Rozdział 5

Rita rozejrzała się wokoło. Na polanie nie było już nikogo poza nią i Emmett'em. Wzięła głęboki wdech, ale to jej nie pomogło. Zapachy całej piątki przesiąknęły całą okolicę i nie była pewna, kto pobiegł w którym kierunku. Żeby nie tracić więcej czasu, skierowała się na północ w stronę jeziora, przy którym się ścigali. Nie opracowała żadnej strategii, a teraz gdy wciąż słyszała odliczanie Emmetta nie mogła się w sobie jakoś zebrać.
...Myśl...skup się... powtarzała sobie w myślach.
Przede wszystkim musi odbiec jeszcze dalej, by przez przypadek nie spotkać swoich przeciwników. Emmett ma dość słaby węch, więc pewnie nie wyczuje gdzie pobiegła. Nie może pochwalić się także dobrym słuchem czyli prawdopodobnie przez całą rozgrywkę będzie czaił się przy bazie, czekając, aż ktoś z nich popełni błąd.
Rita dobiegła do skraju lasu i wdrapała się na jedno z drzew. Czuła narastającą ekscytację - chciała wygrać. Musi poczekać na odpowiedni moment, gdy ktoś z pozostałych zwróci uwagę osiłka. Wtedy wystarczyłoby podbiec do bazy i się zaklepać. Bułka z masłem.
Nagle usłyszała lekki hałas gdzieś przed nią. Przestała się ruszać i jak najciszej potrafiła wciągnęła powietrze nosem. To zdecydowanie był Mahori, pachniał prawie tak samo jak ona, ale trochę bardziej kwaśno. Po chwili zauważyła go, skradał się do bazy wlokąc się po ziemi. Ritę rozbawił jego widok, ponieważ nie szło mu to najlepiej, a dodatkowo narażał się bezmyślnie. Zeskoczyła delikatnie z drzewa i pobiegła trochę dalej na wschód, ponieważ nie chciała dać się teraz wyczuć i głupio wkopać. Podniosła z ziemi mały kamyk i rzuciła gdzieś w bok żeby zmylić Emmetta. I rzeczywiście – osiłek zbliżył się w tamtą stronę dając czarnowłosej chwilę na ucieczkę.
Na dworze robiło się coraz duszniej i można było wyczuć zbliżającą się burzę.
Rita starała się nie myśleć zbytnio o tym co właśnie robi, obawiając się Edwarda, ale było to trudne. Domyślała się, że rudowłosy oszukuje i nie chciała mu tego ułatwiać.
Ciszę przerwał głośny krzyk Emmetta.
-Za Rosalie!
Margarita usłyszała jeszcze rozzłoszczony głos Rose oskarżający męża o bezczynne czekanie na graczy. Posprzeczali się chwilę, a potem znów zrobiło się bardzo cicho.
Po jakichś piętnastu minutach wszyscy usłyszeli pierwszy grzmot. Pociemniało i nagle z nieba lunął deszcz. Kilka dni wcześniej stopniał pierwszy śnieg tamtej jesieni, ale pogoda była kapryśna i po dwóch gorących dniach rozpętał się burzowo - deszczowy tydzień.
Rita starała się zachować dystans od bazy, ale nadal miała ją w zasięgu wzroku. Deszcz ułatwiał im grę – zapachy się rozmyły. Niestety jakiś czas wcześniej zgubiła z widoku Emmetta i nie miała pojęcia, w którą stronę poszedł. Poruszała się najciszej jak potrafiła i była podekscytowana. Robiło się coraz ciemniej i rozgrywka dobiegała końca. W grze pozostała tylko dwójka bliźniaków, Rita i Mahori. Edward wpadł przez przypadek, gdy Emmett nagle zmienił kierunek biegu i zauważył jego rudawe włosy.
Nagle Rita wyczuła mocniejszy zapach swojego brata i szybko skręciła w prawo, przybliżając się do bazy. Mahori był podstępny i sprytny, więc wolała trzymać się od niego jak najdalej.
Ogromny las nie wydawał się już być tak przyjaznym jak za dnia. Ricie jeszcze bardziej wyostrzyły się zmysły i dzięki temu wpadł jej do głowy pewien heroiczny pomysł.
Wskoczyła na drzewo i rozejrzała się. Niebo było czarne i co chwilę rozświetlały go ogromne błyskawice. Poczuła się tak, jakby dostała właśnie zastrzyk adrenaliny. Deszcz spływał po jej czarnych włosach i ubraniu, a ona miała ochotę drzeć się na całe gardło.
Jakiś kawałek jej mózgu zarejestrował kilkaset metrów dalej Edwarda opierającego się o konar jakiegoś drzewa i patrzącego na nią. Obserwował całą rozgrywkę z góry. Nie przejęła się nim zbytnio – była zajęta szukaniem czegoś innego.
Kiedy zlokalizowała swój cel szybko zeskoczyła z gałęzi i pobiegła przed siebie. Emmett, którego namierzyła znajdował się kilkanaście metrów za bazą, prawdopodobnie szukając Mahori'ego. Jakiś głos powiedział jej, że to co robi to głupota, ponieważ, kiedy tylko się zdradzi, to Emmett nadrobi ten odcinek w dwie sekundy. Mimo to rozpędzała się coraz bardziej. Starała się omijać krople deszczu, ale biegła pod wiatr, więc cała przemokła. Nagle podmuch wiatru przyniósł jej złe wieści. Znieruchomiała, a z jej ust zniknął uśmiech. Poczuła ostry zapach Emmetta - osiłek zmienił zdanie i powrócił do bazy.
W przypływie desperacji rzuciła się w najbliższe krzaki. Po kilku sekundach zza drzewa wyłonił się Emmett. Był cały mokry, ale i szczęśliwy. Ucieszony faktem wyczucia słodko kwaśnego zapachu Rity. Powoli, ze zwierzęcym błyskiem w oczach rozglądał się po całej okolicy próbując wyłonić zza gąszczy jej twarz. Za nim znikąd wyrósł Edward, który co prawda już nie brał udziału w grze, ale chciał pozostać na bieżąco. Oparł się o jeden z ogromnych pieni i wcale nie przejmował się deszczem. Rose siedziała skulona pod prowizorycznym daszkiem z liści kilka metrów za rudowłosym. Miała skrzywioną minę, ponieważ deszcz zniszczył cały jej pieczołowicie przygotowywany wygląd.
Margarita uświadomiła sobie w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła. Emmett musiałby być całkiem ślepy, żeby jej nie zauważyć.
Edward uśmiechnął się pod nosem czytając myśli czarnowłosej. Margarita z trudem przyjmowała wiadomość, że teraz może wygrać tylko jej brat. Emmett nieuchronnie zbliżał się do krzaków, w których ukrywała się Rita. Jego humor poprawiał się coraz bardziej - docierało do niego, że naprawdę ma szansę wygrać.
Wtedy ich oczy się spotkały - osiłek skierował wzrok głębiej w gałęzie i spojrzał prosto w jej białe tęczówki i wiedział już, że z nią wygrał.
Nie widzisz mnie, to wiewiórka, tylko wiewiórka, myślała gorączkowo Rita i zachciało jej się płakać, bo była już bardzo bliska wygranej. Patrzyła w jego czarne i szczęśliwe oczy czując, że na długo zapamięta tę chwilę porażki.
Usta Emmetta rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu i właśnie zamierzał wydać z siebie okrzyk zwycięstwa, kiedy znieruchomiał. Wyglądał jak posąg, jego oczy utknęły w jakimś martwym punkcie, a potem nagle wstał, obrócił się na pięcie i jak gdyby nigdy nic, od nowa zaczął szukać.
Cała scena trwała jedną lub dwie sekundy. Margarita nadal kucała w krzakach tak zdziwiona, że nie mogła wydusić z siebie słowa.
-Co to ma znaczyć?! - wykrzyknął oburzony Edward.
Wytrzeszczył oczy i kierował wzrok przemiennie na Ritę i Emmetta. Rosalie upuściła swój prowizoryczny daszek i otworzyła ze zdziwieniem usta. Margarita wyprostowała się, a w jej głowie wrzała bitwa.
Na trawie pojawił się nagle Mahori, zeskoczył z drzewa, z którego w ciszy obserwował całą sytuację. W sekundę podbiegł do Rity i zaczął się jej uważnie przyglądać, nie całkiem wiedząc, jak ma zareagować.
Rose nie zrozumiała co właściwie się stało, podeszła do Emmetta, który najwyraźniej nie zauważył niczego nadzwyczajnego.
-Co się stało? - zapytał osiłek, wyraźnie zdenerwowany. – Czemu oboje się podkładacie?
Rita spojrzała na niego w dziwny sposób, ale nie odezwała się.
-Przed chwilą zauważyłeś Ritę w kryjówce – podpowiedziała mu Rosalie. – A potem nagle odwróciłeś się i zacząłeś ponownie szukać, no i...
-O czym ty mówisz? - zirytował się jej mąż. – Tam nie było nikogo! Tylko wiewiórka...
Rita poczuła się tak, jakby ktoś właśnie wylał jej na głowę kubeł lodowatej wody. Czy ona właśnie...?
Edward spojrzał na Ritę, która - choć to było całkiem niemożliwe- pobladła.
-Może porozmawiamy o tym w domu – zaproponował zaniepokojony siostrą Mahori, starając się jakoś przejąć kontrolę nad sytuacją. – Z rozgrywki i tak nic już dzisiaj nie wyjdzie.

9 komentarzy:

  1. Hej, świetny blog, ale pierwsze co mi się rzuciło w oczy to niesamowity wygląd ;) Co do opowiadania, piszesz bardzo fajnie i czekam na nn :)
    Zapraszam do siebie na renesmeecullen-5czescsagi.blog.pl
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, ciekawy rozdział, a raczej cała ta rozgrywka. Szkoda, że Rita nie wygrała, ale była blisko i to się liczy ;) Podoba mi się jej tok myślenia, nie chciała zdradzić się przed Edwardem i dobrze, bo na pewno oszukiwał ;) Och, ten jego dar... Czasami pomocny, a czasami utrudniających życie innym członkom rodziny. No, nie powiem. Ed ma talent do przerywania zabawy w najlepszym momencie. Jak on mógł tak wydać Margeritę? To nie w porządku. No, cóż. Czyżby nasza bohaterka zamieniała się w zwierzęta, a głównie w takie małe, pomarańczowe i z puszystym ogonkiem? Mam nadzieję, że dowiem się tego w najbliższym rozdziale, może za sprawą... Carlisle? Całuję i pozdrawiam serdecznie, Olka

    OdpowiedzUsuń
  4. ho ho, Rita hipnotyzuje...
    robi się ciekawie ;D
    nie mogę się doczekać nn,
    więc do napisania ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam w końcu chwilę, żeby przeczytać wszystkie rozdziały i mogę szczerze stwierdzić, że jestem Twoim stylem pisania zachwycona. Oryginalny pomysł rodzeństwa, na dodatek te białe oczy, które coraz bardziej intrygują - mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni, bo jestem bardzo ciekawa kim jest rodzeństwo. No i ten zanik pamięci...
    Pomysły bardzo interesujące. Cała koncepcja zabawy w chowanego i wcześniejszych konkurencji - no po prostu cudo, zwłaszcza reakcja Emmetta. Początkowo zastanawiałam się, jaki sens ma cała ta zabawa w opowiadaniu, ale teraz już go widzę i muszę przyznać, że bardzo zgrabnie to rozegrałaś.
    Czekam na kolejny rozdział, który - mam nadzieję - pojawi się wkrótce. Oczywiście dodaję Cię do polecanych na moim blogu [lost-in-the-time.blogspot.com].

    Pozdrawiam,
    Nessa [lost-in-the-time], [untypical-love-story], [the-shadows-of-the-past]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zobaczyłam Twojego bloga przypadkiem, ale bardzo mi się podoba i czekam na dalszą część. Zapraszam do mnie Esme-Carlisle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Spoko spoko :D
    To mamy już dar Rity :P
    Czekam aż odzyskają pamięć choć to chyba tak szybko nie nastąpi :/

    Pozdrawiam i życze weny

    Lady

    OdpowiedzUsuń
  8. 38 year old Administrative Officer Brandtr Rewcastle, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Paintball. Took a trip to Hoi An Ancient Town and drives a Ferrari 500 Mondial Spider Series I. Oficjalna strona

    OdpowiedzUsuń