Rozdział 19

Atmosfera w zamku była napięta. Mijały dni i tygodnie, a Rita nadal nie mogła przyzwyczaić się do odzyskanego domu. Swojego ojca starała się omijać jak najszerszym łukiem, ale nawet w tak wielkim zamku było to trudne. Niepokoiło ją każde wspomnienie dawnego życia z Cullenami, bo choć minęło dopiero kilka tygodni, bardzo za nimi tęskniła. W dodatku Dracula nie zamierzał ujawniać przed nią żadnych szczegółów zadania, które chciał postawić przed Edwardem, Jasperem i Alice. Ostatnią dwójkę znała tak słabo, że robiło jej się niedobrze na myśl, iż mogą przez nią mieć jakiekolwiek problemy. Myśl, że niedługo odwiedzi ją Edward, choć nigdy by się tego nie przyznała, dodawała jej otuchy. Sama świadomość, że będzie miała z kim porozmawiać o wszystkim co ją spotkało, sprawiała, że trochę poprawiał jej się humor.
W dzień ich przyjazdu czuła się ogromnie zestresowana. Godziny niezmiernie się jej dłużyły i niepokoił ją najcichszy szmer. Była zdenerwowana na swojego ojca, który stanowczo odmówił jej wyjścia na spotkanie przyjaciołom. Dracula chciał, by razem z nim i swoim bratem czekała na nich w sali tronowej, bo przecież tak przystoi na córkę władcy. Cullenów miał przyprowadzić we właściwe miejsce jeden ze strażników lub któryś z posłańców. I choć jej zdaniem to nie było ani trochę miłe, nie chciała kłócić się z Draculą. I tak pewnie nic by nie wskórała, a raczej tylko pogorszyłaby sprawę. Poza tym nie chciała odwlekać niepotrzebnie tak wyczekiwanego spotkania z nimi, bo już naprawdę nie mogła doczekać się ich widoku.

***

Na wejście do pałacu czekali ponad pół godziny. Środki ostrożności przestrzegane przez całą podróż do Hiszpanii zostały od tak po prostu porzucone przez pilnujące ich wampiry. Te pozostawiły ich samym sobie przed murem zamku i kazały im czekać na przybycie jednego ze strażników, który miał ich doprowadzić przed Draculę.
Pomimo tego, że Edward już długo był wampirem, nowo usłyszane informacje za nic nie chciały mu się poukładać w głowie. Carlisle nigdy nie opowiadał mu tych rzeczy, o których tak swobodnie mówił Patrick. Przez całą drogę do pałacu tłumaczył im i objaśniał jak powinni się zachować przed Draculą, i czemu nie słyszeli o nim nigdy wcześniej. Nie mógł sobie wyobrazić kogoś tak władczego i wysoko postawionego, że służą mu nawet Volturi, których dotąd uważał za najpotężniejszych. W dodatku nie wiedział co taka postać może mieć wspólnego z Ritą i Mahorim i do czego mu są potrzebni. 
Edward szczerze nie znosił Patricka od chwili, w której zobaczył go po raz pierwszy. Nie miał w sobie nic dobrego, a poza tym ciągle pysznił się tym, że potrafi blokować jego dar. Nienawidził tego, bo czuł się wtedy wyjątkowo normalny. Nie mógł przejąć kontroli nad sytuacją nawet w najmniejszym stopniu i to doprowadzało go do szału. 
Od czasu pojawienia się bliźniaków w Forks, ciągle spotykało ich coś ciekawego. Także i z tego powodu, pomimo lekkiego oburzenia całą tą sytuacją z porwaniem, czuł rosnące podekscytowanie. 
Mury zamku robiły wrażenie na każdym z Cullenów, ale atmosfera panująca wokoło nie była dla nich tamtego dnia ani trochę przychylna. Nie mogli czuć się gośćmi, wciąż obserwowani przez wiele par oczu. 
-Będzie dobrze – odezwała się Alice, krzyżując ręce na piersiach. Spoglądała na swojego chłopaka i Edwarda, ale chciała dodać otuchy przede wszystkim sobie. - Przecież gdzieś tam jest Rita i Mahori.
Jasper nie poruszał się, tylko stał w miejscu i czujnie nasłuchiwał wszystkich przyciszonych rozmów. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, Edward odezwał się jako pierwszy.
-Tak, co mogłoby się stać – westchnął – na pewno zaprosili nas na miłą pogawędkę i po prostu zapomnieli o czasie, w którym mieliśmy się pojawić.
Alice spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami i nieznacznie naburmuszona pokręciła głową.
-Staram się jakoś podnieść was na duchu – wyjaśniła zerkając Jaspera. Wyciągnęła swoją dłoń i ujęła jego – nieproporcjonalnie dużą w porównaniu do jej własnej.
Właśnie w tamtej chwili Edward zauważył idącego w ich stronę wampira. Miał na sobie brązową szatę i nie wyglądał na zadowolonego. Był mniej więcej wzrostu Edwarda, ale jednak był kilka centymetrów wyższy. Ciemne loki opadały mu na czoło. Dłonie miał ukryte pod fałdami płaszcza.
-Witajcie w zamku Alcazar – powiedział, zatrzymując się przed nimi. - Pan już na was czeka.
Alice skinęła do niego głową i przygryzła delikatnie dolną wargę. Nieznacznie cofnęła się w stronę Jaspera.
-Masz dla nas jakieś rady? - Uśmiechnął się Edward. Ciemnowłosy nie zmienił poważnego wyrazu twarzy, ale jego górna warga drgnęła. 
-Radzę wam przemyśleć każde słowo, zanim niewłaściwie wypadnie wam z ust - oznajmił - lepiej żebyście nie wiedzieli co stało się z ostatnim wampirem, który w zły sposób wyraził się do Pana. 
Mężczyzna poprowadził ich przez główne wejście do środka i prosto do sali tronowej. Wnętrze pałacu było przesiąknięte zapachem wampirów i Edward wcale się nie zdziwił, gdy odkrył, że nadal nie ma władzy nad swoim darem.
Komnata w kształcie okręgu była zwieńczona licznymi malunkami i zdobieniami, co oko wampira rejestrowało od razu. Edward jednak nie zwracał na te ozdoby większej uwagi, bardziej zainteresowała go postać majacząca na jednym z trzech tronów, usytuowanych na samym końcu sali.
I oto był On – zasiadał na największym i najbardziej ozdobnym tronie, z wyniosłą miną, i chłodnym spojrzeniem spoglądał na przybyłych. Ale nie tylko na niego Edward zwrócił uwagę. Po jego lewej i prawej stronie stali Margarita i Mahori. Wyglądali całkiem inaczej nawet pomimo tego oczywistego faktu, iż fizycznie wcale się nie zmienili. To było coś takiego w ich spojrzeniach i w sposobie w jaki się zachowywali. Może to czarne szaty, które mieli na sobie, rzucały na nich taki urok, a może świadomość, że są tam bezpieczni. Przed przyjazdem do zamku Edward przemyślał wiele różnych scenariuszy, ale tym prawdziwym okazał się ten najmniej prawdopodobny. Twierdzący, że Margarita i jej brat są znów u siebie, w miejscu, do którego od zawsze należeli. Jednak czym oni mogli sobie zasłużyć na tak wielkie spoufalenie się z najprawdziwszym, pierwszym wampirem? Byli dobrymi ludźmi, ale przed przemianą na pewno nie byli w stanie dokonać czynu tak wielkiego, że zaimponowałby samemu Draculi.

***

W końcu ich zobaczyła, obserwowała jak przed nimi stoją, ale pomimo tego, nie mogła uwierzyć. Na widok przyjaciół ogromnie jej ulżyło, bo powoli zaczynała myśleć, że byli tylko jednym z pięknych snów, za którymi zaczynała już tęsknić. 
Mimo wszystko byli prawdziwi i wreszcie dotarli. Wyglądali dokładnie tak jak ich zapamiętała, ale tamtego dnia widziała na ich twarzy zakłopotanie i stres. Jej nogi same rwały się do biegu by ich uściskać i wszystko im wytłumaczyć, ale wiedziała, że nie powinna tego robić. Pragnęła z całego serca, by spodobali się jej ojcu, żeby podziękował im za pomoc i odprawił do domu. Pomimo tego jak bardzo ich kochała, nie chciała aby długo z nimi zostali. Bała się, że mogło się to dla nich źle skończyć.
Dracula powoli podniósł się ze swojego tronu i uniósł do góry smukłą dłoń. 
-Po pierwsze, dziękuje wam za przebycie – powiedział, jak zwykle przeciągając sylaby. - Witam was w moim pałacu i mam nadzieję, że czujecie się tu dobrze.
Oprócz nich, w sali tronowej obecnych było jeszcze wiele innych wampirów, głównie tych z czerwonymi szatami, zasiadający w radzie Draculi. Gdyby Rita ich nie znała, na pewno nie czuła by się tam dobrze.
-Dziękujemy za zaproszenie – odezwał się Jasper i delikatnie skłonił, a Alice i Edward poszli w jego ślady. Margarita odetchnęła, bo obawiała się, że w ogóle nic nie powiedzą. - To zaszczyt wreszcie spotkać Pana Wampirów.

3 komentarze:

  1. Kurczę, tak długo na to czekałam
    i jest.
    Rozdział jest super!
    nareszcie poznają Draculę !!
    nie mogę się doczekać ich rozmowy ;D
    Czekam na nn
    Do napisania
    Kisielek ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie. Już się bałam, że szkoła przytłoczyła cię do tego stopnia, że jeszcze długo poczekamy na rozdział =) Bardzo się cieszę, że nareszcie się coś pojawiło, nawet jeśli wpis jest stosunkowo krótki. Tym bardziej mam uczucie niedosytu, że rozdział jak zwykle okazał się genialny, a ja mam coraz więcej pytań. Ech, łatwiej znajdować się po stronie piszącego, kiedy dręczy się ludzi ucinaniem w istotnych momentach, niż samemu tego doświadczać, czytając. Przez to dochodzą do wniosku, że chwilami jestem zbyt okrutna dla swoich czytelników, nie ma co ^^
    Bardzo podoba mi się to, że nareszcie pojawili się Cullenowie. Nie mam pojęcia, czego oczekuje od nich Dracula, ale podzielam obawy Margarity. Wyjątkowo też podoba mi się jej relacja z Edwardem. Rita jest zdecydowanie ciekawszą postacią od Belli i ta dwójka do siebie pasuje, nie da się ukryć. Sądzę, że pochodzenie Margarity i to, co wydarzy się wkrótce, wszystko skomplikuje, a przecież o to chodzi. Uwielbiam takie historie i dalej będę powtarzać, że twoja staje się z każdym rozdziałem coraz lepsza.
    Nie rozpisując się, dodam jeszcze, że czekam na kolejny rozdział. Trzymam kciuki za to, żebyś znalazła dość czasu i weny, bo już się doczekać nie mogę. Dobrze, że przynajmniej Jasper wie, czego mogą od nich oczekiwać, jeśli chodzi o zachowanie, ale jego wypowiedź mnie nie satysfakcjonuje. Chcę ciągu dalszego, nie jako jedyna zresztą, dlatego liczę na szybką kontynuację.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo, bardzo fajny,wręcz świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :) ) ale niestety czuję niedosyt i to bardzo duży…..!!!!!!… chcę więcej po prostu. Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać. A to trzymanie mnie w niepewności jak i innych dobija …. Bynajmniej MNIE ;p heheh;p :) :) )Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń