Rozdział 28

Wilkołaki zacięcie walczyły o prawo do panowania nad swoimi ciałami. Margarita jednak, także dawała z siebie wszystko. Nie chciała odbierać im ich świadomości całkowicie, potrzebowała jedynie kilku ważnych informacji.
-Zaprowadźcie nas do niej – powiedziała stalowym głosem. – Wtedy was wypuszczę. Tylko bez żadnych sztuczek.
Mike drgnął nieznacznie, a Joey próbował obdarować ją gniewnym spojrzeniem, ale w końcu kiwnął głową, przegrywając z samym sobą.
-Natychmiast! - wykrzyknęła Rita, czując jak chwilowo słabnie. - Ruszajcie!
Joey i Mike, w połowie przemienieni w wilkołaki, pobiegli przed siebie, garbiąc się i potykając.
-Ray – powiedziała szybko Rita. - Nie mogę teraz na ciebie spojrzeć, ale musisz mi zaufać. Pobiegnij do Edwarda i Mahori'ego, znajdź ich i zaraz do mnie dołączcie.
Chłopak nie odezwał się, nadal stał oparty o kamienicę i patrzył na nią, odwróconą do niego tyłem.
-Ja... - zaczął łamiącym się głosem.
-Już! - Margarita nie chciała używać na nim swojej mocy, ale czuła, jak wilkołaki oddalając się, powoli uwalniają się spod jej czaru. - Proszę.
Pobiegła do przodu za Mike'em i Joey'em, nie sprawdzając czy Ray ją posłuchał, czy nie. Miała nadzieję, że tak, bo obawiała się, iż oni nie byli jedynymi dziećmi księżyca, których miała tamtego dnia spotkać.
Ray jeszcze przez chwilę się nie ruszał. W głowie ciągle widział to, co stało się przed chwilą i choć zmuszał swoje nogi do biegu, nie mógł się poruszyć.
-Cholera! - zaklął. Jego mięśnie były jak z waty. Nigdy wcześniej nie przeżył czegoś podobnego. Powoli docierało do niego, co się dzieje, a chwilę później potrafił już myśleć trochę bardziej trzeźwo. Czemu Margaricie dowodzenie przyszło z taką łatwością? Czy przez to, jak dużo czasu spędził w zamku, wyparowała z niego cała odwaga i chęć do walki? Zrobiło mu się gorąco, kiedy podniósł się na nogi, odrywając się od ściany i zmusił się do biegu. Otępienie powoli przemijało, a on obiecał sobie, że już nigdy więcej nie dopuści do czegoś podobnego. Miał tylko nadzieję, że na takie refleksje nie było za późno. Paraliżowała go myśl, że przez niego Ricie może się coś złego stać.
Po chwili szybkiego biegu minęły go dwie, również biegnące postacie. Zatrzymał się raptownie, gdy poczuł zapach swoich przyjaciół. Kamień spadł mu z serca.
-Jak dobrze, że was... - zaczął, ale nagle zabrakło mu powietrza w płucach. Bardziej z zaskoczenia niż z braku refleksu nie obronił się przed uderzeniem. Odleciał kilka metrów w górę, a potem z głuchym odgłosem uderzył plecami w ścianę szarego budynku. W jednej chwili poczuł, jak zrastają mu się wyłamane żebra i natychmiast podniósł się z ziemi. Mahori już stał nad nim z mocno zaciśniętymi szczękami. Edward znajdował się tuż obok niego, wyciągnął rękę do przodu, łapiąc Raya za szyję i unosząc go kilka centymetrów nad ziemię.
-A nie mówiłem? - wysyczał Mahori. Ray wierzgał nogami z szeroko otwartymi oczami, ale przez dłoń Edwarda zaciskającą się na jego szyi nie mógł się odezwać.
-Czekaj... - Edward nagle puścił Raya, a z jego twarzy zniknął wyraz wściekłości. Ray opadł na stopy i oparł się o ścianę budynku, masując sobie szyję.
-Co was napadło?! - wykrzyknął głosem o tonę wyższym niż zwykle. - Zwariowaliście?!
Mahori z zaciętą miną obserwował czarnowłosego.
-Na co mam czekać? - zapytał – mów szybko, co zrobiłeś z Ritą!
-O czym ty mówisz? - Ray zacisnął szczęki, denerwując się jeszcze bardziej. - Właśnie po was biegłem, ona potrzebuje pomocy!
-Mówi prawdę. - Edward nie patrzył na Raya. - Rita jest...
-Z wilkołakami! - dokończył za niego Ray. - I przestań w końcu czytać mi w myślach! Nie wiem za kogo mnie bierzecie, ale teraz to nie ważne. Razem z Ritą wpadliśmy na dzieci księżyca, a ona ich zahipnotyzowała i kazała doprowadzić się do ich pana, którym okazała się właśnie Persifa, więc....
-Czekaj – przerwał mu Mahori. - I ty jej na to pozwoliłeś? Jak mogłeś do tego dopuścić?
-Zachowujesz się jak dziecko! - wykrzyknął Ray. - Myślisz, że tego chciałem? Po prostu musiałem, to nie zależało ode mnie. Kazała mi biegnąć po was, więc to zrobiłem.
-To nie twoja wina – zapewnił go Edward, zerkając na niego ze współczuciem. - Zostałeś przez nią zahipnotyzowany. Słuchaj Ray, przepraszam...
-Nie chcę twojego współczucia ani przeprosin – warknął Ray. - Zbierajmy się już, bo Rita może mieć kłopoty.
Mahori opuścił wzrok i niezauważalnie kiwnął głową. Czuł się jak idiota, ale wiedział, aż za dobrze, że powinien. Ray pobiegł przodem, a Edward i Mahori zaraz za nim. Podążali za świeżym zapachem Margarity tuszowanym przez odór wilkołaków. Po dłuższej chwili biegu w ciszy, w końcu dotarli na miejsce. Tak przynajmniej im się wydawało, bo zapach Margarity był tam dość wyraźny i nie rozchodził się w żadną inną stronę. Ray ze zdumieniem wyczuł, że tamto miejsce jest odwiedzane nie tylko przez te dwa wilkołaki, z którymi się wcześniej spotkał.
Kilka metrów przed nimi drogę zagradzał im wysoki, czarny, zakończony ostro kamienny płot. Ani przed bramą, ani na zarośniętym trawą i chwastami podwórku nie było nikogo. Jednak zapach Margarity wyraźnie wskazywał im drogę przez cały plac, aż do wysokiego budynku. Zielona Willa może i była kiedyś rzeczywiście zielona, ale czas nie potraktował jej łagodnie. Mury i fasada budynku sprawiały wrażenie minimalistycznej kopii zamku Alcazar, jednak trochę nieudolnej. Kamienne ściany, poszarzałe i obrośnięte bluszczem, nie zachęcały do odwiedzenia mieszkających tam ludzi. Przed wejściem do pałacyku rozciągnięty był kwadratowy taras, na który wchodziło się po małych i stromych stopniach. Ray wyobrażał sobie jak komicznie musieli wyglądać skradając się do zapuszczonego, bajkowego pałacyku. Tuż za mosiężnymi drzwiami wyczuł jakiegoś osobnika, ale nie był pewny czy to był wampir, czy wilkołak. Zanim zdążył o tym powiedzieć swoim kompanom lub krzyknąć do Edwarda w głowie czegoś w stylu: „Odwrót!”, drzwi zaskrzypiały i otworzyły się. Mahori nie rozpoznał wilkołaka stojącego przed nimi, ale Ray wyraźnie zesztywniał spoglądając na niego. Poznał krótko obciętego blondyna, który – o zgrozo – wcale nie był już pod wpływem daru Margarity. Joey uśmiechnął się na jego widok, ale nie wydawał się być zaskoczony. 
-Pamiętam cię - przyznał - wiedziałem, że po nią wrócisz. Jest za ładna żeby ją tak zostawić, co? 
-Gdzie ona jest? Co jej zrobiliście? - Ray zacisnął pięści i wyprostował się. Nie powtórzy swojego błędu z przed kilkunastu minut.
-Jest w środku - powiedział cicho Edward, tak, że tylko on i Mahori to usłyszeli. - Jest tam ktoś jeszcze, ale nie wiem kto. 
-Ona powiedziała, że mam was wpuścić - odpowiedział mu Joey z niesmakiem. - Ale nie czujcie się jak u siebie w domu, jeżeli się jej nie spodobacie, traficie w nasze ręce.
-Kto tak powiedział? - zapytał Mahori,  z obrzydzeniem zerkając na wilkołaka. 
Joey nie odpowiedział mu, ale odsunął się od drzwi wpuszczając ich do środka. Ray spodziewał się spleśniałych ścian i okropnego zaduchu, ale w środku było zadziwiająco czysto i przestronnie. Co prawda, każda ściana i podłogi były pomalowane na taki sam odcień szarości, ale lepsze to od widoków gnijących gryzoni i ścian. 
Joey zamknął za nimi mosiężne drzwi i poprowadził ich prosto korytarzem. Skręcili w trzecie drzwi po prawej, mijając drewniane i wyglądające podejrzanie schody. Ray'owi wydawało się to wszystko zbyt idealne, więc w każdym szczególe dopatrywał się czegoś dziwnego. Co wilkołaki, wielkie owłosione stwory mogły robić w tym domu? 
-To tutaj - Joey otworzył drewniane, wąskie drzwiczki. Edward i Mahori weszli pierwsi, a Ray szybko podążył za nimi, gdyż zaczęło mu się wydawać, że Joey'emu zielenieją zwykle czarne tęczówki. 
Pokój do którego weszli, nie różnił się prawie wcale od korytarza. Jedynie postawione na środku biurko i kanapa nadawały mu jakiegokolwiek charakteru. Na jedynym krześle ustawionym pod szerokim oknem siedziała brązowowłosa kobieta. Miała na sobie czarny żakiet i obcisłe brązowe spodnie. Włosy sięgały jej do biustu, rysy twarzy miała mocno zarysowane, a samą buzię pokrytą prawie w całości w piegach. Była wampirzycą.
Na przeciwko biurka stała Margarita, z rozczochranymi włosami i szeroko otwartymi oczami. Skulona, wyglądała tak, jakby bała się kobiety siedzącej przed nią. Gdy usłyszała jak wchodzą, odsunęła się od biurka i szybko zbliżyła do Raya, łapiąc go za ramię.
-Mamy tylko kilka minut - szepnęła mu na ucho. - Nie spodobało jej się to, co zrobiłam z wilkołakami. 

4 komentarze:

  1. Wampirzyca?!?!
    spodziewałam się.... nieważne;/
    fajne było jak mu przywalili ;d
    a ja w myślach:
    " Prawa, lewa, a teraz podkręcony... i powtórka..."
    ach ta moja psychika ;p
    rozdział super i czekam o co chodzi z tą
    "kobietą"....
    czekam na kontynuację
    .:Angela:.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha, ale Mahori przywalił biednemu Ray'owi XDD A Edi też był brutalny O.O
    Jeeeej, skoro Rita się tak boi... To co to musi być za straszna kobieta! I na dodatek, wampirzyca, która trzyma się z kundlami... Niezwykły przypadek.
    Czy ona ma jakiś straszny dar? Panuje nad istotami podobnie jak Rita?
    Rozdział CUDOWNY!!! Wymiatasz, wiesz? :DD
    <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 U!!!!!!
    Czekam na NN!
    NIech wena bd z Tobą!
    Buuuziaczki ;**

    Ps. Zapraszam do mnie na nn ;D
    http://inna-bellaswan.bloog.pl/id,338830179,title,Rozdzial-52,index.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, wredna istoto, nie powiadomiłaś mnie. To wg ciebie sprawiedliwe, hm? ;P
    Rozdział cudowny. Z góry uprzedzam, że komentarz nie będzie zbyt składny, bo dosłownie skręcam się z bólu, ale postaram się coś napisać. Świetna akcja z wilkołakami, zwłaszcza moment wejścia do domu i spotkanie z tamtą wampirzycą. To Persifa, prawda? Pytanie tylko, dlaczego Margarita była tak bardzo przerażona, kiedy ją zobaczyła...
    Biedny Ray, oczywiście oberwał za nic. Uwielbiam charakter Mahoriego, który w ostatnim czasie najpierw działa, później milczy. Podoba mi się też nieformalna rywalizacja Ray'a i Edwarda, a miedzianowłosy ma u mnie ten plus, że potrafił przyznać się do błędu po ataku na towarzysza Rity. Nie mam pojęcia, co takiego wymyśliłaś, ale jestem coraz bardziej zachwycona i czekam na kolejny rozdział.
    Następnym razem daj mi znać, okej? ^^
    Pozdrawiam i życzę weny,
    twoja Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cud miód i maliny XD Cudowny rozdział!!Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Rozdział po prostu mnie powalił. Dałaś mi to czego pragnęłam,a więc cała skaczę z radość bo wreszcie pojawił rozdział :) Rozdział bomba:) Wielkie dzięki za wspaniały rozdział!!!!!!!!!!!!!! Czekam już na kolejny:)!!!wow!!!!!Aż brak słów mi na opisanie rozdziału tak zachwyca !!!!:):):) Jednak jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń