Rozdział 8

Zapach krwi tych wszystkich ludzi sprawiał, że Rita miała ochotę czym prędzej stamtąd uciec. Jeszcze nigdy wcześniej nie przebywała tak długo w otoczeniu takiej ilości śmiertelników. Słyszała każdy odgłos bicia ich serc, a także miarowy chlupot krwi rozlewającej się w ich ciałach. Słodko obijała się o ścianki tętnic co sprawiało, że drapało ją w gardle. Margarita przełknęła kolejną, sporą dawkę jadu tego wieczoru i spojrzała na Mahori'ego. Radził sobie o wiele lepiej od niej. Uśmiechnięty rozmawiał z Emmett'em. Oboje byli ubrani w czarne smokingi, a na szyjach mieli zawiązane muchy. Taki był zamiar Esme – to miała być elegancka impreza. Przy barku ustawionym pod ścianą można było brać sobie napoje do picia, a znaczna większość z nich była alkoholowa. Obok stał mały stolik, na którym rozłożone były przeróżne, kolorowe przekąski. Ludzie krzątali się tam próbując po kolei wszystkiego. Ritę cały wieczór przeszywało dziwne uczucie, że już kiedyś widziała podobny bal. Coś jakby ciągle czuła zapach starego, gorzkiego wina. W rogach salonu oraz na zewnątrz porozstawiane były duże, kwadratowe radia, z których płynęła miarowa i spokojna melodia. Goście na początku niechętnie tańczyli, ale w miarę z upływem czasu i topniejącą ilością napojów alkoholowych, nabierali ochoty. Margarita stwierdziła, że już zbyt długo stoi w jednym miejscu, więc ruszyła naprzód w kierunku drzwi wyjściowych. Miała nadzieje, że rześkie, świeże powietrze przywróci jej chociaż trochę racjonalnych myśli. Otuliła się grubym szalem, próbując stwarzać jakiekolwiek pozory odczuwania dotkliwej zmiany temperatury. Całe podwórko było solidnie odśnieżone, a goście tańczyli na prowizorycznym, podwyższonym drewnianym podeście. Gdzieniegdzie stały wbite w ziemię wysokie pale z zapalonymi pochodniami, które oświetlały plac delikatnymi, migającymi płomieniami. Na szczęście dla Esme, niebo było prawie bezchmurne i nie padał śnieg. Księżyc świecił mocno i wydawał się być większy niż zwykle. Margarita omiotła wzrokiem wszystkich ludzi i ukłuło ją lekkie uczucie zazdrości. Pary tańczyły ze sobą wtulając się w siebie, zapewne chcąc chociaż trochę nawzajem się rozgrzać. Zastanawiała się czy kiedykolwiek w przeszłości ją też ktoś tak tulił. Nie potrafiła już się gniewać, wściekłość przerodziła się w nieznośny tępy ucisk. Tak jakby próbowała czegoś dosięgnąć, ale jej ręce były zbyt krótkie. Wydawało jej się, że prawidłową odpowiedź ma na końcu języka. Kogo ma zahipnotyzować żeby powiedział jej prawdę? Co takiego wydarzyło się kilka miesięcy temu, iż ktoś zapragnął tak bardzo zranić ją i jej brata?
Dookoła tańczących stali pozostali, rozmawiając i śmiejąc się, wznosząc kolejne toasty. Niektórzy z nich mieli na nosach okulary z kolorową liczbą 1950.
-Mogę prosić do tańca? - z zamyślenia wyrwał ją Edward, wyciągając do niej dłoń w proszącym geście. Rita uśmiechnęła się i ujęła ją. Podeszli trochę bliżej tańczących i dołączyli się do nich. Miedzianowłosy także był ubrany w czarny smoking, co sprawiało, że wyglądał o wiele poważniej niż zwykle, co zresztą wydało się Ricie trochę nienaturalne.
-Skąd takie pesymistyczne myśli? - zagadnął ją. Rita przewróciła oczami, czasami zapominała o jego zdolnościach. W pewnych chwilach takich jak ta, jego dar bardzo ją irytował.
-Każdy czasem takie ma – przyznała wzruszając ramionami.
Edward zrozumiał, że więcej z niej już nie wyciągnie i trochę się zmieszał.
-Wszystko się ułoży – powiedział pocieszającym tonem i dodał - Wyglądasz pięknie.
Okręcił ją sprawiając że suknia, którą miała na sobie, zafalowała.
-Dzięki – odpowiedziała, choć wcale nie uważała, że wyróżnia się z tłumu. Rosalie związała jej włosy w warkocz przechodzący przez całą jej głowę. Sukienka była zielona, sięgająca do kostek, zwężana w tali i rozkloszowana na dole. Na stopach miała czarne buty na wysokim obcasie. Carlisle zdobył dla niej i Mahori'ego brązowe soczewki żeby mniej wyróżniali się z tłumu. Było to śmieszne pragnienie, bo pomimo jego starań i tak cały czas czuła na sobie wzrok gości.
Edward wyczytał o czym myśli i uśmiechnął się smutno. Chciał jej powiedzieć, że wygląda najładniej ze wszystkich kobiet, ale powstrzymał się. Pomimo długiego czasu, który ze sobą spędzili, było za wcześnie na takie wypowiedzi. Margarita była w środku bardzo skomplikowana i czasem nie wiedział czy się zaśmieje, czy zdenerwuje.
-Czuję, że tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty to będzie dobry rok – powiedziała po chwili ciszy. Edward uniósł brwi.
-Dlaczego tak myślisz? - zapytał.
Rita ponownie wzruszyła ramionami.
-Nie wiem – odpowiedziała – po prostu mam takie dziwne przeczucie, że świat obróci się do góry nogami.
Edward zaśmiał się cicho.
-Czy ty aby na pewno nie próbowałaś dzisiaj wina?
Margarita mimowolnie odwzajemniła uśmiech.
Po zakończeniu piosenki dołączyła do Rosalie stojącej przy schodach wejściowych. W dłoni trzymała kieliszek z winem. Wyglądała na zdenerwowaną, ale to tylko dodawało jej uroku i wdzięku. Miała na sobie długą czarną sukienkę, która przylegała do jej ciała. Wyglądała na taką, która zgrywa niedostępną.
-Gdzie Emmett? - zapytała Rita stając obok niej.
-Przygotowuje sztuczne ognie – mruknęła – chyba nie mogę liczyć na pocałunek o północy.
Rita uśmiechnęła się do niej przyjacielsko i położyła rękę na jej ramieniu.
-Nie martw się – pocieszyła ją - zdąży.
-Cieszę się, że wszystko się udało – powiedziała Rosalie odchodząc od tematu. - Dobrze sobie radzicie. Ty i Mahori.
Jak na sygnał, Margarita znowu poczuła silne drapanie w gardle. Odchrząknęła cicho starając się ukryć chwilowe zakłopotanie.
Przed nimi pojawił się Mahori. Był lekko rozczochrany, ale nie zwracał na to uwagi. Na ustach miał swój zwykły, łobuzerski uśmiech.
-Dzięki, Rose – oznajmił wesoło - wiem, że jestem super.
Rita przewróciła oczami, ale Rosalie najwyraźniej poprawił się humor. Zaśmiała się cicho.
-Podsłuchiwałeś nas? - zapytała Margarita, jednak nie doczekała się odpowiedzi. Mahori pochylił się nad Rose i poprosił ją do tańca.
Chwilę po ich odejściu Rita usłyszała wesołe okrzyki dochodzące z domu. Spojrzała na zegar zawieszony na jednym z pali i zrozumiała, że zbliża się północ. Zauważyli to także wszyscy śmiertelnicy na placu, bo zaprzestali tańca i dołączyli do grupowego odliczania. Rita rozejrzała się w około czując narastające napięcie. Nie pamiętała swoich poprzednich Sylwestrów, ale podejrzewała, że musiały wyglądać podobnie. Z każdą sekundą okrzyki były coraz głośniejsze. Aż w końcu nadszedł ten moment, kiedy wszyscy głośno obwieścili ostatnią sekundę roku i Rita poczuła dziwny ucisk w żołądku. Tłum oszalał i każdy zaczął składać sobie nawzajem życzenia, niektórzy się całowali. Nagle niebo rozerwał huk i wybuchły pierwsze sztuczne ognie. Ludzie wiwatowali i klaskali. Obok niej pojawił się Mahori i mocno ją uścisnął. Rita wpatrywała się w niebo podziwiając fajerwerki.
-To będzie niesamowity rok – powiedział jej brat uśmiechając się szeroko. Nie podniósł głosu, więc Rita była pewna, że gdyby nie była wampirzycą, nic by nie usłyszała. Kiwnęła głową zgadzając się z nim i skierowała na niego wzrok. Zmierzwiła mu włosy dłonią, czując nagły przypływ czułości i ciesząc się, że jest przy niej. Co by się nie wydarzyło, ma jego, a on na pewno jej nie opuści.
-Tak – przyznała i odwzajemniła uśmiech. - Na pewno.

6 komentarzy:

  1. Ooo.. Widzę, że Rita i Edward coraz bliżej ;)Taniec, komplementy... Wszystko zmierza w dobrą stronę. Istotnie, to może być bardzo niezwykły rok.

    Margarita często myśli o swojej przeszłości, więc może wreszcie coś sobie przypomni. Kto zaatakował ją, jej brata i dlaczego? Może do rodziny Cullenów dojdą też Alice i Jasper? I oczywiście co z Edwardem i Ritą?
    Wszystko stoi pod znakiem zapytania, także czekam na kolejne rozdziały w nowym, 1950 roku.
    Dzięki za powiadomienie :) Pytasz, kiedy notka u mnie... Cóż, postaram się jak najszybciej ;)
    Pozdrawiam i życzę masy pomysłów,
    Olka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Olą, wszystko jest jak na razie tajemnicą, ale to dobrze, bo to w każdym opowiadaniu jest najlepsze ;)
    Sylwester opisany bardzo ciekawie i to wrażenie Rity, że już kiedyś przeżyła coś podobnego - super. To tylko sprawia, że jestem coraz bardziej ciekawa przeszłości jej i Mahori'ego :)
    Czekam z niecierpliwością na nn
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. HEJKA KOCHANA:) NIE BEDĘ SIE ROZPISYWAĆ - WIESZ SAMA DLACZEGO- BRAK CZASU A JUTRO OBRONA!
    ROZDZIAŁ JEST BOSKI :)JUZ CZEKAM NA KOLEJNY:) POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO WENY:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że tak późno, ale jakoś ostatni nie miałam do tego głowy - skupiałam się na pisaniu. Rozdział znakomity pod każdym względem; Rita i Edward są coraz bliżej, chociaż ja i tak mam nadzieję, że pojawi się ktoś trzeci. Interesująca wzmianka o przeczuciach, nie tylko związanych z wrażeniem déjà vu, ale i jej słów o nadchodzącym roku. Mam nadzieję, że wkrótce sporo się wyjaśni, bo bliźnięta coraz bardziej intrygują.
    Ogólnie rozdział bardzo przyjemny. Taniec, zabawa i przemyślenia - bardzo dobra zapowiedź czego, co - mam nadzieję - wkrótce się wydarzy. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci weny i podobnie jak pozostali czekać na kolejny rozdział.

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Thx za informejszyn o notce :D Jak najbardziej mnie informuj, nie mam nic przeciwko ^^
    Rozdział świetny! hehe, Emcio pewnie bd zazdrosny o ten taniec z Mahorim ;P
    Hmmm, skoro Rita twierdzi, że bd dobry rok, to należy się cieszyć!!! Chociaż przydałaby się jakaś tragedia ;) Nigdy nie jest kolorowo
    no i zagadką jest, skąd oni się pojawili!

    Czekam na NN!
    NIech wena bd z Tobą!
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. jak słodko, ta końcówka rozczula,
    nie mogę się doczekać, co będzie dalej
    a Emmett w końcu zdążył??!!

    OdpowiedzUsuń