-Nie
jestem tego w stu procentach pewna – wyjaśniła Clarissa. – Ale
chyba skończyłam. To znaczy...tak myślę.
Blondynka
odłożyła ołówek, którym poprawiała linie graniczne i
zwinęła mapę, wręczając ją Ray'owi.
-Dzięki
– uśmiechnął się do niej. - Naprawdę, wiele to dla nas znaczy.
-Musicie
już iść? - zapytała, zerkając kolejno na każdego z nich. - Nie
możecie zostać?
-Dziękujemy
za twoją pomoc – powiedział Edward, siedzący na kanapie obok
Mahori'ego. - Ale już i tak trochę wszystko przeciągnęliśmy.
-Moim
zdaniem – zaczął Mahori z uśmiechem. - Powinniśmy zostać. Co
się dzieje na zewnątrz?
Persifa
spojrzała na niego z politowaniem.
-Nie
będziemy głosować – stwierdziła – ale i tak byś przegrał.
Musimy ruszać.
Rita
zaśmiała się cicho, zerkając na swojego brata. Edward poklepał
go przyjacielsko po plecach.
-Ludzie
świętują przyjście lata – oznajmiła Clarissa, odpowiadając
na pytanie czarnowłosego. - To będzie trwało jeszcze przez kilka
dni. Na razie jest spokojnie, dopiero po zachodzie słońca
rozkręca się zabawa.
Margarita
wyjrzała przez okno, obserwując z góry ludzi
przechadzających się po uliczkach. Miała prawdziwą ochotę do
nich dołączyć.
-Mam
jeszcze jedno pytanie – odezwał się nagle Mahori. - Czy kiedy
podróżowałaś, zauważyłaś jakieś spięcia między wampirami?
-Masz
na myśli te skierowane do waszego ojca? - zapytała, zaplatając
ręce na piersi.
-Tak
– odpowiedziała za niego Persifa. - Niedaleko zamku wszyscy mają
się na baczności, jednak kiedy rozmawiam z moimi przyjaciółmi,
mają podzielone zdanie.
Clarissa
zastanowiła się chwilę.
-Jest...inaczej
– powiedziała w końcu. - Dracula oddala się od poddanych.
Margarita
pokiwała głową, lekko zawiedziona – to samo usłyszała
wcześniej od Persify. Zerknęła na Raya, a potem na swojego brata.
Mahori wstał z kanapy.
-Więc
chyba znów musimy się pożegnać – westchnął Ray,
uśmiechając się lekko do Clarissy.
Wszyscy
ruszyli do wyjścia, ale Ray zatrzymał się nagle w pół
kroku.
-Clarisso?
- obrócił się przez ramię. Margarita spojrzała na niego z
roztargnieniem.
-Ray,
naprawdę musimy już... - zaczęła, ale zrezygnowała, gdy
zauważyła jego wyraz twarzy. Westchnęła, cofając się do pokoju.
-O
co chodzi? - zapytała blondynka. Persifa oparła się o ścianę i
pokręciła głową, zdenerwowana.
-Utrzymujesz
jeszcze kontakt z Simonem?
-Co
to znowu za jeden? - jęknął Mahori.
-Interesujące
– odezwał się Edward, najwyraźniej czytający w myślach Raya. -
To bardzo ułatwiłoby nam podróż.
Clarissa
zmrużyła oczy, wpatrując się w swojego starego przyjaciela.
-Edward
czyta w myślach – wyjaśniła szybko Rita. - Kim jest Simon?
-Simon
Gray jest naszym starym znajomym – oznajmił Ray, zerkając na
Ritę. - Kiedyś ubiegał się o posadę w zamku, ale potem odkrył w
sobie dar i opuścił pałac.
-Dlaczego?
- zapytał Mahori. - Wampirom z darami przysługuje niebieska szata.
To jak wejściówka dla VIP-ów!
Clarissa
zaśmiała się krótko.
-Simon
myślał, że zasłużył sobie na przychylność Pana, a potem
wyszło na jaw, że to tylko dzięki jego zdolnościom.
-Co
potrafi? - zainteresowała się Persifa.
-Może
się przenosić w różne miejsca – uprzedził ich odpowiedz
Edward. - Niesamowite.
Mahori
gwizdnął z podziwu. Margarita szybko podłapała wcześniejszą
myśl Raya.
-Myślisz,
że on mógłby nas teleportować do celu?
Clarissa
zastanowiła się chwilę.
-Nie
rozmawiałam z nim od...od dawna – zająknęła się. - Nie jestem
pewna, gdzie mógłby teraz przebywać.
-Clary.
- Ray spojrzał na nią błagalnie. - Kiedyś byliście sobie bliscy.
Wiem, że możesz nam pomóc.
Clarissa
przygryzła wargi i zaplotła ręce na piersi. Schyliła głowę i
krótkie włosy zasłoniły jej oczy. Margarita nagle
zrozumiała, co Ray miał na myśli. Mahori poczuł, że panująca w
pokoju cisza zaczyna go krępować. Odetchnął, kiedy blondynka w
końcu się odezwała.
-Jest
w Madrycie. Mieszka przy ulicy świętej Lucii.
Pożegnali
się z Clarissą po raz ostatni tamtego dnia i w końcu opuścili miasteczko Villacastin.
Margarita wciąż miała przed oczami wyraz twarzy blondynki.
Zastanawiała się, jak to jest, mieć za sobą już tyle lat.
Szła tuż obok Persify, która najwyraźniej wcale nie miała
ochoty na rozmowę.
-Więc
co robimy? - odezwał się nagle Mahori. - Idziemy do Madrytu?
-Nie
wydaje wam się to trochę lekkomyślne? - Edward zatrzymał się, obracając
do wszystkich.
Słońce
chyliło się już ku zachodowi po raz kolejny w ciągu ich podróży. Margarita
przypomniała sobie, że już dawno powinna wywołać wizję u Alice.
Chociaż poza odnalezieniem Persify, nie wydarzyło się nic
ciekawego. Pomijając oczywiście niektóre sprawy prywatne, o
których nie miała zamiaru wspominać ojcu.
-Czemu
tak sądzisz? - zapytał go Ray. - Simon jest moim dobrym znajomym i
jestem pewny, że nam pomoże. Jeszcze chwilę temu wydawało ci się,
że to dobry pomysł!
-Och,
nie wątpię – wtrąciła Persifa. - Ale co jeśli go tam w ogóle
nie ma? Będziemy musieli z powrotem zmieniać trasę? Zapomniałeś
o tym, że Madryt nie jest podzielony? To wolne miasto, Dracula nie
może ustanowić tam żadnych granic.
Margarita
westchnęła głęboko, starając się nie zdenerwować i spojrzała
na Persifę.
-A
ciebie co znowu ugryzło? - zirytowała się – cały czas jesteś
wszystkiemu przeciwna! I przestań ciągle tak narzekać na naszego
ojca!
Persifa
zagryzła wargi, lekko urażona słowami Margarity.
-Znam
go o wiele dłużej niż ty! - warknęła – i mogę sobie o nim
mówić co tylko chcę. Starałam się być dla was miła, bo
wiem w jakiej znaleźliście się sytuacji. Ale to wam chyba nie
wystarcza!
Edward
zmarszczył brwi.
-Jesteśmy
ci wdzięczni za wskazanie nam drogi do Aleksandra – powiedział
spokojnie. – Jednak nikt nie namawiał cię, żebyś szła z nami.
Dołączyłaś do nas dobrowolnie.
Mahori
głośno wypuścił powietrze z płuc.
-Ej
– zaczął, starając się rozluźnić atmosferę. - Takie
sprzeczki w niczym nam nie pomogą.
Zerknął
z nadzieją na Persifę, ale ona nie wytrzymała jego spojrzenia.
-Proponuję abyśmy się rozdzielili – oznajmiła. Ze swoim surowym spojrzeniem i
potarganymi włosami wyglądała – o ironio – jak nie z tego stulecia.
-Co?
- w tamtej sytuacji Margaritę stać było tylko na tyle. - Po co?
-Według
niej, tylko tym sposobem ktoś z nas dotrze do celu – odpowiedział
jej Edward, a potem zwrócił się do brązowowłosej. - A to
według ciebie nie jest szaleństwo?
Ray
przejechał dłonią po włosach i pokręcił głową. Mahori
wyglądał tak, jakby miał ochotę lekko potrząsnąć tamtą dziewczyną i przemówić jej do rozsądku.
-Madryt
to nie jest odpowiednie miejsce dla kogoś, kto ściśle
współpracował z Draculą – oznajmiła Persifa wyjątkowo
delikatnie. - Poza tym, jeśli ktoś z nas odnajdzie Simona Graya,
może wrócić z nim po pozostałych. Pomyślcie trochę. Z
drugiej strony – jeśli nie odnajdziemy tego wampira, będziemy
mieć pewność, że przynajmniej połowa z nas dotarła do celu.
Margarita
przygryzła wargi i postarała się pomyśleć trzeźwo. Do tej pory
rozdzielanie się nie było mocną stroną ich grupy. Zawsze kończyło
się to nie tak jak powinno. Zerknęła na Edwarda, a on na nią.
Rudowłosy stanowczo pokręcił głową, ale ona mimo tego zaczęła się
zastanawiać.
-Jak
chcesz nas rozdzielić? – zapytał Mahori, trochę dziwnie brzmiącym
głosem. - Chyba nie chcesz sama przeprawić się przez połowę kraju?
Persifa
zerknęła na niego, a potem na Ritę i Raya, który nagle
znalazł się bliżej czarnowłosej.
-Ray
musi iść do miasta – powiedziała – ale jedno z dzieci Draculi
ma iść ze mną. Inaczej to nie miałoby sensu.
Edward
zerknął na nią, wciąż przeciwny jej słowom. Margarita zaplotła
ręce na piersi.
-Lepiej
żeby to Rita szła z Ray'em – odezwał się Mahori. - Jeśli Simon
nie będzie chciał współpracować, zawsze będzie mogła go zahipnotyzować.
-Ej!
- oburzył się Ray. - To mój przyjaciel, pamiętasz?
-To
wolisz iść ze mną? - zaśmiał się Mahori i lekko go popchnął.
- Zbliżymy się do siebie i w ogóle.
Edward
parsknął śmiechem widząc minę Raya.
-A
ty pójdziesz z nimi – kontynuowała Persifa, zwracając się do miedzianowłosego. - Madryt jest
zbyt niebezpieczny, żeby wysłać tam córkę Draculi i jego
sługę. To zupełnie tak, jakbyśmy wysłali ich tam w koszulkach z brokatowym napisem
„Dracula!”.
Mahori
zaśmiał się cicho, lekko zdziwiony tym, że Persifie jakimś cudem poprawił się humor.
Podszedł do swojej siostry i przytulił ją mocno.
-Bądź
bezpieczna – szepnął jej na pożegnanie.
No, no , no jestem wniebowzięta xD Uwielbiam <3 no cóż rozdział bossskkki i czekam z niecierpliwościąąą na next i Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs. zapraszam na nowego bloga http://mojeminiaturkihp.blogspot.com/2013/12/moje-szczescie-moja-miosc-i-moje-zycie.html
UsuńPochłonęłam w kilka chwil i jestem zachwycona. No już normalnie widzę wspólną podróż Margarity, Ray'a i Edwarda. Będzie... niezręcznie. No i jeszcze współpraca Mahoriego i Persify. Coś mi mówi, że taki podział odmieni życie ich wszystkich, chociaż jeszcze nie jestem pewna w jaki sposób. W końcu lubisz zaskakiwać, co osobiście uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, tym bardziej, że czytało się go przyjemnie szybko. Nie wiem jak ty to robisz, ale ich rozmowy wychodzą ci bardzo naturalnie; nawet jeśli niektóre momenty pozornie nic nie wnoszą, nie czuję się przytłoczona. Po prostu przyjemne urozmaicenie fabuły, a jeśli dodać kolejną ciekawą postać, którą bez wątpienia okaże się Simon...
Chcę więcej. Jednocześnie zastanawiam się, co tam słychać w zamku, ale to już zupełnie inna kwestia. Niezależnie od wszystkiego, mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawił się już wkrótce.
Pozdrawiam.
Twoja Nessa.
Łohohohoho! To będzie ciężka podróż dla Eda XD Dla Rity i Raya pewnie też...
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Simon się zgodzi im pomóc i oczywiście czy go znajdą!
A Mahori i Persifa? To też będzie ciekawe!
Rozdział cudowny!
Czekam na NN!
Niech wena bd z Tobą!
Buziaki :*
Ps. Co do rozdziału u mnie, to tworzę, tworzę, ale nie obiecuję, że skończę w ten weekend ;)