Rozdział 24

Kilka następnych godzin spędzili siedząc w jednej z kawiarenek w mieście. Udając przed kelnerką, że kawa jest wyśmienita i co pół godziny zamawiając dolewki. Margarita spróbowała tego napoju z czystej ciekawości. Nie smakował jej. Nie była pewna czy to fakt, że jest wampirem tak zmętnił smak, czy po prostu była niedobra. Uważała tak w przeciwieństwie do Mahori'ego, któremu najwidoczniej ten napój bardzo zasmakował. Siedzieli w czwórkę przy stoliku w najdalszym kącie sali. Kawiarenka była wystylizowana na francuską, a na ścianach wisiały ogromne zdjęcia wieży Eiffel'a. Była mała i przytulna, najbardziej nadawała się do chwilowego odpoczynku i namysłu. Postanowili wejść do niej, żeby zaplanować, co zrobią dalej.
-Musimy odnaleźć tę kobietę – powiedział Mahori, po raz któryś tamtego popołudnia, pociągając kolejny łyk kawy i krzywiąc się nieznacznie. - Inaczej nic z naszej misji.
Edward siedział na niskiej kanapie wyłożonej czerwoną skórą, tuż przy ścianie. Obok niego znajdował się Ray. Trzymał swoje łokcie na stole, opierając na nich głowę.
-To nie będzie takie proste – rzucił. - To duże miasto.
Rita spojrzała na niego, nie buchał optymizmem jak zazwyczaj. Wydawałoby się, że wraz z odejściem z zamku, wyparowała z niego cała energia.
-Dracula polecił nam kogoś popytać – stwierdził Mahori, wzruszając ramionami. - Więc popytajmy.
Już miał wstawać z krzesła, kiedy Margarita pociągnęła go za rękaw jego kurtki.
-Siadaj! - poleciła mu, marszcząc brwi. - Myślisz, że ludzie od tak wskażą nam, gdzie ona mieszka? Jeśli zna ją ojciec i ten facet, który mu coś ukradł, jestem pewna, że z tą kobietą jest coś nie w porządku.
-O czym ty mówisz? - żachnął się Edward. - Co może być z nią nie w porządku?
Ray wyprostował się i oparł o wyblakłą, czerwoną skórę sofy.
-Ona może mieć rację – przyznał. - W końcu dlaczego nie mieszka gdzieś koło zamku? Z jakiegoś powodu Pan nie kontaktuje się z nią, tylko wysłał nas, byśmy zrobili to za niego.
-E tam – machnął ręką Mahori. - Tylko wszystko wyolbrzymiacie.
-Czy jest normalna, czy nie – powiedział Edward – i tak musimy się z nią spotkać. Nie mamy wyjścia. Inaczej nigdy nie znajdziemy Pelayo.
-Ray, ty często przebywasz na radach – ożywił się Mahori, spoglądając na ciemnowłosego, jakby dopiero zdał sobie z tego faktu sprawę. - Czy ojciec kiedykolwiek wspominał o tym Aleksie? Co się stało, że już nie widuje się z Draculą?
Ray popatrzył po wszystkich zrezygnowany.
-Pan nie zdradza mi niczego – westchnął – nie jestem nawet jeszcze określony. Myślałem, że po tym, co stało się w Forks... - uciął nagle, speszony, patrząc spanikowany na Margaritę, a ona uniosła brwi. - To znaczy, nie uratowałem was tylko dlatego, żeby dostać szaty!
Edward wybuchnął zduszonym śmiechem, klepiąc go po ramieniu.
-Tylko tak dalej, a nigdy ich nie dostaniesz.
Ray popatrzył na niego gniewnie, odsuwając się dalej na kanapie. Mahori także parsknął śmiechem widząc jego zakłopotaną minę.
-Zostawmy to na razie – upomniała ich Rita, nie podzielając wcale ich wesołości. Z jakiegoś powodu wydawała się być jeszcze bardziej zawstydzona od Raya. - Musimy uzgodnić, co zrobimy najpierw.
Edward westchnął lekko, starając już się nie śmiać.
-Proponuję pospacerować po mieście i po prostu nasłuchiwać – powiedział.
Margarita lekko się skrzywiła.
-Nie wiem czy to taki dobry pomysł – oznajmiła – a poza tym, strasznie długo by nam z tym zeszło...
-Nie mamy innego wyjścia – przyznał Mahori. - Chyba, że wyślemy za nią list gończy.
-To nie są żarty – burknęła do niego Rita. - Dracula mówił, że znajdziemy ją na przedmieściach. Lepiej już chodźmy, zanim do końca się ściemni i wszyscy ludzie się pochowają.
Edward rozejrzał się po kawiarence. Z każdą kolejną godziną ubywało w niej klientów.
-Podzielimy się na dwie grupy – zadecydował Ray. - Edward i Margarita osobno. Tylko wy będziecie potrafili coś z kogokolwiek wyciągnąć. On będzie czytał ich myśli, a ty może jakoś przekonasz ich do mówienia.
-W porządku – zgodziła się z nim Rita.
-Ale ja w ogóle nie znam tego miasta – powiedział Edward, machinalnie wyglądając za okno.
-Ja pójdę z tobą – oznajmił Mahori - znam wschodnie granice.
-Wychowałem się na zachodnich przedmieściach – Ray wzruszył ramionami. – Miło będzie znowu się tam pojawić.
Edward nie wyglądał pewnie, zerkał to na Mahori'ego, to na Ritę.
-Jeśli ktoś z nas czegoś się dowie, od razu zawiadamia resztę – powiedział rudowłosy. - Zrozumiano?
-Nie jestem głupia – obruszyła się Rita. – Rozumiem.
-Chodzi mi tylko o to, że musimy pamiętać, że z jakiegoś powodu Dracula nas wszystkich wysłał na tę misję. Żadnego ryzykowania w samotności.
-Wszystko będzie w porządku – powiedział pewnie Ray. - Przecież nie będzie sama.
Edward spojrzał na niego, ale nie odezwał się. Ciemnowłosy domyślał się, że wampir nie za bardzo mu ufa. Zresztą czego mógł się spodziewać, znając go od przeszło dwóch dni.
-Lepiej już chodźmy. - Margarita wstała od stołu, rzucając na blat pieniądze za kawę. - Miejmy to z głowy.
Wychodząc z kawiarenki, zorientowali się jak zrobiło się późno. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a ulice opustoszały.
-Spotykamy się tu za jakieś dwie godziny – zadecydował Mahori. – Jeśli do tego czasu niczego się nie dowiemy, będziemy szukać dalej.
Margarita razem z Rayem skręciła w dół wąskiej ulicy, kierując się na zachód. Dotąd sądziła, że zna te miejsca, bo wielokrotnie spoglądała w te strony z okien zamku. Jednak w rzeczywistości okazało się całkiem odwrotnie. Jej zmysł wampirzej orientacji był do kitu i gdyby nie Ray, zgubiłaby się wielokrotnie błądząc po krętych uliczkach. Szła obok niego, prawie wcale z nim nie rozmawiając. Dopiero teraz mogła mu się lepiej przyjrzeć. Cały czas w myślach widziała wspomnienie tego, co zrobił, kiedy była jeszcze pół – wampirzycą. Jednak w jej głowie wszystko było już zamglone, a przemiana wcale nie wyostrzyła jej pamięci. Wykrwawiała się, a on pomimo tego jej nie ugryzł. Nie mogła tego zrozumieć. Dobrze wiedziała, że żywi się krwią ludzką, tak jak każdy normalny wampir, bo jego oczy zdradzały wszystko. Pomimo tego nie wyglądał na seryjnego zabójcę, ciemne loki wszystko psuły. Ktoś z wyglądem anioła nie mógłby być mordercą. Chyba, że jest wampirem.
-Dawno nie polowałaś – odezwał się nagle Ray. Margarita uniosła brwi, dziwiąc się, że prawie domyślił się, o czym myśli.
-Skąd wiesz?
-Twoje oczy zrobiły się srebrne – stwierdził, nie patrząc na nią. - Zauważyłem to w kawiarni. Kiedy wczoraj byliśmy na naradzie, były jeszcze białe.
-Och - westchnęła. Kojarzyła, że zwykłym wampirom oczy ciemnieją, gdy odczuwają pragnienie, ale nie wiedziała, iż u niej także występuje coś takiego. - Nie zauważyłam tego.
-Jeśli chcesz, możemy teraz zapolować – powiedział niepewnie, zatrzymując się.
-Masz na myśli...? - Margarita szeroko otworzyła oczy, zerkając na ludzi w oddali.
-Wiem jak to wygląda – odezwał się, zaciskając szczęki. - Wiem też, że po przemianie żywiłaś się zwierzętami, ale tu w okolicy nie ma żadnych lasów. Jaką krew piłaś w zamku?
Margarita oparła się o ścianę najbliższej kamienicy. Przestała udawać, że oddycha. Nagle uderzył ją zapach krwi ludzi w mieście. Zamknęła oczy.
-Nie chcę o tym mówić.
Ray zmarszczył brwi, zaniepokojony. Poczuł jak ściska mu się żołądek.
-Przepraszam – wyszeptał, zbliżając się do niej. - To nie moja sprawa, nie powinienem cię o to pytać. 
-Nie, to nie twoja wina - odpowiedziała, zaplatając ręce na piersi. - Nie wiem czemu to zrobiłam. Byłam taka spragniona. Ojciec wziął nas na ucztę kilka dni po naszym przyjeździe...
-Nie możesz obwiniać się za to, kim jesteś - powiedział Ray, nie wiedząc jak ją pocieszyć. - Wampiry piją krew ludzką, tak jak i ludzie jedzą zwierzęta. 
Margarita otworzyła oczy, spoglądając na niego. 
-Dziękuje - westchnęła - wiem, że chcesz dodać mi otuchy, ale to nieprawda. Cullenowie żywią się zwierzętami, można się zmienić.
-Co na to Mahori? 
-Nie wiem - oznajmiła, wzruszając ramionami. - Nie rozmawialiśmy o tym. Nie chciałam o tym rozmawiać. 
-Przestań się obwiniać - powiedział Ray, podchodząc do niej o krok bliżej. - To już się wydarzyło, nie możesz cofnąć czasu. Każdy z nas ma chwile słabości. 
Margarita wyprostowała się, starając się spojrzeć mu w oczy. Było od niej sporo wyższy. Wiedziała, że to co mówi to prawda, ale nie mogła w to uwierzyć. Jednak chciała, by mówił dalej, jego głos był kojący i spokojny, jakby to on posiadał taki dar, a nie ona. 
-W porządku - oznajmiła, starając się zwalczyć poczucie, że Ray stoi o wiele za blisko niej, a pomimo tego jej to nie przeszkadza. - Już w porządku. 
Ciemnowłosy wyciągnął rękę, dotykając lekko jej dłoni. Pomimo tego, że wyglądał na opanowanego, w jego głowie toczyła się bitwa. 
Nagle zmarszczył nos, a jego źrenice rozszerzyły się. Margarita jakby ocknęła się ze snu.
-Czujesz to...? - zapytała. 
-Wilkołaki - szepnął Ray niedowierzająco. Jak na komendę oboje odwrócili sie w stronę, z której dobiegał okropny zapach. Nie byli już sami na ulicy. 

3 komentarze:

  1. uuuu, pieski wyszły z budy;)
    Czekam oczywiście na ciąg dalszy,
    bo zaciekawiłaś mnie samymi emocjami Rity.
    Ona się w nim zakochała ?
    A on w niej?
    Czy przeżyją atak dużych piesków ?
    Tego dowiemy się w nowym rozdziale;D
    Do napisania
    Kisielek ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, zachwycasz mnie z każdym kolejnym rozdziałem - to już chyba nigdy się nie zmieni, a przynajmniej mam taką nadzieję. Tym razem również muszę przyzna, że rozdział bardzo mi się podoba, chociaż niewiele się dzieje. Najlepsza naturalnie jest zwiastująca poważne kłopoty końcówka - wielkie brawa za to, bo miałam nadzieję, że wkrótce coś się wydarzy.
    No ale od początku...
    Bardzo podoba mi się podział na grupy, bo Rita ma okazję zbliżyć się do Raya - i wzajemnie. Ich rozmowa jest urocza, poza tym nie rzucają się sobie na szyję i nie pławią się w emocjach, co mi bardzo odpowiada. Dzięki temu wygląda to bardziej autentycznie, bo nie lubię historii, gdzie już przy pierwszej okazji jedno zakochuje się w drugim bez opamiętania. Jasne, rozumiem zauroczenie Raya i jego wcześniejsze przemyślenia kilka rozdziałów wstecz, kiedy to uświadamia sobie uczucia do Margarity, ale przynajmniej nie zachowuje się wobec niej obcesowo. Paradoksalnie swoją obecnością wzbudza w Edwardzie niepokój, a to bardzo dobrze, bo wypadałoby mu się pomartwić.
    Bardzo fajna również jest ich rozmowa, zarówno całej grupki w kawiarni, kiedy trochę się przekomarzają (mam na myśli uwagi Mahoriego, chociażby to lekkie podejście i propozycja listu gończego), ale i starają się ułożyć sensowny plan. Akcja nabiera tema w momencie, kiedy Rita zostaje sama z Rayem, a ich rozmowę na temat moralności i preferencji krwi, przerywa pojawienie się wilkołaków. Nie zmiennokształtnych, ale prawdziwych dzieci księżyca - brawo, bo uwielbiam takie klimaty, i to bardzo. Mogę się tylko zastanawiać, jak to się dalej potoczy, ale właśnie o to chodzi, żeby jak najbardziej intrygować - to właśnie sprawia, że twoja historia jest wyjątkowa i aż chce się czekać na więcej - zdecydowanie więcej, że pozwolę sobie mieć nadzieje na to, że kolejny rozdział będzie jeszcze dłuższy.
    Dodam jeszcze, że liczę na jakiś fragment dotyczący reszty Cullenów, bo jestem ciekawa na ich reakcję na postać Draculi. Na razie kończę, życząc ci dużo weny i mając nadzieje na więcej cudnych pomysłów.
    Pozdrawiam,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział Super ! :D !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny ! :D:)
    Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;
    Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń