Rozdział 27

-Co robimy teraz? - zagaił Mahori po kilku minutach ciszy. Chłopcy znajdowali się na poboczu jednej z wielu wąskich uliczek Segowii. Edward trwał w zamyśleniu już od dłuższej chwili, przeczesując za pomocą swojego daru wspomnienia i myśli zamieszkujących w pobliżu ludzi. - Już prawie koniec czasu, a my nadal nic nie mamy.
Rudowłosy odetchnął głęboko, zaciskając swoje smukłe, blade palce na skroniach.
-Musimy mieć po prostu nadzieję, że Margaricie poszło o wiele lepiej.
-Wątpię w to – przyznał Mahori, opierając się o zimną ścianę jednego z domów i bawiąc się frędzlami swojego ciemnego swetra. - Jeśli nawet przypomniała sobie, jak powinna używać swojego daru, na pewno nie zdołała przesłuchać zbyt wielu ludzi. Co za okropieństwo, to syzyfowe prace, nigdy nie znajdziemy tej kobiety!
-Zawsze potrafiłeś mnie odpowiednio zmotywować - odparł Edward. Otworzył zaciśnięte powieki i odwrócił się w stronę swojego towarzysza. - Chyba pora już wracać.
Mahori szybko podniósł się i stanął obok niego. Ruchem ręki wskazał mu, by szedł przodem i oboje podążyli w górę ulicy, kierując się w miejsce, z którego przyszli.
-To tylko strata czasu – zajęczał Mahori. - Jestem pewien, że ojciec dobrze wie, gdzie mieszka Persifa, ale po prostu nie chce nam tego powiedzieć.
-Dlaczego miałby to robić? - zapytał Edward. - W końcu jesteście rodziną. Moim zdaniem Dracula za nią nie przepada i dlatego nie wie, gdzie ona mieszka. Woli żebyśmy sami ją znaleźli. Już samo proszenie ją o pomoc pewnie mu uwłacza.
-Może masz rację... - zaczął Mahori, zniżając nieświadomie ton głosu. - Jednak nie tak to sobie wszystko wyobrażałem.
Pomimo tego, jak stosunkowo daleko znajdowali się od zamku, Edward i Mahori wciąż czuli przesiąkający ulice i domy metaliczny zapach krwi i wampirów. Jedynie chłodne wieczorne powietrze i delikatny wiatr sprawiały, że atmosfera była do przeżycia.
-Nie jestem pewien czy rozumiem o czym mówisz – przyznał Edward – co nie tak sobie wyobrażałeś?
-Chodzi mi o tę całą sprawę z przypominaniem sobie przeszłości – wzdrygnął się – a raczej o nią samą. Widzisz, moje życie nie jest takie, o jakim zawsze marzyłem. Czasem mam ochotę znowu stracić pamięć.
Edward zwolnił kroku i zerknął na Mahori'ego.
-Nie możesz tak mówić – powiedział – to gorsze niż życie w niewiedzy.
-Czytałeś mi w myślach? - wypalił nagle czarnowłosy.
-Nie – wzruszył ramionami Edward. – To znaczy... niezupełnie. Zrozum, trudno jest mi się powstrzymywać, to tak jakbyś starał się nie usłyszeć głosu, który cię woła...
-Nie o to mi chodzi – przerwał mu Mahori. - Miałem na myśli to, czy wiesz już, jak to w ogóle się stało, że znaleźliśmy się w Forks.
-Wiem, że byliście już wtedy pół wampirami – przyznał Edward. – To niesamowite, nie miałem pojęcia, że wampir może...może mieć dzieci.
-To nie jest aż tak wspaniałe odkrycie – powiedział Mahori. – Czy nie zastanowiło cię czasem, gdzie podziewa się nasza matka?
-Och – westchnął zaskoczony Edward. – No tak, przepraszam. Bardzo mi przykro, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
-Jest okej – wzruszył ramionami Mahori. – Ledwo co ją pamiętam.
-Ty ją pamiętasz? - zdziwił się Edward. – Ale przecież byłeś wtedy zbyt mały, by zapamiętać cokolwiek!
-Wampirze geny wszystko przyspieszają – wyjaśnił mu – wierz mi lub nie, ale ciąża naszej matki trwała zaledwie kilka tygodni. My także dorastaliśmy o wiele szybciej niż normalni ludzie.
Edward przymknął oczy, gdy po słowach Mahori'ego w swojej głowie ujrzał nagle obraz Margarity wybiegającej z altanki w pałacowym ogrodzie. W końcu dotarł do niego sens słów, które do niego wykrzyczała: „Jestem w takim położeniu przez całe moje życie, czyli przez jakieś pięć lat! Nigdy nie miałam prawdziwego życia, więc wybacz mi, jeśli nie potrafię zachować się odpowiednio do sytuacji. Nikt mnie jeszcze tego nie nauczył!”.
-Niech to szlag! - zaklął, mrużąc powieki. – Chyba muszę przeprosić Ritę.
-Poza tym – kontynuował Mahori, w tej chwili bardzo podobny do ojca, nierobiący sobie nic ze słów wtrącenia Edwarda. – Bycie księciem ma też swoje plusy. No wiesz, wszyscy ci się kłaniają i tak dalej.
Zaśmiał się, ale Edward mu nie zawtórował. Wręcz przeciwnie - naburmuszył się.
-Ej, daj spokój – nie przestawał się uśmiechać. - Co jej powiedziałeś?
-Że się zmieniła.
-Uu – współczuł mu Mahori. – To nie był twój najlepszy pomysł.
-Dzięki – burknął Edward.
-Nie przejmuj się, ty też masz prawo czuć się trochę nieswojo – pocieszył go, hamując z całej siły jeszcze szerszy uśmiech.
Edward uniósł brwi, ale nie odezwał się. Znaleźli się właśnie pod francuską knajpką, która była ich punktem spotkania. Jednak Raya i Margarity nie było ani w restauracji, ani na placyku przed budynkiem.
-Może trafili na jakiś trop? - podsunął niepewnie Mahori, krzyżując ręce na piersi.
-Oby – kiwnął głową Edward. - Zresztą, co innego mogłoby się stać?
Zapewniali się tak nawzajem jeszcze kilka dłużących się minut, co chwilę nerwowo błądząc wzrokiem w kierunku, w którym udała się zagubiona dwójka.
-Edward – powiedział poważnie Mahori i obrócił się w jego stronę. - Nie podoba mi się to. A co jak coś się wydarzyło?
-Co mogłoby się stać? - wzruszył ramionami Edward. - Przecież żaden człowiek ich nie napadł.
Po chwili jednak, niechcący czytając w myślach swojego towarzysza, zrozumiał o co mu chodziło.
-Przestań! - zdenerwował się. - Ray nigdy by czegoś takiego nie zrobił!
Mahori obruszył się, ale w jego oczach czaiła się panika.
-A skąd wiesz? - burknął – znamy go od jakiś dwunastu godzin!
Edward odwrócił się od niego, ale kiwnął głową, zdenerwowany.
-Chodźmy – rzucił i oboje pobiegli za znajomym, gasnącym już zapachem wampirów.
Po kilku sekundach miarowego biegu, Mahori i Edward zatrzymali się na skrzyżowaniu dróg, mieszczącym się na niewielkim pagórku, wokół którego wznosiły się ciemne kamienice.
-Czujesz to? - zapytał cicho Edward. Nie było jednak potrzeby zadawać pytania, zapach tak charakterystyczny nie mógł być pominięty przez zmysły nawet najstarszego wampira.
-Nie wierzę – wyszeptał Mahori, z wrażenia cofając się i dotykając plecami o zimną, marmurową ścianę. - Dzieci księżyca nie mają wstępu do królestwa.
-Widać Dracula już nie ma tak wielkiego posłuchu u niektórych poddanych – mruknął Edward.
Mahori zaczął przestępować z nogi na nogę. Nerwowym ruchem zaczesał włosy do tyłu.
-Bez paniki – powiedział do siebie – tylko spokojnie.
-Chyba będziemy musieli podążyć za tym wstrętnym zapachem – oznajmił Edward mrużąc oczy i wdychając smród.
-Czy myślisz, że oni tam będą? - wyszeptał Mahori. – Przeklęty Ray! Czemu on ją tam zabrał?!
-Uspokój się – powiedział do niego Edward, gdy czarnowłosy uderzając pięścią w ścianę zostawił w niej głęboką dziurę. - Jeśli ona się na to zgodziła, to na pewno ma coś wspólnego z nasza misją. Rita nie jest głupia.
-Rozumiem – zajęczał Mahori. – Ale on tak. Ja nigdy nie pozwoliłbym jej spotkać się z wilkołakami. To może się źle skończyć.
Edward położył mu rękę na ramieniu, czekając, aż się uspokoi. Po chwili oboje biegli już wzdłuż wąskiej ulicy, oświetlonej przez blask wschodzącego księżyca.

5 komentarzy:

  1. Rozmowy Edwarda i Mahoriego dosłownie mnie rozbrajają. Co ważniejsze, miedzianowłosemu zrobiło się głupio i chce przeprosić Ritę, a to chyba coś znaczy. Nie dziwię się, że dziewczyna się zdenerwowała, ale mimo wszystko wierzę, że się dogadają. Chociaż z drugiej strony, mam słabostkę do Ray'a...
    Co takiego tam się stało? Teraz przez ciebie będę miała non stop wątpliwości. Wierzę w to, że je rozwiejesz, a nowy rozdział pojawi się wkrótce. No po prostu cudny pomysł i tyle.
    Pozdrawiam.
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!!! ;D
    Nie ma to jak szczera rozmowa XD
    Ale jak oni mogą podejrzewać Ray'a o jakieś niecne czyny O.O Ray jest cudny!
    Oby w końcu znaleźli tą babkę ;)

    Cudny rozdział^^

    Czekam na NN!
    Niech wena bd z Tobą ;p
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, nie wiem co napisać...
    może to przez to, że jest 1 w nocy,
    a ja jestem lekko padnięta ?
    nie wiem, ale wiem na pewno,
    że rozdział jest pogmatwany,
    ale a się zrozumieć ;D
    zastanawiam się,
    w którym momencie wpadną chłopaki...
    czekam ;D
    .:Angela:.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, kochana ;) Wiem, należy mi się porządny opieprz... Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale przywalił mnie natłok obowiązków i tak jakoś wyszło... Ale postaram się jakoś w najbliższym czasie ogarnąć ;)
    Muszę Ci przyznać, że ostatnie rozdziały były bardzo udane. Nareszcie zaczęło coś iskrzyć między Edwardem a Margaritą ;) Chociaż dobrze, że dziewczyna ma dwóch kandydatów, bo będzie na pewno w przyszłości fajne urozmaicenie i pewnie wyniknie z tego wiele nieprzyjemnych sytuacji... Rozbawiła mnie ta niewiedza Edwarda na temat ciąży człowieka z wampirem. Haha, kto jak kto, ale on to wiedzieć powinien :D No i te całe spotkanie z wilkołakami i szukanie wampirzycy... Jestem ciekawa, co z tego wyniknie, tym bardziej, że Rita powoli zaczyna wątpić w swego ojca.
    Pozdrawiam Cię gorąco,
    Olka

    OdpowiedzUsuń