Kilka
następnych godzin spędzili siedząc w jednej z kawiarenek w
mieście. Udając przed kelnerką, że kawa jest wyśmienita i co pół
godziny zamawiając dolewki. Margarita spróbowała tego napoju z
czystej ciekawości. Nie smakował jej. Nie była pewna czy to fakt,
że jest wampirem tak zmętnił smak, czy po prostu była niedobra. Uważała tak w przeciwieństwie do Mahori'ego, któremu najwidoczniej ten
napój bardzo zasmakował. Siedzieli w czwórkę przy
stoliku w najdalszym kącie sali. Kawiarenka była wystylizowana na
francuską, a na ścianach wisiały ogromne zdjęcia wieży Eiffel'a.
Była mała i przytulna, najbardziej nadawała się do chwilowego
odpoczynku i namysłu. Postanowili wejść do niej, żeby zaplanować, co zrobią
dalej.
-Musimy odnaleźć tę kobietę – powiedział Mahori, po raz któryś
tamtego popołudnia, pociągając kolejny łyk kawy i krzywiąc się
nieznacznie. - Inaczej nic z naszej misji.
Edward
siedział na niskiej kanapie wyłożonej czerwoną skórą, tuż przy ścianie. Obok niego znajdował się Ray. Trzymał swoje łokcie na stole,
opierając na nich głowę.
-To
nie będzie takie proste – rzucił. - To duże miasto.
Rita
spojrzała na niego, nie buchał optymizmem jak zazwyczaj. Wydawałoby
się, że wraz z odejściem z zamku, wyparowała z niego cała
energia.
-Dracula
polecił nam kogoś popytać – stwierdził Mahori, wzruszając
ramionami. - Więc popytajmy.
Już
miał wstawać z krzesła, kiedy Margarita pociągnęła go za rękaw
jego kurtki.
-Siadaj!
- poleciła mu, marszcząc brwi. - Myślisz, że
ludzie od tak wskażą nam, gdzie ona mieszka? Jeśli zna ją ojciec
i ten facet, który mu coś ukradł, jestem pewna, że z tą
kobietą jest coś nie w porządku.
-O
czym ty mówisz? - żachnął się Edward. - Co może być z
nią nie w porządku?
Ray
wyprostował się i oparł o wyblakłą, czerwoną skórę sofy.
-Ona
może mieć rację – przyznał. - W końcu dlaczego nie mieszka
gdzieś koło zamku? Z jakiegoś powodu Pan nie kontaktuje się z
nią, tylko wysłał nas, byśmy zrobili to za niego.
-E
tam – machnął ręką Mahori. - Tylko wszystko wyolbrzymiacie.
-Czy
jest normalna, czy nie – powiedział Edward – i tak musimy się z
nią spotkać. Nie mamy wyjścia. Inaczej nigdy nie znajdziemy
Pelayo.
-Ray,
ty często przebywasz na radach – ożywił się Mahori, spoglądając
na ciemnowłosego, jakby dopiero zdał sobie z tego faktu sprawę. -
Czy ojciec kiedykolwiek wspominał o tym Aleksie? Co się stało, że
już nie widuje się z Draculą?
Ray
popatrzył po wszystkich zrezygnowany.
-Pan
nie zdradza mi niczego – westchnął – nie jestem nawet jeszcze
określony. Myślałem, że po tym, co stało się w Forks... - uciął
nagle, speszony, patrząc spanikowany na Margaritę, a ona uniosła
brwi. - To znaczy, nie uratowałem was tylko dlatego, żeby dostać
szaty!
Edward
wybuchnął zduszonym śmiechem, klepiąc go po ramieniu.
-Tylko
tak dalej, a nigdy ich nie dostaniesz.
Ray
popatrzył na niego gniewnie, odsuwając się dalej na kanapie.
Mahori także parsknął śmiechem widząc jego zakłopotaną minę.
-Zostawmy
to na razie – upomniała ich Rita, nie podzielając wcale ich
wesołości. Z jakiegoś powodu wydawała się być jeszcze bardziej
zawstydzona od Raya. - Musimy uzgodnić, co zrobimy najpierw.
Edward
westchnął lekko, starając już się nie śmiać.
-Proponuję
pospacerować po mieście i po prostu nasłuchiwać – powiedział.
Margarita
lekko się skrzywiła.
-Nie
wiem czy to taki dobry pomysł – oznajmiła – a poza tym,
strasznie długo by nam z tym zeszło...
-Nie mamy innego wyjścia – przyznał Mahori. - Chyba, że wyślemy
za nią list gończy.
-To
nie są żarty – burknęła do niego Rita. - Dracula mówił,
że znajdziemy ją na przedmieściach. Lepiej już chodźmy, zanim do
końca się ściemni i wszyscy ludzie się pochowają.
Edward
rozejrzał się po kawiarence. Z każdą kolejną godziną ubywało w
niej klientów.
-Podzielimy
się na dwie grupy – zadecydował Ray. - Edward i Margarita osobno.
Tylko wy będziecie potrafili coś z kogokolwiek wyciągnąć. On
będzie czytał ich myśli, a ty może jakoś przekonasz ich do
mówienia.
-W
porządku – zgodziła się z nim Rita.
-Ale
ja w ogóle nie znam tego miasta – powiedział Edward, machinalnie wyglądając za okno.
-Ja
pójdę z tobą – oznajmił Mahori - znam wschodnie granice.
-Wychowałem
się na zachodnich przedmieściach – Ray wzruszył ramionami. – Miło będzie znowu się tam pojawić.
Edward
nie wyglądał pewnie, zerkał to na Mahori'ego, to na Ritę.
-Jeśli
ktoś z nas czegoś się dowie, od razu zawiadamia resztę –
powiedział rudowłosy. - Zrozumiano?
-Nie
jestem głupia – obruszyła się Rita. – Rozumiem.
-Chodzi
mi tylko o to, że musimy pamiętać, że z jakiegoś powodu Dracula
nas wszystkich wysłał na tę misję. Żadnego ryzykowania w
samotności.
-Wszystko
będzie w porządku – powiedział pewnie Ray. - Przecież nie będzie
sama.
Edward
spojrzał na niego, ale nie odezwał się. Ciemnowłosy domyślał
się, że wampir nie za bardzo mu ufa. Zresztą czego mógł
się spodziewać, znając go od przeszło dwóch dni.
-Lepiej
już chodźmy. - Margarita wstała od stołu, rzucając na blat
pieniądze za kawę. - Miejmy to z głowy.
Wychodząc
z kawiarenki, zorientowali się jak zrobiło się późno.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, a ulice opustoszały.
-Spotykamy
się tu za jakieś dwie godziny – zadecydował Mahori. – Jeśli do
tego czasu niczego się nie dowiemy, będziemy szukać dalej.
Margarita razem
z Rayem skręciła w dół wąskiej ulicy, kierując się na
zachód. Dotąd sądziła, że zna te miejsca, bo
wielokrotnie spoglądała w te strony z okien zamku. Jednak w
rzeczywistości okazało się całkiem odwrotnie. Jej zmysł
wampirzej orientacji był do kitu i gdyby nie Ray, zgubiłaby się
wielokrotnie błądząc po krętych uliczkach. Szła obok niego,
prawie wcale z nim nie rozmawiając. Dopiero teraz mogła mu się lepiej
przyjrzeć. Cały czas w myślach widziała wspomnienie tego, co zrobił, kiedy była jeszcze pół – wampirzycą. Jednak w jej głowie wszystko było już zamglone, a przemiana wcale nie wyostrzyła jej pamięci. Wykrwawiała się, a on
pomimo tego jej nie ugryzł. Nie mogła tego zrozumieć. Dobrze wiedziała, że żywi się krwią ludzką, tak jak każdy normalny wampir, bo jego oczy zdradzały wszystko. Pomimo tego nie wyglądał na seryjnego zabójcę, ciemne loki wszystko psuły. Ktoś z wyglądem anioła nie mógłby być mordercą. Chyba, że jest wampirem.
-Dawno nie polowałaś – odezwał się nagle Ray. Margarita uniosła
brwi, dziwiąc się, że prawie domyślił się, o czym myśli.
-Skąd
wiesz?
-Twoje
oczy zrobiły się srebrne – stwierdził, nie patrząc na nią. -
Zauważyłem to w kawiarni. Kiedy wczoraj byliśmy na naradzie, były
jeszcze białe.
-Och - westchnęła. Kojarzyła, że zwykłym wampirom oczy ciemnieją, gdy odczuwają pragnienie,
ale nie wiedziała, iż u niej także występuje coś takiego. - Nie zauważyłam
tego.
-Jeśli
chcesz, możemy teraz zapolować – powiedział niepewnie, zatrzymując
się.
-Masz
na myśli...? - Margarita szeroko otworzyła oczy, zerkając na ludzi w oddali.
-Wiem
jak to wygląda – odezwał się, zaciskając szczęki. - Wiem też, że po przemianie żywiłaś się zwierzętami, ale tu w
okolicy nie ma żadnych lasów. Jaką krew piłaś w zamku?
Margarita
oparła się o ścianę najbliższej kamienicy. Przestała udawać,
że oddycha. Nagle uderzył ją zapach krwi ludzi w mieście. Zamknęła oczy.
-Nie
chcę o tym mówić.
Ray
zmarszczył brwi, zaniepokojony. Poczuł jak ściska mu się żołądek.
-Przepraszam
– wyszeptał, zbliżając się do niej. - To nie moja sprawa, nie powinienem cię o to pytać.
-Nie, to nie twoja wina - odpowiedziała, zaplatając ręce na piersi. - Nie wiem czemu to zrobiłam. Byłam taka spragniona. Ojciec wziął nas na ucztę kilka dni po naszym przyjeździe...
-Nie możesz obwiniać się za to, kim jesteś - powiedział Ray, nie wiedząc jak ją pocieszyć. - Wampiry piją krew ludzką, tak jak i ludzie jedzą zwierzęta.
Margarita otworzyła oczy, spoglądając na niego.
-Dziękuje - westchnęła - wiem, że chcesz dodać mi otuchy, ale to nieprawda. Cullenowie żywią się zwierzętami, można się zmienić.
-Co na to Mahori?
-Nie wiem - oznajmiła, wzruszając ramionami. - Nie rozmawialiśmy o tym. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-Przestań się obwiniać - powiedział Ray, podchodząc do niej o krok bliżej. - To już się wydarzyło, nie możesz cofnąć czasu. Każdy z nas ma chwile słabości.
Margarita wyprostowała się, starając się spojrzeć mu w oczy. Było od niej sporo wyższy. Wiedziała, że to co mówi to prawda, ale nie mogła w to uwierzyć. Jednak chciała, by mówił dalej, jego głos był kojący i spokojny, jakby to on posiadał taki dar, a nie ona.
-W porządku - oznajmiła, starając się zwalczyć poczucie, że Ray stoi o wiele za blisko niej, a pomimo tego jej to nie przeszkadza. - Już w porządku.
Ciemnowłosy wyciągnął rękę, dotykając lekko jej dłoni. Pomimo tego, że wyglądał na opanowanego, w jego głowie toczyła się bitwa.
Nagle zmarszczył nos, a jego źrenice rozszerzyły się. Margarita jakby ocknęła się ze snu.
-Czujesz to...? - zapytała.
-Wilkołaki - szepnął Ray niedowierzająco. Jak na komendę oboje odwrócili sie w stronę, z której dobiegał okropny zapach. Nie byli już sami na ulicy.
uuuu, pieski wyszły z budy;)
OdpowiedzUsuńCzekam oczywiście na ciąg dalszy,
bo zaciekawiłaś mnie samymi emocjami Rity.
Ona się w nim zakochała ?
A on w niej?
Czy przeżyją atak dużych piesków ?
Tego dowiemy się w nowym rozdziale;D
Do napisania
Kisielek ;D
Ach, zachwycasz mnie z każdym kolejnym rozdziałem - to już chyba nigdy się nie zmieni, a przynajmniej mam taką nadzieję. Tym razem również muszę przyzna, że rozdział bardzo mi się podoba, chociaż niewiele się dzieje. Najlepsza naturalnie jest zwiastująca poważne kłopoty końcówka - wielkie brawa za to, bo miałam nadzieję, że wkrótce coś się wydarzy.
OdpowiedzUsuńNo ale od początku...
Bardzo podoba mi się podział na grupy, bo Rita ma okazję zbliżyć się do Raya - i wzajemnie. Ich rozmowa jest urocza, poza tym nie rzucają się sobie na szyję i nie pławią się w emocjach, co mi bardzo odpowiada. Dzięki temu wygląda to bardziej autentycznie, bo nie lubię historii, gdzie już przy pierwszej okazji jedno zakochuje się w drugim bez opamiętania. Jasne, rozumiem zauroczenie Raya i jego wcześniejsze przemyślenia kilka rozdziałów wstecz, kiedy to uświadamia sobie uczucia do Margarity, ale przynajmniej nie zachowuje się wobec niej obcesowo. Paradoksalnie swoją obecnością wzbudza w Edwardzie niepokój, a to bardzo dobrze, bo wypadałoby mu się pomartwić.
Bardzo fajna również jest ich rozmowa, zarówno całej grupki w kawiarni, kiedy trochę się przekomarzają (mam na myśli uwagi Mahoriego, chociażby to lekkie podejście i propozycja listu gończego), ale i starają się ułożyć sensowny plan. Akcja nabiera tema w momencie, kiedy Rita zostaje sama z Rayem, a ich rozmowę na temat moralności i preferencji krwi, przerywa pojawienie się wilkołaków. Nie zmiennokształtnych, ale prawdziwych dzieci księżyca - brawo, bo uwielbiam takie klimaty, i to bardzo. Mogę się tylko zastanawiać, jak to się dalej potoczy, ale właśnie o to chodzi, żeby jak najbardziej intrygować - to właśnie sprawia, że twoja historia jest wyjątkowa i aż chce się czekać na więcej - zdecydowanie więcej, że pozwolę sobie mieć nadzieje na to, że kolejny rozdział będzie jeszcze dłuższy.
Dodam jeszcze, że liczę na jakiś fragment dotyczący reszty Cullenów, bo jestem ciekawa na ich reakcję na postać Draculi. Na razie kończę, życząc ci dużo weny i mając nadzieje na więcej cudnych pomysłów.
Pozdrawiam,
Nessa.
Rozdział Super ! :D !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny ! :D:)
Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;
Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!