Wszyscy
skierowali się do domu w nieokreślonych humorach, byli trochę
zaniepokojeni i każdy podejrzewał co innego. Edward biegł jako
pierwszy i był skupiony na myślach całej czwórki. Deszcz ustał i
zrobiło się chłodno, jakby pogoda chciała dodatkowo wpłynąć na
ich nastroje.
Margarita
biegła na samym końcu razem ze swoim bratem. Zacisnęła pięści,
to nie tak miał się skończyć tamten dzień. Nie chciała psuć
zabawy, ale wyszło jak zwykle. Przeskoczyła duży konar i zerknęła
na Emmetta, czuła, że jest na nią zły. Takie gry były czymś co
uwielbiał, a teraz musiał z tego zrezygnować. Po tak wspaniałym
popołudniu spodziewał się pewnie świetnego zakończenia. Ale co
właściwie stało się przed chwilą? Czy to ona
sprawiła, że Emmett tak dziwnie się zachował?
Edward
westchnął cicho słysząc myśli dziewczyny, ale nie odezwał się.
Miał pewne podejrzenia co do zaistniałej przed chwilą sytuacji,
ale chciał usłyszeć to od Carlisle'a, żeby nie robić jej
nadziei. Ciągle porównywał ze sobą myśli Rity i Emmetta i
był prawie pewny, że ma rację.
Po
kilkunastu sekundach las rozrzedził się i przed ich oczami wyrósł
duży, jasny dom. Kiedy podeszli bliżej do ich nozdrzy dotarł
zapach ich przybranych rodziców, i Edward odetchnął – byli
w domu.
W
salonie zastali Carlisle'a czytającego jakiś bardzo gruby tom. Esme
nigdzie nie było widać, ale odgłosy dochodzące z piętra
świadczyły o tym, że jest w swoim gabinecie.
Salon
był urządzony schludnie i elegancko. Ściany pomalowane były na
biało z fioletowymi pasami przechodzącymi przez środek. W centrum
pokoju ustawiony był mały stolik, a wokół niego
porozstawiane były skórzane białe fotele i duża kanapa.
Gdy
blondyn zauważył przybyłych uśmiechnął się i odłożył
książkę, ale kiedy zobaczył ich miny, uśmiech na jego ustach
zbladł. Zmarszczył brwi. Po schodach zeszła Esme ubrana w
fioletową ołówkową spódnicę i białą bokserkę, z
włosami związanymi w kok. Rzuciła okiem na zebranych i usiadła
obok Carlisle'a.
-Co
się stało? Coś poszło nie tak? - zapytała, martwiąc się.
Pozostali
rozsiedli się w fotelach, Margarita spojrzała na swoich przybranych
rodziców i wzruszyła ramionami.
-Właśnie
o to chodzi – przyznała – nie wiemy co się stało.
Carlisle
i Esme zrobili zdziwione miny.
-Nikogo
nie zabiliśmy – odpowiedział Edward na niezadane pytanie
wyjątkowo spokojnym tonem, ale poruszył się nerwowo. – To całkiem
inny problem.
Rosalie
zerknęła na Ritę, ale gdy ta się nie odezwała, zabrała głos i
opowiedziała całą historię. Wampiry słuchały w ciszy, a kiedy
Rose skończyła Carlisle wstał z kanapy i zaczął przechadzać się
po pokoju.
Po
chwili obrócił się do domowników, którzy
milcząc czekali na jego głos. Kiedy na nich spojrzał, w jego
złotych oczach ujrzeli skrzące, szalone iskierki. Edward uśmiechnął
się szeroko i w wampirzym tempie opuścił salon. Margarita wodziła
za nim wzrokiem, dopóki cały nie zniknął za drzwiami.
-I...?
- Była bardzo przejęta, ale czekanie ją irytowało. Ze
zdenerwowania zaczęła nerwowo wiązać i rozsznurowywać paski
materiału zdobiące bluzkę, którą dostała od Esme.
Mahori
również był zaciekawiony, ale starał się tego nie
okazywać.
-Na
prawdę nic nie pamiętasz? - zapytała Emmetta Esme chcąc jakoś
wypełnić czas oczekiwania. Osiłek spojrzał na nią naburmuszony i
wzruszył ramionami.
-Nie
wiem z czego robicie taki szum – mruknął – po prostu nie
zauważyłem jej w tamtych krzakach i już.
Rosalie
miała właśnie mu zaprzeczyć, ale zanim zdążyli zacząć się
kłócić, do salonu wrócił Edward. W dłoniach trzymał
grubą, poszarzałą księgę. Położył ją na stole i wszyscy
pochylili się nad nią.
-Nie
ma tytułu – zauważył Mahori. – Co to za księga?
-Była
napisana wiele wieków temu – wyjaśnił Carlisle zbliżając
się do pozostałych. – W niej znajdziemy odpowiedź. Przykucnął
przy stoliku i otworzył księgę. W powietrze wzbił się kurz.
-Tę
księgę spisano dawno temu – uśmiechnęła się Esme. – To
Księga Darów.
Margarita
zmarszczyła brwi.
-Księga
Darów? - powtórzyła i nagle łącząc w głowie fakty
otworzyła szeroko oczy. – Nie macie chyba na myśli...
Carlisle
w końcu przestał wertować kartki i pokiwał głową. Podał
księgę Ricie, a ta położyła ją sobie na kolanach. Zdumiona
przeczytała napisany koślawo tytuł i zamarła. Mahori wyrwał jej
książkę i także zerknął na tytuł.
-Hipnoza
– przeczytał głośno i spojrzał na siostrę. Emmett gwizdnął głośno z
uznaniem, nagle odzyskując humor, a Rose szturchnęła go
łokciem.
Margarita
była zachwycona i przerażona jednocześnie.
-Mam
dar? - powiedziała, a jej głos brzmiał jeszcze przez chwilę w
ciszy.
Carlisle
uśmiechnął się wesoło i poklepał ją po ramieniu.
-Gratulacje!
- oznajmił i dodał. – To bardzo rzadko spotykana moc.
Wyglądał
trochę jak szalony naukowiec podczas badań, był zachwycony swoim nowym
odkryciem.
-Ciekawe
czemu akurat hipnoza...-zastanawiała się na głos Esme.
-Pewnie
z uporem maniaka chciałaś postawić na swoim – zaśmiał się
Mahori, a Rita pokazała mu w odpowiedzi język.
-Jestem
ciekawa jak możesz to rozwinąć – powiedziała Rose.
-Właśnie
– zgodził się z nią Edward. – Może to nie tylko oczy? Może
umiesz też zaczarować głosem?
Po
pokoju przeszedł cichy pomruk i wszyscy chcieli od razu wypróbować
zdolności Rity.
-Mnie
zastanawia, na jaką skalę uda ci się wpływać – wtrącił
Mahori. – Potrafiłabyś zahipnotyzować nas wszystkich?
-Może
to dlatego zaakceptowaliście nas tak szybko? - wpadła na pomysł
Rita, ale od razu została zbesztana przez Esme.
-Nie,
Esme – powiedziała Rose, gestykulując rękoma. – To ma jakiś
sens. To by wyjaśniało czemu tak łatwo było nam wszystkim zgodzić się na ich przemianę. Rita roztaczała taką dziwną,
uspokajającą aurę...
-Tak
– przyznał Edward i zerknął na Ritę. – Nawet dzisiejszego
popołudnia jakoś tak bez sprzeciwów przyjmowaliśmy twoje
pomysły...
-Ej!
- sprzeciwiła się Margarita. – Wcale was do niczego nie zmuszałam!
Emmett
zaśmiał się.
-To
nie byłaś ty, to była twoja aura.
Rita
zaśmiała się, a Rose uderzyła go poduszką.
-A
co widzisz używając swojego daru? - powrócił do tematu
Carlisle, nie zwracając uwagi na sprzeczki swoich przybranych dzieci. – Niektóre wampiry podczas tego typu praktyk widzą różne
kształty lub czują zapachy...
Margarita
zamyśliła się. Czy czuła coś specjalnego? Na pewno była wtedy
zażenowana, ale to wynikało z tamtej sytuacji.
-Chyba
byłam zbyt zaaferowana zabawą, żeby cokolwiek zapamiętać –
przyznała.
-Raczej
przegrywaniem – mruknął cicho Mahori, ale Rita udała, że go nie
słyszy.
Carlisle
był bardzo poruszony, fascynowały go takie sprawy.
-A
może spróbujesz ponownie? - zapytał i rozejrzał się po
pokoju, jakby szukając ofiary. Rita poczuła się trochę nieswojo.
Jak to zrobić?
Esme
zauważyła jej wzrok.
-Carlisle,
a może damy jej odpocząć? - powiedziała spokojnie. – Chociaż
kilka godzin.
Jej
mąż wydał z siebie pomruk zawodu, ale posłusznie usiadł obok
żony, jakby dopiero teraz spostrzegł, że cały czas kucał.
-Dziękuje
Esme. – Rita uśmiechnęła się do swojej przyszywanej mamy. – Ale
chętnie spróbuje.
Rose
wstała ciągnąc Emmetta za rękę.
-Chodź
wielkoludzie – powiedziała – dajmy im trochę prywatności.
Emmett
ponownie się naburmuszył, ale posłusznie podążył za żoną
mamrocząc pod nosem. Edward też chyba chciał się zebrać, ale
Rita go zatrzymała.
-Zostań
– powiedziała, unikając jego wzroku. Miedzianowłosy cofnął się
z zaskoczonym wyrazem twarzy i usiadł z powrotem na kanapie.
-No
to ja zgłaszam się na ochotnika – oznajmiła Esme nie zauważając
powstałego między tamtą dwójką napięcia. Uśmiechnęła się zachęcająco do
Rity, a ta popatrzyła bezradnie na Carlisle'a.
-Tylko
spokojnie – powiedział blondyn uspokajająco. – Nie wszystko od
razu może ci się udać.
-Tak,
w porządku – powiedziała Rita, choć wcale nie czuła się
rozluźniona.
-Zaczynajmy
– ponaglił ją Mahori i rozsiadł się wygodniej w fotelu.