Pierwsze
czterdzieści kilometrów przebiegli zadziwiająco spokojnie i
szybko. Nie natrafili na innych nieśmiertelnych i z podejrzaną
łatwością omijali granice terenowe klanów.
Margarita
nie mogła skupić się na biegu ani na widokach pięknej Hiszpanii.
Dokuczało jej pragnienie – drapanie w gardle nie ustawało już od
wielu godzin i robiło się coraz bardziej męczące. Ray starał się
prowadzić ich przez miejsca oddalone od miast i wsi, żeby nic jej
nie kusiło. Doceniała to, ale jej węch wyczulił się już tak
bardzo, że czuła zapach ludzi nawet z odległości kilkunastu
kilometrów. Osłabło jej ciało i siła woli. Była pewna, że
przy najmniejszej okazji rzuciłaby się na każdego człowieka.
-Postój
– odezwał się nagle Mahori i przestał biegnąć. Margarita
zatrzymała się, czując niemałą ulgę. Jej brat wyglądał na
zmęczonego, jedną ręką złapał się za gardło. - Muszę się
napić, bo zaraz nie wytrzymam.
Ray,
Edward i Persifa zawrócili widząc, że rodzeństwo przestało
biegnąć.
-Co
jest? - zapytała kobieta, zwracając się do Mahori'ego. - Wyglądasz
jakbyś...
-Po
prostu jestem spragniony – nie dał jej dokończyć. Wyprostował
się chcąc polepszyć swój wygląd.
-Długo
tak nie pociągniemy – zgodził się Edward. - Musimy zapolować.
-Wegetarianie
– prychnęła Persifa. - Tylko komplikujecie sobie życie. To
naturalne, że wampiry piją krew ludzką.
-Może
dla ciebie – burknął Mahori.
Ray
podszedł bliżej Margarity i rozejrzał się wokoło.
-Jesteśmy
na wąskim odcinku niezajętej ziemi – powiedział i wskazał ręką
przed siebie – kilka kilometrów od nas leży małe
miasteczko, Villacastin. Jednak jeśli pobiegniemy trochę inną
drogą, może uda nam się zahaczyć o las.
Margarita
zerknęła na niego, a potem na otoczenie. Daleko na horyzoncie
zauważyła ciemną linię lasu i odetchnęła głęboko.
Tymczasem
słońce świeciło wysoko na niebie, sprawiając, że skóra
każdego z nich lśniła. W Forks nigdy nie było aż tak gorąco, a
kiedy była jeszcze pół wampirzycą, prawie w ogóle
nie wychodziła na zwewnątrz. Choć musiała przyznać, że Ray,
lekko podświetlony, wyglądał uroczo, to słońce z pewnością nie
było jej przyjacielem.
Wiedziała
już, czemu Dracula zawsze rozkazywał aby zasłaniano wszystkie okna
w sali tronowej. Promienie słoneczne i ciepło parujące z ziemi
sprawiało, że robiło jej się słabo.
-Wszystko
w porządku? - zapytał ją Edward. Margarita spojrzała na niego,
przypominając sobie, że potrafi czytać w myślach. Kiwnęła
głową, starając się przywrócić się do porządku.
-Nic
jej nie będzie. - Persifa podeszła do niej i chwyciła ją za rękę.
- Wy troje biegniecie do lasu po prawej, a ja wezmę Margaritę
dalej, na lewo. Spotykamy się przed miastem za pół godziny.
-Ale...
- zaczął nie pewnie Ray, zerkając na Ritę, a potem Edwarda i
Mahori'ego. Kiedy ostatni raz był z nimi sam na sam, nie skończyło
się to dobrze. - Może ja...
-Bez
dyskusji. - Brązowowłosa zmarszczyła brwi. - Nie mamy czasu,
pamiętacie? Nie ociągać się!
Ruszyła
do biegu, pchając Margaritę i już po chwili zniknęły z oczu
chłopców.
Rita,
choć zwykle nie miała problemów z biegiem, teraz nie mogła
za nią nadążyć. Starała się jak mogła, ale albo Persifa była
znakomitą sprinterką, albo ona była zbyt wyczerpana i spragniona.
Zwolniły dopiero po kilku dłużących się dla Margarity minutach.
Przed
nimi rozciągała się ciemnozielona linia lasu i Rita niemal
odetchnęła, gdy zakryła się przed słońcem.
Zamknęła
oczy wdychając zapach drzew i roślin, tak bardzo przypominający
jej lasy Forks.
-Nie
możesz nikomu pozwolić zauważyć, że coś jest nie tak –
odezwała się Persifa.
Margarita
uniosła brwi zaskoczona jej słowami.
-Co
masz na myśli? - zapytała.
-Dobrze
wiesz, o co mi chodzi – oznajmiła – wpakowałaś się w kłopoty
czy tego chciałaś, czy nie.
-Nie
mam pojęcia o czym mówisz – powiedziała Rita, odwracając
się do niej. - Po prostu wypełniam zadanie, które powierzył
mi ojciec.
-Znam
Draculę o wiele lepiej, niż ktokolwiek inny. - Persifa stanęła
naprzeciwko niej. - I chyba nie sądzisz, że wysłałby na misję
własne dzieci, gdyby było to po prostu kolejne zadanie. Jesteś
jego córką i musisz udowodnić to jemu i innym wampirom,
inaczej sprawy mogą się źle potoczyć.
Rita
zacisnęła szczękę, starając się nie zdenerwować.
-I
co według ciebie powinnam zrobić, żeby to wykazać?
-Nie
angażuj się emocjonalnie – oznajmiła Persifa lekkim tonem. -
Władca omotany emocjami nie poradzi sobie ze swoimi poddanymi.
Margarita
otworzyła usta z zaskoczenia.
-Nie
mieszaj w to Raya! - krzyknęła. - On nie ma nic wspólnego z
moimi problemami z ojcem!
-Nie
okłamuj się – wzruszyła ramionami. - I nie musisz się na mnie
denerwować, chcę ci tylko pomóc. Sama się kiedyś zawiodłam
na kimś bardzo bliskim mojemu sercu i nie chcę, żeby ta historia
się powtórzyła. Ray jest zapatrzony w Dracule, nie
pomyślałaś o tym, że może cię wykorzystuje?
-Przestań!
- przerwała jej. - On taki nie jest.
-Czyżby?
- zadrwiła. - A dlaczego jest teraz na tej misji i ryzykuje życie?
Dla ciebie?
-Och,
nawet nie wiesz co mówisz! - Ricie zaczęło się kręcić w
głowie, ale nie była pewna czy to z powodu pragnienia czy nerwów.
- Może i na początku robił to dla niego, ale już tak nie jest.
-Zrobisz
co uważasz, księżniczko – powiedziała powoli Persifa, patrząc
jej w oczy. - Ale gdy tylko coś pójdzie nie po twojej myśli,
przypomnij sobie moje słowa. Ostrzegałam cię.
Ray
trzymał się w lekkim dystansie od Edwarda i Mahori'ego. Sam nie
czuł się spragniony, więc zamierzał poczekać aż się pożywią,
a potem doprowadzić ich do miasta. Choć doceniał ich poświęcenie,
jakoś nie mógł przekonać się do myśli o krwi zwierzęcej.
Tak samo jak i nigdy zbytnio nie rozmyślał nad osobami, które
pozbawił życia. Był przekonany, że taka po prostu jest teraz jego
natura i nic na to nie poradzi. Widząc, jak zależy na tym
Margaricie, zaczął się poważnie nad sobą zastanawiać i musiał
przyznać, że wyciągnięte wnioski go nie zadowalały.
Mahori
nagle zerwał się z miejsca i pobiegł w sobie znanym kierunku.
-Zaraz
wracam! - krzyknął jeszcze, zanim całkiem się od nich oddalił.
Ray
i Edward szli głębiej w las, nie odzywając się do siebie.
Ciemnowłosy obserwował swojego towarzysza i zastanawiał się czemu
ten ciągle jest taki zdenerwowany. Jeszcze zanim znaleźli się w
domu Persify wydawało mu się, że będzie miał z nim całkiem
dobre relacje, a może nawet odnajdzie w nim przyjaciela. No cóż,
na razie się na to nie zapowiadało.
-To
jak długo jesteś z Ritą? - zapytał go Edward. Ray, zaskoczony, o
mało co się nie przewrócił.
-Słucham?
-Wiem,
że nie powinienem czytać ci dziś rano w myślach – wyjaśnił
rudowłosy, zatrzymując się. - Ale zastanawialiśmy się, gdzie
jesteście...
-Nie
powinieneś – zgodził się Ray. Zmarszczył brwi i odetchnął. -
Jak dużo wiesz?
Edward
wyglądał, jakby poważnie się zastanawiał nad odpowiedzią.
-Chyba
wszystko. - Ray zaśmiał się bez krzty wesołości, a Edward
wyciągnął przed siebie ręce w geście obrony. -
Przepraszam, że to zrobiłem, ale przecież wiesz, że nie mam nad
tym kontroli.
Ray
zagryzł wargi.
-Znam
cię od kilku dni – powiedział starając się być spokojnym. - A
ty zdążyłeś już mnie oskarżyć o coś czego nie zrobiłem,
pobić i pozbawić zupełnie prywatności!
-Postaw
się na moim miejscu - zdenerwował się Edward. - Znaleźliśmy
Mahori'ego i Margaritę leżących prawie bez życia w lesie. Gdyby
nie Carlisle, mogliby już nie żyć!
-Zrobiłem
co mogłem! - krzyknął Ray, ale głos mu się załamał. Myślami
często wracał do tamtego popołudnia i za nic nie mógł
wyrzucić ze swojej głowy wspomnienia Rity umazanej krwią. - Ale
nie zmieniaj tematu, rozmawialiśmy o czymś innym.
-Wróciłem!
- Mahori przybiegł do nich, zadowolony. Jego oczy lśniły czystą
bielą. - Coś mnie ominęło?
Ray
zerknął na Edwarda i zamyślił się.
-Czekaj
chwilę – powiedział powoli, analizując w głowie przebieg kilku
ostatnich dni. Edward obserwował go z zaciętą miną, a Mahori
kierował wzrok na jednego i drugiego, próbując odnaleźć
się w sytuacji.
Nagle
Ray otworzył szeroko oczy i zacisnął usta.
-Nie
wierzę – powiedział zduszonym głosem. - Zakochałeś się w
Margaricie!
Mahori
wybuchnął szczerym śmiechem, ale, gdy nie zawtórował mu
Edward, stracił pewność. Zdezorientowany spojrzał na Edwarda.
-To
prawda? - zapytał go. - Powiedz mi, że to żart.
Rudowłosy
zerknął na Mahori'ego i uśmiechnął się beznamiętnie.
-To
i tak nie ma znaczenia – oznajmił – ona wybrała kogoś innego.
-Kogo?
- zapytał Mahori, a potem automatycznie spojrzał na Raya. Widząc
jego minę, cofnął się nieznacznie i pokręcił głową, opierając
się o konar jednego z drzew. - Chyba muszę sobie usiąść. To dla
mnie stanowczo za dużo informacji naraz.
-Nie
dowiedziałbyś się tego w taki sposób – powiedział Ray. -
Ale Edward najwyraźniej nie znosi żadnych sekretów.
-Mówiłem
już, że cię przepraszam – oznajmił przez zęby. - Ale nic na to
nie poradzę, że słyszę twoje myśli!
Mahori
podszedł do Raya i stanął naprzeciwko niego.
-A
więc... - zaczął niepewnie. - Podoba ci się moja siostra?
-Z
wzajemnością – mruknął Edward. - Pocałowali się.
-Dziękuje,
Edwardzie – powiedział Mahori, odwracając się do niego. - Nie
potrzebuję wiedzieć o wszystkich szczegółach. Chyba
mi niedobrze.
Oddalił
się od nich, kierując się w stronę miasteczka, gdzie czekały na
nich dziewczyny. Ray podążył za nim, ale zatrzymał się,
przechodząc obok Edwarda.
-Nie
mam pojęcia co dokładnie do niej czujesz – powiedział szeptem. -
I nie jestem nastawiony przeciwko tobie. Jednak musisz wiedzieć, że
ja nie poddam się łatwo, a zwłaszcza teraz, gdy wiem, co Margarita
czuje do mnie. Więc proszę cię, żebyś uszanował jej decyzję,
bo ja nie widzę poza nią świata.
Edward
patrzył na niego przez chwilę w ciszy, a potem zmarszczył brwi i
opuścił głowę.
-Jeśli
tylko ona tego chce, to życzę wam szczęścia – oznajmił – ale
gdy tylko zrobisz coś nie tak, wiedz, że będę pierwszym po
Mahorim, który przyjdzie ją pocieszyć. Ray zacisnął pięści.
-Nie martw się o to - powiedział - nigdy się tak nie stanie.
-Idziecie? - zawołał do nich Mahori. Ray i Edward spojrzeli na siebie jeszcze raz, po czym dołączyli do Mahori'ego.
_____________________________________________________
Dziś mija pół roku odkąd pojawił się tu pierwszy rozdział!
Mam nadzieję, iż historia wam się podoba i że czytacie ją z taką przyjemnością, jaką sprawia mi pisanie rozdziałów!
Dziękuje, że jesteście!