Rita miała nadzieję, że będąc ze swoim przyjacielem sam na sam, Simon jakoś się do nich przekona. Może przytłoczyła go jej obecność i to, jak kompletnie nie poradziła sobie ze swoim darem. Musiała przyznać, że proszą go o coś, od czego tak bardzo kiedyś się wystrzegał. 
I choć nie wykonywałby zadania bezpośrednio dla Draculi, Margarita chyba za bardzo mu go przypominała. Poza tym - gdyby się zgodził i jeszcze tego samego dnia mieli się znaleźć u Aleksandra Pelayo - wolała żeby oboje byli pełni sił.
-Wszystko w porządku? - zagaił Edward, nie odrywając wzroku od książki.
-Jak nigdy. - Chciała się uśmiechnąć, ale na jej twarzy pojawił się tylko grymas. Ostrożnie wstała z kanapy i zaczęła powoli przechadzać się po pokoju. Westchnęła ciężko i spojrzała na rudowłosego. Edward obserwował ją z niskiego fotela, a jego mina nie zdradzała żadnych emocji. Ona sama była na siebie wściekła i zadowalał ją fakt, że nie starał się jej pocieszyć. To, co stało się kilka godzin wcześniej, w ogóle nie powinno mieć miejsca. Już dawno obiecała mu, że poćwiczy. Czuła się bezużyteczna i niedoświadczona. Jak małolata, która uparcie twierdzi, że już jest dorosła. Nie potrafiła zapanować nad swoimi nerwami, nie miała nad niczym kontroli. Wszystko ją przerażało i chciała wrócić do zamku. Marzyła o tym, by zamknąć się w swojej komnacie. Miała wrażenie, że Mahori jest o wiele lepszym materiałem na władcę niż ona.
-Nie rób tego - powiedział spokojnie Edward. Wstał z fotela i stanął naprzeciwko niej. - Nic się przecież nie stało.
Rita znacząco uniosła brew, ale nie skomentowała jego słów. Skupiła się chwilę, starając się jakoś wysłać wiadomość do Alice. Zdecydowała się napisać jej list o tym, co się teraz u nich dzieje i miała nadzieję, że Alice zobaczy to, co by w nim napisała. Robiła tak od początku ich wyprawy, ale nie miała pojęcia czy ten system działa, ale wydawał jej się całkiem bezpieczny.
Gdy tylko to robiła - do jej głowy powracały sylwetki jej przyszywanej rodziny. Zapewniała się w myślach, że mają w zamku dobre warunki i niczego im nie brak, ale im dłużej o tym myślała - tym bardziej naiwnie to brzmiało.
-Poradzą sobie – oznajmił Edward, odrzucając w końcu książkę na stolik. - Poza tym, Dracula jest teraz zajęty, prawda? Na pewno nie zwraca na nich najmniejszej uwagi.
-Na początku byłam przeciwna sprowadzaniu ich do Segowii, ale z czasem zaczęłam się wahać - oznajmiła cicho Margarita. - Teraz jestem pewna, że to był zły pomysł.
Edward uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
-Nie przesadzaj – rzucił – nim się obejrzysz będziemy z powrotem.
-Mam nadzieję – westchnęła. Założyła kosmyk włosów za ucho i lekko zagryzła wargę. - Myślisz, że Aleksander mu to ukradł?
-Co? - Edward zmarszczył brwi, a potem zmrużył oczy. - Podejrzewasz, że Pelayo okradł Draculę?
-Zastanawiałam się nad tym – przyznała. - Od jakiegoś czasu staram się ułożyć to sobie w głowie...
Przerwał jej cichy świst powietrza. Odgłos był bardzo delikatny, ale Rita od razu poznała, że nie jest naturalny. Obejrzała się za siebie i zobaczyła Simona razem z Ray'em, który trzymał dłoń na jego ramieniu. Oboje byli rozczochrani, a ich oczy błyszczały czerwienią.
-To ciekawe – oznajmił Simon, uśmiechając się złośliwie. Machinalnie przeczesał palcami włosy i usiadł w fotelu tuż obok Edwarda, który skrzywił się czując słodki zapach krwi, bijący od wampira. - Jest coś, czego księżniczka wampirów nie wie?
-To nie twoja sprawa – ucięła Margarita, zaciskając dłonie w pięści. Ray zajął miejsce obok niej i zerknął na swojego starego przyjaciela.
-Obiecałeś, że zaczniesz się zachowywać – powiedział powoli, ale zdecydowanie. - Nie do wiary jak ta chwila wolności pozbawiła cię resztek wyczucia.
Simon spojrzał ze złością na Raya, ale nie odezwał się. Skrzyżował ręce na piersiach i zerknął na każdego z nich.
-Jeśli mam wam pomóc – oznajmił – chcę wiedzieć komu się to nie spodoba.
Margarita zerknęła na Raya, a ich spojrzenia się skrzyżowały. Przyłapała go na tym, że na nią patrzy. Powstrzymała uśmiech i lekko zawstydzona odwróciła wzrok.
-Mój ojciec wysłał nas z misją do Aleksandra Pelayo – zaczęła, skupiając się na Simonie. – Nie zdradził nam wiele szczegółów, ale wiemy, że ten mężczyzna ma w posiadaniu jakąś rzecz, która należy do ojca. Mamy ją odzyskać.
Simon oparł brodę na pięści i lekko przekrzywił głowę.
-A jak zamierzacie to zrobić? - zapytał wprost. Wyprostował się, paznokciami stukając o materiał, z którego był wykonany fotel. - Jeśli dobrze pamiętam... Aleksander Pelayo i Persifa Barrera byli jego sługami, tak?
-Raczej sojusznikami – odparł Edward. - Persifa nie powiedziała nam zbyt wiele, ale z jej myśli wyczytałem, że kiedyś o coś się pokłócili...
-Czytasz w myślach? - przerwał mu nagle zaskoczony Simon. - I nie należysz do oddziałów specjalnych?
-Nie jestem zainteresowany – odpowiedział krótko Edward. Czarnowłosy uniósł lekko brwi, ale widać było, że Edward zdobył jego przychylność.
-Możliwe, że pokłócili się o władzę – rzuciła Rita, wracając do tematu. - Ale, gdy tylko ją o to zapytaliśmy – zamilkła.
-Otis mi kiedyś o nich opowiadał – dodał Ray. - Nie jestem pewien, ale to chyba Aleks i Persifa nie zgodzili się na pomysł Draculi. Chyba dlatego ich wyrzucił.
-Poza tym – wtrącił Edward przyciszonym głosem. - Pan wampirów coś ukrywa. Nie mówi o tym nawet radnym, którzy przecież wiedzą o wszystkim, co dzieje się w zamku.
-Co takiego? - zainteresowała się Margarita. Zerknęła na Edwarda i zauważyła wahanie na jego twarzy. - To coś złego?
-Nie mam pewności – oznajmił – Dracula wyrzuca to ze swoich myśli. Te informacje są jakby oddalone, zrzucone w te odległe kawałki umysłu, w które nie dam rady sięgnąć.
-Wiedziałem – powiedział cicho Ray. Spojrzał na Margaritę i uśmiechnął się, dumny z siebie. - Ta rzecz, którą ma Aleksander ma związek z tym, co ukrywa Dracula. Teraz musimy tylko dostać się do niego i...
-Ejże! - przerwał mu nagle Simon. Nie wyglądał na tak podekscytowanego ich odkryciem jak oni – jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji. - Naprawdę chcecie mieszać się w sprawy Pana? Skupcie się na misji.
-Jestem jego córką – powiedziała spokojnie Margarita. - Chyba mam prawo wiedzieć, co niepokoi mojego ojca? Poza tym, to nie jest już tylko i wyłącznie jego sprawa. Przez rozkojarzenie Draculi cierpi cały świat nieśmiertelnych! Co się stanie, jeśli nic z tym nie zrobimy? Jeśli powstanie bunt, zrodzi się chaos. Nie mamy wyboru.
Simon zagryzł dolną wargę i westchnął głęboko, po raz któryś tego wieczoru. Po chwili uśmiechnął się nieznacznie i założył ręce za głowę, delikatnie się przeciągając. Jego ciało zamigotało, jakby nawet taka krótka chwila nieuwagi spowodowała kolejną teleportację.
-Nie prosimy cię o pozostanie z nami do końca – powiedział ostrożnie Ray. - Nie mam pojęcia, kto pilnuje miejsca, w którym znajduje się Pelayo i nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwa...
-Zamknij się, Ray. - Simon pojawił się tuż obok niego i dłonią zmierzwił mu włosy. - Nie musisz być zawsze taki szlachetny. Zrób coś dla mnie i bądź trochę bardziej spontaniczny...zwłaszcza teraz, gdy w końcu masz dziewczynę!
Margarita zerknęła na Raya, który speszył się po słowach Simona i uśmiechnęła się do niego lekko, czując się niezręcznie. Ray wzruszył ramionami i pokręcił głową, okazując swoją bezsilność wobec swojego starego przyjaciela. Rita spojrzała na Simona, zadowolonego z efektu, który wywołał jego żart i poważnie zastanowiła się nad tym, czy na pewno nie chce tak jak Mahori, odnaleźć Aleksandra dłuższą drogą.

Rozdział 40

W Madrycie – w przeciwieństwie do Villacastin – nie świętowano żadnej uroczystości. Ulice były czyste i uprzątnięte, a wokół zamiast pieśni, można było usłyszeć tylko gwar tętniącego życiem miasta. Drogi były o wiele szersze, a budynki nowsze i bardziej zadbane. Mijając kolejne zakręty i zbliżając się do centrum, Margarita słyszała wiele różnych języków.
Choć była już noc i dawno zapadł zmrok, każdy wolny zakątek ulic zajmowali ludzie, a także obserwujący ich z ukrycia nieśmiertelni.
-Wydaje mi się, że każdy z nich na nas patrzy – powiedział Ray, przez ramię spoglądając na ciemne zaułki. - Chyba popadam w paranoję.
-Z tego co słyszę, to bardziej interesuje ich krew przechodniów, niż my – odezwał się Edward. - Widzą nas jako potencjalną konkurencję w walce o posiłek, nic więcej.
-Ale nie martw się, Ray, kiedyś ktoś na pewno się za tobą obejrzy – dodał męski głos. - Masz potencjał.
Margarita oderwała wzrok od budynków i ludzi, wcale nie zaskoczona, że ktoś się nimi w końcu zainteresował. Po ostatnich przeżyciach mało co potrafiło ją zdziwić, więc miała tylko nadzieję, że ten ktoś - kto najwidoczniej zna Raya - nie sprawi im żadnych nieprzyjemności.
W następnej chwili zorientowała się, że ten mężczyzna stoi tuż przed nią. Cofnęła się nieznacznie, spoglądając na niego. 
Wampir był o wiele od niej wyższy, ale to nie było trudne ze względu na jej wzrost. Miał postrzępione i długie do ramion czarne włosy i gęste brwi tego samego koloru. Na jego ramionach spoczywała niedbale założona, skórzana kurtka. Uśmiechnął się lewym kącikiem ust i oparł łokieć o ścianę budynku poczty tuż obok ulicy na której stali, tym samym zastawiając im dalszą drogę.
-Co przyciągnęło taką ślicznotkę do stolicy? - zapytał głosem z silnym akcentem, lekceważąc chwilowo Edwarda i Raya. - A co gorsza, w takim towarzystwie?
Nachylił się do niej, wciągając nosem jej zapach, ale ona natychmiast położyła ręce na jego klatce piersiowej, odpychając go od siebie. Zmarszczyła nos, gdy dotarł do niej zapach ludzkiej krwi, którym wampir był przesiąknięty. Wtedy tuż przed Ritą pojawił się Ray, zasłaniając ją sobą i uniemożliwiając mu ponowne zbliżenie się do niej.
-Nie pozwalaj sobie – warknął do niego. 
Simon uśmiechnął się pod nosem, maskując zdziwienie. Uniósł lekko brwi i powoli przeniósł wzrok z Raya na Margaritę i z powrotem.
Margarita poczuła lekki dreszcz i wzdrygnęła się, gdy znane ciepło wypełniło jej oczy. Zamrugała, broniąc się przed uaktywnieniem się jej daru. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy nie poprawiła w ogóle swoich zdolności. Jednak, pamiętając przykrą sytuację z początku jej znajomości z Cullenami, wcale tego nie żałowała.
Edward okrążył ich i stanął niedaleko obok mężczyny w czarnej kurtce, odcinając mu drogę, którą mógłby uciec. Mężczyzna założył ręce na piersi, oblizując wargi i cofnął się nieznacznie, nie spuszczając oczu z całej trójki.
-Jeśli zadaliście sobie trud, by mnie odszukać, to chyba dobrze wiecie, że nie zdołalibyście mnie powstrzymać – powiedział – skąd takie wrogie nastawienie, mój stary druhu? Myślałem, że rozeszliśmy się w pokoju.
-W pokoju, Simon​? - powtórzył Ray niedowierzająco. - Wszyscy chcieliśmy, żebyś został! Uparłeś się i przestałeś nas słuchać!
-To on jest tym Simonem? - zdziwiła się Rita. Zerknęła na Edwarda, który potwierdził jej obawy, kiwając głową.
-A ja chciałem, żebyście opuścili zamek razem ze mną! - zdenerwował się Simon. Skrzywił się na wspomnienie dawnej kłótni i zagryzł zęby. - I co? Dopiero teraz odkryłeś, że miałem rację?
-To nie czas ani miejsce na wspominanie dawnych czasów. - Edward spojrzał wyczekująco na Raya. - Przyszliśmy tu z innych powodów.
Simon przekrzywił lekko głowę zerkając na Edwarda, ale z powrotem zwrócił się do Raya.
-Co to za jeden?
-To długa historia – powiedziała szybko Rita, rzucając Edwardowi znaczące spojrzenie. - Ale to teraz nie ma znaczenia.
-Wręcz przeciwnie. - Simon pokręcił głową. - Byłem ostatnio tu i tam... rozmawiałem z moimi znajomymi. Wszyscy sądzą, że Dracula słabnie – zniżył ton głosu. – Moim zdaniem, coś wymyka mu się spod kontroli i on dobrze o tym wie. Niedługo przekonają się o tym też inni. 
-Wydawało mi się, że to już cię nie interesuje. - Ray wyprostował się nieznacznie, udając, że jego słowa nie zrobiły na nim wrażenia. Margarita zerknęła na niego, a on odwzajemnił jej wylęknione spojrzenie. - Czyżbym się mylił? Niedawno rozmawiałem z Clarissą, wiesz? Nie wydaje mi się, żeby ona przestała...
Zanim Margarita zdążyła to zauważyć, Simon zniknął z miejsca, w którym stał i pojawił się tuż obok Raya, łapiąc go za szyję, i przygwożdżając do ściany.
-Nie wciągaj w to Clary! - wycedził przez zęby. - Myślisz, że jestem ślepy? Przychodzisz tu z córką Draculi i chcesz mnie prosić o pomoc?! Tak, wiem, że to ona! Każdy to wie, zamek jest pełen zdrajców!
Ray położył swoje ręce na jego ramionach i przytrzymał się ich, gdy Simon uniósł go kilka centymetrów nad ziemię. Edward natychmiast znalazł się za nim, chcąc go odepchnąć, ale czarnowłosy był szybszy. Znów zniknął i zmaterializował się kilka metrów dalej, przy innej ścianie, w ciemnym zaułku tuż obok.
-Przestań! - krzyknęła Rita, ze strachem obserwując, jak palce Simona zaciskają się na szyi Raya. Tym razem nie zdołała się powstrzymać. Ciepło wypełniło jej całe ciało, kumulując się w oczach i głowie. Straciła nad sobą panowanie i przestała oddychać. Simon zerknął na nią, zwabiony jej krzykiem i zastygł w miejscu. Rozluźnił ręce, zanim jeszcze zdołała mu to rozkazać. Ray opadł na ziemię, ale podniósł się natychmiast, zasłaniając dłońmi swoje oczy. Edward najwyraźniej zdążył już wcześniej wyczytać w jej myślach, co zaraz się stanie, bo stanął metr za nią, także z zamkniętymi oczami.
Choć Simon bronił się przed jej czarem jak jeszcze nikt inny, udało jej się zmusić go do posłuszeństwa.
Jednak tym razem to nie on był w niebezpieczeństwie – to Margarita potrzebowała pomocy. Jeszcze nigdy nie pozwoliła sobie na tak dużo i była przerażona. Spojrzała na swoje ręce, pokryte lekko błyszczącą poświatą i rozkazała sobie przestać. Gdy to nie podziałało, zaczęła panikować.
Ray zbliżył się do niej powoli, zabierając dłonie ze swojej twarzy i pozostawiając swoje oczy na działanie jej mocy. Walczyła ze sobą i nie zahipnotyzowała go, choć to wydawało jej się teraz czymś naturalnym. Straciła wolną wolę, a strach zaczął ją paraliżować.
-Nie podchodź – powiedziała stalowym głosem, patrząc na niego rozszerzonymi źrenicami. - Nie panuję nad tym, zrobię ci krzywdę.
Ray podszedł jeszcze krok bliżej.
-Nic mi nie jest – oznajmił i uśmiechnął się, choć uśmiech nie dosięgnął jego przestraszonych oczu. - Simon nic mi już nie zrobi. Jesteśmy bezpieczni.
Margarita zamrugała szybko, analizując jego słowa. Ray jaśniał białym światłem, które biło od jej oczu i ciała. Wydawało jej się, że mówi z oddali, że od niej odchodzi. Nie miała siły, by sprecyzować jak długo używa swojej mocy. Zaczęło się jej kręcić w głowie. Opadłaby na kolana, gdyby Ray nie złapał jej w porę. Zamknęła powieki i oczy ją zapiekły. Jej ręce zaczęły się trząść.
-Edward! - zawołał Ray drżącym głosem. - Pomóż mi! Nie wiem, co się dzieje! Rita, słyszysz mnie?! 
Poczuła, jak ręce Edwarda dotykają jej czoła.
-Obiecała, że poćwiczy swój dar – powiedział zdenerwowany, skupiając się na jej chaotycznych myślach. - Wydaje mi się, że to przemęczenie. Najwidoczniej nie panuje jeszcze nad mocą.
-Więc musimy znaleźć jakieś miejsce, żeby mogła odpocząć. - Ray wstał, biorąc Ritę na ręce.
-Wszystko ze mną w porządku – wychrypiała, czując jak się unosi, ale w głowie jej huczało. Była na siebie wściekła za to co się stało, ale nie miała siły nawet na to, by się na siebie denerwować. Zamiast tego, majacząc, wdychała zapach Raya, a to od razu przyniosło jej na myśl zamkowe ogrody. Znowu przed oczami ujrzała mnóstwo kwiatów, drzew i roślin. Niemal słyszała wołanie swojego brata, gdy wymykając się z zamku w nocy, bawili się w chowanego.
-Znam takie miejsce. - Simon zbliżył się do nich, jedną ręką masując sobie czoło. - Mogę was zabrać do mojego mieszkania.
-Nie chcę od ciebie pomocy! - warknął na niego Ray. - Zobacz, co zrobiłeś! To wszystko przez ciebie!
-Nie mamy na to czasu – powiedział szybko Edward. - Ray, przecież nie znasz miasta, a on przeciwnie. Nie mamy wyboru.
Simon kiwnął głową i nie odezwał się, zagryzając wargi. Położył jedną rękę na ramieniu Edwarda, a drugą na plecach Raya. 
Sama chwila teleportacji bardzo przypominała zjazd z góry na dół. Dzięki temu, że tak naprawdę nie żyli, obyło się jednak bez mdłości. 
Mieszkanie Simona było dużo większe od tego, w którym przyjęła ich Clarissa i o dziwo – bardzo czyste. Brązowych, lekko wyblakłych ścian nie zdobiły żadne obrazy ani plakaty. Meble drewniane i stare, były poukładane byle jak, i wyglądały na nieużywane. Pomieszczenie bardziej przypominało chwilową kryjówkę niż dom, ale to im w zupełności wystarczało. Ray położył Margaritę na sofie i podsunął jej pod głowę poduszkę. Edward wyjrzał przez okno, upewniając się czy aby na pewno są sami. Simon stał niedaleko, oparty o ścianę i spoglądał na Margaritę.
-Potrafi hipnotyzować? - zapytał. - Niezła jest.
Ray obrzucił go gniewnym spojrzeniem. Machinalnie odgarnął do tyłu loki, które opadły mu na oczy i odetchnął głęboko, dodając sobie chwilę czasu na myślenie. 
-Simon – powiedział ostrożnie, nadal lekko zdenerwowany. - Wiesz, że nigdy nie przychodziłbym do ciebie, gdyby to nie było coś pilnego.
-Potrzebujemy szybkiego transportu  - dodał Edward. - Musimy odnaleźć pewnego człowieka...
Simon prychnął nagle i zmaterializował się tuż przed nim.
-Szybkiego transportu? - powtórzył i obrócił się w stronę Raya. - Widzisz? A nie mówiłem? Świat w ogóle się nie zmienił. Właśnie dlatego odszedłem z zamku. Żeby nie być jakimś środkiem transportu!
Znowu zniknął i pojawił się na drugim końcu pokoju, przy niskich schodkach prowadzących do sypialni. Usiadł na nich i - obrzuciwszy ich wcześniej wrogim spojrzeniem - głowę schował pomiędzy kolanami. Ray westchnął cicho i przyłożył palce do skroni. Było mu głupio, że przywołał Simon'owi tyle niemiłych wspomnień. Jednak był pewny, że im pomoże, choćby tylko ze względu na ich dawną przyjaźń. Potrzebny był mu jedynie czas do namysłu, więc postanowił dać mu go tyle, ile będzie trzeba.  
Opadł na podłogę tuż obok sofy, na której leżała Margarita i zerknął na nią, zaciskając wargi. Zbladła już całkiem, pozbawiając się błyszczącej poświaty. Sięgnął dłonią do jej twarzy i delikatnie dotknął jej policzka, czekając, aż zareaguje. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy otworzyła oczy i zerknęła na niego, a kamień spadł mu z serca.