Choć
wydawało jej się, że od chwili wypicia mikstury minęły całe
wieki, słońce nadal mocno przyświecało za okrągłymi, pałacowymi
oknami. Mimo tego, iż już wcześniej oglądała ten pokój,
teraz, gdy wszystko pamiętała, wydał jej się całkiem inny.
Wiedziała dlaczego ułożyła meble w ten, a nie inny sposób.
Znała zawartość każdej szafki i wszystkich szuflad. Kiedy włożyła
dłoń w przestrzeń pomiędzy materacem, a łóżkiem,
odnalazła swój stary, dobrze schowany pamiętnik. Z pewnym
nostalgicznym uczuciem przekartkowała go, wdychając znany zapach
atramentu i starej papeterii. Wiedziała, że powinna teraz zejść
na dół do ojca i brata, ale chciała choć przez chwilę pobyć sama
ze sobą. Czuła się rozbita, a zabazgrane przez nią kartki w pamiętniku sprawiały, że cała ta historia wydawała się jej trochę
bardziej realna.
Nagle
przypomniała sobie coś jeszcze i rzucając notes na podłogę,
podbiegła do wielkiej, drewnianej szafy. Kiedy uchyliła skrzypiące
drzwiczki, dotarły do niej zapachy różnych materiałów i tkanin.
Swoją czarną szatę odnalazła na samym dnie, przykrytą innymi
ubraniami. Nigdy nie pałała do niej żadnym głębszym uczuciem,
ale teraz pomyślała, że nie powinna poruszać się po zamku bez
niej.
Pierwszy
raz od kilku miesięcy swobodnie i samodzielnie poruszała się po
pałacu. Pomimo tego, iż był to jej dom, nadal czuła się w nim
trochę nieswojo. Podeszła do drzwi na końcu korytarza, naprzeciwko
własnej komnaty i kilkakrotnie zapukała do pokoju brata.
Odpowiedziała jej cisza, więc domyśliła się, że Mahori był już
w sali tronowej. Zbiegając po kamiennych schodach, mijała
dziesiątki wampirów. Zdziwieni barwą jej szaty kłaniali się
pospiesznie i podążali za nią zaciekawionym wzrokiem. Nie
zatrzymywała się jednak i po kilku sekundach znalazła się pod
właściwymi drzwiami. Czuła dochodzący zza nich mocny zapach
swojego brata i Draculi. Nie słyszała jednak żadnych innych
wampirów. Trochę poprawiło jej to humor, nie lubiła gdy
doradcy ojca wtrącali się we wszystkie rozmowy. Kiedy
przekroczyła próg sali, zauważyła, że w środku jest bardzo
ciemno. Czerwone i gruby kotary zasłaniały wszystkie okna. To było
podobne do jej ojca, nigdy nie przepadał za światłem słonecznym.
Sala
tronowa wyglądała zupełnie tak jak w każdym innym zamku. Człowiek mógł nie zauważyć, że znajduje się w pałacu Draculi. Grube, marmurowe
ściany i sufit ozdobione były różnymi malunkami, i znakami. Z góry zwisał ciężki, szklany żyrandol. Otwierając
drzwi promienie światła padły na niego, a on odbił je we
wszystkie strony. Na końcu sali, na podwyższeniu, za okrągłym
dywanem - na którym zwykle stali goście lub wampiry czekające na sąd - usadowione były trzy
trony. Środkowy – największy i należący do Draculi był również
najstarszy. Dwa obok niego, po prawej i lewej stronie, błyszczały i
pachniały nowością.
Mahori
nie siedział na swoim miejscu, a stał przed Draculą, zasłaniając
go swoim ciałem. Kiedy usłyszał Margaritę, odwrócił się
do niej. Poraziło ją to, jak bardzo wydał jej się teraz
podobny do ich ojca. Nadal pamiętała jego rysy z wizji przeszłości –
kiedy był pół człowiekiem, nigdy aż tak nie przypominał Draculi. Nie wiedziała czy powinna się z tego cieszyć, bo przemiana odebrała mu wszystkie cechy urody, które
zawdzięczał swojej matce. Była ciekawa czy i ona zamieniła się w
kobiecą kopię swojego ojca.
-Odsuń
się, synu – odezwał się Dracula, swoim zwyczajem lekko
przeciągając sylaby. - Pozwól mi w końcu zobaczyć
własną córkę.
Mahori
posłusznie przesunął się w lewo i zerknął na ojca. Dracula miał
na sobie tę samą czarną szatę, którą nosił co dzień,
ale wyglądał jakoś inaczej. Rita wiedziała, że to przez
przemianę widzi dokładniej, ale przyzwyczaiła się do jego
starego wyglądu, który i tak ledwo znosiła. Tym razem na twarzy
Draculi nie było widać żadnych zmartwień. Białą jak mleko skórę zwieńczały czarne brwi i czerwone, wąskie usta. Długie, czarne
włosy jak zwykle były gładko zaczesane do tyłu. Ich ojciec powoli i z gracją wstał z tronu, swój wzrok kierując na Ritę. Podszedł do
niej, lekko i z gracją. Uśmiechał się pod nosem.
-Nareszcie
cała rodzina w komplecie – powiedział, okrążając ją. –
Widzę, że i tobie przemiana dodała wiele uroku.
-Dziękuje,
ojcze – powiedziała Rita, zaskoczona tonem jego głosu. Jeszcze
nigdy nie widziała go zadowolonego.
-Słyszałem
również, że otrzymałaś od losu wyjątkowy dar –
kontynuował i wyciągnął do niej smukłą dłoń, dotykając
palcami jej czarnych włosów. - Doskonale.
Margarita
starała się jakoś podzielić jego entuzjazm, ale nie dała rady.
Nie wiedziała czy on domyśla się czemu akurat taką umiejętność posiada.
Nie ucieszyłoby go to, że od małego największym marzeniem jego własnej córki jest ucieczka od niego. Rozumiała już, że potrafiła hipnotyzować tylko dlatego, że zawsze chciała zrobić wszystko, by dostać to czego chciała. Wolności i prawdziwego życia.
Dracula
ponownie usiadł na swoim tronie i lekko odetchnął.
-Wyglądacie
na sfrustrowanych – stwierdził – jest coś, czego nadal nie
rozumiecie?
Mahori
stanął obok siostry i odchrząknął.
-Rzeczywiście
mamy kilka pytań – przyznał.
Wampir
uniósł brwi i przeniósł wzrok na swojego syna.
-Więc
pytajcie – odparł – postaram się jak najlepiej zaspokoić waszą
ciekawość.
Rita
kątem oka zerknęła na brata. Mahori widocznie zastanawiał się
nad doborem odpowiednich słów.
-Dlaczego
tak późno posłałeś po nas? - zapytał. Kiedy wypowiedział
to pytanie, Margaritę ukłuło to, jak bardzo sama się nad tym
zastanawiała. Od ich przemiany aż do powrotu na zamek minęło
kilka miesięcy. - Czemu nie zabrałeś nas od razu po przemianie?
Dracula
nie ujawnił żadnych emocji lub potrafił bardzo dobrze to ukrywać. Widać było, że rozmyśla nad właściwą odpowiedzią.
-Uznałem,
że tak będzie dla was najlepiej – powiedział w końcu. -
Rozumiałem, że w zaistniałem sytuacji sama przemiana była dla was
sporym szokiem.
-Zaistniałej
sytuacji? - powtórzył Mahori siląc się na spokojny ton
głosu. - Nie rozumiem.
-Jak
już wiecie, misja przekazania was Cullenom trochę wymknęła się
spod kontroli – powiedział ostrożnie Dracula. Margarita
przypomniała sobie tamten dzień i mimowolnie sięgnęła dłonią
do prawego ramienia. Przed oczami miała twarz wampira z ciemnymi
lokami. - Oczywiście zająłem się już odpowiednim ukaraniem wampirów, którzy zawiedli mnie tamtego dnia.
Ricie poczuła delikatne dreszcze, ale była pewna, że nie spowodował ich przeraźliwy chłód panujący w sali tronowej.
-Pomiędzy tamtymi wampirami był jeden, który bardzo nam pomógł –
powiedziała spoglądając na Mahori'ego. – Miał na sobie brązową
szatę.
-Gdyby
nie on, prawdopodobnie już byśmy nie żyli – dodał ochoczo jej
brat.
Dracula
pokiwał głową.
-To
była jego misja sprawdzająca – wyjaśnił – od kilku miesięcy
stara się o awans.
Mimo
wszystko zabrzmiało to trochę zabawnie. Śmieszyło ją to, jak
wampiry walczą o uwagę jej ojca.
-I
chyba go dostanie, prawda? - zapytał Mahori, trochę obawiając się
odpowiedzi. - Ratując dzieci władcy, raczej sobie na to
zasłużył.
-Ciągle
rozważam tę opcję – oznajmił chłodno Dracula. – Jednak jeszcze
nie udowodnił mi całej swojej wartości. Nie mogę wpuścić między moje najwyższe szeregi kogoś, kogo wierności nie jestem pewien.
To
zabolało, ale tylko trochę. Margarita westchnęła cicho i dotknęła
ręki Mahori'ego, chcąc dodać mu otuchy. Prawdopodobnie oni też
nie zasłużyli sobie jeszcze na miano dzieci Draculi.
-A
co z Cullenami? - wznowił rozmowę Mahori. - To nasi przyjaciele,
mam nadzieję, że Patrick nie traktuje ich zbyt ostro.
Nigdy
nie lubił tamtego wścibskiego wampira. Od kiedy Dracula przyłączył go do
szeregu uzdolnionych, miał o sobie tak wysokie mniemanie, że
czasem sam zachowywał się jak władca.
-Muszę
przyznać, że mam pewne plany związane z kilkorgiem z nich –
powiedział Dracula, poprawiając liczne pierścienie na swojej prawej
ręce. - Bardzo przydaliby mi się w następnym zadaniu, które muszę wykonać jak najszybciej.
-O
czym ty mówisz, ojcze? - zapytał Mahori, zniecierpliwiony. -
Miałem nadzieję, ze zostawisz ich w spokoju.
Dracula
zmarszczył brwi.
-Pozostałą
czwórkę pozostawię bez nadzoru. Wycofam swoją straż i postanowiłem nawet, że prześlę im podziękowania za
okazaną nam pomoc – oznajmił – ale będę potrzebował tej uzdolnionej
trójki. W dodatku muszę omówić pewną sprawę z
Jasperem Whitlock'em.
-Zostaw
ich w spokoju – oznajmił twardo Mahori, a Dracula zmierzył go
posępnym wzrokiem. Czarnowłosy odchrząknął i dodał pośpieszne, i cicha "proszę".
Rita
westchnęła głęboko na nieporadność swojego brata.
-Ojcze,
chodzi nam o to, że te wampiry oddały nam niezmiernie wielką przysługę –
wyjaśniła – pokazały nam świat oczami prawdziwych wampirów,
przygarnęły nas z ulicy.
Dracula
nie odrywał wzroku od Mahori'ego. Widać było, że intensywnie nad
czymś myśli.
-Przynajmniej
jedno z moich dzieci potrafi się właściwie odezwać – powiedział, znudzonym tonem głosu –
ale mimo to, wszystko jest już postanowione. Utalentowaną trójkę
zaprosiłem do zamku, a pozostałych pozostawiam samym sobie. Ich zadanie dobiegło końca.
Margarita
poczuła jak zasycha jej w ustach. Do jej umysłu przywędrował
obraz zakrwawionej matki i ojca, który patrzył na nią bez
emocji. Nie chciała wiedzieć, przed jakim zadaniem Dracula postawi
ją i Mahori'ego.