Zapach
krwi tych wszystkich ludzi sprawiał, że Rita miała ochotę czym
prędzej stamtąd uciec. Jeszcze nigdy wcześniej nie przebywała tak
długo w otoczeniu takiej ilości śmiertelników. Słyszała
każdy odgłos bicia ich serc, a także miarowy chlupot krwi
rozlewającej się w ich ciałach. Słodko obijała się o ścianki
tętnic co sprawiało, że drapało ją w gardle. Margarita
przełknęła kolejną, sporą dawkę jadu tego wieczoru i spojrzała
na Mahori'ego. Radził sobie o wiele lepiej od niej. Uśmiechnięty
rozmawiał z Emmett'em. Oboje byli ubrani w czarne smokingi, a na
szyjach mieli zawiązane muchy. Taki był zamiar Esme – to miała
być elegancka impreza. Przy barku ustawionym pod ścianą można
było brać sobie napoje do picia, a znaczna większość z nich była
alkoholowa. Obok stał mały stolik, na którym rozłożone
były przeróżne, kolorowe przekąski. Ludzie krzątali się
tam próbując po kolei wszystkiego. Ritę cały wieczór
przeszywało dziwne uczucie, że już kiedyś widziała podobny bal.
Coś jakby ciągle czuła zapach starego, gorzkiego wina. W rogach salonu oraz na zewnątrz
porozstawiane były duże, kwadratowe radia, z których płynęła
miarowa i spokojna melodia. Goście na początku niechętnie
tańczyli, ale w miarę z upływem czasu i topniejącą ilością
napojów alkoholowych, nabierali ochoty. Margarita stwierdziła,
że już zbyt długo stoi w jednym miejscu, więc ruszyła naprzód
w kierunku drzwi wyjściowych. Miała nadzieje, że rześkie, świeże
powietrze przywróci jej chociaż trochę racjonalnych myśli.
Otuliła się grubym szalem, próbując stwarzać jakiekolwiek
pozory odczuwania dotkliwej zmiany temperatury. Całe podwórko
było solidnie odśnieżone, a goście tańczyli na prowizorycznym,
podwyższonym drewnianym podeście. Gdzieniegdzie stały wbite w
ziemię wysokie pale z zapalonymi pochodniami, które
oświetlały plac delikatnymi, migającymi płomieniami. Na szczęście
dla Esme, niebo było prawie bezchmurne i nie padał śnieg. Księżyc
świecił mocno i wydawał się być większy niż zwykle. Margarita
omiotła wzrokiem wszystkich ludzi i ukłuło ją lekkie uczucie
zazdrości. Pary tańczyły ze sobą wtulając się w siebie, zapewne
chcąc chociaż trochę nawzajem się rozgrzać. Zastanawiała się
czy kiedykolwiek w przeszłości ją też ktoś tak tulił. Nie
potrafiła już się gniewać, wściekłość przerodziła się w
nieznośny tępy ucisk. Tak jakby próbowała czegoś
dosięgnąć, ale jej ręce były zbyt krótkie. Wydawało jej
się, że prawidłową odpowiedź ma na końcu języka. Kogo ma
zahipnotyzować żeby powiedział jej prawdę? Co takiego wydarzyło
się kilka miesięcy temu, iż ktoś zapragnął tak bardzo zranić
ją i jej brata?
Dookoła
tańczących stali pozostali, rozmawiając i śmiejąc się, wznosząc
kolejne toasty. Niektórzy z nich mieli na nosach okulary z
kolorową liczbą 1950.
-Mogę
prosić do tańca? - z zamyślenia wyrwał ją Edward, wyciągając
do niej dłoń w proszącym geście. Rita uśmiechnęła się i ujęła
ją. Podeszli trochę bliżej tańczących i dołączyli się do
nich. Miedzianowłosy także był ubrany w czarny smoking, co
sprawiało, że wyglądał o wiele poważniej niż zwykle, co zresztą
wydało się Ricie trochę nienaturalne.
-Skąd
takie pesymistyczne myśli? - zagadnął ją. Rita przewróciła
oczami, czasami zapominała o jego zdolnościach. W pewnych chwilach
takich jak ta, jego dar bardzo ją irytował.
-Każdy
czasem takie ma – przyznała wzruszając ramionami.
Edward
zrozumiał, że więcej z niej już nie wyciągnie i trochę się
zmieszał.
-Wszystko
się ułoży – powiedział pocieszającym tonem i dodał -
Wyglądasz pięknie.
Okręcił
ją sprawiając że suknia, którą miała na sobie, zafalowała.
-Dzięki
– odpowiedziała, choć wcale nie uważała, że wyróżnia
się z tłumu. Rosalie związała jej włosy w warkocz przechodzący
przez całą jej głowę. Sukienka była zielona, sięgająca do
kostek, zwężana w tali i rozkloszowana na dole. Na stopach miała
czarne buty na wysokim obcasie. Carlisle zdobył dla niej i
Mahori'ego brązowe soczewki żeby mniej wyróżniali się z
tłumu. Było to śmieszne pragnienie, bo pomimo jego starań i tak
cały czas czuła na sobie wzrok gości.
Edward
wyczytał o czym myśli i uśmiechnął się smutno. Chciał jej
powiedzieć, że wygląda najładniej ze wszystkich kobiet, ale
powstrzymał się. Pomimo długiego czasu, który ze sobą
spędzili, było za wcześnie na takie wypowiedzi. Margarita była w
środku bardzo skomplikowana i czasem nie wiedział czy się
zaśmieje, czy zdenerwuje.
-Czuję,
że tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty to będzie dobry rok –
powiedziała po chwili ciszy. Edward uniósł brwi.
-Dlaczego
tak myślisz? - zapytał.
Rita
ponownie wzruszyła ramionami.
-Nie
wiem – odpowiedziała – po prostu mam takie dziwne przeczucie, że
świat obróci się do góry nogami.
Edward
zaśmiał się cicho.
-Czy
ty aby na pewno nie próbowałaś dzisiaj wina?
Margarita
mimowolnie odwzajemniła uśmiech.
Po
zakończeniu piosenki dołączyła do Rosalie stojącej przy schodach
wejściowych. W dłoni trzymała kieliszek z winem. Wyglądała na
zdenerwowaną, ale to tylko dodawało jej uroku i wdzięku. Miała na
sobie długą czarną sukienkę, która przylegała do jej
ciała. Wyglądała na taką, która zgrywa niedostępną.
-Gdzie
Emmett? - zapytała Rita stając obok niej.
-Przygotowuje
sztuczne ognie – mruknęła – chyba nie mogę liczyć na
pocałunek o północy.
Rita
uśmiechnęła się do niej przyjacielsko i położyła rękę na jej
ramieniu.
-Nie
martw się – pocieszyła ją - zdąży.
-Cieszę
się, że wszystko się udało – powiedziała Rosalie odchodząc od
tematu. - Dobrze sobie radzicie. Ty i Mahori.
Jak
na sygnał, Margarita znowu poczuła silne drapanie w gardle.
Odchrząknęła cicho starając się ukryć chwilowe zakłopotanie.
Przed
nimi pojawił się Mahori. Był lekko rozczochrany, ale nie zwracał na to uwagi. Na ustach miał swój zwykły, łobuzerski uśmiech.
-Dzięki,
Rose – oznajmił wesoło - wiem, że jestem super.
Rita
przewróciła oczami, ale Rosalie najwyraźniej poprawił się
humor. Zaśmiała się cicho.
-Podsłuchiwałeś
nas? - zapytała Margarita, jednak nie doczekała się odpowiedzi. Mahori
pochylił się nad Rose i poprosił ją do tańca.
Chwilę
po ich odejściu Rita usłyszała wesołe okrzyki dochodzące z domu.
Spojrzała na zegar zawieszony na jednym z pali i zrozumiała, że
zbliża się północ. Zauważyli to także wszyscy
śmiertelnicy na placu, bo zaprzestali tańca i dołączyli do
grupowego odliczania. Rita rozejrzała się w około czując
narastające napięcie. Nie pamiętała swoich poprzednich
Sylwestrów, ale podejrzewała, że musiały wyglądać
podobnie. Z każdą sekundą okrzyki były coraz głośniejsze. Aż w
końcu nadszedł ten moment, kiedy wszyscy głośno obwieścili
ostatnią sekundę roku i Rita poczuła dziwny ucisk w żołądku.
Tłum oszalał i każdy zaczął składać sobie nawzajem życzenia,
niektórzy się całowali. Nagle niebo rozerwał huk i wybuchły
pierwsze sztuczne ognie. Ludzie wiwatowali i klaskali. Obok niej
pojawił się Mahori i mocno ją uścisnął. Rita wpatrywała się w
niebo podziwiając fajerwerki.
-To
będzie niesamowity rok – powiedział jej brat uśmiechając się
szeroko. Nie podniósł głosu, więc Rita była pewna, że
gdyby nie była wampirzycą, nic by nie usłyszała. Kiwnęła głową
zgadzając się z nim i skierowała na niego wzrok. Zmierzwiła mu
włosy dłonią, czując nagły przypływ czułości i ciesząc się,
że jest przy niej. Co by się nie wydarzyło, ma jego, a on na pewno
jej nie opuści.
-Tak
– przyznała i odwzajemniła uśmiech. - Na pewno.
Ooo.. Widzę, że Rita i Edward coraz bliżej ;)Taniec, komplementy... Wszystko zmierza w dobrą stronę. Istotnie, to może być bardzo niezwykły rok.
OdpowiedzUsuńMargarita często myśli o swojej przeszłości, więc może wreszcie coś sobie przypomni. Kto zaatakował ją, jej brata i dlaczego? Może do rodziny Cullenów dojdą też Alice i Jasper? I oczywiście co z Edwardem i Ritą?
Wszystko stoi pod znakiem zapytania, także czekam na kolejne rozdziały w nowym, 1950 roku.
Dzięki za powiadomienie :) Pytasz, kiedy notka u mnie... Cóż, postaram się jak najszybciej ;)
Pozdrawiam i życzę masy pomysłów,
Olka
Zgadzam się z Olą, wszystko jest jak na razie tajemnicą, ale to dobrze, bo to w każdym opowiadaniu jest najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńSylwester opisany bardzo ciekawie i to wrażenie Rity, że już kiedyś przeżyła coś podobnego - super. To tylko sprawia, że jestem coraz bardziej ciekawa przeszłości jej i Mahori'ego :)
Czekam z niecierpliwością na nn
Ania
HEJKA KOCHANA:) NIE BEDĘ SIE ROZPISYWAĆ - WIESZ SAMA DLACZEGO- BRAK CZASU A JUTRO OBRONA!
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ JEST BOSKI :)JUZ CZEKAM NA KOLEJNY:) POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO WENY:)
Wybacz, że tak późno, ale jakoś ostatni nie miałam do tego głowy - skupiałam się na pisaniu. Rozdział znakomity pod każdym względem; Rita i Edward są coraz bliżej, chociaż ja i tak mam nadzieję, że pojawi się ktoś trzeci. Interesująca wzmianka o przeczuciach, nie tylko związanych z wrażeniem déjà vu, ale i jej słów o nadchodzącym roku. Mam nadzieję, że wkrótce sporo się wyjaśni, bo bliźnięta coraz bardziej intrygują.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział bardzo przyjemny. Taniec, zabawa i przemyślenia - bardzo dobra zapowiedź czego, co - mam nadzieję - wkrótce się wydarzy. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci weny i podobnie jak pozostali czekać na kolejny rozdział.
Nessa.
Thx za informejszyn o notce :D Jak najbardziej mnie informuj, nie mam nic przeciwko ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! hehe, Emcio pewnie bd zazdrosny o ten taniec z Mahorim ;P
Hmmm, skoro Rita twierdzi, że bd dobry rok, to należy się cieszyć!!! Chociaż przydałaby się jakaś tragedia ;) Nigdy nie jest kolorowo
no i zagadką jest, skąd oni się pojawili!
Czekam na NN!
NIech wena bd z Tobą!
Buziaczki ;*
jak słodko, ta końcówka rozczula,
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać, co będzie dalej
a Emmett w końcu zdążył??!!