Rozdział 32

Słońce zaczęło już wschodzić, kiedy cała piątka szykowała się do opuszczenia małego pałacyku - mieszkania nowej członkini ich grupy. Margarita zauważyła, jak Persifa wydaje ostatnie rozkazy swoim wilkołakom, ale pomimo pytań nie chciała zdradzić jej, czemu nie zabiera ich ze sobą. Nie sprzeciwiała się zbyt długo - wizja podróży z cuchnącymi wilkołakami nie wydawała jej się najciekawsza. Aleksadner nie mieszkał na terenie miasta, ale daleko za jego granicami. Mieli więc przed sobą kilka godzin szybkiego biegu lub kilkanaście spokojnego marszu.
Margarita stała naprzeciwko okna w gabinecie Persify, spoglądając na zamek i miasto, starając się zapamiętać Segowię. Tak naprawdę nie była pewna na ile opuszcza rodzinny dom, chociaż sama złapała się na tym, że przychodziło jej to z zadziwiającą łatwością.
Z pokoju obok dochodził zapach jej brata i Edwarda, którzy rozmawiali ze sobą przyciszonymi głosami. Kiedy Rita poczuła woń miedzianowłosego, coś przekręciło jej się w żołądku. Była mu winna przeprosiny za swoje wcześniejsze zachowanie, mimo tego, że prawie wcale nie odczuwała skruchy. Powinno jej być przykro, ale gdzieś głęboko w środku czuła, że miała prawo tak się zachować. Chociaż może musi się bardziej kontrolować, nie zachowywać jak nowo narodzony. Wiedziała, że w najbliższym czasie będzie musiała poważnie porozmawiać z Edwardem. Momentami chciała być taka jak jej brat – bardziej otwarta i spokojna. W niektórych sytuacjach była jego całkowitym przeciwieństwem, a znowu w innych zachowywała się zupełnie tak jak on. 
Po chwili jej myśli znów przywróciły jej temat ich misji. Nie wyobrażała sobie, że podczas tej wyprawy mogłoby stać się cokolwiek złego, ale miała złe przeczucia. Dokuczało jej to, jak mało wiedziała na temat wampira, do którego zmierzali. Nie przyznawała się do tego, że odczuwa strach, ale jej ciało i umysł ogarnął niepokój.
Z roztargnieniem oderwała wzrok od okna i spojrzała na siebie. Poprawiła swoją niebieską tunikę i mocniej ścisnęła paskiem czarne spodnie. Z zaciętą miną rozpuściła długie włosy i przeczesała je palcami. Opadły na plecy i ramiona, i choć wiedziała, że za pięć minut zaczną jej przeszkadzać, w tamtej chwili poczuła się o wiele bardziej rozluźniona. Rozsunęła swój mały plecak, który dostała od strażników i wrzuciła do niego wstążkę. Gdy zapinała go z powrotem, coś przykuło jej uwagę. Przyciągnęła torbę bliżej i delikatnie dotknęła tyłu plecaka. Za miękkim materiałem poczuła coś twardego. Położyła go na biurku i zaciekawiona rozerwała szew, a potem rozciągnęła dziurę. Na początku nie dostrzegła nic specjalnego, ale potem, głębiej w plecaku, zauważyła złożoną na pół kartkę, pochodzącą z zamkowej papeterii. Tego jednego była pewna – takie same karty wypełniały jej stary pamiętnik. Zmarszczyła brwi i rozłożyła liścik, dziwiąc się w duchu. Od razu rozpoznała pismo Otisa, swojego opiekuna. Wstrzymała oddech całkowicie, odczytując krótką notkę zapisaną koślawym pismem:

Kiedy odnajdziesz tego, którego szukasz, zapytaj go o oczy.
Kiedy odbierzesz mu to, co należy do ciebie, uważaj z życzeniami.
Bądź bezpieczna,
Otis
-Wszystko w porządku? - Ray nagle pojawił się obok niej, spoglądając na nią z zamyśloną miną.
Margarita wzdrygnęła się, zaskoczona tym, że nie usłyszała, kiedy wchodził do pokoju i w pierwszym odruchu schowała karteczkę w pięść. Po chwili jednak spojrzała na niego i bez słowa podała mu kartkę. Chłopak uniósł brwi do góry, czytając wiadomość.
-Wiesz o co mu chodzi? - zapytała go. Ray pokręcił głową.
-Nie mam pojęcia – przyznał – czy to znaczy, że Otis wie na czym polega nasza misja?
-Nie było go w sali tronowej, kiedy ojciec wszystko nam wyjaśniał. - Rita skrzyżowała ręce na piersi. - A ja nic mu nie mówiłam.
-On chyba wie więcej, niż nam się wydaje – skwitował Ray. Wsunął liścik z powrotem do torby Rity. - Ale dlaczego nie powiedział nam tego w pałacu? Przecież rozmawiałem z nim tyle razy...
-W zamku nie jest już bezpiecznie – powiedziała Rita. - Nawet ściany mają tam uszy.
Ray przygryzł wargę i z niepokojem spojrzał na czarnowłosą. Wyglądał tak, jakby zastanawiał się czy powiedzieć coś więcej. W końcu się rozmyślił.
-Mam złe przeczucia co do tej misji – przyznała – wszystko zaczyna się ze sobą plątać. Nie wiem co myśleć.
Ray zerknął przez ramię na Persifę rozmawiającą z wilkołakami za oknem. Margarita przyłapała się na tym, że obserwuje jego profil. Ray odwrócił się z powrotem.
-Mimo wszystko robi całkiem dobre wrażenie – powiedział przyciszonym głosem. - Ale nie należy od razu jej ufać. 
-To nie Persify najbardziej się obawiam – odpowiedziała mu. - Zastanawiają mnie słowa Otisa. Mam wrażenie, że powinnam rozumieć jego ostrzeżenie, a nie mam pojęcia o co mu chodziło.
-Wydaje mi się, że Aleksander najlepiej nam wszystko wyjaśni – oznajmił. - Na razie musimy tylko dbać o to, żeby dotrzeć do niego w jednym kawałku.
Margarita skrzywiła się na samą myśl o obdarowanych wampirach, które tylko czekały na głupców takich jak oni. Po plecach przebiegł jej chłodny dreszcz.
-Nie martw się – pocieszył ją Ray i uśmiechnął się zawadiacko. - Będę miał na ciebie oko.
Dosłownie kilka sekund później spoważniał i ponownie tamtego ranka zagryzł wargi. 
Rita westchnęła cicho i zachłysnęła się powietrzem, wdychając jego zapach. Pachniał zupełnie inaczej niż ona. Nie miał w swojej woni niczego, co przypominałoby jej o Draculi. Zapach Mahori'ego zawsze kojarzył jej się z ojcem, więc zakładała, że sama też pachnie podobnie. Zapach Raya przynosił jej na myśl ogrody pałacowe, które tak uwielbiała. 
Zerknęła na niego, ale gdy tylko złapał jej spojrzenie - odwróciła wzrok. Nagle zachciało jej się z siebie śmiać. Na co dzień mogła stawać przed radą i Draculą, odpowiadając na ich pytania prawie bez zająknięcia. Do tej pory rozmawiała z Ray'em tylko kilka razy, ale za każdym z nich traciła całe swoje zacięcie i upór. Nigdy nie sprawił, że się bała, bynajmniej – kiedyś uratował jej życie. Pomimo tego nie mogła poradzić sobie z tym, jak bardzo ją onieśmielał.
Ray delikatnie ujął jej dłoń, dokładnie tak jak kilka godzin wcześniej, zanim wpadli na wilkołaki. Była mu wdzięczna za to, że starał się ją wtedy pocieszyć. I choć oboje wiedzieli, że postąpiła źle i wbrew swoim zasadom, udało mu się ją podnieść na duchu.
Margarita spojrzała na jego smukłe palce, a potem powiodła wzrokiem wyżej, przez jego tors, szyje i twarz, aż do czerwonych oczu. Powinna czuć się obrzydzona tym, że Ray żywi się krwią ludzką. Powinna natychmiast odepchnąć jego dłoń i odejść od niego, by nie posunął się za daleko. Powinna go odtrącić zanim na dobre namiesza jej w głowie. Powinna, ale tak nie zrobiła. Zamiast tego uśmiechnęła się delikatnie.
-Nigdy nie podziękowałam ci za to, co zrobiłeś w Forks – powiedziała.
Ray zmarszczył brwi.
-Nie musisz za nic dziękować – oznajmił przyciszonym głosem. - Każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo.
-Każdy na twoim miejscu wypiłby moją krew – poprawiła go. 
Ray skrzywił się nagle, kiedy jad napłynął mu do ust. Zaskoczony swoją reakcją połknął gorzki płyn natychmiast, ale Rita i tak to zauważyła.
-Ja na twoim miejscu nie dałabym rady. Zresztą, Otis zawsze powtarzał mi, że moja krew pachnie ładnie i kiedyś będę miała przez to kłopoty.
Udało jej się go rozbawić - zaśmiał się krótko.
-Nawet nie masz pojęcia.
Margarita również się uśmiechnęła, ale chwilę później atmosfera w gabinecie zagęściła się jeszcze bardziej. Ray na chwilę odwrócił od niej wzrok. Kiedy również przechyliła głowę w stronę okna zauważyła, że Persify ani jej wilkołaków nie ma już na podwórku.
-Będziemy musieli się zbierać – powiedziała. Przestąpiła z nogi na nogę, cofając się delikatnie. Jej plecy napotkały wąski parapet, co skutecznie uniemożliwiło jej dalszy ruch.
Ray nie mógł myśleć racjonalnie. Jakaś mała część jego umysłu głośno krzyczała: nie rób tego! Odwróć się i wyjdź, zanim nie jest za późno!
Jednak on wydawał się zupełnie te okrzyki lekceważyć. Czuł się tak, jakby ktoś w kółko odliczał mu czas.
W rzeczywistości za sobą miał już wiele lat, a przed - całą wieczność. Teoretycznie rzecz jasna, bo w zaistniałej sytuacji mógł nie dożyć następnego dnia. W głowie mu się kręciło, a gardło miał ściśnięte. Jakby tego było mało, Margarita uśmiechnęła się do niego po raz kolejny.
-Obiecuję ci, że wypełnimy tę misję – odezwała się nagle. - A jak wrócimy, Dracula na pewno mianuje cię swoim najważniejszym członkiem rady. - Ray zaśmiał się nagle, a Rita zmarszczyła brwi. - Co cię tak bawi?
-Mam koło nosa to, co zrobi Dracula! - Zaśmiał się ponownie. - Nie chcę już od niego żadnego stanowiska! Byłem głupi...
I zanim Rita zrozumiała o co mu chodzi, Ray nachylił się nad nią i ją pocałował. Zaskoczona najpierw nie zareagowała, ale jego ręce wplatające się w jej włosy, szybko ją oprzytomniły. Uśmiechnęła się delikatnie i odwzajemniła pocałunek, dłońmi dotykając jego twarzy i przybliżając go jeszcze bliżej siebie. Była od niego sporo niższa, więc ratowała się staniem na palcach.
-Nie przeszkadzam? - W drzwiach pojawiła się Persifa. Ray zesztywniał zaskoczony i przerwał pocałunek, ale nie odsunął się od Rity, która nadal obejmowała dłońmi jego twarz. - Ray, jesteś potrzebny.
-To nie może poczekać? - zapytał. Margarita spojrzała przez pokój na Persifę, nie wierząc, że ta krępująca sytuacja nie peszy jej ani trochę. 
-Raczej nie - odpowiedziała brązowowłosa. - Za kilka minut wyruszamy. Nie możemy zwlekać.
Ciemnowłosy wyplótł ręce z włosów Rity, a ta odsunęła od niego swoje dłonie i skrzyżowała je na piersiach. Ray zmarszczył brwi i spojrzał na nią znacząco, dając jej do zrozumienia, by na niego poczekała. Wiedziała co miał na myśli - musieli koniecznie poważnie porozmawiać, najlepiej jeszcze przed wyruszeniem na misję. Kiwnęła głową zgadzając się i odprowadziła go wzrokiem do wyjścia. Persifa przepuściła go w drzwiach, a potem odwróciła się i podążyła za nim, ale kiedy to robiła – Rita mogłaby przysiąc, że się uśmiechnęła.

4 komentarze:

  1. Tak oto skutecznie poprawiłaś mu humor, który ostatnio był dość nieciekawy. Zaskoczyłaś mnie zwłaszcza końcówką, ale teraz przynajmniej tym bardziej obstaję przy tym, że jestem team Ray, chociaż Edwardowi niczego nie brakuje. Może po prostu weź pod uwagę to, żeby biedaka nie zostawić na lodzie, jeśli Rita miałaby być jednak z Edwardem, chociaż to raczej jemu poszukałabym innej partnerki, ale to już okaże się z czasem.
    A więc w końcu wyruszając. Miałam cichą nadzieję, ze dojdzie do tego już w tym rozdziale, ale warto jest poczekać, chociażby dla tej sceny na końcu. Niesamowity pocałunek, i ta rozmowa wcześniej... Fantastyczne - nic dodać, nic ująć.
    Zaintrygowała mnie karteczka od Otisa. Swoja drogą, jego imię niezmiennie kojarzy mi się z "Łybką Otis", jak nazywała swoją maskotkę Zoey z domu nocy, ale i tak gościa lubię. Byłby lepszym opiekunem niż Dracula do którego za żadne skarby nie mogę się przekonać, chociaż chciałabym wierzyć, że jest w nim cokolwiek dobrego. Ale wtedy nie byłby Draculą, prawda?
    Postać Persefy jest intrygując, ale już lubię - i to właśnie za tę odrobinę tajemnicy i pewności siebie. Ma kobieta charakterek, a to na pewno przyda się im podczas wyprawy do Aleksandra. Oczywiście wierzę w to, że samo przedsięwzięcie będzie równie znakomite, co wcześniejsze rozdziały, a może nawet lepsze.
    Czekam na więcej. Pisz szybko, jak zwykle dużo weny,
    twoja Nessa ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ( skomentowałam rozdział pierwszy - niedługo postaram się nadrobić resztę.) =*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo ciekawy . Masz bardzo fajny styl pisania i czyta się twoją twórczość z przyjemnością!
    Czekam na next !
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo, bardzo fajny!!:D WRĘCZ Wspaniały !!!!!!!!!!!… chcę więcej po prostu. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Wielkie dzięki za wspaniały rozdział!!!!!!!!!!!!!! Czekam już na kolejny:)
    pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny:)
    ściskam

    OdpowiedzUsuń