Tym
razem nikt nie musiał głosować - Alice zadecydowała za wszystkich
i wybrała sobie jeden z wolnych pokoi. Aż trudno było uwierzyć, jak bardzo szczęśliwa jest ta mała istotka. Zachowywała się tak,
jakby dopiero co wypiła dziesięć mocnych kaw. Jasper był o wiele
bardziej spokojny i zdystansowany niż jego towarzyszka. W ciszy
wysłuchał wszystkich rad Carlisle'a i widać było, że słuchał
uważnie i był mu za nie wdzięczny. Niestety ani Alice, ani Jasper
nie mieli pojęcia co oznaczają białe tęczówki Rity i
Mahori'ego. Blondyn najpierw myślał, że chodzi po prostu o dar
Margarity – dzięki oczom potrafi hipnotyzować. To nie wyjaśniało
jednak dlaczego Mahori także takie posiada, więc pochodzenie tej
„wyjątkowości” nadal pozostawało zagadką. Mahori cały czas
patrzył na Jaspera podejrzliwie, ale starał się tego nie okazywać.
Za Edwardem też z początku nie przepadał, a przecież okazał się
być w porządku. Nie chciał znowu wysuwać pochopnych wniosków.
Emmetta
nie trzymały długo wątpliwości. Pomimo złego pierwszego wrażenia, jakie robi wygląd tego młodego blondyna, już kilka godzin później
czuł się przy nim swobodnie. Rosalie była najbardziej uprzedzona
co do przybyłych.
Już
po kilku dniach Rita nie potrafiła wyobrazić sobie ich domu bez
Alice. Nie wiedziała czy znajdzie w niej przyjaciółkę tak
bliską jak w Rose, ale wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Coraz
częściej spędzały wieczory we trójkę, zwykle przechadzały
się po lasach polując i rozmawiając. Alice opowiadała im co
robiła przez te wszystkie lata wałęsając się po Ameryce. Z tego
co zauważyła Rita, jej kontakt ze śmiertelnikami był znikomy.
Tamtego dnia zaprowadziła je w swoje ulubione miejsce – tuż przy
skarpie, gdzie kilka tygodni wcześniej siedziała z Edwardem.
-Ładnie
tu - przyznała Alice spoglądając na ocean pod ich nogami. Cała
okolica była pokryta grubą warstwą śniegu, a las wydawał się
ciemniejszy niż zwykle.
Rosalie
poprawiła sukienkę i usiadła obok Rity.
-To
prawda – potwierdziła spoglądając na otoczenie. – Dziwne, że
mieszkam tu już tyle czasu i nigdy tutaj nie trafiłam.
Alice
uniosła brwi do góry i przygryzła wargę.
-Czemu
Margarita nie pokazała ci tego miejsca wcześniej?
Rita
skrzywiła się delikatnie i odwróciła głowę w stronę
oceanu nie chcąc, by Alice zauważyła jej reakcję. To nie jej
wina, że trafiła na drażliwy temat.
-Pojawiłam
się tutaj dopiero w listopadzie – wyjaśniła chyba za spokojnie.
- Mnie i mojego brata ktoś pobił i zostawił w lesie. Znalazł nas
Carlisle i postanowili nas przemienić, inaczej dawno już byśmy nie
żyli.
-Co
się wtedy stało? - zapytała Alice, a w jej głosie słychać było
współczucie. Rita wzruszyła ramionami jakby tamte chwile już
nie robiły na niej wrażenia. Zdjęła z rąk cienkie czarne
rękawiczki.
-Prawdę
mówiąc nie wiem – odpowiedziała – nic nie pamiętam.
-Rozumiem
– mruknęła Alice i uśmiechnęła się smutno. Rita wiedziała,
że mówi prawdę, koniec końców żyje w niewiedzy już
bardzo długo. Jednak w przeciwieństwie do Rity, pomimo tych
wszystkich niewiadomych, nadal się uśmiecha. Gdy o tym myślała
dręczyło ją poczucie, że sama robi to bardzo rzadko. Z drugiej
strony może to dlatego, że krótkowłosa nauczyła się żyć
dalej. Odnalazła Jaspera i z nim chce zacząć życie na nowo.
Od
pierwszego spojrzenia na nich można było łatwo się domyślić, że
są w sobie zakochani. A co jeżeli Margarita poznała już
taką osobę w swoim życiu i tak po prostu o niej zapomniała?
Alice
od pewnego czasu ciągle prześladowały myśli czemu Margarita i
Mahori w jej wizjach pojawili się tak późno. Najpierw
wydawało się jej, że po prostu nie dołączyli jeszcze do
Cullenów. Teraz nareszcie zrozumiała, że chodziło o ich
przemianę, ludzi zawsze widziała słabiej albo wcale.
-Więc
potrafisz przepowiadać przyszłość? - zapytała Rose zmieniając
temat. -To musi być wspaniałe uczucie.
Alice
uśmiechnęła się szeroko i mrugnęła do niej.
-Jest
naprawdę świetne – zgodziła się – ale muszę przyznać, że
już dawno nikt mnie niczym nie zaskoczył.
Margarita
zamyśliła się wpatrując się w wzburzony ocean. Była trochę zawiedziona tym, że nie udało jej się użyć swojej mocy tak jak chciała. Jasperowi wyszło to tak bardzo naturalnie, jakby wcale nie musiał się starać. Może chodziło o to, że nie miała wprawy. Bądź co bądź blondyn miał całe sto lat, by ćwiczyć swoje zdolności, a Rita znała swoją moc dopiero od niecałych dwóch miesięcy. Nie mogła się jednak zbytnio z nim porównywać - w końcu ich moce znacznie się od siebie różniły. Ona nie tylko miała władzę nad emocjami swojej ofiary, mogła także zabrać jej zdolność myślenia i uczynić poddaną sobie, wyssaną z życia kukłą.
I kiedy tylko o tym pomyślała, zrobiło się jej niedobrze.
Rose przeczesała swoje długie włosy palcami, na tle zachodzącego słońca wyglądały na złote.
I kiedy tylko o tym pomyślała, zrobiło się jej niedobrze.
Rose przeczesała swoje długie włosy palcami, na tle zachodzącego słońca wyglądały na złote.
-Jak długo jesteście razem z Jasperem? - zapytała bezpośrednio. Margarita uniosła
wysoko brwi.
-Rose!
- zbeształa ją. - To nie jest nasza sprawa.
Alice
roześmiała się trochę nerwowo.
-No
co? - wzruszyła ramionami Rosalie. - Od niedawna jest naszą nową
siostrą, więc to normalne, że ją o to pytam!
Margarita
wywróciła oczami.
-Dzięki
Rose – powiedziała Alice i zaczęła bawić się frędzelkami
swojej nowej bluzki. - Muszę przyznać, że ja zakochałam się w
nim od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłam go w wizji. On sam
zawsze winił się za śmierć tak wielu istnień i przez to myślał,
że jest trochę...odstraszający.
Rose
uśmiechnęła się pod nosem i pokiwała głową, by Alice
kontynuowała.
-Zajęło
mu to trochę – przyznała krótkowłosa. – Ale w końcu
powiedział mi co czuje i zostaliśmy parą.
Przez
chwilę siedziały w ciszy rozkoszując się pięknym wieczorem.
Skóra każdej z nich błyszczała oświetlona przez delikatne
promienie zachodzącego słońca. Rita poprawiła wysoki kok na
swojej głowie. Czuła się trochę nieswojo, tak jakby zaraz miało
się stać coś dziwnego. Było zbyt spokojnie nawet jak na tamten
zimowy wieczór. Mimo jej obaw nie działo się jednak nic
niepokojącego, co tym samym doprowadzało ją do szału. Wstała nie
mogąc usiedzieć spokojnie w miejscu i zdjęła z siebie swój
czarny żakiet.
-Co
ty robisz? - zapytała ją Rosalie patrząc na nią zdziwiona.
Alice
już wiedziała co zamierza Rita, więc uśmiechnęła się i także
podniosła.
-Podobno
kąpiele w zimie są bardzo zdrowe – odpowiedziała spokojnie
Margarita rozpinając rozporek spodni.
-Chyba
żartujesz – oznajmiła Rosalie niezbyt pewnym głosem.
-Skaczesz
z nami?
Rose
spojrzała na swoje ubrania, a potem znów na Ritę.
-Może
ja tylko popatrzę...
-Daj
spokój! Wiem, że ci się spodoba – Alice mrugnęła do niej
i teatralnie przyłożyła palce wskazujące do swoich skroni.- Tak,
widzę to.
Rosalie
prychnęła, ale posłusznie wstała i przeciągnęła przez głowę
swój zielony sweter. Po kilku sekundach wszystkie trzy stały
nad klifem w samej bieliźnie. Strop miał kilkanaście metrów
długości, a Rita jeszcze nigdy nie widziała tak mocno wzburzonych
fal.
-Oszalałyście
– mruknęła Rose spoglądając w dół. Wampirzyce nie
zwróciły na nią uwagi.
-Na
trzy? - zapytała Alice i uśmiechnęła się szeroko.
-Po
co czekać – odpowiedziała Rita i skoczyła w dół ciągnąć
Rose i Alice za sobą. Nie bały się ani wysokości, ani siły
upadku, ale pomimo tego krzyczały ile sił w płucach. Ich wrzaski w
końcu uciszyła woda. Margarita wpadła najgłębiej tworząc wokół
siebie burzę bąbelków. W ogóle nie odczuwała
temperatury wody, nadal było jej ciepło. Podpłynęła do góry
i wynurzyła się odgarniając włosy z twarzy. Alice i Rose
zaśmiewały się chlapiąc się nawzajem wodą. Rita także się
uśmiechnęła i poczuła się tak, jakby słona woda zmyła z niej
cały pesymizm.
No, hej! dzięki za powiadomienie!
OdpowiedzUsuńNo i mamy rozdział dziesiąty. Jak mnie tej Alice brakowało ;) Oczywiście jej szalonych pomysłów też, bo skoki z klifu nie należą do codziennych czynności, prawda? Ale... coś mi się wydaje, że chyba zanosi się na głębszą przyjaźń między Ritą, a Chochlikiem :) Tylko co z Rose? Czyżbyś planowała jakiś konflikt między Rosalie a All? Nie wnikam- to tylko takie moje przypuszczenia.
I jeszcze te wyznania... Chyba już wiem dlaczego Margarita nie pokazała im tego miejsca wcześniej ;D Och... ona naprawdę zaczyna coś czuć do Edwarda, mylę się?
Czekam na kolejny rozdzial i pozdrawiam,
Olka
Ooooch! Sweetaśnie! Szykuje się wielka przyjaźń XD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, tylko trochę krótki ;(
Ciekawe, kiedy Alice zaciągnie całą rodzinkę na ZAKUPYYYY!!!! Hahaha ;p
Czekam na NN
NIech wena bd z Tobą :D
buziaczki ;*
Cóż mogę powiedzieć? Może na początek zapewnie cię, że rozdziały na wszystkih moich blogach pojawią się jutro, więc spokojnie ;) Chociaż to wspaniałe, że tak bardzo się tym przejmujesz. Bardzo ci za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, jest przede wszystkim przyjemny. Podobają mi się relacje nowych sióstr Cullen, a pomysł ze skokami z kilfu był świetny. Niby nic się nie dzieje i trochę szkoda, ale i tak mi się podobało. Czekam na kolejny i coraz bardziej niecierpliwię się w kwestii tajemnicy przeszłości Margarity i Mahoriego. No i te oczy… Mam nadzieje, że wkrótce wiele się wydarzy.
Nessa.
Nominowałam cię do Liebster Blog Awards i the Versatile Blogger Award. Więcej tutaj: http://lost-in-the-time.blogspot.com/p/liebster-awards-i-versatile-blogger.html =)
UsuńNessa.
Rozdział Świetny :)
OdpowiedzUsuńJak wesoło i ... wesoło ;p
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wskakiwanie do wody w środku zimy;/
Teraz brakuje tylko wilczków i cała kompania zebrana ;D
No i oczywiście Bells o ile ją wpleciesz do swojego opowiadania.
czekam z niecierpliwością na nn
Do napisania
Kisielek
Hej, przepraszam, że długo nie komentowałam, ale nie miałam za bardzo czasu, żeby przeczytać najnowsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńCo mogę jeszcze dodać? Rozdział świetny, tak samo jak poprzedni. Piszesz coraz lepiej i nawet jak nie ma akcji, to nic nie szkodzi. Z doświadczenia wiem, że przyjemnie się pisze takie rozdziały ;)
Nie mogę się doczekać aż poznam historię rodzeństwa ;)
Pozdrawiam i życzę weny
Ania
Nooo i jest! Aliceee! Trochę nie pewna ale!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze weny
Lady