-Co
robimy teraz? - zagaił Mahori po kilku minutach ciszy. Chłopcy
znajdowali się na poboczu jednej z wielu wąskich uliczek Segowii.
Edward trwał w zamyśleniu już od dłuższej chwili, przeczesując
za pomocą swojego daru wspomnienia i myśli zamieszkujących w
pobliżu ludzi. - Już prawie koniec czasu, a my nadal nic nie mamy.
Rudowłosy
odetchnął głęboko, zaciskając swoje smukłe, blade palce na
skroniach.
-Musimy
mieć po prostu nadzieję, że Margaricie poszło o wiele lepiej.
-Wątpię
w to – przyznał Mahori, opierając się o zimną ścianę jednego
z domów i bawiąc się frędzlami swojego ciemnego swetra. -
Jeśli nawet przypomniała sobie, jak powinna używać swojego daru,
na pewno nie zdołała przesłuchać zbyt wielu ludzi. Co za
okropieństwo, to syzyfowe prace, nigdy nie znajdziemy tej kobiety!
-Zawsze
potrafiłeś mnie odpowiednio zmotywować - odparł Edward. Otworzył
zaciśnięte powieki i odwrócił się w stronę swojego
towarzysza. - Chyba pora już wracać.
Mahori
szybko podniósł się i stanął obok niego. Ruchem ręki
wskazał mu, by szedł przodem i oboje podążyli w górę
ulicy, kierując się w miejsce, z którego przyszli.
-To
tylko strata czasu – zajęczał Mahori. - Jestem pewien, że ojciec
dobrze wie, gdzie mieszka Persifa, ale po prostu nie chce nam tego
powiedzieć.
-Dlaczego
miałby to robić? - zapytał Edward. - W końcu jesteście rodziną.
Moim zdaniem Dracula za nią nie przepada i dlatego nie wie, gdzie
ona mieszka. Woli żebyśmy sami ją znaleźli. Już samo proszenie
ją o pomoc pewnie mu uwłacza.
-Może
masz rację... - zaczął Mahori, zniżając nieświadomie ton głosu.
- Jednak nie tak to sobie wszystko wyobrażałem.
Pomimo
tego, jak stosunkowo daleko znajdowali się od zamku, Edward i Mahori
wciąż czuli przesiąkający ulice i domy metaliczny zapach krwi i
wampirów. Jedynie chłodne wieczorne powietrze i delikatny
wiatr sprawiały, że atmosfera była do przeżycia.
-Nie
jestem pewien czy rozumiem o czym mówisz – przyznał Edward
– co nie tak sobie wyobrażałeś?
-Chodzi
mi o tę całą sprawę z przypominaniem sobie przeszłości –
wzdrygnął się – a raczej o nią samą. Widzisz, moje życie nie
jest takie, o jakim zawsze marzyłem. Czasem mam ochotę znowu
stracić pamięć.
Edward
zwolnił kroku i zerknął na Mahori'ego.
-Nie
możesz tak mówić – powiedział – to gorsze niż życie w niewiedzy.
-Czytałeś
mi w myślach? - wypalił nagle czarnowłosy.
-Nie
– wzruszył ramionami Edward. – To znaczy... niezupełnie. Zrozum,
trudno jest mi się powstrzymywać, to tak jakbyś starał się nie
usłyszeć głosu, który cię woła...
-Nie
o to mi chodzi – przerwał mu Mahori. - Miałem na myśli to, czy
wiesz już, jak to w ogóle się stało, że znaleźliśmy się
w Forks.
-Wiem,
że byliście już wtedy pół wampirami – przyznał Edward. – To niesamowite, nie miałem pojęcia, że wampir może...może mieć
dzieci.
-To
nie jest aż tak wspaniałe odkrycie – powiedział Mahori. – Czy
nie zastanowiło cię czasem, gdzie podziewa się nasza matka?
-Och
– westchnął zaskoczony Edward. – No tak, przepraszam. Bardzo mi
przykro, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
-Jest
okej – wzruszył ramionami Mahori. – Ledwo co ją pamiętam.
-Ty
ją pamiętasz? - zdziwił się Edward. – Ale przecież byłeś
wtedy zbyt mały, by zapamiętać cokolwiek!
-Wampirze
geny wszystko przyspieszają – wyjaśnił mu – wierz mi lub nie,
ale ciąża naszej matki trwała zaledwie kilka tygodni. My także
dorastaliśmy o wiele szybciej niż normalni ludzie.
Edward
przymknął oczy, gdy po słowach Mahori'ego w swojej głowie ujrzał nagle obraz Margarity wybiegającej z altanki w pałacowym
ogrodzie. W końcu dotarł do niego sens słów, które
do niego wykrzyczała: „Jestem
w takim położeniu przez całe moje życie, czyli przez jakieś pięć
lat! Nigdy nie miałam prawdziwego życia, więc wybacz mi, jeśli
nie potrafię zachować się odpowiednio do sytuacji. Nikt mnie
jeszcze tego nie nauczył!”.
-Niech
to szlag! - zaklął, mrużąc powieki. – Chyba muszę przeprosić
Ritę.
-Poza
tym – kontynuował Mahori, w tej chwili bardzo podobny do ojca,
nierobiący sobie nic ze słów wtrącenia Edwarda. – Bycie
księciem ma też swoje plusy. No wiesz, wszyscy ci się kłaniają i
tak dalej.
Zaśmiał
się, ale Edward mu nie zawtórował. Wręcz przeciwnie -
naburmuszył się.
-Ej,
daj spokój – nie przestawał się uśmiechać. - Co jej
powiedziałeś?
-Że
się zmieniła.
-Uu
– współczuł mu Mahori. – To nie był twój najlepszy pomysł.
-Dzięki
– burknął Edward.
-Nie
przejmuj się, ty też masz prawo czuć się trochę nieswojo –
pocieszył go, hamując z całej siły jeszcze szerszy uśmiech.
Edward
uniósł brwi, ale nie odezwał się. Znaleźli się właśnie
pod francuską knajpką, która była ich punktem spotkania.
Jednak Raya i Margarity nie było ani w restauracji, ani na placyku
przed budynkiem.
-Może
trafili na jakiś trop? - podsunął niepewnie Mahori, krzyżując ręce na piersi.
-Oby
– kiwnął głową Edward. - Zresztą, co innego mogłoby się
stać?
Zapewniali
się tak nawzajem jeszcze kilka dłużących się minut, co chwilę
nerwowo błądząc wzrokiem w kierunku, w którym udała się
zagubiona dwójka.
-Edward
– powiedział poważnie Mahori i obrócił się w jego
stronę. - Nie podoba mi się to. A co jak coś się wydarzyło?
-Co
mogłoby się stać? - wzruszył ramionami Edward. - Przecież
żaden człowiek ich nie napadł.
Po
chwili jednak, niechcący czytając w myślach swojego towarzysza,
zrozumiał o co mu chodziło.
-Przestań!
- zdenerwował się. - Ray nigdy by czegoś takiego nie zrobił!
Mahori
obruszył się, ale w jego oczach czaiła się panika.
-A
skąd wiesz? - burknął – znamy go od jakiś dwunastu godzin!
Edward
odwrócił się od niego, ale kiwnął głową, zdenerwowany.
-Chodźmy
– rzucił i oboje pobiegli za znajomym, gasnącym już zapachem
wampirów.
Po
kilku sekundach miarowego biegu, Mahori i Edward zatrzymali się na
skrzyżowaniu dróg, mieszczącym się na niewielkim pagórku, wokół
którego wznosiły się ciemne kamienice.
-Czujesz
to? - zapytał cicho Edward. Nie było jednak potrzeby zadawać
pytania, zapach tak charakterystyczny nie mógł być pominięty
przez zmysły nawet najstarszego wampira.
-Nie
wierzę – wyszeptał Mahori, z wrażenia cofając się i dotykając
plecami o zimną, marmurową ścianę. - Dzieci księżyca nie mają
wstępu do królestwa.
-Widać
Dracula już nie ma tak wielkiego posłuchu u niektórych
poddanych – mruknął Edward.
Mahori
zaczął przestępować z nogi na nogę. Nerwowym ruchem zaczesał
włosy do tyłu.
-Bez
paniki – powiedział do siebie – tylko spokojnie.
-Chyba
będziemy musieli podążyć za tym wstrętnym zapachem – oznajmił
Edward mrużąc oczy i wdychając smród.
-Czy
myślisz, że oni tam będą? - wyszeptał Mahori. – Przeklęty Ray!
Czemu on ją tam zabrał?!
-Uspokój
się – powiedział do niego Edward, gdy czarnowłosy uderzając
pięścią w ścianę zostawił w niej głęboką dziurę. - Jeśli
ona się na to zgodziła, to na pewno ma coś wspólnego z
nasza misją. Rita nie jest głupia.
-Rozumiem
– zajęczał Mahori. – Ale on tak. Ja nigdy nie pozwoliłbym jej
spotkać się z wilkołakami. To może się źle skończyć.
Edward
położył mu rękę na ramieniu, czekając, aż się uspokoi. Po
chwili oboje biegli już wzdłuż wąskiej ulicy, oświetlonej przez
blask wschodzącego księżyca.
Rozmowy Edwarda i Mahoriego dosłownie mnie rozbrajają. Co ważniejsze, miedzianowłosemu zrobiło się głupio i chce przeprosić Ritę, a to chyba coś znaczy. Nie dziwię się, że dziewczyna się zdenerwowała, ale mimo wszystko wierzę, że się dogadają. Chociaż z drugiej strony, mam słabostkę do Ray'a...
OdpowiedzUsuńCo takiego tam się stało? Teraz przez ciebie będę miała non stop wątpliwości. Wierzę w to, że je rozwiejesz, a nowy rozdział pojawi się wkrótce. No po prostu cudny pomysł i tyle.
Pozdrawiam.
Nessa.
Super rozdział!!! ;D
OdpowiedzUsuńNie ma to jak szczera rozmowa XD
Ale jak oni mogą podejrzewać Ray'a o jakieś niecne czyny O.O Ray jest cudny!
Oby w końcu znaleźli tą babkę ;)
Cudny rozdział^^
Czekam na NN!
Niech wena bd z Tobą ;p
Buziaczki :*
wow, nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńmoże to przez to, że jest 1 w nocy,
a ja jestem lekko padnięta ?
nie wiem, ale wiem na pewno,
że rozdział jest pogmatwany,
ale a się zrozumieć ;D
zastanawiam się,
w którym momencie wpadną chłopaki...
czekam ;D
.:Angela:.
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńHej, kochana ;) Wiem, należy mi się porządny opieprz... Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale przywalił mnie natłok obowiązków i tak jakoś wyszło... Ale postaram się jakoś w najbliższym czasie ogarnąć ;)
OdpowiedzUsuńMuszę Ci przyznać, że ostatnie rozdziały były bardzo udane. Nareszcie zaczęło coś iskrzyć między Edwardem a Margaritą ;) Chociaż dobrze, że dziewczyna ma dwóch kandydatów, bo będzie na pewno w przyszłości fajne urozmaicenie i pewnie wyniknie z tego wiele nieprzyjemnych sytuacji... Rozbawiła mnie ta niewiedza Edwarda na temat ciąży człowieka z wampirem. Haha, kto jak kto, ale on to wiedzieć powinien :D No i te całe spotkanie z wilkołakami i szukanie wampirzycy... Jestem ciekawa, co z tego wyniknie, tym bardziej, że Rita powoli zaczyna wątpić w swego ojca.
Pozdrawiam Cię gorąco,
Olka