Jeszcze
wiele tygodni po tym, gdy wizje zniknęły, Margarita i Mahori nie
potrafili nikomu wyjaśnić przez co dokładnie wtedy przeszli.
Po
przełknięciu gęstego płynu przez ciało Rity przeszły silne
dreszcze, które natychmiast zwaliły ją z nóg. Nie
mogła zrozumieć jak mogła być aż tak głupia i lekkomyślna
dobrowolnie wypijając tamtą miksturę. Szumiało jej w uszach i miała
wrażenie, że cały zamek wiruje. Nie potrafiła złapać równowagi,
jakby jakieś silne ręce ciągle ciągnęły ją w dół i mimo prób upadała na podłogę. Pociemniało jej przed oczami i choć starała
się z całych sił tego nie robić, w końcu zamknęła powieki. Na
początku zrobiło jej się niedobrze, ale po chwili to uczucie
płynnie przeszło w silny głód. Była pewna, że jeszcze
nigdy wcześniej nie była tak spragniona. Mocno drapało ją w gardle.
Po
chwili do jej uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk, jaki może
wydawać tylko ludzkie serce. Czuła się tak, jakby z każdej strony
otaczały ją żyły i tętnice, z których mimo woli nie może wyssać ani kropli krwi. Spanikowana próbowała
otworzyć powieki i odpędzić od siebie tą dziwaczną wizję, ale
gdy tylko to zrobiła, zobaczyła przed sobą ciemność. Kolorowa
komnata zniknęła, a zastąpiło ją słabo oświetlone
pomieszczenie. Zamrugała kilka razy dziwiąc się w duchu, bo jako
wampir jeszcze nigdy nie miała jakichkolwiek problemów z
widzeniem w ciemności. Kiedy obraz trochę się wyostrzył, jak zza
mgły zobaczyła przed sobą dużą salę szpitalną. Od razu można
było stwierdzić, że wciąż znajduje się w zamku. Jednak oprócz
zwykłego wyglądu zimnej, surowej pałacowej komnaty, tamten pokój
zdecydowanie był izbą szpitalną. Wszystko wyglądało prawie dokładnie tak samo jak w szpitalu, w którym pracował Carlisle. Na środku
komnaty stał duży stół operacyjny, a przy nim różnej
wielkości drewniane półki. Na blacie leżało coś dużego,
ale wszystko było tak bardzo zamazane, że nie mogła
rozpoznać co to takiego.
Na
pierwszy rzut oka całość wyglądała w porządku, bez jakichkolwiek
niepokojących obrazów, ale już w następnej sekundzie obraz
się wyostrzył, co rozmyło wszelkie wątpliwości.
Ciemną
masą leżącą na stole okazała się młoda kobieta. Jej serce biło
bardzo słabo, ale Rita była pewna, że to właśnie ten puls przed
chwilą doprowadzał ją do szału.
Stolik
był zakrwawiony, wszędzie leżały porozwalane przybory medyczne i
pachniało krwią. Dopiero
wtedy do uszu Rity doszły wrzaski niosące się po całej komnacie i zauważyła śmiertelnych lekarzy krążących po
komnacie. Byli przerażeni i krzyczeli głośno, tak jakby się czegoś mocno obawiali. Margarita wstała, czując, że nic już jej nie trzyma i nieco zgarbiona oparła się
o ścianę niedaleko od nich, ale tamci nie zwracali na nią żadnej
uwagi. Potwierdzało to jej przeczucie, że jest tylko biernym obserwatorem całej sytuacji, nawet jeśli odważyłaby się pomóc
tamtej kobiecie, nic nie mogłaby zrobić. Nie wiedziała dlaczego,
ale wcale nie miała ochoty na nią spoglądać, choć musiała
przyznać, że było w niej coś dziwnie znajomego i przyciągającego.
Kiedy
uniosła się na palcach, w końcu zobaczyła ją w pełnej krasie.
Jej ciało było wychudłe i wyniszczone, co psuło pierwsze
wrażenie. Skórę miała całą oblepioną dużą ilością
krwi, ale pomimo tego widać było, że jest mocno opalona. Mimo, iż była człowiekiem i miała kilka niedociągnięć w
urodzie, jej twarz wyglądała na bardzo delikatną i zadbaną.
Krótkie, czarne włosy dodawały jej uroku. Miała na wpół
przymknięte powieki, więc Rita nie do końca wiedziała jakiego
koloru są jej oczy. Czerwone i pełne usta były wykrzywione w
niemym okrzyku, co wyglądało tak upiornie, że Margarita miała
ogromną ochotę natychmiast stamtąd uciekać. Kiedy spojrzała
trochę niżej, aż zakręciło jej się w głowie. Sukienka
czarnowłosej kobiety była rozerwana w kilku miejscach, a jej naga
skóra poznaczona śladami licznych ugryzień. Nie były to
jednak największe skazy na jej ciele. Ktoś okropnie ją skrzywdził,
rozcinając jej brzuch, wycinając na nim ogromną, ziejącą dziurę.
Kiedy
to zobaczyła cofnęła się obrzydzona i ponownie spojrzała na
miotających się po sali ludzi. Miała ochotę pomścić tą biedną
dziewczynę, zabijając jej oprawców. Choć się starała, nie mogła zrozumieć nic z tego co
wykrzykiwali śmiertelnicy, ale zauważyła, że każdy z nich omija jedyną część komnaty, która znajduje się poza
zasięgiem jej wzroku. Widziała takie sceny w horrorach. W takich momentach zawsze okazuje się, że upiór stał cały czas tuż za głównym bohaterem, czekając spokojnie aż tamten domyśli się prawdy.
Zdrętwiała
ze strachu, w głowie usilnie przekonywała samą siebie, że nie jest
prawdziwą częścią tej historii. Cokolwiek za nią stało i
jakkolwiek byłoby przerażające, nie mogło jej ani zobaczyć, ani
zranić. Wziąwszy uprzednio głęboki wdech trochę się
uspokajając, powoli odwróciła się tyłem do lekarzy. Kilka
metrów za nią, w ciemnym kącie komnaty stało dwoje małych dzieci, całkowicie umazanych krwią. Margarita wrzasnęła i natychmiast zakryła sobie usta rękoma. Choć nie jadła niczego od bardzo
dawna, nagle zrobiło jej się niedobrze i miała wrażenie, że
naprawdę zaraz zwymiotuje. Kawałki układanki nagle dziwnie się
powyginały i już do siebie nie pasowały.
Po
raz kolejny tamtego dnia straciła równowagę i nie znajdując
nigdzie oparcia, upadła na podłogę prosto w czerwoną kałużę, a
jej ubrania obryzgała krew martwej już kobiety. Nie chciała
domyślać się prawdy, która powoli i coraz mocniej zatruwała
jej umysł, i ciało. Im dłużej przyglądała się tamtym istotom,
tym bardziej była pewna swoich domysłów. Czuła silne
obrzydzenie, ale wiedziała już, czemu oglądała właśnie tę
wizję. Ponieważ na tamtej chłodnej, kamiennej podłodze, siedziało
dwoje dzieci – chłopiec i dziewczynka. Cudownie nieświadome tego,
co właśnie zrobiły i w spokoju uśmiechające się do siebie.
Obserwowały spanikowanych, miotających się po sali ludzi swoimi
dużymi, mocno białymi oczyma.
Margarita
złapała się za głowę i szukając pomocy zaczęła głęboko
oddychać, ale tlen nie dostarczył jej nawet najmniejszej ulgi.
Chciała cofnąć się w czasie, znaleźć swojego brata i czym
prędzej uciec z zamku. W przypływie paniki zaczęła strzepywać z
siebie krew własnej matki, a w uszach ciągle słyszała dudniące
bicie jej serca.
Nagle
wszystkie krzyki ucichły, a Rita poczuła, że w pokoju jest teraz
więcej osób. Kiedy spojrzała na komnatę zobaczyła
pobojowisko ciał, bladych i wyssanych z ostatniej kropli krwi. Przy
drzwiach wyjściowych stało kilkoro wampirów w
ciemnoczerwonych szatach, jakich Rita jeszcze nigdy nie widziała. Nie
byli umazani krwią, ale można było się domyślić, że to właśnie
oni zabili tych ludzi. Wampiry stały prosto na baczność, a po chwili
odsunęły się od drzwi, pozostawiając obok siebie pustą
przestrzeń.
Właśnie
wtedy przez próg przestąpiła wysoka i smukła postać ubrana
w czarną szatę. W chwili, kiedy jeden z wampirów zamknął
drzwi, wampir powoli zsunął ze swojej głowy kaptur. Jego dłonie były
białe jak mleko, a palce długie i kościste. Twarz miał bardzo
bladą i poważną. Czarne włosy, całkowicie proste i długie do ramion, miał zaczesane do tyłu. Wysoko położone ciemne brwi dodawały mu
elegancji, ale wyglądały trochę nienaturalnie. Kości szczęki
miał wyraźnie widoczne, a cienkie usta rozciągnięte były w
delikatnym, choć niemiłym uśmiechu. Jego oczy były bardzo ciemne,
a Ricie wydawało się, że gdyby patrzyła w nie jeszcze odrobinę
dłużej, wessałyby ją do środka. Poruszał się bardzo zwinnie i
bez trudu, co sprawiało, że pozostałe wampiry wyglądały przy nim
niezgrabnie. Rozłożył szeroko swoje długie ramiona i skierował
wzrok na dwójkę małych istot siedzących na końcu komnaty.
Jeden z nieśmiertelnych po jego prawej wysunął się trochę do
przodu, jakby deklarował się, że może go przed nimi ochronić.
Zaciekawione dzieci patrzyły na nowo przybyłych swoimi wielkimi
oczami. Wampir w czarnej szacie jednak wcale nie okazywał choćby
najmniejszego strachu czy zwątpienia. Wydawał się nawet nie czuć
silnego zapachu krwi od martwej kobiety. Zerknął na nią jednak i lekko skinął na swoich towarzyszy.
-Zabierzcie
ją stąd – rozkazał. - Jej zadanie dobiegło końca.
Jego
głos, wysoki i czysty, wydawał się przenikać całe pomieszczenie.
Natychmiast na jego rozkaz zerwało się z miejsca dwóch
nieśmiertelnych i wynieśli czarnowłosą z pomieszczenia. Wysoki
wampir nie wyglądał na poruszonego stanem kobiety. Znowu skierował
swoje czarne oczy na młodziutkich Margaritę i Mahori'ego. Zbliżył
się do nich kilka kroków, a oni nie spuszczali z niego oczu.
Równocześnie ze swoim panem poruszali się jego poddani,
nieufnie spoglądając na dziką dwójkę.
Czarnowłosy zlekceważył
ich i smukłą dłonią wskazał na małe istoty, które
wydawały się trochę większe niż kilka minut temu.
-Zaniesiecie
je teraz do komnat – powiedział rozkazującym tonem głosu. - Dopóki wyraźnie na to nie pozwolę, nikt nie może się o nich dowiedzieć.
Natychmiast rozległy
się głośne przytakiwania i potwierdzenia wierności. Ostrożnie,
ale sprawnie wampiry zbliżały się do małych istot.
-Witajcie,
moje dzieci! - wykrzyknął dumnie wysoki wampir, wznosząc ramiona do góry, kiedy nieśmiertelni
unieśli ich w powietrze, chroniąc się przed małymi ząbkami. -
Witajcie, pierwsi potomkowie Draculi!
Cała
wizja nagle się rozmyła, a Rita poczuła dziwne mrowienie w karku.
Miała wrażenie, że zmiażdżyła ją jakaś ogromna skała i nie
może spod niej uciec. W jej głowie kłębiło się tak dużo
pogmatwanych myśli, że prawie nie zauważyła kiedy wszystko
zniknęło. Nie wiedziała jak powinna zareagować na te wieści.
Powinna się teraz rozpłakać czy może roześmiać? Wydawało jej
się, że to wszechświat robi sobie z niej żarty. Przez kilka
miesięcy codziennie wyobrażała sobie swoje życie przed przemianą.
Widziała siebie jako zwykłego człowieka, uczęszczającego do
szkoły z normalnymi, trochę nudnymi ludźmi. Była pewna, że
przeżyła kiedyś pierwszą, tragiczną miłość i miała złamane
serce. Przedstawiała sobie siebie jako buntowniczkę chcącą
naprawić świat. Miała nadzieję, że gdzieś daleko czekają na
nią ją jej zatroskani rodzice.
Rzeczywistość
była jednak czymś całkowicie sprzecznym z jej marzeniami. Nie
miała pojęcia kim tak naprawdę była ona i jej brat, ale to tylko
doprowadzało ją do większej rozpaczy. W największych koszmarach
nie wyobrażała sobie, że kiedyś była istotą w połowie ludzką,
a w połowie wampirzą. Nie wiedziała, że rodząc się, w okropny
sposób zabiła swoją matkę. Wolałaby przez następne tysiąc
lat żyć w niewiedzy. Wiedziała już, że ciężar tej
przerażającej zbrodni będzie z nią do końca jej istnienia. Czuła
się tak jakby coś rozrywało ją od środka. Zaczęła głęboko
oddychać, łapczywie wciągając do płuc gęste powietrze. Ponownie szukała
w nim ratunku, ale jak zwykle tlen nie przyniósł jej
wytchnienia.
O mój Boże... O mój Boże... No... Tego to ja się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńI ty śmiesz mówić, że Twoje opowiadanie jest w choćby maleńkim stopniu gorsze od mojego?! :P Ten rozdział jest po prostu... niesamowity. Nie ma innego słowa, by to określić. Całe to "wspomnienie" jest jakby wyciągnięte z jakiegoś horroru i... to mi się podoba :) Widzę, że poruszasz te same problemy co ja w swoim opowiadaniu. Margarita będzie na pewno wstrząśnięta, że zabiła swoją matkę i to w tak okrutny sposób.
Już nie mówiąc o tym tajemniczym "wykonała swoje zadanie", co na prawdę mnie zaintrygowało :)
Przyznam się szczerze, że nawet kiedyś brałam pod uwagę napisanie czegoś, gdzie ludzie np. znajdują kobietę w ciąży z wampirem i przeprowadzają na niej badania i takie tam... To były tylko gdybania, a tutaj widzę, że problem zażegnany, bo wszyscy lekarze zostali zabici. Niemniej BARDZO ciekawy rozdział i znów chyba odważę się na stwierdzenie, że najlepszy jak do tej pory. Mógł nie spodobać się... bardziej wrażliwym, ale dla mnie był idealny i proszę o więcej takich ;)
No i oczywiście jeszcze ten Drakula O.o Tutaj naprawdę SZOK. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej. Czyżby opowiadania o tym legendarnym wampirze nie były wyssane z palca? :D
Pozostaje mi więc czekać do następnego rozdziału i, wierz mi, jeszcze nigdy nie robiłam tego z taką niecierpliwością :)
Pozdrawiam i życzę kolejnych świetnych pomysłów
Ania
Jak już pisałam ci w male'u, pomysł z Draculą jest powalający. Czytałam książkę i nie żałuję, chociaż język Stokera czasami dobija, więc tym bardziej jestem zafascynowana tym, jak ty przedstawisz tę postać.
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny pod każdym względem. Wspomnienie powala na kolana i sprawia, że chce się jeszcze więcej. Uwielbiam takie krwawe sceny, bo to po prostu jest prawdziwe - tak wyglądałby każdy poród, jeśli w porę nie wyjmie się pół-wampirzego dziecka. Zwłaszcza, kiedy kobieta jest po prostu marnym człowiekiem.
Spodziewałam się wielu rzeczy, ale zdecydowanie nie tego, że Margarita i Mahori mają TAKĄ przeszłość. Dzieci Draculi, które zostały tak brutalnie potraktowane i straciły pamięć, bo... Właśnie, dlaczego? Wierzę, że kolejne wspomnienie(-a) to wyjaśnią, bo jestem bardzo ciekawa co doprowadziło rodzeństwo do stanu w którym znalazł ich Carlisle. Przecież nie bez powodu teraz zostali odnalezieni, dlatego zakładam, że "kochany tatuś" postanowił zatroszczyć się o rodzinę i jakoś bliźnięta wykorzystać...
Ach, tyle pytań - tak mało odpowiedzi. Za to właśnie uwielbiam twoją historię, a teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Suuuper, dzieci Drakuli
OdpowiedzUsuńtego jeszcze nie było, albo nie czytałam...
Ogólnie fajnie opisałaś emocje i przeżycia Margarity
tak samo jak miejsca
nie mogę się doczekać nn ;D
Do napisania
Kisielek
Na początek bardzo przepraszam, że dopiero teraz, ale nieoczekiwany przyjazd rodziny popsuł mi cały grafik, po prostu tydzień w plecy ;) No, ale jestem już na bieżąco, z czego ogromnie się cieszę.
OdpowiedzUsuńWiesz, tak się zastanawiam czy po tym rozdziale jestem w stanie coś wykrztusić... Chyba nie bardzo.
Zwyczajnie padłam i nie wstanę. No, tego to się za Chiny nie spodziewałam. Margarita i Mahori dziećmi Draculi. Coś nieszablonowego i tyle. Z tym, że z tego wychodzi, że nie są oni wampirami tylko hybrydami... Hmm... to się robi coraz bardziej wciągające. No i gdzie jest ten wspaniały tatusiek? Czyżby pogłoski o śmierci tego wielkiego hrabi, to jednak prawda? Scena porodu i wygląd tej kobiety opisane strasznie prawdziwie i nawet nie wiem, kiedy to wszystko się skończyło. Ach... no co ja mogę więcej powiedzieć? Może to, że według mnie to jedne z najlepszych i najdłuższych ;) rozdziałów na tym blogu?
Pozdrawiam i więcej takich notek życzę,
Olka
Kochana, przepraszam, że dopiero teraz informuję, ale zupełnie mi z głowy wyleciało... Nieważne, w każdym razie gorąco zapraszam na bardzo spóźniony rozdział dziesiąty!
UsuńO w mordę jeża! Ich TATUŚ TO DRAKULA?! To straszne!!!!!!!! Ale co on teraz od nich chce? Może chce z ich pomocą załatwić naszych ,,kochanych'' Volturich? Haha, ale by była jazda! XD
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty! Cudny! Wyrąbany w kosmos!
Czekam na NN
Niech wena bd z Tobą ^^
Buziaki ;*
Zapraszamy na nn ;D
OdpowiedzUsuń