Nawet
kilkugodzinne układanie sobie wszystkich informacji w głowie, nie
przyniosło zamierzonego skutku. Rosalie doświadczała czegoś w
rodzaju psychicznej migreny. Czuła, że dzieje się za dużo. Nie
spodziewała się, że dzięki Margaricie i Mahori'emu będą mieli
aż tyle „przygód”. Jakby tego było mało, od niedawna
była obrażona na Carlisle'a, który ukrywał przed nimi kilka
tak ważnych szczegółów. Sama świadomość, że
istnieje ktoś taki jak Dracula, mogłaby oszczędzić jej chociaż
kilku chwil szoku czy zwątpienia. Nie, to nie było „dla ich
dobra”. Przemieniając ich w wampiry, sam stał się za nich po
części odpowiedzialny. A co by się stało, gdyby pewnego dnia
odeszła od rodziny, buntując się, złamała kilka praw, nawet nie
wiedząc o ich istnieniu? Czy gdyby dokonali na niej egzekucji,
Carlisle zrozumiałby wreszcie, że ukrywanie prawdy nie było dla
jej dobra?
-Jak
się czujesz? - Emmett wszedł do ich komnaty, zamykając za sobą
drzwi. Rosalie nie odpowiedziała mu, więc podszedł kilka kroków
bliżej. Siedziała oparta o framugę łóżka, wpatrując
się w wyblakłą, zieloną ścianę i licząc drobinki kurzu
tańczące w powietrzu. - Rosalie?
Spojrzała
na niego swoimi miodowymi oczami, a on poczuł ukłucie w sercu.
-Skarbie,
nie płacz – powiedział cicho Emmett, ujmując jej twarz w swoje
wielkie dłonie i wpatrując się usilnie w jej suche oczy. -
Przecież wszystko jest w porządku.
-W
porządku? - powtórzyła cicho. - Przecież wszystko właśnie
jest nie w porządku!
-Ej
– uśmiechnął się lekko Emmett. - Jest po prostu inaczej,
jeszcze kilka dni i się przyzwyczaimy.
-Margarita
jest córką Draculi – powiedziała Rose, starając się to
sobie uświadomić. - A Mahori jest jego synem.
-Tak,
to trochę dziwne – przyznał czarnowłosy, siadając obok Rose. -
Ale pomyśl, jakie od teraz będziemy mieć kontakty!
Rosalie
zaśmiała się cicho, ale zaraz spoważniała.
-Edward,
Rita i Mahori są na misji, której mogą nie przeżyć –
kontynuowała, wzmacniając się uprzednio głębokim wdechem. - A
Alice i Jasper są wciągani do pracy w zamku.
-Wiesz,
zależy jak się na to spojrzy – sprostował Emmett. - Ale chyba
nie wierzysz w to, że oni nie przeżyją? Czy zapomniałaś już
jaką moc ma Margarita?
-Nie
o to mi chodzi – zdenerwowała się Rose, odwracając w końcu
głowę od ściany. - Czemu nie poczekała na nas? Jesteśmy przecież
jej rodziną. Miałam nadzieję, że jestem jej bliska...
-Przestań
– przerwał jej Emmett, marszcząc brwi. - Nie wiem dokąd
zmierzasz, ale musimy pamiętać, że Margarita odnalazła swoich
bliskich. Założę się, że jest przerażona, bo świat wywrócił
się jej do góry nogami.
Rosalie
nie poprawił się humor, dzięki jego słowom, ale kiedy przysunęła
się do niego, a on ją objął – poczuła się bezpieczna.
***
Alice
była przerażona. Od kilkunastu godzin nie otrzymała od rodzeństwa,
Edwarda i Raya żadnej wiadomości. Po tym, jak postanowili się
rozdzielić i wyszli z kawiarni, nie ukazało jej się już nic
więcej. Była bezsilna, ale usiłowała przywołać nawet najmniejszą wizję od nich, chociażby decyzję skręcenia w prawo
lub zmiany tematu rozmowy. Na co dzień ignorowała takie drobne
widzenia, ale teraz czuła się zdesperowana.
-Daj
sobie chwilę – szepnął jej na ucho Jasper, który znikąd
pojawił się obok niej. Był ubrany w pomarańczową szatę gości,
tak samo jak i Alice. Dracula nie zamierzał od razu dać im
niebieskich szat, chociaż wyraźnie miał na to ochotę. Alice i
Jasper znajdowali się w sali tronowej. Dracula, jak zwykle, zajmował
środkowy, największy tron i z uwagą obserwował dziewczynę. Po
ogromnej komnacie krzątało się mnóstwo wampirów w
czerwonych szatach, którzy byli członkami rady. Poza nimi,
tuż przy drzwiach wejściowych na straży stali strażnicy w szatach
zielonych, a gdzieniegdzie dało się zauważyć nieśmiertelnych w
niebieskich płaszczach, które należały do uzdolnionych. O
wiele mniej w zamku mieszkało wampirów nieokreślonych.
Oprócz Raya, Alice zauważyła zaledwie trzech lub czterech.
-Wybacz
mi, Panie – powiedziała łamiącym się głosem. - Ale nadal nic
nie widzę.
Dracula
nie odezwał się, ale nie wydawał się być zatroskany czy przejęty.
Miał na twarzy swoją codzienną maskę opanowania i obojętności.
Czarne włosy zaczesane do tyłu, lśniły i kontrastowały z mleczną
cerą wampira. Wszystkie kotary w oknach sali tronowej były zasunięte i
blokowały nawet najmocniejszy promyk słońca. Zważając na to, że
byli w Hiszpanii – spisywały się na medal. Dracula w milczeniu
obserwował Alice jeszcze przez kilka sekund, a smukłe palce jego
prawej dłoni wybijały rytm na poręczy tronu.
-Na
razie nie jesteś mi potrzebna – odezwał się w końcu. - Wróć
do swojej komnaty i wyczekuj nowych wizji. Oby pojawiły się szybko.
Alice
zagryzła dolną wargę i skłoniła się Draculi. Odchodząc
spojrzała na Jaspera, a on kiwnął głową. Wiedziała, że musiał
zostać z Panem, ale wcale nie uśmiechała jej się ta wizja.
Blondyn
wyprostował się nieznacznie i spojrzał na Draculę.
-Jest
coś, w czym mogę ci pomóc, Panie? - zapytał. Dracula
skierował na niego swoje czerwone oczy i uśmiechnął się
nieznacznie.
-Obawiam
się, że tak – odpowiedział mu. - I mam nadzieję, że zdołasz
mi odpowiedzieć na moje pytania.
-Będę
się starał.
-Jestem
zainteresowany wszystkim co dzieje się w moim królestwie –
zaczął Dracula, a kilka wampirów w czerwonych szatach,
wyraźnie zainteresowało się jego słowami. Straż ubrana w zielone
szaty stanęła nagle na baczność i kilka z nich wydało z siebie krótki, syczący okrzyk. Jasper uniósł brwi do góry i obrócił
głowę, ciekaw o co chodzi. Każdy wampir spoza rady zaczął
w szybkim tempie opuszczać komnatę. Już po chwili straż zamknęła
za sobą drzwi i Jasper został sam jeden pośród rady i
naprzeciwko Draculi. Kiedy ponownie odwrócił się do Władcy
Zamku, Dracula stał tuż przed nim. Blondyn wzdrygnął się i całą
siłą swojej woli musiał powstrzymać się przed wysunięciem kłów,
kiedy jad napłynął mu do ust.
-Niepokoi
mnie to, co stało się przed laty – kontynuował wampir. - Coś,
czego nie zdołałem powstrzymać, a co dostarczyło mi wiele kłopotów. Chyba rozumiesz już, o co mi chodzi?
Jasper
zacisnął szczęki, kiedy przed oczami przeleciały mu obrazy z jego
służby u Marii. Przez tyle czasu starał się je wymazać z
pamięci, że miał nadzieję już nigdy ich nie wspominać.
-Tak
– odpowiedział, kiedy zauważył, że Dracula czeka, aż się
odezwie. - Rozumiem. Jednak to było wiele lat temu, nie wydaje mi
się, żeby ten problem trwał nadal.
Jasper
starał się wybrnąć z tej głupiej sytuacji. Nie chciał zdradzać
Draculi wszystkiego, czego wiedział, bo to co wtedy robił, nie było
zgodne z prawem. Pan zamku chyba mu nie uwierzył, bo tylko wpatrywał
się w niego usilnie.
-Grupa Meksykanów, której byłeś członkiem, dokonała wielu
zniszczeń i pozbawiła życia tysiące istnień – odezwał się w
końcu. - I nie możesz być poważny twierdząc, że te walki
dobiegły końca. To jedynie ty przestałeś brać w nich udział.
Jasper'owi
od razu przypomnieli się jego przyjaciele – Peter i Charlotte,
którzy uciekli razem z nim. Chociaż to był czyn godny
podziwu, szybko zdecydował nie wspominać o nich Draculi.
-Pomimo
tego – kontynuował Dracula. - Moim najlepszym sługom, po wielu
próbach, w końcu udało się jakoś powstrzymać dalszego ciągu tych okrucieństw. Jednak zanim zdołaliśmy kogokolwiek odpowiednio
ukarać, ich przywódczyni sama wymierzyła im karę. Masz może
coś do powiedzenia na ten temat?
Jasper'owi
zawrzało w umyśle, ale nie dał tego po sobie poznać.
-Maria
była naszym liderem – zaczął, starając się odpowiednio
dobierać słowa, co przychodziło mu z trudnością. Na sobie czuł
mnóstwo spojrzeń i a do uszu napływały wzburzone szepty. - Jednak to
nie tylko ona zadecydowała o mojej przemianie. Odkąd je znałem, od
zawsze jej towarzyszyły.
-Kto?
- syknął ktoś z tłumu. - Mów prawdę!
-Nattie
i Lucy – odparł zniecierpliwiony, a samo wypowiedzenie ich imion
przywołało kolejną falę wspomnień. - Ale nie wystarczyło im
stanie z boku. Pewnego dnia stwierdziły, że Maria ma za dużą
władzę. Postanowiły nas zabić.
-Domyśliłeś
się tego? - zapytał Dracula. Głowę wspierał na prawej dłoni i
wyglądał tak, jakby słuchał jakiejś lekkiej, popołudniowej opowieści. Jasper
kiwnął głową i kontynuował, chcąc jak najszybciej zakończyć swój monolog.
-Dzięki
swojemu darowi odkryłem ich zamierzenia odpowiednio wcześniej i powiedziałem o nich Marii
– oznajmił i zniżył ton głosu. - Nie spodziewałem
się jednak, że je zabije.
-Nie
każdy wampir jest szlachetny. - Dracula zabrzmiał tak, jakby chciał
go pocieszyć. - Ja także wiele razy zawiodłem się na moich
sługach, którym zaufałem.
-Wtedy
uciekłem – dokończył Jasper.
-Mam
jeszcze jedno, ostatnie pytanie – zapewnił go Pan. - Czy masz
jakiekolwiek podejrzenia, w związku z teraźniejszym miejscem pobytu Marii?
-Nie.
- Jasper zacisnął szczęki, bo Dracula znów obdarzył go
swoim przenikliwym spojrzeniem. - I mam nadzieję, że już nigdy jej
nie spotkam.
-Nawet
jeśli się to stanie, stoisz już po właściwej stronie –
oznajmił Dracula, uśmiechając się delikatnie. Jasper wiedział,
że wampir usłyszał to co chciał, ale nie miał pojęcia, w czym
mogą mu pomóc zdobyte od niego informacje. On sam nie widział w nich nic
pożytecznego. - Możesz już wrócić do swojej komnaty,
powrócimy do tego tematu innym razem.
O co chodzi?
OdpowiedzUsuńPo co Draculi informacje o Marii ?
Może przetrwała i planuje coś złego?
mam nadzieję, że coś się wyjaśni niedługo ;D
Widzę, ze wena dopisuje ;p
Do napisania
Kisielek ;D
Normalnie poprawiłaś mi humor - nie ma to jak kolejny rozdział, jakże szybko po pierwszym. Co prawda myślałam, że cię uduszę, kiedy okazało się, że dalej nie mamy pojęcia, co tam z Ritą i resztą oraz o jakim przedmiocie wciąż jest mowa, ale już mi przeszło i chyba jednak się powstrzymam, bo zbytnio jestem ciekawa, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńA więc perspektywa Rosalie oraz Jaspera. Nie powiem, całkiem udany pomysł, poza tym podoba mi się, jak oddajesz charaktery postaci. Mam słabość zarówno do Rose, jak i partnera Alice, dlatego jestem tym bardziej zachwycona tym, co napisałam z ich perspektywy. Obrażona Rosalie, która zamartwia się o przyjaciół; poza tym ten niezdrowy entuzjazm Emmetta... Wręcz widziałam ich rozmowę przed oczami i jestem zachwycona. Z drugiej strony poirytowana brakiem jakichkolwiek wizji Alice oraz Jasper, który...
A no właśnie, Jasper.
Co takiego chce od niego Dracula? Tak czy inaczej, wróciłaś do kwestii armii i to mnie zachwyciło. Czyżby Maria miała odegrać tutaj większą rolę? Mam nadzieję, że tak, bo wtedy można by liczyć na jeszcze więcej akcji, a to osobiście uwielbiam.
Cóż mogę jeszcze dodać? Jedynie tyle, że jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Weny i do napisania,
Nessa.
Wspaniały !!!!!!!!!! Genialny ! !!!!!Zajebisty!!!!!!!!Rozdział !!:D ! :) )
OdpowiedzUsuńJUż czekam na kolejny :)
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Hoho, Drakuś jednak ma jakieś uczucia? Szok!
OdpowiedzUsuńPo co mu wiedza o Mari? On coś knuje! Coś złeeego!
A biedna Alice nie widzi Rity & spółki, bo wilkołaczki są w ich pobliżu ^^ Logiczne.
Świetny rozdziałek :D
Czekam na NN!
Niech wena bd z Tobą!
Buziaczki ;*